Burza cichnie. Z mojej strony są wciąż burzowe pomruki, ale jestem zadowolona, że przynajmniej w formie awantury z piekła rodem udało mi wywrzeszczeć mój osobisty pogląd na stosunki na linii V. a jego dzieci. Nigdy mi się to nie udało wcześniej. A to dobre wychowanie nie pozwalało mi na jednoznaczne określenie tego stosunku a to V. przerywał mi swoim wrzaskiem każdą próbę podjęcia tematu. Ale dotarło i nawet wysłał sma do córuni, ze ja się źle czuję i trzeba by mi pomóc. Bez odpowiedzi jak do tej pory.
Atmosfera z lekka napiętą. W końcu nie pierwszy raz. Przeżyję. Przypłaciłam to nawrotem nerwobólu niestety.
W takich nerwowych chwilach podwójnie uciekam w książki. I tu też przy czytaniu czwartej części ” Owocu granatu ” pani Marii Paszkowskiej zdenerwowałam się.
Otóż akcja zaczyna się w roku 2000 potem się cofa do chwili zakończenia tomu trzeciego. Jedna z głównych bohaterek ma w 2000 roku plus minus 78 lat. czyli jest w wieku mojej mamy w roku tym 2000. Ba jest ode mnie kilka lat starsza.
Autorka pisze:
” Starsza pani przyklękła przy dziecku. W dopasowanych dżinsach, modnych czarnych sztybletach i śnieżnobiałym swetrze z luźnym golfem wyglądała jakby miała o kilka dekad mniej. niż ktokolwiek mógłby przypuszcza, oceniając po zmarszczkach pokrywających jej twarz…. „
I wszystko dobrze. jednak potem autorka używa formy staruszka.
” Tu prawda? – powiedziała staruszka ”
I tu się we mnie zagotowało. Ani moja mama ani ja obecnie nie czuję się staruszką. Staruszka to osoba bardzo wiekowa a na dodatek o wieku widocznym ze wszystkiego. Ruchów, ubrania itp. Prawie stojąca ” nad grobem” a nie latającą z wnuczka samolotem w dżinsach. sztybletach i golfie.
I ta staruszka mnie zbulwersowała. Ale widać i panie korektorki też tak uważają, że jak ktoś ma 70 lat to jest własnie staruszką, jakby nie można prowadzić narracji w innym słownictwie. A można, bo jest sporo sympatycznych określeń dla wieku bohaterki. Ewentualnie posiada ona imię.
Potem jednak wracamy do 1979 roku i bohaterka czyli ” staruszka ” po 21 latach znów staje się Elżbietą.
Jednak niesmak zakłócił mi czytanie.
Tak dalece, ze nawet dzisiejszy blog zakończę.
Acha a ” LETNI DODATEK KULINARNY CZYLI MOJE PRZEPISY ? Jest.
Włoska fasolka, po bretońsku a la P.
Środa, 11 maja 2011 r.
Żeby znów nie było, że ja tylko po wycieczkach latam i na szmaty zerkam, a w domu nie ma, co do garnka włożyć, to wreszcie się ” wykokosilam ” z potrawą, która ja strasznie lubię, właśnie w wersji P, którego doceniam teraz, ( kiedy moja kompania, uwielbia jeść, naturalnie włoskie potrawy i ja stoję przy garach). Mnóstwo rzeczy się od niego nauczyłam, robiąc za podkuchenną. I tak właśnie jak to danie, sycące i trochę ciężkie ( można pomóc sobie kielonkiem czystej, lub w wersji włoskiej czerwonym winem). Cały smak polega na tym, że na targu w Italii kupujemy pieczone ratki świńskie ( takie, jak u nas na galaretę, ale z golonką). Są to ratki od słynnej „porchetty” ( tej całej rolady wieprzowej), pieczonej z różnymi przyprawami
Żeby uzyskać smak zbliżony, trzeba się poświęcić i polskie ” nóżki ” + golonka upiec w piekarniku do miękkości też z różnymi ziołami wg gustu.
Kiedy już mamy upieczone i mięciutkie nóżki, obieramy starannie z kości ( zupełnie tak, jak do galarety).
W rondlu, dusimy sporo cebuli drobno pokrojonej, wkładamy mięso, dodajemy pieprz i ostrą paprykę i wszystko zalewamy pomidorami z puszki w formie kremowej konsystencji, mogą być i pomidory z puszki raczej bez skorki pokrojone ( i tak się rozgotują).
Kiedy smakowo „widać”, że pomidory i mięso się połączyło, na sam koniec dodajemy fasole typu ” Jaś „, którą w Italii nazywają „hiszpańską” i kupuje się ją przeważnie w puszkach.
Wy możecie naszego, Jaśka namoczyć i ugotować wcześniej i potem połączyć z pomidorami i nóżkami.
Potrawa na chłodny wieczór na kolację fantastyczna, a nawet, można ją wsadzić do słoików i podeprzeć się, kiedy mamy ” lenia ” na gotowanie..
Przykro mi tylko, że wegetarianie, tego nie skosztują.”
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
I znowuż ” wyczułam ” , że wrzucasz notkę 🙂 . Ja dlatego takie książki omijam z daleka . Wydawnictwo pewnie krzak . Korekta żadna. To niechlujstwo niestety w warsztacie autorki a i korekty. Też bym się zdenerwowała. Bycie staruszką to stan a nie wiek. Mentalnie można być staruszką w wieku 50 lat , a babką pełną życia w wieku 80 lat. I już . Panią Perepeczko znasz ? ( Agnieszka wdowa po Perepeczce-Janosiku) . Ona mówi o sobie , że pełną życia staruchą 🙂 🙂 .
PolubieniePolubienie
Ta saga to o zrslancach i w sumie niezla. Az tu w ostatnim tomie zgrzyt. Ktoś nie dopatrzył. A ja sie zrazilam do autorki ktora miala u mnie kredyt z innych ksiazek. Ja tez tak mówię. 😄
PolubieniePolubienie
Acha przeczytalam Slebode i mam kolejną. Niezła: )
PolubieniePolubienie
Niby drobiazg , ale wkurzający. „Staruszki” chyba już tylko na kartach bajek dla dzieci egzystują , bo w realu to raczej te w dżinsach .
PolubieniePolubienie
No wlasnie. Jedna z moich przyjaciolek na fb napisała. Jakie staruszki. My jestesmy ” dojrzałe „. Buziaki
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że u Ciebie po burzy, miejmy tylko nadzieję, że będą konsekwencje.
Na temat polskich wydawnictw mam jak najgorsze zdanie, oszczędza się na wszystkim, zwłaszcza na redakcji i korekcie. Byle szybciej książkę wypuścić.
PolubieniePolubienie
Chyba masz rację co do wydawnictw. I ten zalew miernoty. Cuekawych pozycji jak na lekarstwo. Ja już kupuje tylko za pokeceniem. A burzowo do nadal.😄
PolubieniePolubienie