O wieczorze ascolańskim

Dzisiaj real czyli V. tak mnie zmęczył i zaabsorbował, że nawet nie wiem, co w świecie wirtualnym piszczy. Tego chłopa, po piętnastu latach wciąż nie znam i nie mogę oczekiwać, że wiem, co zrobi. Wyszliśmy rano tradycyjnie, ja po chleb, a V. na drugą kawę z takiego jednego automatu, który rzeczywiście podaje rewelacyjne esspreso. I zamiast wrócić do domu wylądowałam w samochodzie z chlebem i pojechaliśmy na otwarcie supermarketu z przedmiotami dla domu. Tam moje szczere zamiary, żeby nie wdawać się z nim w żadne dyskusje ledwie nie poległy. Ale w końcu zrobiliśmy spore zapasy środków czystości. Mamy kolejną kartę klienta.

Potem jeszcze V. chciał zjeść w plenerze więc dokupiliśmy coś do chleba. Kupiliśmy owoce dla domu więc było, co zjeść. Plener okazał się w jakiejś bocznej drodze, Dobrze, że jest w samochodzie krzesło plażowe i ręczniki więc ten piknik mogłam urządzić. I po tym pikniku wziął od kurs na dom.

Kiedy wszystko uładziłam, została mi do naprawienia torba piknikowa, A jutro kurs na plażę, bo piątek czyli targ w San Benedetto.

Za to wczoraj na szczęście nie przegapilismy koncertu na piazza del Popolo.

25 lat Szkoły Muzyki LeArte . Koncert poświęcony piosenkarzowi włoskiemu Lucio Battisti . Bardzo ciekawa postać, autor wielu przebojów włoskich.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lucio_Battisti

Posiedzieliśmy trochę podczas próby i już wiedziałam, że wieczorem pójdziemy na ten koncert.

A, że wczoraj w Ascoli też był targ, to kupiłam sobie kurkę wielkanocną w postaci koszyczka z drutu.

Jest tak gorąco, że mam kłopoty z Internetem . Przegrzewa mi się modem i wyłącza.

Ciężko będzie dzisiaj.

Dokładnie, jak zaplanowałam wyszliśmy trochę wcześniej, żeby zająć miejsca i rozsiedliśmy się w przyjemnej temperaturze około 30 stopniu na piazza del Popolo.

Koncert zaczął się przed dziesiąta.

Było kolorowo i melodyjnie. W pewnym momencie widziałam wzruszenie na twarzy. V. Pewnie opadły go wspomnienia przy piosenkach z lat siedemdziesiątych.

Te filmiki wiem są bardzo amatorskie, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Chodzi o ciut atmosfery jaka panuje w Ascoli.

To już finał.

Zoostawiłam końcówkę, bo padło z ust prowadzącego, że dziękuje organizatorom, za koncert na najpiękniejszym placu w Italii. 😀

I dziś ” na gorąco” tylko tyle. Jutro reszta stron w pamietniku.

Zmęczona jestem jak ta kobyła po siedmiu westernach.

Do jutra.

Acha… katar prawie mi przeszedł. Jutro go utopię w Adriatyku. I padł mi jednak modem i ostatniego filmiku nie wkleje. Może jutro. Upał rządzi.

Prawie z górki

Bo stara prawda powiada, że katar trwa bez względu na wzgląd tydzień. U mnie zaczął się popołudniem niedzielnym, a dziś mija trzeci dzień. W tym upale katar, to nie jest najlepsze, co mogło mi się przytrafić, ale walczę. Nawet zaryzykowałam i wczoraj pojechałam nad morze. Oczywiście musiał być bieg przez targ z taką oto nowością ( żywa rzeźba z piasku )

i przywitanie najmłodszej, która pracuje niedaleko, a dopiero potem morze. Dało się wytrzymać, bo słońce było z lekka przykryte chmurami.

Mimo tego kataru głownie spacerowałam po wodzie nie licząc wędrówki z V. wzdłuż brzegu. Fakt jestem opalona, ale zaczyna mnie wnerwiać stosunek V. do mojej opalenizny. On chciałby, żebym była jak ten wzorzec nadmorski, a ja zdaję sobie sprawę, że raz wiek i nie mam zamiaru przypominać suszonej śliwki, a dwa nie będę dla niego cierpieć i obsmażać się według instrukcji, jakie padają. Chowam twarz za okularami i rondem kapelusza i nic tego nie zmieni.

Sam jest Włochem o innym składzie chemicznym skóry i niech się smaży ile może. Tylko ten upal wyraźnie mu szkodzi na rozum.

Nad morze wkładamy japonki. Ja w moich jeszcze czasem chodzę na wieczorny spacer. Normalne gumowe tylko w jednym miejscu mają ozdobny guziczek. V. ma podobne tylko w innym kolorze i zamiast guziczka plakietkę z kolorami włoskimi.

Schodzimy na plażę i słyszę:

-To nie są japonki – klapki na plażę.

Nie chciałam się kłócić i pominęłam milczeniem. Ale kiedy wracaliśmy już z plaży wzięłam jego klapek i swój i mówię:

-To teraz pokaż mi różnicę w tych japonkach, czemu moje nie nadają się na plażę?

Wszystko przez tę ozdobę na moich.

-W nich możesz po mieście chodzić. – Mowi.

-Czy ty wiesz, co mówisz. – Odpowiadam.

-Twoje w tym miejscu mają flagę narodową. To, co na święta narodowe będziesz w nich chodził? Bo poza tym są identycznymi plażowymi klapkami.

-Chyba dotarło, bo temat klapek został zakończony.

A wczoraj miał znowu wieczór humorzasty i latał sam, mnie na złość. Niestety ta demonstracja chybia celu, bo ja byłam przeszczęśliwa. Odpoczęłam, nadgoniłam poletko internetowe i psychicznie odpoczęłam.

A na placu wieczorem wciąż trwają próby przed Quintaną.

Książkę o przygodach na działce czyta mi się doskonale, bo temat jest mi znany z autopsji.

Z szafy wyciągam najbardziej luźne i rozebrane górą sukienki, bo inaczej nie da się chodzić. I naturalnie bez dekoracji, bo przeszkadzają. A V. kupił sobie kolejną bransoletkę. Na prawej ręce ma trzy, a na lewej jedną i zegarek. Ta przy zegarku to taka symbolizująca poparcie dla walki z przemocą wobec kobiet.

Ha, ha, ha.

Na szyi ma srebrny łańcuszek z wagą ode mnie i sznurek koralikowy. Włosi tak mają.

Ja czasami zakładam czerwony srebrny bucik – szpilkę na łańcuszku. To też symbol – przemocy wobec kobiet.

A teraz stałe punkty.

Kącik LM

W kuchni

https://www.facebook.com/saporitotv/videos/1356070491544409/

Wejściówka do Tygla

https://luciadruga.blogspot.com/2022/06/tygiel-z-internetem-29062022-r.html

I kolejna piosenka Nataszy Zylskiej – zabawna i sympatyczna i dobrze ją pamiętam. 😀

Do jutra.

Może być gra na cztery ręce, mogą być zapiski na dwa blogi

I dziś tak właśnie będzie. Właściwa opowieść ” Wędrówki niedzielne bez celu ” narodziły się po niedzielnym porannym spacerze i skontrolowaniu ilości placów w Ascoli

Jak i zainaugurowaniu sukienki czerwonej w białe kropki na potrzeby LM.

To zapraszam na niedzielny spacer.

https://luciadruga.blogspot.com/2022/06/niedzielne-wedrowki-bez-celu.html

A poza tym, to co zawsze.

Kącik LM

W kuchni

https://www.facebook.com/192546184458668/videos/278851587729652/

W Poradniku PPD sztuczki krawieckie

https://www.facebook.com/5minutowesztuczki/videos/2078963908980729/

I stara piosenka


Wszystko jest poza Tyglem więc do jutra.

O sobotnim popołudniu w poniedziałek

Muszę to zapisać w pamiętniku bo nigdy na takiej uroczystości nie byłam. Otóż spotkanie w urokliwej dzielnicy ascolańskiej, a właściwie miejscowości o statusie dzielnicy Villa Pigna poświęcone było Domenico Nepi, który niestety przegrał walkę z chorobą rok temu.

My poznaliśmy Domenico podczas wycieczek organizowanych przez GCiL, których był i organizatorem a zarazem uczestnikiem. Sympatyczny starszy pan o dobrotliwym uśmiechu, mądry i pełen spokoju. Zawsze na wycieczkach w towarzystwie żony. I dał się poznać jako wspaniały koordynator tych wyjazdów. Po jego chorobie i odejściu wycieczki nie są tak ” dopieszczone”.

Ale był przede wszystkim całe życie zapalonym związkowcem pełnym charyzmy. Po przejściu na emeryturę jego pasja działania jeszcze wzrosła. Wiele dobrego zrobił dla Związku

Dlatego tenże Związek w rocznicę jego śmierci zorganizował spotkanie na wzór jaki spotkałby się z jego uznaniem. Żadnej pompy, zadęcia. Piknik. W towarzystwie zespołu muzycznego grającego soul i rocka. Ze wspomnieniami z mini estrady i wręczeniem plakietki ufundowanej na pamiątkę tego niezwykłego zwykłego człowieka rodzinie.

Była naturalnie wzruszona żona i wszystkie trzy córki i trzy wnuczki. Najstarsza córka poza wspomnieniem o tacie odebrała plakietkę i przekazała najstarszej wnuczce do rodzinnych pamiątek. A potem już były rozmowy przyjaciół i znajomych. I oczywiście poczęstunek, bo bez tego nie ma spotkań towarzyskich w Italii.

Uwaga: ta część nie dla wegetarian.

Był smakołyk z Marche, ale nie tylko, porchetta czyli pieczony w całości prosiak z dodatkiem zestawu ziół.

Nigdy nie miałam możliwości z bliska zobaczyć jak masarz kroi tę wieprzowinę.

Największym smakołykiem jest spieczona skórka najpierw odłupywana i dodawana po kawałeczku do bułki z mięsem.

Oczywiście wino białe i czerwone lub woda.

V. trwa w całkowitej abstynencji. I chyba znalazłam rozwiązanie w jego ADHD spacerowym. Po prostu organizm się odtruł a zrzucenie wagi, która wynosi teraz 85 km przyczyniło się do wzrostu formy fizycznej. I nadrabia stracony czas.

O tym jak ta forma wpłynęła na niedzielę opowiem jutro. Bo i zdjęć trochę mam i ciekawostek z okolic Ascoli.

A skoro już dziś o ciekawostkach i zwyczajach, to taka kolejna.

O tym, że narodziny dziecka ogłasza się na bramie wejściowej kotylionem niebieskim lub różowym już pisałam.

Również ogłaszany jest ślub. Przyjaciele państwa młodych wieszają w okolicy kościoła takie oto zdjęcia młodych z datą ślubu.

Oczywiście ślub biorą Flavio i Eleonora a nie Eleonora i Flavio :D.

A teraz o książkach. Skończyłam ostatnią książkę Diany Brzezińskiej’ On „. Ciekawa. I teraz chyba z zazdrości, że czyta klimaty działkowe Hania, też po tę książki sięgnę.

Kiedyś ogródek działkowy, to była moja miłość. Na czytnik wskakują ROD ‚ Morele”.

i jeszcze doniosę, że w tym upale nabawiłam się kataru. Walczę ale chyba ten tydzień pod jego znakiem mnie nie minie.

Do Tygla zaproszę niebawem, bo jutro na tamtym blogu opowieść o spacerze po włosku i „per pedes apostolorum”. Ze zdjęciami i słowem pisaniem.

W kuchni

https://www.facebook.com/saporitotv/videos/1199011240897673/

I jeszcze piosenka

Do jutra.

Ascoli tańczy tango

Argentyńskie tango tańczy. I oczywiście o tym fakcie nigdzie tradycyjnie nie widziałam afiszy. Przynajmniej raz przydał się wieczorny spacer, bo na piazza del Popolo trafiliśmy na ” Wieczór z tangiem argentyńskim”, który urządziła zabytkowa kawiarnia ” Meletti”.

Swój ogródek pozbawiła stolików i powiększyła miejsce do tańca. Chyba zaprosiła też jakąś szkołę tańca, chociaż później wmieszały się do tańca pary niezrzeszone. Z głośników słychac było stare przeboje i pary ruszyły do tańca.

Udało nam się usiąść na przygotowanych poza ” parkietem” krzesłach i na szczęście nikt nas nie wygonił. Było wygodnie. Nie patrzyliśmy na tańce do końca. Jakieś dwie godziny. Nie wiem kiedy się zakończył wieczór. Pewnie po północy. Pary tańczyły nie tylko tango, ale i walce widziałam.

Oczywiście najpierw zrobiłam kilka zdjęć, ale potem nakręciłam aż trzy migawki. Bo inaczej tego nie potrafię opowiedzieć. A może lepiej zobaczyć jak Ascoli tańczy tango.

Migawka 1

Migawka 2

Migawka 3

I tyle miłych zdań. Okazuje się, że wyskoki V., to ani wino, ani inne przyczyny, a jakieś odchyłki od normy. Dziś znowu ni z gruszki ni z pietruszki wściekł się, że sprzątam i nie jestem gotowa lecieć z nim o dziewiątej na plac. Zmieniłam pościel i ku swemu niebotycznemu zdumieniu, po dwudziestu prawie latach w Italii dowiedziałam się, że w soboty się tego nie robi. We wtorek się zmienia pościel. W żadnym domu z taką teorią się nie spotkałam. Zupełnie mu odbiło.

Ponieważ wyszłam do piekarni i spotkałam go na placu naturalnie i warczał do mnie dalej, to wróciłam do domu i skończyłam, to, co zaplanowałam . Z rozmrożeniem lodówki czyli zamrażalnika i zamieceniem schodów. Przyleciał i znowu afera, bo schody zamiatam. Wziął moją kartkę po wyniki łopatkowe ( a wczoraj mówił, że pojedziemy w poniedziałek) i pognał w świat samochodem. A w domu posprzątane i cisza błoga.

Jak znam życie przyczepi się do obiadu. Jest melon i szynka i owoce. I tak gdyby był makaron nie jadłby na złość. To jak nie będzie chciał mam to w głębokim poważaniu.

Popołudniu jest rocznica śmierci naszego znajomego z ” Przyjaciół podróży” i jest to uhonorowane spotkaniem. Mieliśmy jechać, ale teraz nie wiem. Może pojadę, a jak będzie stroił fochy, to nie.

Wracając z piekarni z tej złości kupiłam sobie sukienkę zgodnie z teorią że sukienek nigdy dość. Już ostatnio miałam na nią oko, ale przy V. kupić cokolwiek ciężko. To kupiłam dziś. 😀

Czyli czas na Kącik LM

W przepisach kulinarnych

https://www.facebook.com/ChefclubItalia/videos/555863559248177/

W Poradniku PPD

https://www.facebook.com/5.min.crafts.italy/videos/1119542938603138/

I dzisiejszy ” Tygiel z Internetem „

https://luciadruga.blogspot.com/2022/06/tygiel-z-internetem-25062022-r.html

Co jeszcze? Acha, stara piosenka.

Czyli blog weekendowy kompletny.

Jutro chyba wizyta Luci Modnej.

Do jutra.

Morze lekarstwem na wszystko

Nie ma, co dyskutować. Udowodnione. Kiedy, gdzie i przez kogo? W Italii, przez rdzennych Włochów i ich cale życie. To, że ja ” kobieta północy” i inaczej reaguję nie dociera. No dobrze maksymalnie dwa razy w tygodniu możemy się zapiaszczyć. Bo właśnie jak o mnie chodzi, to to mi najbardziej przeszkadza. Mamy w San Benedetto piękną piaszczystą plażę, ale ten piasek nawet jak wyschnie, to tkwi na człowieku dosłownie wszędzie. Z racji tego zasolenia. Pojechaliśmy dzisiaj rano i dlatego od 9.30 do trzynastej na tej plaży wysiedziałam. A właściwie wychodziłam, bo właśnie z powodu tego piachu wolałam chodzić niż siedzieć na ręczniku lub leżeć, na co mnie V. cały czas namawia. Bo piasek gorący i to też remedium na wszystko. Poza parasolem można było się od tego piasku poparzyć.

Jeszcze turystów nie za wielu. Głownie mamy z dziećmi i starsze osoby. Czasami młodsze roczniki i całkiem młode. Te młodzieżowe grają w siatkę i moczą się w morzu. A mamusie moczą najmłodsze pociechy nawet takie kilkumiesięczne. Reszta, która już chodzi baraszkuje przy brzegu. Zresztą Adriatyk jest płytki daleko w głąb. Bezpiecznie więc. I są już ratownicy. Dziś widzieliśmy zajęcie szkółki żeglarskiej. A poza tym to wszyscy chodzą . W jedną i drugą stronę. Trochę brzegiem po mokrym piasku, a trochę wodą. Oczywiście już pojawili się sprzedawcy: kapeluszy, okularów i plastikowych saszetek na telefon. Z telefonem prawie każdy. Panie mają niewielkie kosmetyczki i malutkie plażowe koszyczki. Skoro się spaceruje, to niektóre rzeczy poza parasolem, ciuchami i ręcznikami trzeba na wszelki wypadek zabrać.

Ja w ogole poza telefonem nic nie biorę. Wszystko zostawiam w domu Od momentu jak mi z samochodu nad morzem z bagażnika skradziono torebkę. Na szczęście bez dokumentów. Tych nigdy nie zabieram. V. ma w samochodzie, a ja telefon. Jak by co wystarczy.

Na obiad zjedliśmy pomarańcze i lody. Przy tej temperaturze nie za bardzo jest na jedzenie ochota. Na kolację coś bardziej treściwego zrobię.

A teraz o Ascoli w którym stale coś się dzieje. Wczoraj.

Przed wieczornym zmierzchem, bo jasno jest długo uslyszelismy z placu charakterystyczne brzmienie werbli Quintany.

Polecieliśmy zobaczyć, co się dzieje. Na piazza Arringo z racji jego wielkości ćwiczyła grupa z Porta Romana przygotowując się do Quintany.

Pod batutą tej oto dyrygentki.

A tak te ćwiczenia wyglądały. Aż jedna pani z placu ruszyła w tany.

I tyle dzisiaj zapisków.

Czytam Dianę Brzezińską ” On” a kupiłam dwie ostatnie książki Alka Rogozińskiego zwanego ” księciem komedii kryminalnych”. Mam komplet. 😀 ale jeszcze nie wszystkie przeczytane. Bo

A teraz kuchnia

Poradnik PPD

https://www.facebook.com/5minutowesztuczki/videos/717635912865070/

Kącik LM

I jeszcze Natasza Zylska

I do jutra.

Jeszcze najserdeczniejsze zyczenia dla Wszyskich Janin i Janów.

Niech Wam się wiedzie.

A w Tyglu jest dzisiejsza mieszanka, ale z racji tego łażenia nie zdążyłam pod Tyglem zapalić. Będzie jutro.

Sezon ogórkowy u mnie też

Znudziło mi się wiecznie pisać zamiast tytułu datę. Lenistwo umysłowe,a przecież trzeba ćwiczyć umysł, żeby w tej włoskiej wilgoci nie zardzewiał, o co łatwo.

Sezon ogórkowy żadnym odkryciem nie jest. W upalnym lecie niczym specjalnym nie jest. Pamiętam go od zawsze, żeby nie napisać od dziecka. Lato było gorące, życie zamierało, kto żyw uciekał z miasta, a nieszczęśni redaktorzy gazet wysilali się na chwytliwe tytuły. O tradycyjnym potworze z Loch Ness nie wspomnę. Ruszało „Lato z radiem” słuchane na wakacjach za pomocą radia tranzystorowego. Tego programu bardzo mi tu brakuje. Niby w dobie Internetu mogłabym go słuchać, ale zżera za dużo gigów.

W Italii sporo się dzieje i to niekoniecznie są wesołe letnie informacje.

Ja sama nie lubię pisać o polityce zwłaszcza włoskiej, co nie znaczy, że jej nie śledzę.

Dlatego bardzo się ucieszyłam, że powróciła dopisania Sabina Trzesiok-Pinna i mogę się jej tekstem podeprzeć.

Przystanek Italia

#włoskieaktualności

Dzień dobry!

Dzisiaj opowiem Wam o tym, co dzieje się ostatnio we Włoszech (a dzieje się, jak zawsze, sporo):

1. Włoscy maturzyści piszą dziś maturę. Miejmy nadzieję, że przy takich upałach uda im się zachować koncentrację. Powodzenia!

2. A propos upałów, we Włoszech nie pada od miesięcy i rząd właśnie wprowadził stan wyjątkowy z powodu suszy. Na północy sytuacja jest wręcz dramatyczna, a prognozy wcale nie są zachęcające. Rano padało po raz pierwszy od dawna, ale tych kilka kropel nic nie dało, bo żeby wszystko wróciło do równowagi, musiałoby padać kilka miesięcy z rzędu, a na to raczej się nie zanosi. Lato jest gorące i jednocześnie przerażające.

3. Przestałam pisać o polityce, ale tą wiadomość muszę Wam podać. Otóż jeden z filarów Ruchu Pięcu Gwiazd, Minister Spraw Zagranicznych Luigi Di Maio, odszedł z partii, o czym od wczoraj trąbią włoskie media. Szczerze mówiąc na mnie jego odejście w ogóle nie zrobiło wrażenia, gdyby w ogóle odszedł z polityki, wtedy na pewno byłabym zaskoczona. Tak się jednak nigdy nie stanie, ponieważ Luigi Piękny będzie siedział w rządzie do do emerytury, biorąc przykład z kolegów deputowanych. Jego rządy i ministrowanie pokazały, że lepiej by się sprawdził w piaskownicy, ale to moje osobiste zdanie. Włochy mają teraz poważniejsze problemy niż odejście Di Maio i mam nadzieję, że nie jesteśmy w przededniu kolejnego kryzysu rządu, bo tego naród chyba nie wytrzyma. Stop, wytrzyma, politycy grają ze społeczeństwem w kulki od lat i raczej się to nie zmieni.

4. I ostatnia sprawa, o której wspominam ze smutkiem i całkowicie poważnie. Nie ma dnia, aby we Włoszech nie ginęła kobieta z ręki męża czy partnera. Od lat mówi się o tym, by coś zmienić, bo kobietobójstwo stało się plagą, ale za patetycznymi gadkami nic nie stoi. Kobiety wraz ze związkiem idą na rzeź, ponieważ obsesyjna zazdrość prowadzi do tragedii. Prawo nie wspiera ofiar i za to Italia została ostatnio potępiona przez Trybunał Europejski w Strasburgu. Swój kraj pozwała Włoszka, Silvia de Giorgi, która siedem razy zgłaszała swojego brutalnego męża do różnych instytucji, ale jej donosy nie przyniosły żadnego skutku. Zmęczona groźbami, stalkingiem, przemocą fizyczną kobieta oddała sprawę do Strasburga i wygrała. Włochy powinny się wstydzić.

Jak widać ta Italia nie jest takim rozkosznym krajem poza wakacjami.

W kontekście tekstu Sabiny zastanawia mnie ta agresja włoska. I to nie tylko męska. Zbrodnia goni zbrodnię. Wybuchowy temperament mam na wyciągnięcie ręki na szczęście tylko w wydaniu choleryka ( a takim też był mój ojciec) co to rzuca tym co trzyma w momencie wybuchu na ziemię. Bez zbrodniczych zamiarów. Zresztą dlaczego tak jest, to ja nie wiem. A specjaliści pewnie mają uczone wywody.

U nas dziś poranek w granicach 30 stopni. Ma być ciut chłodniej, bo ” sole malato” jak mówią Włosi czyli nie świeci pełnym blaskiem. Złapiemy oddech. Jutro chyba pojedziemy nad to morze i wreszcie rankiem.

Wczorajsze lody, które V. wybrał za siłą reklamy były bardzo dobre i to jak okazało się w wersji wegetariańskiej.

O co w lodach chodzi z wegetarianizmem nie wiem, bo przecież mięsnych lodów nie ma, a i zawartość tłuszczu w nich była. Za to była gorzka czekolada i czarna porzeczka plus kakao. I tak mnie zalodowało, że dziś mowy nie ma o powtórce nawet o innym smaku.

Najśmieszniejsze, że po zjedzeniu V. odkrył, że te lody nie były włoskie a szwajcarskie. Jednak przełknął, bo jak wiadomo Szwajcaria czekoladą i zegarkami stoi.

Ale jak znam życie, będzie teraz czytał producenta wcześniej.

I tak oto napisałam dzisiejszy blog na piazza del Popolo. Potem zrobiłam z V. rundkę po sklepach i przemysłowej części Ascoli. Obiad i osobisty odpoczywa, bo wrócił do włoskich zwyczajów i nie lata na plac na plotki. Znudziło go.

A ja zapraszam do :

Kuchni…

https://www.facebook.com/CookrateItalia/videos/981672942497798/

na coś słodkiego.

W Poradniku PPD cos tam znalazłam.

https://www.facebook.com/5minutowesztuczki/videos/2113257835498735/

A więc jeszcze Natasza Zylska

Zamiast róż 😀 Takie były czasy. 😀

I zobaczymy się jutro.

A ja mam na czytniku ostatnią z posiadanych książek Diany Brzezińskiej ” On”. To pojedyncza książka. Zerknę tylko czy na pewno mam wszystkie jej książki. Jak nie, to dokupię.

22 czerwca 2022 r. – środa

A jak środa, to na piazza Arringo targ. Na przyległych miejscach też. To trzeba obowiązkowo zaliczyć. Za to na piazza del Popolo przyjemnie pod parasolami ogródków jeszcze nieczynnych, ale dodatkowo zacienionych przez kolumnadę.

To po obejrzeniu, co na targu ( to nie targ warzywny ) odpoczywamy i zbieramy a właściwie zbieram siły ja na dalszy ciąg upalnego dnia.

Ns placu muzyka. Gra dwuosobowa grupa z kapeluszem, do którego wrzuciliśmy grosik. Trochę radości się przyda. A melodyjne stare piosenki włoskie zawsze wprowadzają mnie w dobry humor.

Taką oto migawkę uchwyciłam . Włosi chyba tę piłkę mają we krwi od małego.

Obiad znów będzie lekki. Ryż z paprykowym sosem, który wczoraj mistrz upichcił. Na kolację był z hamburgerami, które kupiliśmy surowe. A dziś zagospodarujemy nim ryż.

Do wyposażenia mojej torebki doszły dwie łyżeczki, bo lodowe szaleństwo zapowiada się na dłużej z powodu tropiku. A mnóstwo lodów do kupienia i zjedzenia w domu. A my lubimy na zewnątrz. I nie koniecznie w lodziarni. Chociaż też.

Kończę drugi tom Diany Brzezińskiej. Mimo, że jest to seria o prokurator Sawickiej zahacza o osoby z serii poprzedniej o komisarzu Wilku i Adzie Czarneckiej. Obie z czystym sumieniem polecam. Oczywiście nośnikom kryminałów.

A teraz chwila relaxu, bo osobisty dzisiaj coś się nie czuje najlepiej. Położył się. Oczywiście nie dociera, że i on padł ofiarą przespacerowania. Nieprawda. To niech zbiera siły na popołudnie i jutrzejszy dzień.

A teraz to, co zawsze:

Kącik LM

W kuchni

Mój ulubiony miecznik. Nie koniecznie z bakłażanem.

Dziś „Tygiel z Internetem „

https://luciadruga.blogspot.com/2022/06/tygiel-z-internetem-22062022-r.html

I Natasza Zylska w znanym przeboju:

Do jutra.

21 czerwca 2022 r. – wtorek

Planować należy po sprawdzeniu wszystkich okoliczności. Ponieważ wczoraj V. popołudniu miał chwilę dobroci, to ja też zaproponowałam wyjazd nad morze. Ale wymyśliłam, to chytrze. Wstanie o siódmej rano i wyjazd. Posiedzieć nad morzem jakieś 3 godziny, potem zerknąć, co na targu i wrócić na obiad do domu. O piętnastej miałam mieć te rx łopatek. Program został zaakceptowany. Poszliśmy na popołudniowy spacer. Od kilku dni V. znowu je lody i to namiętnie. Wczoraj kupiliśmy paczkę rożków wiśniowo- śmietanowych i każdy zjadł po trzy.

Oto sesja z lodami 😀

A wieczorem zrobiłam eksperyment z kwiatem kaparów. Wstawiłam do wazonika i byłam ciekawa czy wytrzymają te kwiaty więcej niż jeden dzień.

Niestety nie. Jednak gałązki mają jeszcze pąki i te pewnie się rozwiną.

A dziś budzik zadzwonił, a ja sprawdzając kartę do badań zauważyłam, że owszem dzień się zgadza. 15 też jest tylko, nie jako godzina a uzupełnienie. A rx mam o 10.15 . Mam nauczkę planować po dokładnym posprawdzaniu.

I tak poranek nam się wydłużył. Rentgen zrobiłam. Wyniki mam mieć w sobotę z opisem naturalnie. I w końcu pojechaliśmy nad morze. Na dowód sprzedawca latawców i Adriatyk jak stół.

A woda o temperaturze :

Nad morzem dzisiaj było naprawdę przyjemniej niż w naszej miejskiej 38 stopniowej temperaturze. I zamiast obiadu znowu zjedliśmy po dwa kubki lodów kawowych. Dopiero kolacja będzie mocniejsza. Lody i tak maja kalorie więc V. stwierdził, że za obiad wystarczą.

A teraz pokazuję na życzenie mój koczek baletnicy, który z karku przeniosłam wyżej, żeby nie był kompresem podczas upałów.

Najpierw chciałam sama go pokazać, ale specjalnie nie wyszło i musiałam wezwać na pomoc osobistego. Najważniejsze, że tak upięte włosy nawet pod nadmorskim kapeluszem nie rozwiązują się i do wieczora mogę spokojnie tak chodzić.

Koniec lansu na dzisiaj. Jeszcze tylko napiszę, że tę sesje z lodami wrzuciłam na fb i mam za swoje. Panowie hurmem ruszyli na moje wiadomości prywatne. Ale ogarnęłam. 😀

To tak na poprawę zbolałego przez łopatki nastroju.

I jeszcze całkiem serio. Kto wybiera się na wczasy do Italii MUSI pamiętać, że w komunikacji publicznej nadal jest obowiązek noszenia maseczki ffp2 . W sklepach obowiązek zniesiono, ale zalecają. Nie dotyczy aptek i służby zdrowia. Tu maseczki obowiązkowe. Nie oburzajcie sie, bo może skończyć się mandatem. Włosi mają nawet obowiązek zaszczepienia się na covid.

I dziś tyle z morzem i lodami na pierwszym miejscu.

W Kąciku LM

W kuchni dalej słodko.

https://www.facebook.com/Cookist/videos/962845557733662/

A w Poradniku PPD porady z nad morza 😀

https://www.facebook.com/5minutowesztuczki/videos/1210264133148307/

Jeszcze piosenka.

Zmieniamy wykonawczynię – Natasza Zylska

Przy Tyglu spotkamy się myślę jutro.

Do zobaczenia.