Dokładnie nie mam żadnych ciekawostek ani informacji. Ale, że to jednak dziennik a nie ma dni jednakowych, to wypada coś napisać i zanotować.
Ciepło i słonecznie a nawet bardzo ciepło, ale w domu od podłogi kafelkowej ciągnie więc włożyłam miękkie frotowe skarpetki. Lepiej na zimne dmuchać. 😀
Przedpołudniem poszłam kupić tortellini do rosołu, bo rosół zadysponowałam ja a osobisty tortellini. Nie było w domu, ale sklepy są otwarte dla dla takich, co nie mają czegoś pod ręka. Mogłam nawet pójść do ” pasta all’uovo” ale nie wymyśliłam. Dopiero po fakcie. Następnym razem.
Wróciłam. Skończyłam rosół. Nakarmiłam V. i wgrałam przyjaciółce nowe książki na Kindle.
A teraz zanim się spotkamy pooglądam sobie drugi odcinek z Sezonu drugiego ” Ania, nie Anna” czyli Ania z Zielonego Wzgórza. O ile pierwsza część dość wierna, to jednak wysłanie Gilberta na parowiec wielkiego sensu nie ma. I w tym nowym sezonie to już inna książka. Ale bohaterka jest sympatyczna, to postaram się nie porównywać tej Ani do tamtej ulubionej.
Ściągnęłam 10 odcinków i przeżyłam chwile grozy, bo piąty był tylko w pliku zip. Ale rozpakowałam i mogę go spokojnie zobaczyć, jak przyjdzie na niego pora.
I postanowiłam przypomnieć moje Ascoli sprzed dziesięciu lat prawie.
Będę was ” raczyć” przez jakiś czas ascolańskimi fotkami. Prawie archiwalnymi, bo teraz to wygląda trochę inaczej. Zabezpieczenia po trzęsieniu ziemi widać wszędzie. A na moich zdjęciach Ascoli piękne i bez takich zniszczeń.
Kto lubi zdjęcia zapraszam.
Album ascolański ” Miasto moich wędrówek sprzed lat”
Z życzeniami udanego nadchodzącego tygodnia. Już październikowego. 😀