Żaden temat wiodący poza pogodą. Jak prognoza wczoraj doniosła, że będzie lalo, tak od godziny dziewiątej do południa może nie lalo, ale dobrze padało. I oczywiście skoro zapanowała zgoda w narodzie, to trzeba było wyjść z domu, bo V. miał na celu doprowadzić swój telefon do używalności. Oczywiście mnie nie wierzył, żeby byle czego nie otwierał i nie klikał w byle co. I narobił sobie takiego galimatiasu, że wpuścił wirusa. Telefon, co chwilę wołał o czyszczenie, jakieś paczki miał odebrać i też nawet po doprowadzeniu do normalności u znajomego operatora, poleciał na pocztę. Bo, to, że się dowiedział, że poczta żadnych smsów nie wysyła i to oszustwo, to poczta ma to załatwić. On takich smsów sobie nie życzy.
No „mo Pan Bóczek czelodkę Kaczmarkową”.
W końcu pojechaliśmy na zakupy, bo co zrobić z takim pięknym dniem. Po tej wczorajszej telewizyjnej aferze obczytywaliśmy wszystko dokładnie, a jak nie było napisane skąd nie braliśmy. Tylko produkt 100% Italia. Nawet kurczak tylko z Macerata( rejon Marche). Najgorzej będzie z pieprzem czarnym, bo jest tylko, gdzie go konfekcjonowano, ale skąd ten pieprz już nie.
A ceny wciąż rosną. Nawet karty do gry neapolitańskie, których V. używa 20% do góry. I musiałam wysłuchać, że 10%, to by było zrozumiale, ale 20%, to już granda i dlaczego tego nikt nie kontroluje.
Deszcz przestał padać więc popołudniowe wyjście mam jak w banku.
Ale jakoś, to będzie zważywszy, że jestem spokojna jak nigdy. Co prawda, ta zmiana pogody przyprawiła mnie zamiast nerwobólu o ból kręgosłupa, ale czego sie spodziewać, jak wilgoć i idzie zmiana pogody. Ma być zimno.


Z tego, co widzę na grafice, to to zimno dotyczy głównie chyba godzin nocnych. W końcu jest styczeń.
W górach posypie i tym samym u nas też będzie chłodno. Ale bliżej jak dalej. Normalnie, to ja pamiętam, że w lutym zaczynało się włoskie przedwiośnie, ale teraz klimat i tu zwariował wiec nie mam się, co cieszyć na zapas.
Skończyłam bożonarodzeniowa czytankę. Pogodna i z przeslaniem, ale z radością zabrałam się za ostatni tom z cyklu „Jakub Kania” Macieja Siembiedy. Kryminalno- historyczne zagadki. Lubię autora jak Leszka Hermana. Mam jeszcze jego ostatnią książkę „Katharsis„. A potem czeka w kolejce Paulina Świst.


Może sobie padać.
I takie oto zapiski praktycznie o niczym zrobiłam.
A co w Rozmaitościach?
Kącik LM

Poradnik PPD
Kuchennie:

Sylwia Rumsicka1000 pomysłów na obiad i nie tylko
Serniczki z patelni. Palce lizać.
Przepis;
Składniki;
Kostka sera białego 250 g.
1 jajko
1 łyżka cukru
Pół łyżeczki proszku do pieczenia
Cukier waniliowy opakowanie
4 łyżki płaskie kaszy manny ( jeśli ktoś nie lubi może być mąka 2 łyżki)
Olej do smażenia
Mąka do obtoczenia
W miseczce rozdrabniamy ser biały widelcem do tego dodajemy resztę składników. Mieszamy. Formujemy placuszki obtaczamy w mące i smażymy na rozgrzanym oleju aż sie zarumienią z obydwu stron. Dobre na gorąco , jeszcze lepsze na zimno. Polecam.
I karnawałowy Johann Strauss
Do jutra.
Sympatycznie ogląda się i słucha żartownisia w polce z kukułką J. Straussa.
Spokojnie dzisiaj u Ciebie na blogu , chwilo trwaj !
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasie trwaj… Deszczowo. Buziaki
PolubieniePolubienie
O niczym , ale wpis jest – porządek musi być. Ładne te butki z paskiem na przegubie, i do tego obcasik nie za wysoki . Ideał po prostu . U nas też deszczowo , choć oczywiście nie leje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie. Porządek musi być. Jak, to na Śląsku i Wielkopolsce.😀 W górach sypie i na północy Włoch też. Zima zawitała na całego. V. prorokuje śnieg w Ascoli koło środy. Taki pewnie z deszczem. No, zobaczymy. A butki rzeczywiście idealne. Też mi się podobają. Buziaki
PolubieniePolubienie
Serniczki dziś zrobiłam, pyszne. Smażyłam na klarowanym maśle.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja chyba jutro w końcu je upiekę. Cieszę się, że się udały. Uściski.
PolubieniePolubienie
No to dobrze ze juz dobrze. U nas tez deszcze od paru dni temp 6C i tez mnie kregoslup boli ale tak bedzie dopoki wagi nie zgubie i nie zaczne cwiczyc ( jest taki pan fizjo na you tube). No ale za 2 tyg emerytura to bede mniej przy komputerze pracowac, wiec powinno byc lepiej . Ja dzisiaj zaczelam czytac ksiazke Ewy Formelli Zloty konik dla Palmiry – inne juz przeczytalam i bardzo mi sie podobaly. Katharsis juz przeczytalam (jednym tchem)
Trzymaj sie, usciski Aga T
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U mnie raczej waga dobra, ale myślę, że to po prostu sks. I ta włoska wilgoć prawie jak angielska. Ja teraz właśnie połykam Siembiedę. „Konik dla Palmiry” jest mi bliski z racji cichej konsultacji ascolańskiej. Buziaki
PolubieniePolubienie
Oj Luciu, wbiłaś mi ćwieka z tą „czeladką Kaczmarkową”… Szukałem nawet po Interna(e)tach;-) Oświeć mnie proszę… Brzmi świetnie… Wyczuwam znaczenie (jak to Ślązak;-)… Chyba że to Twoje – oryginalne, albo gdzieś zasłyszane;-)
Przesyłam uściski.
PolubieniePolubienie
To było tak z tą „czelodkom Kaczmarkowi”. Mój drugi mąż jest rdzennym Ślązakiem a dodatkowo pracował w Lipinach takiej enklawie świętochłowickiej. Do dziś. Znał dobrze gwarę i z jego bratem usilowi mnie ” gorolkę” na niej zagiąć. A ja wtedy tej gwary dopiero się uczyłam. To wzdychał jak czegoś nie wiedziałam o tej czelodce. Że niby ja taka niedouczona. Krótko, to trwało, bo śląskie kumy w pracy szybko mnie nauczyły ” godac”. Tak więc myślę, że to z terenów mojego Chorzowa. Ale strasznie mi się podoba i teraz często wzdycham : Oj mo Pon Bóczek czelodka Kaczmarkowi”. Ani chybi ten Kaczmarek miał sporo dzieci i to z nimi było różnie. Stały się przykładem naszym. I biedny ten Pan Bóczek. Uściski.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za wyjaśnienie;-)
Bardzo interesujące;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba