Wyszłam dziś na zewnątrz w kapeluszu. Słomkowym naturalnie niemniej jednak w kapeluszu. Upał nawet mnie miłośniczkę nadupału wykańcza. Kapelusz jednak spełnia swoje zadanie. Trochę cieni. Ten kapelusz. Poza tym okulary i nawet wachlarz w torebce. Pełne zabezpieczenie.
Osobisty powrócił z dalekiej podróży do krainy potworów. Wczoraj nie przypominał żywej istoty i nawet go takim wolałam. Dziś wracają mu reakcję. Nie koniecznie moje ulubione, ale do wytrzymania
Zrobiliśmy zakupy. Zaliczyliśmy sobotni targ, który z centrum zszedł do naszego. Kolejne włoskie świętowanie się zbliża Ferragosto. A wcześniej, bo już dziś kolejna ascolańska ” biała noc” tym razem na Starówce. Z programu wynika, że wszędzie graja i śpiewają. Może po kolacji się wybierzemy, a może nie.
⭐️ La notte è fatta per sognare ⭐️
🕵️♀️ Piazza del Popolo: Zigatrio – estrazione „Caccia al tesoro” 🥁 La Rua – sorpresa finale
🌬 Loggiato San Francesco: artista di strada con „Spettacolo Bolle” – cartomanti
🎼 Piazza Arringo: Attico Band
🚌 Largo Crivelli: Ludobus – compagnia Chain Borbù
🎻 Fontana dei cani: Cross Melody
🤹♂️ Corso Trento e Trieste: artisti di strada
🎡 Piazza Santa Maria Intervineas: lunapark – dj Ermanno Carucci – performace del chitarrista Lorenzo Iacobini
🎷 Piazza Ventidio Basso: Lavanda Pop – Sidechain – Spontini Band
🎤 Piazza Roma e via del Trivio: Diviniles Band
🎺 Piazza della Verdura: Band Forcina
🎹 Piazza Sant’Agostino: Piceno Pop Chorus
🎧 Corso Vittorio Emanuele: Banda Murgasasò
Od jutra spadają gwiazdy. Może w tym roku nie przegapię chociaż jednej, która będzie tak miła i spełni moje życzenie.
Zmieniałam dzisiaj pościel i stwierdziłam, że brakuje mi jednej poszewki z kompletu. Wobec tego powróciłam na targ i kupiłam dwa komplety poduszek w dwóch jednobarwnych kolorach. Na uzupełnienia. I wreszcie zdobyłam sukienkę na „po domu”.
Na dole ma szlak ze słoniami z trąbami naturalnie do góry. Jest z czegoś miłego, nie klejącego się. Jest luźna i krótka i wreszcie w sam raz. W kolorze szarogranatowym. Już ją ulubiłam.
Typowa na po domu a nie na wychodne. I to jest ten najsympatyczniejszy akcent. Zupa została zjedzona dzisiaj. Do niej micha zielonych ogórków z pomidorami i ogromne włoskie śliwki o smaku naszych renklod ale z maleńką pestką. Kupiliśmy trochę owoców a nawet pierwsze winogrona. Ja dostałam od jednej starszej pani sprzedającej na rodzinnym straganie warzywa i owoce nawet dojrzałe morele, bo mnie lubi i mówi do mnie : ” amore”. I tę sympatię się czuje a nie zwykłą grzeczność.
Jak widać nie ma takiej opcji, która z racji wyskoków V. sprowadziłaby mnie na dłuższy pobyt do krainy nieszczęść. Ale spora w tym Wasza zasługa i tego, że w chwilach złych jest mój blog.
A porządki w dalszym ciągu mam jako terapię. Pranie zrobiłam. Mimo, że wilgoć jest kosmiczna wysycha. I to mnie dziwi.
A jak jest pranie, to i prasowanie się znajdzie.
Rozpoczęłam czytanie sagi o emancypantkach krakowskich z czasów pierwszych studiujących kobiet. Stary Kraków i trzy ” niepokorne”.
Eliza, Klara i Judyta.
Zwłaszcza to tło z czasów Wyspiańskiego i innych, Kraków Franciszka Józefa to jest to co lubię.
A więc wracam do czytania.
I oczywiście”
„LETNI DODATEK KULINARNY CZYLI MOJE PRZEPISY”
Kuchnia Giuliany – “finocchio”
Środa, 28 marca 2012 r.
Dziś na kolację miedzy innymi będzie, „finocchio” z piekarnika. Bardzo lubię „finocchio” a tak jak robi je Giuliana, jest absolutnie wspaniałe.
To pomyślałam, że jeżeli udałoby się wam kupić bulwy kopru włoskiego to możecie się pokusić i zrobić właśnie „finocchio” z piekarnika.
Bulwy „finocchio” kroimy dość drobno, myjemy i zalewamy gorącą wodą.
Gotujemy do miękkości. W kuchni pachnie dość oryginalnie, bo „finocchio” ma mocny zapach. Kiedy już jest ugotowane, odcedzamy i zostawiamy na sicie, żeby odciekło z wody. W głębokiej formie na oliwie podsmażamy na złoto cebulę wcześniej pokrojoną dość drobno i dodajemy równie drobno pokrojoną kiełbasę. W Italii, jest to kiełbasa surowa ale z powodzeniem można użyć naszej polskiej, jaką lubimy. Przesmażamy razem z cebulą.
Wkładamy do formy ugotowane „finocchio”, mieszamy i dodajemy kostki sera lub podartą na małe kawałki „mozzarella”.
Przypominam ( za jedną panią z włoskiej telewizji) że ”mozzarella” się drze na kawałeczki, żeby łatwiej było później jeść i żeby nie ciągnęła się, jak guma do żucia.
Solimy, pieprzymy i posypujemy parmezanem. Wkładamy do nagrzanego piekarnika. Zapiekamy. Kiedy ser lub „mozzarella” się roztopi „finocchio” jest gotowe.
Je się ze świeżym chlebem i popija, czym kto lubi. Ja białym winem.
Nie tylko my jemy na kolacje „finocchio”. Zielone części kopru i odpady z czyszczenia z apetytem jedzą owce.
Uwaga: finocchio to nic innego jak koper włoski znany też jako fenkuł, obecny już w Polsce.
Lucia, ja też w kapeluszach chodzę, uwielbiam! Właśnie się zastanawiam, jak rozciągnąć to zamiłowanie na inne pory roku, kiedy jest trudniej, bo wieje wiatr i zimno w uszy 🙂 I też mam sukienki po domu, bardzo przyjemna kategoria wygodnych sukienek, w których wygląda się ładnie, ale przede wszystkim da się w nich wszystko zrobić. Miłej soboty!
PolubieniePolubienie
Madgez wiesz jesy taka fajna wersja zimowych kapeluszy z chustką wiązaną do tylu pod nim. Z na przyklad ostrym kolorem chustki. Tu za ciepło ale w Polsce spokojnie. Domowe sukienki konieczne. Zawsze wyglada się dobrze nawet podczas niespidziewanych odwiedzin. Ta moja jest z lekkiej dzianinki. I na dodatek się nie mnie. Bardzo udana. Milej i Tobie. :*
PolubieniePolubienie
I ja Cię kocham Luciu, jak ta pani z targu. A kocham Cię za to, że trzymasz fason, Dama w kapeluszu, w nowych sandałkach upiększonych przez Ciebie., nowe zakupy i do domu i sobie. Sprzątasz, pierzesz, gotujesz , mimo tylu przeciwności ze strony V. i mimo takich upałów, potrafisz z fantazją opisać wszystko w blogu. Duże buziaki :**
PolubieniePolubienie
Chwal mnie chwal. To lubię. Nie ma innej opcji. Ja też Cię kocham. Całuję
PolubieniePolubienie
Kocham kapelusze . Letnie mam aż trzy . Przepis na koper włoski już parę razy wykorzystałam, pychota!
PolubieniePolubienie
Kapelusze to jest naprawdę to co prawdziwa kobieta powinna docenić. Za bardzo ucieklyśmy w wygodny sportowy styl. A ja dziś już musiałam schować się za kapeluszem. Upal i ta wilgoć nas wykańcza. Przepis przypominam bo warto. Buziaki
PolubieniePolubienie
Nie znoszę mieć czegokolwiek na głowie, taki gatunek dziwaczki 🙂 Nawet zimą, opaski jedynie wchodzą w grę i kaptur. Ale kapelusz miałam, letni, biały, z rafii, z dużym rondem, do tego sukienka bez placów w groszki … To było ooo…przeszło 40 lat temu… a buty tylko na obcasie… Gdyby nie zdjęcie to bym sama nie uwierzyła, że tak było 🙂
uwielbiam Kraków Franciszka Józefa!
PolubieniePolubienie
Kraków Franciszka Józefa w książkach lubie. W zyciu pewnie nie za bardzo. 😄 Twoj zestaw znów w modzie. Klasyka się nie starzeje.:*
PolubieniePolubienie
Tylko żal, że już nie można tego założyć, nie mogłabym bliźnich narażać na ból oczu 😉
Też w książkach, na filmach, klimat kocham, wspomnienia babci i dziadka, nawet hymn ku czci Elżbiety babcia umiała śpiewać, od czasów szkolnych.
Refren i ja pamiętam – „… bo z Habsburgów losem złączon jest na wieki Polski los…”
Babcia była z r. 1898. dziadek – 1895, w I wojnie walczył w austriackim mundurze… Kawał historii.
PolubieniePolubienie
Czyli mamy podobne losy rodzinne. I daty urodzin dziadkow. Stad to pirozumienue dusz. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Najbardziej żałuję, że ni spisywałam wspomnień, buuu…
PolubieniePolubienie
A więc zacznij.:)
PolubieniePolubienie
Niestety, medium nie jestem, kontaktów z zaświatami nie mam … To co sama pamiętam spisuję.
PolubieniePolubienie
I to najważniejsze. :). Szkoda, ze nie wszystko pamiętamy z opowieści naszych babć. :*
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oooo… Znam te trzy charakterne niepokorne panny,przeczytałam je parę miesięcy temu. Najbardziej podobała mi się postać Judyty:) Fajne książki.
PolubieniePolubienie
Jestem w trakcie losów Klary. Judyta rzeczywiście ma najbardziej pod górkę . A krakowskie klimaty wciąż mam w sercu i czas bylo przestać istnieć kryminalnie. 🙂
PolubieniePolubienie