W nocy z 23/24 w 2016 roku ( przestępnym naturalnie) rozpoczęła się nasza epopeja po trzęsieniu ziemi.
Nikt z nas się nie spodziewał, że do dzisiejszego dnia 23 sierpnia 2020 r (przestępnego) nie wrócimy do własnego domu.
Chciałam o tym napisać, ale nie potrafię. Natura przypomniała nam o tej rocznicy. Wczoraj w Ascoli były trzykrotne odczuwalne wstrząsy. My będąc na San Giacomo żyliśmy w nieświadomości. Dopiero dziś się dowiedziałam.
Lęk zaczął czaić się za plecami.
Dlatego postanowiłam przypomnieć te pierwsze kilka dni po trzęsieniu ziemi podpierając się zapiskami z bloga. Bloxa, które na szczęście skopiowałam.
Jeszcze nie zdawaliśmy sobie z ogromu tragedii. Z ilości ofiar, która przekroczyła trzysta.
Jeszcze nie docierało do nas, co się stało i , że czeka nas trzyletnia tułaczka po hotelach.
Że przyjdzie jeszcze kilka takich trzęsień.
Sporo jest u mnie nowych Przyjaciół. To dla nich przypominam tamten czas.
Ja to przeżyłam.
„Tytuł wpisu: Ascoli na zewnątrz całe
Data wpisu: 2016-08-24 14:03:54.0
Kochane moje… nie zaliczam się do osób bojaźliwych, bo ja mieszkająca na Śląsku to wstrząsowo jestem przyzwyczajona. Pamiętam trzęsienie ziemi w Aquila bo zmiotło nam wtedy wszystko ze starego telewizora. Ale dziś w nocy naprawdę się bałam. Kilka minut wcześniej byłam w łazience bo wczorajszy dzień spędziłam na pogotowiu. Zasłabłam znów w supermerkato i V. zawiózł mnie na pogotowie. Dali mi kod ” żółty” … po czerwonym to kolejny i wykluczyli serce. Okazało się, że ja podciśnieniowiec mam ciśnienie wysokie i sensacje, że hej. Potem jak to w służbie zdrowia bywa od 13 tej do 16 tej leżałam w sali typu poczekalnia czekając na szczegółowe badanie. Szczęście w nieszczęściu, że zrobili mi wszystko z TAC głowy nawet i ciśnieniem w nogach i inne ustrojstwa Wyglądało, że zostanę ale po TAC i kroplówce puszczono mnie do domu zalecając zwiększenie picia ( wody) i kontrolę w poradni neurologicznej. Była prawie dwudziesta.
Głowa mnie bolała. Nic nie jedliśmy z V. Mimo, że V. zrobił kolację nie jadłam położyłam się i straciłam nad osobistym kontrolę, który odstresowywał się przy winie. Zasnął przed trzecią rano.
Ja wstałam do łazienki bo dali mi jakąś kroplówkę na zbicie ciśnienia i latałam sikać w tę i w tam tę. Musiałam na chwile zasnąć bo obudziły mnie wstrząsy. Nie takie kołysanie ale silne trzęsienie i hałas spadających kamieni. Zgasło światło. V. spał. Ja siedziałam na łóżku i nie wiedziałam co robić. Najstraszniejsza, jest ciemność. Słyszałam tłuczenie się szkła w kuchni.
Kiedy się uspokoiło po chwili włączyli światło. Wyły alarmy, jakieś klaksony i wszędzie paliło się światło.
Wstałam i wrzuciłam do torebki komórki i próbowałam dobudzić V. Z miernym efektem. W końcu jednak wstał i usiedliśmy w kuchni. Raczej zdemolowanej. Rysy na ścianach. Na podłodze szkło ( straciłam też 2 łabędzie z kolekcji). Wszędzie biało od tynku.
Jeszcze trochę potrzęsło bo tak jest zawsze a później nastąpił drugi mocny choć na szczęście słabszy wstrząs. Znów zgasło światło. V. za nic nie chciał wyjść z domu. Twierdzi, że w tej kamienicy jest dobre miejsce, nawet okruch tynku w tym miejscu nie leżał a wychodząc może być różnie. Zaufałam bo samego go nie chciałam zostawić. Potem rozdzwoniły się telefony. Do rana przedrzemałam. Koło południa wyszłam z Billym. Ascoli stoi, jakby nic. Ucierpiało w domach jak słyszałam z toczących się rozmów.
Do neurologa nie poszłam bo niech to się uspokoi.
Trochę posprzątałam. Odmiotłam laptopa bo wiem, że mnóstwo osób pyta co ze mną. Od rana uspokajam rodzinę i przyjaciół. A przed chwilą znów zakołysał się żyrandol. Oby już był koniec bo jednak patrząc na ściany myślę o ekspertyzie. Pod balkonem na drugim podeście leżą opadnięte bryły z obrzeży drzwi z mieszkania niezamieszkałego. Na pierwszym podeście gruz i kamienie. Uliczka, jest w części zastawiona barierkami. Ucierpiały miasteczka, ktore znam… i zwiększa się ilość ofiar. Kilkanaście sekund.
Tytuł wpisu: Amatrice i inne
Data wpisu: 2016-08-25 14:44:52.0
Amatrice ma najwięcej ofiar. To urokliwe miasteczko wdziałam tylko podczas jazdy do Rzymu. Czekało na moje odwiedziny. Kto wie może nawet w ten weekend. Amatrice słynie ( nie napiszę w czasie przeszłym) ze spaghetti „amatriciana”. Właśnie w tę sobotę i niedzielę szykowało się do swojego święta. 50 tego. Takie afisze są i w Ascoli chociaż ten wzięłam z Internetu. Nie będzie święta. Jest wielka żałoba. Nie ma już restauracji słynącej, jak mi opowiadał V. właśnie ze spaghetti ” amatriciana”. Restauracji ” Roma” w centrum miasta. Amatrice odwiedził też nasz Papież. Tyle ofiar a jednak i przezorność też się przydała. Ocalały 7 letnie bliźniaki, które babcia zaraz położyła pod łóżkiem i zabezpieczyła sobą. Babcia trafiła do szpitala. Dzieciaki ocalały.I mimo takiej techniki wciąż najlepsze są psy szukające zasypanych. No gruzowisku pokazywany jest czarny labrador, który ma wiele osiągnięć. A ja zaczynam się bać, kiedy u sąsiadów szczeka brodacz monachijski. Teraz znowu trzęsło ale Scar zaszczekał później. V. mówił, że zwrócił uwagę, że we wtorek szczekał ciągle i był niespokojny ostatnimi dniami. Jak Billy, którego to reakcje zrzuciłam na moje zasłabnięcie. O dziwo ta tragedia postawiła mnie na nogi.
Dziś wizyta u neurologa i badanie wykluczyły jakąkolwiek chorobę. Czyli pewnie zwyczajnie stres i starość. Sporo osób zginęło w urokliwej Arquata… postaram się o niej przypomnieć linkiem w komentarzu. Zniknęła z powierzchni ziemi maleńka ” Pescara sul Tronto”. A ileż takich urokliwych miejsc ma Italia. V. mówi, że teraz Monte Vettore znów urośnie o kilka centymetrów. Apeniny to bardzo niespokojny sejsmicznie teren a dopiero teraz mówi się o technologii budowy antysejsmicznej. I co najdziwniejsze a może nie, technologię zabezpieczeń wymyślili Włosi i sprzedali ją Japończykom, którzy ją z doskonałym skutkiem stosują. A Italia się trzęsie i ginie. U mnie wreszcie pan na Lisa zaczął działać i czekamy na wizytę techników z magistratu, oceniających rozmiary naszej domowej katastrofy. Były telefony najpierw do straży pożarnej, później na policję miejską, która ma przekazać sprawę do właściwych służb.
Ciekawa jestem, jak długo poczekamy na zapewnienie, że możemy spokojnie mieszkać. Na podestach dalej leżą kamienie i gruz a za oknem kuchni widać ślady trzęsienia ziemi. I co ciekawe i zastanawiające że ostatnie 3 trzęsienia ziemi były prawie w tym samym czasie. Aquila o;3,32, Bolognia 4,05, a teraz 3, 36.. I tyle na dziś. Na bieżąco myślę będę pisać. A teraz skoro życie toczy się dalej zabieram się za bieżące czynności domowe.
Tytuł wpisu: Dziwne ale Figaro uspokoił moje emocje
Data wpisu: 2016-08-27 13:52:08.0
Pewnie nie jedna osoba nazwie mnie starą wariatką ale ja jestem skłonna uwierzyć w wpływ Figara na moją rozchwianą ostatnimi wypadkami psychikę. Dla tych co nie wiedzą przypominam, że Figaro to ogromny bury kot, niekwestionowany król dachów Starówki, przychodzący do nas od kilku lat właśnie po dachach. Od trzęsienia w środę w nocy nie widziałam go i bardzo się martwiłam, bo przecież właśnie o tej godzinie zwiedza swoje rejony. Nie widziałam się z jego właścicielami ( tymi, którzy mają tego brodacza monachijskiego, którego szczekanie stawia mnie nadal do pionu więc nie mogłam o Figara zapytać. Wczoraj o swojej stałej godzinie, czyli w okolicach kolacji pojawił się za oknem kuchennym bury cień.
– Figaro, krzyknął V. – Zobaczył go pierwszy.
-Figaro. – Zawołałam ja i podbiegłam do okna.
-Gdzie byłeś i jak dobrze, że jesteś cały i zdrowy. – Gadałam do niego, jak najęta.
Wskoczył do kuchni. Coś tam zjadł z apetytem. Został przeze mnie wygłaskany i wrócił na dach, przychodząc do mnie jeszcze raz kiedy zawołałam.
I chyba wiara w intuicję Figara, że spaceruje i jest cały i zdrowy tak na mnie podziałała, że w nocy spałam. Wstałam co prawda w nocy, zjadłam brzoskwinię, ale żadnych wstrząsów nie czułam. A rankiem dowiedziałam się, że były dwa mocne. W tym jeden około 4,0 z epicentrum w Ascoli Piceno. I co dziwne, żadnych śladów tynku… Wszyscy czuli tylko my nie.
Rankiem o godzinie ósmej znów się zameldował. Jeszcze wtedy nie wiedziałam o tych wstrząsach.
W Ascoli zakończyła się smutna ceremonia pogrzebowa z udziałem premiera i prezydenta. Msza była nie w bazylice ale w szkole sportowej na Monticelli, bo tam przywieziono trumny z ofiarami trzęsienia. Naturalnie nie wszystkie. Dokładnej liczby nie znam. Mowa była o 49 ;lub 35. ( tylko w rejonie Marche), Przejeżdżaliśmy tamtędy. Mnóstwo samochodów. Oczywiście transmisja telewizyjna i widok na biały rządowy helikopter na niebie. Dwukrotnie go widzieliśmy. Biskup Ascoli odprawił msze i mówił naprawdę pięknie.
A na naszym placu w kościele świętych Anastazio e Vincenzo był w tym czasie ślub i w pewnym momencie zabrzmiała skoczna muzyka.
Tę muzykę mogli sobie darować. Tym bardziej, że dziś żałoba narodowa.
Teraz znów będę czekała na odwiedziny kociego przyjaciela. Dobry wpływ ma na moje nerwy. Acha, pomiary poranne mojego ciśnienia wykazały, że mam wzorcowe. 125\70. Dziwne to wszystko.
Tytuł wpisu: Niestety powróciły wstrząsy a my jesteśmy bezdomni
Data wpisu: 2016-09-03 14:08:04.0
Coż nic pocieszającego nie będzie na blogu. Najważniejsze, że niestety mieszkanie stało się niebezpieczne i wczoraj nas przenieśli do lokalu pomocy społecznej. Maleńki pokoik bez niczego. 2 łóżka, biurko i szafa i jedno krzesło Osobne łazienki i to wszystko. Plusem jest to, że za rogiem nasz dom. Przynieśliśmy z domu kołdrę i telewizor i najpotrzebniejsze drobiazgi.
Ja oczywiście wzięłam komputer bo jak inaczej miałabym dostęp do świata. Możemy tu zostać kilka dni. Potem musimy sobie wynająć mieszkanie, za które będzie płacił magistrat ( 400 euro) do czasu remontu całej kamienicy.
Jesteśmy w hostelu przy Soderini.
To otwarte okno nad bramą to właśnie nasze. Jak widać V. ma bardzo niewyraźną minę. O sobie już nie mówię. Zaczynają się ujawniać szkody poczynione przez trzęsienia ziemi. Dziś zamknięto piękny palazzo dei Capitani na piazza del Popolo bo na wieży zegarowej ujawniły się pęknięcia.
Jak mają się nie pojawiać, skoro znów trzęsie. Dziś czuliśmy w Ascoli chociaż mniej niż w Macerata. Tam było 4,5.
Strach powrócił. Jemy poza domem bo tu nawet nie ma kuchenki, żeby zrobić kawę czy cokolwiek. Dziś na obiad pojechaliśmy do San Benedetto. Zrobiliśmy też zakupy owocowe bo coś trzeba zjeść. Na kolację pójdziemy do własnego domu bo lodówka pełna i cały czas włączona. O powrocie do domu na Boże Narodzenie nie ma co marzyć.Czyli nie ma się z czego cieszyć. Wywieść musimy wszystko łącznie z meblami dlatego szukamy mieszkania nieumeblowanego. Oby los nam sprzyjał i dopomógł coś znaleźć sensownego na ten bezdomny czas.”
A tak opowiadałam o tych chwilach w wywiadzie przedrukowanym przez wiele polskich gazet.
https://plus.dziennikzachodni.pl/przezylam-wloskie-trzesienie-ziemi-to-chyba-cud/ar/10579348
Jutro już będzie na blogu jak zwykle, ale dziś nie umiałam się powstrzymać.
I jeszcze link do wpisu już na tym blogu kiedy w końcu odważyliśmy się pojechać do Arquata i jej okolic.
Tamtędy przeszła śmierć
Do zobaczenia jutro.