Raz na różowo

Niestety nie chodzi to o różowy nastrój albo świat przez różowe okulary. Kolor różowy będzie.

Dziś na targu nabyłam sobie szmaciane sandałki w identycznym kolorze szmacianych które mam od jakiś wielu lat. Obawiam się, że niedługo jeden z paseczków się przetrze i pozbędę się ulubionych sandałków. Tak, że kupiłam a cena była zawrotna: 3 euro. W domu uzupełniłam je o środek kwiatka. Nakleiłam szkiełko, które miałam z resztek ulubionych innych sandałków, którym szybko żywot się skończył.IMG_2227 Na dodatek sandałki mają kolor kwitnących aktualnie w Ascoli krzewów.

Atmosfera domowa daleka od różowej. Spasowałam i nie chce mi się ocieplać atmosfery z racji panującego upału na dworze. Zamieniłam się w zimną kobietę nord. A, że czego jak czego nam obojgu nie brakuje, to jest uporu, jest jak jest.

Jutro oglądamy kolejne mieszkanie. Ze zdjęć wygląda nieźle, chociaż jak dla mnie za małe. Natomiast wszystko czyli meble i wyposażenie ma nowe. Zobaczymy.

Dzisiaj jeździliśmy i chodziliśmy po centrum próbując odwiedzić mamę V. Jednak jej badante zniknęła na całe przedpołudnie i dopiero po 2 godzinach udało nam się jej zostawić owoce i wodę mineralną. Tutaj panują dziwne stosunki a ja się w nie nie będę mieszać. Wystarczająco pełniłam rolę Czerwonego Kapturka.

Z zakupów książkowych wczoraj kupiłam dwa kryminały ulubionej Hanny Greń z serii ” Śmiertelna wyliczanka”.  Dziś przymiarka do ebooka Ewy Fornella ” Muzyka dla Ilse”.

I oczywiście :

Kolorowa pocztówka z Ascoli.

Jeszcze jeden album dzisiaj 😀

I został już na dziś:

„LETNI DODATEK KULINARNY CZYLI MOJE PRZEPISY”

Kuchnia Giuliany – „ pasta  forno

Poniedziałek, 13 lutego 2012 r.

Zaczynam doceniać smak potraw ze starego pieca na drewno.

W któryś dzień Giulia zaplanowała na obiad pasta forno, „ czyli makaron z piekarnika a właściwie z tego stareńkiego pieca.

Znałam wersję z normalnego piekarnika na gaz lub elektryczność. No i składniki też trochę inne miałam.

A tu postanowiłam po kolei opowiedzieć, co trzeba, żeby zrobić tę oryginalną włoską potrawę.

Potrzeba:

– oliwki, które kroimy w plasterki wzdłuż pestki.

mozzarella , ale taka trochę inna. Twardsza i pokrojona w kawałki.

– jajka na twardo.

– makaron, jaki lubimy,

– sos pomidorowy

– i ser do posypania.

Po ugotowaniu makaron mieszamy z oliwkami, mozzarella i jajkami na twardo.

Wcześniej polewamy sosem pomidorowym.  Posypujemy serem( owczy albo parmezan – lepszy owczy). I zapiekamy w piekarniku. W tym przypadku w piecu chlebowym.

Równocześnie piekły się też ziemniaki z kawałkiem mięsa. Ziemniaki były na kolację. Jako dodatek.

I taki był obiad. Właśnie „ pasta forno”.

Spokojnie możną taki makaron zrobić w normalnym piekarniku. Też będzie smakował.

Znudzonym Quintaną spieszę wyjaśnić, że chyba jutro kończymy.

To do jutra.

14 myśli na temat “Raz na różowo

  1. Bardzo ładne sandałki, kojarzą się z wakacjami nad morzem. Oglądam kolejne obrazki z imprezy i jak wczoraj, wciąż podziwiam

    Polubienie

  2. Lucia, mój tata był z 1926. Sandałki rzeczywiście pasujące do kwitnących krzewów 🙂
    Makaron z sosem robię bez zapiekania, to szybka potrawa i lubimy ją wszyscy, tylko bez oliwek, nie lubię ich.
    Jednojakowca upiekłam z powidłami, nie zauważyłam, że mi się marmolada skończyła, więc tę wersję wypróbuję jako następną. Bardzo dobry wyszedł, nie wiem co on w sobie ma, przecież żadnych uzależniaczy nie dodaję 😉

    Polubienie

  3. Zrobiłam babkę herbacianą i jest pycha!
    Muszę pogrzebać w tych twoich dodatkach kulinarnych i poszukać sposobów na makaron, bo my lubimy makaron.
    No i ten sos włoski muszę spróbowac.
    U ciebie to pewnie jeszcze pełnia lata…U mnie już jesiennie.
    PS. Kim jest Giulia? Pewnie ci, co czytają od zawsze wiedzą, ja jestem od niedawna, a czasu brak by czytać do tyłu.

    Polubienie

    1. Giulia jest synową moich podopiecznych. Oni oboje już nie żyją. Zostali w moich wspomnieniach trzeciego tomu wloskich wspomnień. ” W zapachu wloskiej kuchni czyli badante ze Wzgórza Czterech Wiatrów „. Tam kiedyś pracowalam 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  4. Teraz się zorientowałam, że zaczynałam czytać Twoje zapiski, gdy pracowałaś na Wzgórzu Czterech Wiatrów…ileż to już lat minęło…Kiedyś pomyślałam też o mamie V., zastanawiałam się jak się miewa. Wpuściłaś nas w swoje życie, jak w powieść, tylko tu prawdziwe zdarzenia, prawdziwi ludzie. Dziękuję.

    Polubienie

    1. Ja też dziękuję ze czuję Waszą obecność. To bardzo pomaga. A zycie kazdego jest powieścią. Może dlatego pisanie pokazuje te meandry zycia.:* nie nalezy wszysykiego w sobie zamykać bo inaczej zycie jest dużo trudniejsze.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s