Pani domu czyli magia domowa

Oczywiście takie rozważania mam przeważnie przy desce do prasowania. Jestem jednak pewna, że one nie dotyczą tylko mnie.

Zacznę od tego, że „pani domu” poza poradnikiem o tym tytule z lat pięćdziesiątych, który w archiwach domowych posiadam nie istnieje. Ten tytuł raz, że wymyślili mężczyźni jako rekompensatę dla kobiet nie pracujących zawodowo, to jeszcze przestał on być adekwatny po drugiej wojnie światowej. Przedwojenne kobiety w tym moja babcia to były prawdziwe panie domu. Bo one ten dom prowadziły przy pomocy osób pomagających a zwanych służącymi czyli jak to się teraz mówi pomocy domowych.

Potem ta praca stała  się prawie hańbą dla kobiety w ustroju socjalistycznym czyli pozostał nam tylko tytuł.

Dlaczego o tym piszę? A dlatego, że we Włoszech dla prawdziwego Włocha kobieta, która potrafi, jak ja zorganizować sobie czas wolny absolutnie nie kosztem domu to podejrzana sprawa. Włosi przyzwyczajeni do chaosu jaki prawdziwa Włoszka stwarza w domu uważają, że skoro tego chaosu nie ma, to wszystko robi się samo.

Nic tylko czarodziejką jestem. Bo nie dość, że mam porządek, który ON uważa, za coś normalnego, to jeszcze mam czas na siedzenie przed komputerem i czytanie książek. Ani chybi NIC w tym domu nie robię.

Bo pralka pierze sama. A to, że już sama nie posegreguje, nie odplami i nie doprowadzi do porządku ciuchów nałogowego palacza, to drobiazg.

Gdybym cały dzień się miotała, a to przy garach, a to porządkach byłoby normalne. A tak chyba rzeczywiście NIC nie robię.

Jako osoba systematyczna i autentycznie utalentowana w prowadzeniu domu, co nawet chwaliła moja babcia a to autorytet niepodważalny a przy okazji leniwa i stąd absolutnie nie mogąca marnować czasu na powtarzanie czynności domowych zbieram minuty przez cały dzień.

Pisałam o tym w ” Zapachu włoskiej kuchni czyli badante ze Wzgórza  Włoskiej kuchni”.

I mam czas dla SIEBIE, co nijak osobistemu nie pasuje.

Kiedyś kiedy pracowalam zawodowo, miałam na głowie dzieci, męża i dom, to była jazda. Acha i pralki automatycznej nie miałam. Dopiero w 1974 roku przybyła do domu. Pamiętam dokładnie bo wtedy urodziła się moja córka a ojciec podarował mi pralkę, bo miał talon na nią. Do domu wkroczył też szybkowar węgierski w prezencie od mojej szwagierki ulubionej J. Jadziu jak czytasz to jeszcze raz wielkie dzięki, bo dzięki niemu miałam kolejne minuty wolnego czasu. 😀

Teraz mam na głowie Włocha, co jakby tak rozważyć, kto wie czy nie przebija tamtego okresu z dawnych lat.

A szybkowar wciąż działa w polskim domu. To były urządzenia gospodarstwa ddmowego !!! 46 lat sprawny.

I takie oto naszły mnie myśli przy tym stosiku co wyprasowałam.CIMG0428

I jeszcze pokażę moją nową bluzkę, którą pewnie ubiorę dopiero w Wielkanoc, chyba, ze trafi się inna elegancka okazja.

To fason z długimi rękawami w moich kolorach i z odsłoniętymi ramionami.

I te rękawy maja kloszowe wykończenie. Cała bluzka jest lekko błyszcząca.

Na tym zdjęciu najbliżej do autentycznego koloru.CIMG0427

A teraz wczorajszy nabytek. Spódnica ” za kolano” ciepła dzianinowa, do której dopasowałam takie rajstopy. Z moich zapasów.

Pogoda przestała być wiosenna. Przedwczoraj lało, grzmiało temperatura spadła do 8 stopni. Z 21 stopni. Trudno się dziwić, że humory i organizmy się zbuntowały.

Dziś świeci słońce, ale jeszcze nie wyszłam. Prognoza mówi o 10 stopniach.

Czyli, aby do powrotu naszego włoskiego przedwiośnia.

 

16 myśli na temat “Pani domu czyli magia domowa

  1. Mnie się też nad deską prasowalniczą zbiera na mecyje. Jestem panią domu , ale nie sądzę aby utalentowaną . Różnie u mnie z tą organizacją jest 🙂 . Ale gotuję codziennie dwa dania co najmniej , prasować potrafię , cerować też od biedy. Mój ślubny wie , że to kupa roboty ogarnąć dom , więc żadnych wątów nie ma . Na czytanie czas mam codziennie choćby nie wiem co , w lecie na spacer na rowerze , na film też minuty uzbieram . Czasem koty po mieszkaniu latają , ale tylko czasem – bo odkurzacz jak raz nie lubię .

    Polubione przez 1 osoba

  2. W moim domu w pewnym momencie wszystko, co się samo robiło, nagle przestało się samo robić i nastał chaos i dezorientacja… Z mojego punktu widzenia nie zaczęło się nic samo robić…

    Polubione przez 1 osoba

  3. Prasowania unikam jak ognia, pomysły nawiedzają mnie znienacka. Po prostu faktycznie należy się miotać. By powiesić skarpetkę trzeba przebiec przez pokój głośno dysząc. Dwa talerze w zlewozmywaku zostawię wieczorem i padam na kanapę ze słowami ,,No chyba już dość na dziś zrobiłam. Padnę trupem, głowa mi pęka, a nogi odpadają”. A jeśli tak się przypadkiem obudzę w nocy na siusiu to warto wyjęczeć ,,z tego zmęczenia nawet zasnąć nie mogę”. To wszystko i wiele innych pomysłów działa jak oflagowanie, a nawet i lepiej 😂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Co do Pani domu, to herbowa babcia Z. gdy jakiś pracownik jej męża wsunął się do sieni mnąc czapkę nerwowo wyprostowała się jak struna i wycedziła do męża swego ,, a cóż to parobki robią na pokojach?” 😂 To jest właściwy wizerunek Pani Domu 😂

    Polubione przez 1 osoba

  5. U nas rodzina jest wspólnie odpowiedzialna za dom,czystą podłogę w kuchni.Razem sprzątamy razem odpoczywamy taka była reguła naszego domu,a nie miałam łatwo bo było czterech facetów Teraz tylko jeden reszta na swoim ale zasada została Dobrej nocy

    Polubione przez 1 osoba

  6. A ja jakiś czas temu podzieliłam dom na strefy i od kilku miesięcy konsekwentnie nie tykam strefy „nie moje”. Moje są albo te, które użytkowuję albo te, w których bałagan i brud mi przeszkadzają. Po prostu… chyba wiosną…coś się przelało. Sprzątałam, pucowałam, ogarniałam…Pół soboty spędziłam na uczynieniu domu przytulnym i domowym. Nie zdążyłam skończyć gdy mąż wrócił z garażu i na świeżo umytym stole kuchennym położył jakieś narzędzie…Trafił mnie szlag. Bo ja się dwoję i troję a on nie tylko że nie widzi ale nawet nie szanuje.
    To nie.
    Sprzątam tylko ten obszar, który sama zajmuję. W kuchni ogarniam blaty i kuchenkę bo mi przeszkadza, jak jest uświnione. Obiady też gotuję coraz rzadziej, bo ja też pracuję (co z tego, że w domu?)to po 1. A mięsa nie jadam to po 2 więc niby czemu?
    Prasować przestałam lata temu. Chłop ma dwie zdrowe rączki jak chce mieć uprasowane to wie (teoretycznie) gdzie deska a gdzie żelazko. Tylko piorę wspólnie, bo to ekonomicznie, ale po praniu wybieram swoje, resztę daję mężowi, żeby sobie schował.
    Jestem wstrętna egoistka i dobrze mi z tym. Życie jest za krótkie by komuś robić za podnóżek.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jeżeli udało Ci się to zrealizować to szczerze gratuluję. Starego typu Włocha i nie tylko zreformować trudno. Ponoszę porażkę za porażką i każdym rokiem większą.

      Polubienie

Dodaj komentarz