Aktualności moje własne

Nerwoból po spokojnej nocy powrócił. Niestety musze go truć silną chemią inaczej byłabym nie do życia. Wystarczy, że V, jest nerwowy, ale po zaakceptowaniu mojego wyjazdu, co objawiło się kupieniem dzisiaj dla mnie Anissetty Meletti, wybuchy ma o mniejszej sile. Pewnie boi się, że mogę nie wrócić 😀

A teraz obiecane kiecki.

Jedna jest z kolorowych płócienek w modnym stylu „baby”. Można nosić z paseczkiem i bez.

Nie umiałam jej zrobić fotki więc poprosiłam osobistego.

Za to w tej drugiej miałam już wyjście.

Zza okna dobiegł pomruk burzy. A pogoda była piękna. Nie za gorąco, bo 29 stopni na Starówce.

To tyle o zakupach wczorajszych.

Do Polski pojadę w połowie września. Jutro zadzwonię do przewoźnika, albo lepiej w piątek jak dojedzie do domu. Teraz powinien być w drodze do Włoch.

Wciągnęła mnie seria o pensjonacie Ostoja. Relaksująca.

Czytam tom drugi.

A moja książka coraz bliżej. Jeszcze trochę i się nią pochwalę.

I tyle aktualności moich.

W Kuchni: dynia

W Poradniku PPD:

A w starych piosenkach, może przyponie Hannę Rek;

Do jutra,

Zmęczona jestem

A na dodatek efektem dodatkowym jest powrót mojego nerwobólu. A tak było dobrze. Dziś cale dopołudnie usiłowałam drania uśpić chemią, aż wreszcie teraz popołudniu zadziałało.

Już jest decyzja o moim wyjeździe do Polski, ale na jak długo jeszcze nie wiem. Może w sobotę wreszcie usunę korzeń tego złamanego zęba i dowiem się o rekonstrukcję czyli dodanie go do protezki. Dziś cały ranek spędziliśmy w San Benedetto, ale nie na plaży mimo, że dzień był naprawdę piękny. V. miał zdjęcia zlecone przez ortopedę, a to trochę trwało. Łupem targowym są dwie prześliczne sukienki. Jednak pokażę je na sobie, bo inaczej nie dam rady ich sfotografować. Bo jak się nie złamać, jak ceną po 1 euro sztuka. 😀

Kupiliśmy jeszcze zapas owoców. Deszczu ani burzy mimo prognozy pogody wciąż nie ma. A bardzo by się przydał.

Napisałam do exa list na mailu i moja Aga mu go wydrukuje, bo na sms, to za dużo. Dla odmiany śle mi miłosne smy. Z psychiką mu jest coraz trudniej. Syn zdecydowanie olał mówiąc brzydko sprawę. Nie odpisał na mój sms. Przykre, ale ja nic nie poradzę. Jak człowiek sobie dzieci wychowa tak ma. Poczekamy na rozwój sytuacji.

Zaczęłam czytać nowy cykl Tekieli ” Pensjonat Ostoja|. Lektura miła bez dalekich przemyśleń, a tego mi teraz potrzeba. Odstresowująca.

A teraz przepis na …. chyba bananowiec 😀

I piosenka Ludmiły Jakubczak:

I jeszcze mam pytanie. Czy ktoś wie, co się dzieje z Ceramikiem. Bardzo mi brakuje jego bloga i komentarzy.

Do jutra.

Za św. pamięci Kurasiem

… powtórzę: „żeby się człowiek nijak nie okręcał, dupa zawsze z tyłu”, Tyle w temacie moich spraw. Tu sporo do ogarniania, a w kraju nieciekawie. Dziś wysłał am do syna eksa sms a, bo nie odbiera telefonu, że unikanie tematu nic nie da. Podobno razem z żoną stwierdzili, ze to nic ich nie obchodzi. Mnie w sumie też nie… a muszę. Rozważam przyjazd do Polski w połowie września, żeby na miejscu pomoc mojej córce. Szpital w piątek przeniósł go do szpitala rehabilitacyjnego w tym momencie na trzy tygodnie. Tymczasem tu też mam kupę spraw z wymianą okien i odgrzybianiem na czele. Nie mówiąc o sprawach zdrowotnych.

Napisałam taką wiadomość do syna:

„Dzień dobry ….
Nie udało mi się do Ciebie dodzwonić, a wydaje mi się, ze musimy się skontaktować, bo mamy
problem. Jak pewnie wiesz ojciec jest po udarze w szpitalu, W tej chwili w Piaśnikach na rehabilitacji.
Jesteśmy od lat rozwiedzeni, a on wciąż mieszka na ….. Mieszka tam moja córka A.
Jakie życie miała z Twoim ojcem nie musze Ci mówić. Nawet był okres, że miał założoną „ niebieską kartę”. Teraz został sam, bo ja mieszkam w Italii. A. nie ma żadnego obowiązku nim się
zajmować. Ja rozumiem, ze Ty z ojcem nie miałeś kontaktu i masz do niego żal, a niestety w świetle prawa, to Ty będziesz ponosił opiekę nad nim. W jakiej formie nie wiem. W tej chwili moja córka złożyła pismo w MOPS ie, ze nie ma obowiązku tej opieki, a mieszkanie na …. jest
nieprzystosowane dla chorego po udarze. Rozważamy Dom Opieki. Jednak ojciec musi wyrazić zgodę.
Z jego psychika nie jest dobrze. Od lat.
Poza tym jeżeli dojdzie do tego, to będzie sporo załatwiania, a A. jest dla niego obcą osobą i na
dodatek pracującą przez cały dzień poza domem.
Tak, że unikanie tematu nic nie da. Raczej powinniśmy wspólnie zadziałać, żeby tę sytuację rozwiązać.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie z rodziną
L.”

To tyle w tym temacie. Dzis mam dzień nerwowy. I dlatego napiszę tylko o przeczytanych książkach Joanny Tekieli. Ta pierwsza była moim zdaniem najsłabsza, ta o okupacji niemieckiej. Dalsza jej część już lepsza, a potem przeczytałam ” Schronisko w Podgórowie”

. I ta podobała mi się. Lubię książki w których jest opisywanie urządzanie i adaptowanie domów. Trochę się odstresowałam.

A teraz kilka stałych wkładek.

W Kąciku LM:

Kuchennie:

Poradnik PPD

I naturalnie ” Tygiel z Internetem:

https://luciadruga.blogspot.com/2022/08/tygiel-z-internetem-29-sierpnia-2022-r.html

I Ludmiła Jakubczak też:

Do jutra.

Mrówki w tyłku

Tak krótko można określić zachowanie V. Do złego humoru dołączyła nadpobudliwość. Lata, może niedosłownie, ale co chwilę wychodzi. SAM. I wraca po krótkim czasie. Dziś rano przed ósmą kiedy się obudziłam, a w końcu spalam lepiej, bo zrobiło się chłodniej, nie było go w domu. Wyszedł nie wiem o której. Wrócił akurat kiedy parzyłam kawę. Ma sensacje żołądkowe, bo nie je normalnie. Kilogramy lodów na pusty żołądek plus arbuz i śliwki. To sobie ugotował włoską minestra. Na zdrowie w dokładnie takim znaczeniu.

A wiec mam kolejny dzień odpoczynku. Ciekawe jak długo, to potrwa, bo lada moment na niebie ukaże się pierwsza kwadra księżyca.

Tym razem w moim laptopie piszą sami, że w Ascoli około piętnastej burza z piorunami. Ano zobaczymy. Na razie świeci słońce. Korzystając ze spokoju umyłam sobie wreszcie głowę, po tym ostatnim plażowaniu. Mam, co czytać i mam, co oglądać. Przeczytam dzisiaj pierwszy tom cyklu Tekieli ” Marzenia na rozdrożu”. Losy bohaterki ( dla mnie dziecinnej – ale może ma do tego prawo) z czasów II Wojny Światowej. Skojarzyła mi się ta książka z serialem |Wojenne dziewczyny”, bo tez tchnie naiwnością. Nie wiem jak będzie dalej. Napiszę.

Wydaje mi się, że za pisanie o tamtych wojennych czasach biorą się za młode osoby. Ci, którzy przeżyli niestety już odeszli. A nie każdy ma właściwe spojrzenie. Dla niektórych, to czas sensacji i przygód. i wszystko w porządku, jeżeli od początku wiemy, że książka jest w takiej właśnie konwencji. Przygodowa na realiach prawdziwych. Niestety w tym przypadku, to nie jest jednoznaczne. Czy to romans, już z historycznym tłem czy początek serii obyczajowej. Oj namnożyło się tych okupacyjnych książek.

Jeszcze dzisiaj zabiorę się za : „Tygiel z Internetem ” Na jutro.

A w wirtualnej kuchni:

Czas na Ludmiłę Jakubczak.

A więc do jutra.

Czego nauczyła mnie Italia

To będą właśnie te moje subiektywne przemyślenia związane z wczorajszymi fotkami z plaży. Mam luz, bo osobisty strzelił focha. i poszedł spać. Myślę, że kiedy nie ma ochoty na coś ( jak ten wymyślony piknik), to szuka dziury w całym i się obraża. I w porządku. Mnie to jak mówię zwisa i powiewa. Wręcz przeciwnie mam czas na to, na co przy nim nie mam czasu. Już wieczorem nie poszedł na spacer tylko mówił, że go plecy bolą. Wcale się nie dziwię. jak ktoś leży na piachu zamiast siedzieć na plażowym krześle, to nic dziwnego.

Ale ja nie o tym. Nie wiem, jak jest teraz w kraju nad morzem, bo dawno nie byłam, ale Polska jawi mi się jako pruderyjna i nietolerancyjna w stosunku do ludzi w wieku naszym. Przypominam siedemdziesiątka przekroczona i to kilka lat. Kult młodości panuje i wstydliwość nas nie opuszcza. Dla niektórych firm jak ZUS czy ZOZ żyjemy już na kredyt, a dla młodszych jesteśmy do odstrzału. Pewnie sporo osób uważa, ze pokazywanie plażowych fotek w tym wieku, to co najmniej niestosowne. Nie powiem miałam obiekcje, ale po zastanowieniu wrzuciłam. Dlatego, że Italia nauczyła mnie, że ten wiek, to jest normalna kolej rzeczy. Tutaj nie ma tabu wieku i zapytanie kobiety:

-Ile masz lat? – nie jest niestosowne.

Najwyżej cię skomplementują, że dobrze wyglądasz. Będąc w tym wieku, co my nie ma problemu z wstydliwym unikaniem plaży czy innych atrakcji. Przypominam. najwięcej w Italii tańczą seniorzy. Na plażach widać przeróżnych ludzi. Niepełnosprawnych i o wiele wiele lat starszych od nas. Naturalnie spacerują w kostiumach nie wstydząc się już nie najmłodszego ciała. Bo taka jest kolej życia.

Wczoraj widziałam pana o kulach, który brodził w morzu asekurowany przez pełnosprawnego przyjaciela. Widziałam kilka matek z wózkami z niepełnosprawnymi dziećmi. To normalność.

I dlatego pokazałam nas jacy jesteśmy prywatni, bez retuszu. Bo to w końcu jest mój pamiętnik osobisty. I jak kiedyś ktoś napisał wpuściłam Was do swojego prywatnego życia. Sama lubię pamiętniki i prawdziwe historie.

A ta moja jest jak najbardziej prawdziwa.

Ale, żeby tak się otworzyć musiałam wyjechać z Polski.

A teraz LM wrzuci kamyczek do włoskiego ogródka. W tym wszystkim strasznie mnie denerwują staniki wyłażące spod prześlicznych letnich sukienek i bluzek. I nic na to nie poradzę. Ale to już zwyczajne wyczucie stylu i elegancji. I nie ma nic wspólnego z otwartością na zycie, 😀

Wracam do czytania. Trzeci tom cyklu ” Dwa miasta”.

W Poradniku PPD:

https://www.facebook.com/Ohga/videos/790413658767824/

I wracamy do starych piosenek.

Dziś zaczynamy moją ulubioną piosenką Ludmiły Jakubczak, która nic się nie zestarzała (piosenka naturalnie, bo LJ już nie ma z nami ). I to nic, że kiedyś jej piosenki przypominałam. Dobrego nigdy dość.

Do jutra.

Włoska pocztówka

Czyli plażowy piątek. Żadnych migań. V. to nawet wstał wcześniej ode mnie i przygotował kawę. I pojechaliśmy. Niestety jednak z przygodami. Prawie na obrzeżach Ascoli samochód złapał gumę. Dobrze, że V. ma te 15 kg mniej więc stękając i narzekając zmienił koło. Po drodze mieliśmy naszą zaprzyjaźnioną firmę specjalizującą się w oponach i wszystkim, co się z tym kojarzy. Podjechaliśmy i przy okazji V. wymienił wszystkie cztery opony w tym dwie już z bieżnikiem zimowym. Podobno tak trzeba. I w efekcie na plaży pojawiliśmy się przed jedenastą. Ten rok będę pamiętać jako najbardziej plażowy i obfitujący w lody. Przez całe swoje życie w żadnym sezonie letnim nie zjadłam tylu lodów. I V. chyba też. Na szczęście nie idzie nam to w objętość.

A dziś dzień, jak marzenie o włoskich wakacjach nad Adriatykiem. Niebo bez jednej chmurki, woda ciepła, ale bez przesady, temperatura powyżej trzydziestu stopni. Nawet ja nie narzekałam. Nic tylko utrwalać opaleniznę. Na plaży sporo ludzi, ale nie było tłoku. I widać, że nadjechali kolejni urlopowicze raczej z innych krajów. Po kolorycie widać. To postanowiłam tę naszą opaleniznę pokazać. Trudno świetnie. Razem mamy przypominam 149 lat . Podzielone na dwa po równo. Tak, że proszę o wyrozumiałość. Z racji tej mojej szczerości. Mogłabym i może, to zrobię, piękną sesję w miejskich plenerach podkreślającą sukienką najlepiej białą tę opaleniznę, ale to nie odda prawdziwej. No to już.

Musiałam się stosować do poleceń. Zdejmij okulary, kapelusz, podnieś głowę. 😀

Ja taka wymagająca nie byłam.

A poza tym doszłam do wniosku, że należy mieć dwa kostiumy. Jeden wzorzysty, a drugi gładki w pasującym odcieniu. I wtedy zwiększamy ilość do czterech zakładając różne warianty. Muszę poszukać na przyszły sezon jakiegoś w jednobarwnym kolorze. I absolutnie nie biały i nie czarny. A tak było dzisiaj nad morzem.

Zeszliśmy z plaży przed piętnastą. Po drodze zahaczyliśmy o reklamujące się miejsce czyli park i restaurację ” Lago di Oz”. W połowie drogi nad morze. ładnie tam. Kiedyś zatrzymamy się tam dłużej.

Naturalnie zjedliśmy lody i zrobiliśmy okazyjne zakupy. Plus kilogramy owoców.

I taka ta włoska pocztówka.

Dziś jeszcze „Tygiel z Internetem”

https://luciadruga.blogspot.com/2022/08/tygiel-z-internetem-26-sierpnia-2022-r.html

Miłego weekendu. U mnie zapowiadają deszczowy weekend. Zobaczymy.

Do jutra.

Znów czekamy na deszcz

Od kilku dni na niebie pierzaste chmury często ciemne nabrzmiałe deszczem. I nic z tego nie wychodzi. W tv zapowiadają burze i być może w końcu się doczekamy. Ja jak zwykle w ferworze mnóstwa zajęć. Bo i domu staram się jakoś wszystko połapać w czym osobisty nie pomogą. Sam stwierdził, że jest potwornie nerwowy. I to fakt, czepia się byle czego a na dodatek nic nie potrafi znaleźć nawet w swoim portfelu. Dziś szukał swojej karty ubezpieczeniowej zdrowotnej. W Italii jest tak, że kupując lekarstwa pełnopłatne i środki higieniczne na paragon nabija się numer karty. Te paragony się zbiera i odlicza przy rozliczeniu podatkowym rocznym. Ponieważ ja rozliczam się w kraju wszystkie tego typu zakupy są na jego kartę. I podczas tego typu zakupów używam jego karty. Kartę mu oddałam, a on mi dzisiaj wmawiał, że nie i mam szukać w torebce. Na wszelki wypadek sprawdziłam. Oczywiście nie miałam, bo pamiętałam dobrze, że mu ją oddalam.

Afera z pieklą rodem. Oczywiście z winy komputera nie pamiętam, co z kartą zrobiłam. Zła i zdenerwowana wzięłam do ręki jego portfel, a tam na samym wierzchu w okienku karta.

Głupio mu się zrobiło i tyle. Stwierdził, że jej nie widział. Po zakupach zrobił rundkę autem po bocznych drogach i zaciągnął mnie na cmentarz w Maltignano. Co za cmentarny gust ostatnio. Ja w sumie w obcych miejscach lubię wejść na cmentarz, ale w Italii wszystkie w okolicy podobne. I dość mam czytania nekrologów. Za to jedną ciekawostkę znalazłam. Imię jednej zmarłej pani, które brzmiało ” Italia”.

I poza tym zweryfikowałam swoje podejście do jesieni. Bo jesieni przypisujemy zbiory owoców, a przecież jeszcze trwa lato a mamy tych owoców mnóstwo. Czyli to dodatkowy plus lata i jesieni trzeba ten plus solidnie zmniejszyć.

Wczoraj skończyłam ” Nianie lekkich obyczajów” Zuzanny Arczyńskiej.

Lekka i czyta się przyjemnie. I z wielkim zadowoleniem kupiłam trzecią część sagi ” Dwa Miasta”, która bardzo mi się podoba ” Pozdrowienia z Wrocławia”.

I dziś zabiorę się do czytania.

I od przyjaciółki też dostałam pakiet nowości. Nuda czytelnicza mi nie grozi.

Jutro powinien być nowy ” Tygiel z Internetem”.

A dziś jeszcze taka włoska ciekawostka.

Przystanek Italia

Wszystko, co piękne, szybko mija, zwłaszcza pobyt w kraju. Wczoraj wróciłam z Polski i znowu jestem na starych śmieciach. Wspominam wakacje i nasze podróże, między innymi wypad do Krakowa, gdy wtem czytam, co następuje:

Pewne włoskie małżeństwo również wybrało się do Krakowa, czyli po włosku Cracovii i jakież było ich zdziwienie, gdy zamiast w grodzie Kraka znaleźli się w rumuńskim miasteczku o nazwie Craiova. Mili turyści pomylili włoską nazwę Krakowa i na lotnisku w Bolonii podali rumuńskie, które brzmi prawie tak samo. Wylądowali i gdy już otrząsnęli się z szoku, doszli do wniosku, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zaczęli więc odkrywać Rumunię i podobno bardzo im się ona spodobała. I super, choć moim skromnym zdaniem Kraków na pewno by ich zachwycił.

Miałam okazję porozmawiać z kilkoma Włochami zwiedzającymi Kraków i wszyscy wypowiadali się o mieście w samych superlatywach. Nie potrafili tylko zrozumieć, dlaczego Cracovia jest stolicą Małopolski, a nie całego kraju. We Włoskim bowiem Małopolska to Piccola Polonia i ten językowy misz masz jest nie do ogarnięcia. Piccola Polonia to region Polski, i owszem, a nie odrębny kraj, tak tłumaczyłam to Włochom. Nie byli jednak zachwyceni tym, co usłyszeli, bo skoro region nazywa się Piccola Polonia, to znaczy to tyle, że w Polsce jest jeszcze jakaś mała Polska. I gadaj tu z takimi! Na moje szczęście zamilkłam na temat Wielkopolski (Grande Polonia), bo wtedy by dopiero mieli co do gadania. A tak w ogóle najlepiej nie tłumaczyć nazw na włoskie, tylko używać tych naszych. Będzie się miało pewność, że dojedzie się do celu, posłucha hejnału i przekona się, jak piękne miejsca mamy w naszym kraju.

A na zdjęciu pechowa, ale jak widać, zadowolona para (Fanpage).

Do jutra.

Chwila zamieniona na lata

Dzisiaj w nocy minęło sześć lat od chwili pierwszego z serii trzęsień ziemi, z których każde było traktowane jako samodzielne pierwsze, bo zdarzało się przez okres półroczny i przewartościowało dokładnie moje priorytety życia.

Jakby los nie chciał, żeby zepchnąć tę traumę w niepamięć spotkaliśmy dzisiaj na zakupach parę z którą mieszkaliśmy podczas wędrówki hotelowej. Zanim zamieszkaliśmy pod tym adresem pakowałam 14 razy niewielki dobytek do walizek. Tyle razy zmienialiśmy miejsce spania. I stąd moja niechęć do nadmorskich miejscowości. Przez trzy lata patrzyłam na morze .

I powiem tak. Nigdy się nie da tego momentu zapomnieć. Nawet kiedy wszystko jest normalnie w pełnej chwili kiedy na przykład zakołysze się lampa w pokoju zamiera serce i nadsłuchuję. Kiedy za oknem rozszczekają się psy czuję przez moment strach. To zostało we mnie na zawsze.

Nieraz wracałam do wspomnień i zapisków. I dziś jest czas na kolejne.

Wywiad ze mną przedrukowało wiele dzienników w kraju.

https://plus.pomorska.pl/przezylam-wloskie-trzesienie-ziemi-to-chyba-cud/ar/10601464

A ja sama dopiero przez przypadek pojechałam w te najbardziej dotknięte rejony.

Dlatego wybaczcie, że mimo, że to już sześć lat wciąż mam tamten moment w pamięci. I wciąż nie wróciliśmy na Lisa. I nie tylko my.

I wciąż mam nadzieję, że jednak kiedyś znów popatrzę na wieże ascolańskie za oknami

, a na balkonie zawiśnie pranie ( nie znalazłam zdjęcia z praniem :D) i będzie kwitła nasturcja.

Do jutra.

Nadeszła włoska jesień

Tak, tak temperatura spadła poniżej trzydziestu stopni i jak zwykle po Ferragosto Włosi mówią, ze już po lecie.

Teraz zaczyna się piękna bezupalna włoska jesień przypominająca polskie lato. I potrwa na szczęście trochę. Oczywiście wtorek bez wyjazdu nad morze byłby stracony. Mimo, że na niebie chmury co chwilę przykrywały słońce i wiał wiatr posiedzieliśmy, wróć, pochodziliśmy nad morzem. Ludzi w sumie niewiele, bo i pogoda nie taka plażowa. Urlopowicze włoscy po Ferragosto wyjechali. Zostali cudzoziemcy i młodzież plus trochę rodzin ze starszymi osobami. Specjalnie porozbieranych też nie było, nie mówiąc o kapiących. Adriatyk wzburzony i chłodny. Pojawiły się koszulki na opalaczach. Osobisty nawet nogi nie zamoczył. W mieście było 28 stopni i też ludzi rozebranych ” do rosołu ” nie było widać. I to dobrze, bo właśnie trwa dyskusja nad obyczajami. czy w mieście choćby nadmorskim i kurorcie jakim bez wątpienia jest San Benedetto wypada chodzić w bikini po ulicach. I to bikini odsłaniającym pośladki. A sama takie dziewczyny widziałam.

Zdecydowanie nie wypada i nie ma to nic wspólnego z pruderią a jedynie z dobrym wychowaniem.

V. znów ma humory. za długo było znośnie. W związku z moją sytuacją ma zdanie, że nas to nie powinno obchodzić, bo eks ma rodzinę i tyle. Tyle, to i ja wiem. Prawo prawem, a realizm realizmem. Nie dociera, że może być różnie i wkurzają go moje rozmowy. Zresztą faktycznie jestem kłębkiem nerwów. Wszystko mi z rąk leci.

Teraz chciałam podziękować, za wszystkie komentarze z poradami. Tak, pozostał zdecydowanie MOPS i tam też skierowała nas jedna kompetentna osoba. Moja córka złoży w MOPS ie pismo z wyjaśnieniem sytuacji. Istnieje szansa, że szpital wyśle eksa na rehabilitację szpitalną. To też trochę potrwa i wyjaśni co i jak.

A ja wczoraj odesłałam plik po ostatecznej korekcie i teraz czekam na jego dalszy rozwój. Czyli zamianę w książkę. Myślę, że w pierwszych dniach września ukaże się w księgarniach.

Dziś tylko ” Tygiel z Internetem”, bo na nic więcej nie mam siły.

https://luciadruga.blogspot.com/2022/08/tygiel-z-internetem-23-sierpnia-2022-r.html

Może jutro będzie lepiej we wszystkich układach.

A więc do jutra.

Bezsilność

Straszne uczucie i staram się z niego wydostać. Nie jest w mojej naturze bierne czekanie na to co może się wydarzyć. Trzeba brać była za rogi.

Już wiem, że mój eks ma lekki niedowład lewej strony i złamany nadgarstek podczas upadku. Teraz najważniejsze, żeby szpital posiadał informacje o tym, że moja córka, którą podał do kontaktu z lekarzem jest z nim związane wyłącznie adresem mieszkania. I poza zwykłym ludzkim współczuciem nic jej z nim nie łączy. Zobowiązałam ją do rozmowy z lekarką prowadzącą. Rozmowy bezpośredniej a nie jak dotąd telefonicznej. Musi sytuację wyjaśnić i podać numer telefonu do jego syna.

Ja zdaję sobie sprawę, że jego syn nie ma z nim od lat kontaktu, ale nawet w świetle prawa, to on jest zobowiązany, do wyprostowania sytuacji. Przecież nawet jeżeli w grę wejdzie dom opieki, to będzie masa załatwiania i niby kto to ma załatwiać.

Inaczej szpital po wypisaniu pacjenta odwiezie go pod adres zamieszkania. Wniosą go na trzecie piętro bez windy i posadzą na kanapie. I odjadą.

I, co wtedy. Mojej córki nie ma cały dzień w domu. A jakiej opieki wymaga człowiek niepełnosprawny, to kto jak nie ja wie dobrze. A mieszkanie jest absolutnie nie przystosowane do osoby niepełnosprawnej.

Nie możemy się w to włączać, bo to już nie nasza sprawa. Ja ze swej strony zadzwonię do Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach i zapytam o formę pomocy i czy w ogóle taka jest dla emerytów z niepełnosprawnością. Może mają własne sanatoria rehabilitacyjne czy dom opieki lub nawet formę zapomogi.

Tyle wymyśliłam. Zobaczymy jak szpital zareaguje i czy nawiąże kontakt z synem.

A dzis uraczył mnie rankiem dwoma SMS ani z pożegnaniem i deklaracją niezmiennych uczuć. A kiedy zadzwoniłam, że chyba nie jest tak źle, bo piszę składnie, przeklął mnie na wieki.😀 Czyli klasyka.

A wczoraj jeździliśmy, ale żadnych atrakcji. Piknik na San Marco i jedynie taka dobra widoczność, że ten bardzo niebieski pas na horyzoncie, to morze.

Potem jeszcze kilka rundek bocznymi drogami i powrót do Ascoli. Spacer po Starówce.

Dziś w Kąciku LM Włoszki. Jak zwykle na czarno ewentualnie z białym. Wystarczy kilka chwil i pełno zdjęć. To w kontekście mody ulicznej. 😀

W kuchni też coś mam

Jest też Poradnik PPD.

https://www.facebook.com/5minutowesztuczki/videos/578168937115277/

Acha w Ascoli koniec Festiwalu Oliwki. I dobrze. Bo te tłumy działały mi barwy.

Do jutra.