Tak kończy się luty. Pada mżawka, a cały świat dookoła jest zamglony. Temperatura niska. (7 stopni, ale jak to mówią odczuwalna jeszcze niższa).
Ale trzeba wyjść. Nie ma co dyskutować, bo pełnia nadchodzi, a zawsze spokój bezcenny. To poszliśmy podać odczyt gazu, bo wczoraj popołudniu było nieczynne. Dobrze, że to biuro nie jest daleko. Wcześniej kupiliśmy mandarynki i bardzo ładne pieczarki. Pójdą do słoika na sposób włoski czyli podduszone z czosnkiem i oliwą. Służą potem jako jeden z grzybowych składników do tagliatelle. Mieszamy je z namoczonymi suszonymi prawdziwkami, których zapas przywiozłam z Polski.
I na tym zadania na dzień dzisiejszy się skończyły. Zamiast wrócić do domu V. zaczął lamentować, co robić. Do domu absolutnie nie. Jak on nienawidzi siedzenia w domu. Ja co prawda trochę nadgoniłam prace domowe, ale czeka mnie jeszcze sprzątanie schodów. Zbieram się i nie mam kiedy.
Wiara czyni cuda. Ja w to wierzę, jak w aspirynę C. W poniedziałek kupiłam, bo naturalnie jak trzeba to zabrakło i wieczorem wzięłam a właściwie rozpuściłam tabletkę. I dziś rano nie musiałam powtarzać jak w cięższym przeziębieniu. Wieczorem powtórzę i po trzech dniach powinno być dobrze. I wtedy wybiorę się na konsultację do ZA.
Zgodnie z planem czytam o straszliwym duchu w książce ” Śpij dziecinko śpij”.
Pewnie dzisiaj skończę.
Podsumuje luty, ale to późnym wieczorem.
Z nowinek taka, że do Polski niestety na Wielkanoc chyba nie pojedziemy. Za to 25 kwietnia o ile nic nie przeszkodzi jedziemy na kilkudniową wycieczkę do Tirany czyli Albanii, Czarnogóry i chyba Macedonii. Coś za coś .
Wróciliśmy do domu, bo jednak V. zmarzł. Zabrał sie za grzyby.
To nie jest pogoda na spacery. I tak zakończyło się przedpołudnie ostatniego dnia lutego.
A popołudniu koło godziny piętnastej przestało padać i wyszliśmy z domu obowiązkowo. V. na swoją popołudniową kawę, a ja na napój herbacianopodobny z cytrynowym smakiem. Potem podjechaliśmy kawałek i pospacerowaliśmy po starej części dzielnicy Ascoli Porta Maggiore. Jest tam takie miejsce z ktorego widać ciekawostkę ascolańską ” ponte diavolo” prowadzący do Fortu Malatesta przez dopływ Tronto Castellano. Czemu ” diabelski most?Ano dlatego, ze przy pomocy diabła naturalnie powstał w ciągu jednej nocy. Teraz jest zamknięty, ale ja jeszcze nim spacerowałam. Szkoda, ale może otworzą go kiedyś dla turystów.




W Ascoli kwitną już wszystkie mimozy mimo chłodu. Ta wkomponowała mi się z racji palmowego tła.

Czyli nic już wiosny nie zatrzyma. I bardzo dobrze.
W Rozmaitościach:
Kącik LM










Przerwa w gotowaniu
I muzycznie. Moja ulubiona.
Do jutra.