Dla mnie osobiście, bo dzisiaj są urodziny mojego pierworodnego. Dawno, to było, ale jak wiadomo matka zawsze będzie te chwilę pamiętać.
A jakbym zapomniała, to na wszelki wypadek wspominam ten dzień w ‚”Życiorysie PRL em malowanym” .
„Na urodziny
Jutro są urodziny mojego syna. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo w końcu każdy się kiedyś urodził, ale wspominając ten dzień przy okazji ciepłych myśli posyłanych do Jubilata, przypomniałam sobie kilka zabawnych momentów. Naturalnie, tak już mam, że musze o nich opowiedzieć. Nie będą to żadne wspomnienia typu ” i w bólach rodzic będziesz ” a raczej miłe i zabawne wspomnienia z tego niewątpliwie jednego z dwóch najpiękniejszych dni w moim życiu. Drugi dzień to urodziny mojej córki.
Wychowałam się w ” babskim domku, “ dlatego moje panie ( babcia i mama) nie wyobrażały sobie żeby zamiast wnuczki mieć wnuka. USG nie robiło się jeszcze wiec płeć dziecka była tajemnicą i niespodzianką do ostatniego momentu. A jeżeli urodzi się chłopiec? Co tu poradzić? Moja mama wymyśliła ( oczywiście żartem), że należy wybrać tak paskudne imię dla chłopca, że ewentualnie przerażony zamieni się w dziewczynkę. Wybrane zostało imię: Pafnucy Symforiusz, co jednak mojego syna nie przeraziło. Odważny się okazał. Ja na wszelki wypadek miałam przygotowane imiona Witold Aleksander zgodnie z przyrzeczeniem po przeczytaniu książki ” dla dorastających panienek ” pt: ” Uskrzydlona Przygoda ” Szczepańskiej, której bohaterem był lotnik Witold Skrzydlewski. Przyrzekłam sobie, że jeżeli będę miała syna będzie się nazywał Witold. Gdzieś w podświadomości czułam, że urodzi się chłopiec bo o imieniu dla dziewczynki specjalnienie nie myślałam. Ewentualnie miała być Marta. Witek urodził się w piątek o 10 – tej rano. Przed piątkiem, jest jak wiadomo czwartek i tak było też w roku 1969, 30 stycznia. W telewizji leciała, jak zawsze w czwartek ” Stawka większa niż życie, “ która gromadziła przed telewizorem wszystkich. Nie było i inaczej w domu mojej mamy. Mój śląski położnik ustalił datę porodu na 28 stycznia a krakowski, ( bo urodziłam w Krakowie) przesunął te datę na 2 lutego. Siedziałam, więc sobie pomiędzy datami na dużym fotelu ( z racji zwiększonej objętości), na drugim moja babcia a w tyle na kanapie siedziała moja mama z zaprzyjaźnionym gościem zwanym przeze mnie ” wujciem doktorem „. Wszyscy z zapartym tchem śledziliśmy losy przystojnego kapitana( już wtedy ) Klossa. Nagle z kanapy dotarł do mnie męski glos:
– Lucia, co się tak kręcisz?
– Eeee, bo tak mnie coś pobolewa Wujciu.
– Acha, pobolewa, to jak cię tak poboleje to mi powiedz.
No to meldowałam. Przygody Klossa dobiegły końca i wtedy wujcio powiedział do mamy:
– Halina, zbieramy ją do szpitala, coś to za regularnie ją ” pobolewa „-
No cóż, jak trzeba? Szpital był prawie za rokiem. Wzięłam swój uprzednio przygotowany tobołek i pod eskortą mamy i wujcia wyruszyłam na bój z naturą. Jeszcze w przedpokoju babcia podsunęła mi ukochane babeczki z konfitura poziomkową, ktore upiekła. Zeżarłam 3 i powiedziałam:
– To muszę wrócić w przyszły czwartek na Klossa do domu.
Później była noc w szpitalu i kiedy wreszcie około 10- tej moje dziecię przyszło na świat i usłyszałam:
– Lucia masz syna.
Zadałam najbardziej kretyńskie pytanie swojego życia:
– Łysy? Nie zdrowy, a czy łysy.
– Skąd, ma ogromną czuprynę. Odpowiedział lekarz i dodal:
– A teraz dzwonimy do mamy.
Po powrocie lekarza od telefonu słyszę te słowa:
– Mama kazała cię mocno ucałować. Cieszy się, choć to nie dziewczynka.
tak, jak sobie przyrzekłam następny odcinek “ Stawki większej niż życie ” oglądnęłam już w domu.
A moja mama, jak każda babcia zakochała się w swoim pierworodnym wnuku i na wymarzoną wnuczkę musiała poczekać około 6 lat. „
Ale to było przed laty.
Tymczasem w Ascoli takie niewielkie ciekawostki.
Już są…. truskawki.
I nawet pachną, co świadczy, że wciąż nie straciłam na szczęście węchu.
Poza tym na naszym targu pojawił się oto taki samochód i rozłożyło się stoisko.
Montappone…. marka znana wszystkim elegantom na świecie. Włoskie ręcznie szyte kapelusze.
Musiałam ten fakt uwiecznić, bo jakoś nigdy nie miałam okazji.
A poza tym w kwestiach kulinarnych. Wczoraj mieliśmy dzień rybny, bo na zakupach kupiliśmy cozze czyli omułki i na kolację świeżego merluzzo z piekarnika. Specjalistą od omułek jest V. Merluzzo to moja domena.
Oto cozze z fantastycznym makaronem z Camerino.
A, że na niedzielę powinno byc ciasto, to upiekłam ciasto jabłkowe. Pierwszy raz wymieszalam z pokrojonymi jabłkami w kostkę. Moje ciasto baza. I wyszło wspaniałe.
Do porannej kawy jeszcze miałam. 😀
A niedzielę zamierzam spędzić w pozycji horyzontalnej z książką i odpocząć po pełni. Bo u mnie wciąż trwa.
To teraz niewielki DODATEK INTERNETOWY
FOTOGRAFIE
Zdjęcia księżyca zrobione w Norwegii, opisane jako najpiękniejsza scena wszechczasów przez BBC.
GALERIA ŚLĄSKA
GALERIA KRAKOWSKA
GALERIA MEMOW I AKTUALNOŚCI
Jako cytat wybrałam taki wierszyk.
I jeszcze ulubiona Polska Kronika Filmowa.
Do zobaczenia jutro. A jutro już będzie luty. 😀

































































































































































































































































































































































































































