Wczoraj osobisty spędził popołudnie gotując sugo typu ragu i inne „grzyby”. Sporo tego wyszło a więc postanowił pytając mnie jednak o zdanie czy nie zaprosić swojego przyjaciela B. na obiad.
-Żaden problem. Stwierdziłam.
-Zaproś .
Podczas roztrząsania kwestii rodzaju makaronu do tegoż wspaniałego sugo i wyższości makaronu świeżego nad suchym. V. odkrył, że dniem obiadu będzie czwartek.
I sprawa makaronu uległa przedawnieniu. Muszą być kluski. I to kluski śląskie, których to sławę w moim wykonaniu V. roznosi wśród przyjaciół jako ten kulinarny kaganek.
Czy miałam inne wyjście ? Oczywiście nie .
Mało tego zamówienie opiewało na trochę więcej niż nasza trójka obiadowa, żeby V.uszczęśliwił jeszcze jednego przyjaciela zanosząc mu do skosztowania niewielką porcyjkę.
Muszę stwierdzić, że drażni mnie u Włochów nadużywania słowa „przyjaciel”. Mało używa się znaczenia ” znajomy”, „kolega” , to ktoś z miejsca pracy i zawsze mnie śmieszy kiedy „kolega” oznacza ” koleżankę „. Cały naród to przyjaciele. Na pytanie przy pozdrowieniu :
– Kto to? Słyszę słynne:
– Amico. Przyjaciel z którym nawet nie ma czasu zamienić dwóch słów . Tak z jednej jak i drugiej strony.
No ale tego pana zna kilkadziesiąt lat więc niech będzie „przyjaciel” i zaniesie mu te kluski.
Ranek miałam zaprogramowany. Ugotowałam ziemniaki i zgniotłam a w stosownym czasie ukulałam 50 klusek.
Sławy mołojeckiej nie straciłam i doczekałam się uznania ze strony B. Aż zazdrość dopadła V. i stwierdził, że:
-Kluski dobre ale sugo najważniejsze i musieliśmy go dowartościować . Zasłużenie zresztą.
A ja na komplementy mruknąłem pod nosem.
– Ku chwale Italii i klusek śląskich.
Niech ich smak przyćmi włoski codzienny makaron. Bo kluski śląskie to potrawa przeznaczona na śląski obiad niedzielny a nie jak te włoskie w czwartek.
Chyba ze skojarzymy z „czwartkowymi obiadami króla Stasia”.
Tak ewentualne się zgodzę.
A teraz z innej beczki.
Wczoraj w komentarzu Krysia napisała, że jest problem z ustawieniami mojego bloga i jakobym zmieniła tytuł .
Nic nie zmieniałam. Czy jeszcze coś ktoś zauważył? .
Do widzenia się z Państwem .
No proszę, proszę, ku chwale włoskiej ojczyzny, słyną chwałą Twoje kluski śląskie.
Miło jak Cię chwalą, na pewno były pyszne z sosem V., który też też słynie z dokonań kuchennych.
PolubieniePolubienie
Nie da się ukryć były pyszne. Sugo jak to mówią na bogato. Właśnie wybiera się z tymi kluskami do ” przyjaciela”. Całusy
PolubieniePolubienie
Kluski śląskie wymiatają . Co tam sugo , albo inne ragou ( czy jakoś tak) kluski rządzą ! Chciałam na niedzielę wyprodukować ,bo mi apetytu narobiłaś ale młodzież z wnuczkami pospołu zażyczyła sobie babciny rosół z domowym makaronem . No to kluchy będą przy innej okazji
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kluski każda niedziela przyjmie. Rosół był. To teraz kluski. 🙂
PolubieniePolubienie
Ha…Też od razu pomyślałam o „czwartkowych obiadkach u króla Stasia”. Mnie ostatnio naszło na rosoły i co niedziela jest! Kurcze, jak u mojej babci. Chyba się starzeję, albo to na rozgrzewkę w tej zimowej Italii.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ania zdecydowanie na rozgrzewke. Masz szczęście że Twój mąż nie grymasi i nie wtrąca się do kuchni. :*
PolubieniePolubienie