Żegnamy listopad

I bardzo dobrze. Bo grudzień jest w sumie sympatycznym miesiącem. A dla mnie dodatkowo zima przynosi dłuższy dzień. A potem już z górki. Czekamy na przedwiośnie. Zawsze jakaś pociecha.

Zaliczyliśmy wizytę u szpitalnego dentysty w zastępstwie chorego kolegi. V. trochę powiedział do słuchu, że tak wyszło jak wyszło. Że spuchł i chodzi na wizyty od miesiąca i zamiast lepiej jest gorzej. Teraz czekamy jak będzie po dzisiejszej wizycie. Coś tam w tej protezce poprawiono. A antybiotyk spełnia zadanie.

Na szczęście ta wizyta dzisiejsza była o 10.30 i odbyła się zgodnie z czasem. Na chwilę obecną wyszło słońce i temperatura wzrosła do 12 stopni. Zdjęłam rękawiczki. 😀

Posiedzieliśmy po powrocie z pół godzinki na piazza Roma i poszliśmy zobaczyć czy zakończono montaż dekoracji na piazza del Popolo. W tym roku inny wystrój. Nad placem rozwieszają coś na kształt gałązek, które na razie nie wiem w jakim kolorze będą świecić.

Jak zaświecą naturalnie pokażę. Na piazza Aringo prace nad ślizgawką i domkami kiermaszowymi na ukończeniu. Dziś przed magistratem umieszczano choinkę ( w Krakowie zwaną drzewkiem ). Oczywiście osobisty miejsce jej postawienia musiał skrytykować. Że nie w centrum placu, a trochę z boku od arkadowego wejścia na dziedziniec magistratu. I postawiono już chatkę Babbo Natale czyli Mikołaja.

Dziś na niewątpliwie obowiązkowym spacerze chcę zrobić kilka fotek moich ulubionych szopek, które już są w witrynach sklepów i w kawiarni „Meletti”.

A z doniesień porządkowych. Wczoraj wysprzątałam jeden z kątów w kuchni. Tam gdzie na zmywarce nieczynnej zresztą stoi mini piekarnik elektryczny. Pod nim i za nim. No i na nim oczywiście. Kuchnia jest mała więc każde miejsce jest wykorzystane. Drugim takim newralgicznym miejscem jest za, pod i na mikrofalówce. Teraz mam zamiar zająć się lampą kuchenną korzystając, że V. poszedł do sypialni i nie będzie mi patrzył na ręce i udzielał dobrych lat.

Dziś już na pewno zacznę czyta ” Zdradę”. Wczoraj padłam, bo odezwał się mój nerwoból. Do ściągnięcia mam 900- setny odcinek ” Na dobre i na złe”.

Jest też ostatni w listopadzie „Tygiel z Internetem”

https://tygielzinternem.blogspot.com/2023/11/tygiel-z-internetem-6723.html

Kącik LM również

Do jutra.

Dlaczego? Pytanie retoryczne.

Bo odpowiedź znają wszyscy. Dotyczy spraw politycznych , bieżących. A mimo to, wciąż zadaję sobie pytanie jak można być takim człowiekiem bez kręgosłupa. I zarówno prezydent jak i premier. Czy naprawdę nie można zachować resztek honoru. Co zmienią te dwa tygodnie. Pogorszą tylko pamięć o tych, którzy stoją na przegranej pozycji.

Wstyd dla nich, ich rodzin i wstyd dla kraju w którym są na stanowiskach najważniejszych dla tego kraju. I jak nie wiadomo o co chodzi, chociaż w tej sytuacji to się tylko potwierdza, to chodzi o kasę. Z naszych podatników pieniędzy te apanaże i odprawy. A wszystko w majestacie konstytucji. Za grosz honoru. Ja, która głosowałam mimo odległości i problemów wieku podeszłego czuje się jakby mi ktoś w twarz napluł. Do ostatniej możliwej daty, do ostatniej złotówki.

Czytam teraz wszystko, co dorwę w tej sytuacji i obraz mam w bardzo jaskrawych barwach, ale nic na to nie poradzimy. Szczęśliwie Sejm wraca na swoje miejsce i miejmy nadzieję, że dalej też będzie się układało po linii wyborców.

A teraz zapiski osobiste. Wszak nie tylko polityką człowiek żyje. Rano pojechaliśmy do szpitala do dentysty. I nic… pan doktor zachorował. Szczęśliwie na jutro V. ma planową wizytę, o której nie mam dokładnie pojęcia o co biega, to upewniwszy się, że nie ma zmian jutro pokaże to opuchniecie specjaliście.

Natomiast na terenie szpitala pojawiła się czerwona ławeczka, która dołączyła do czerwonych szpilek symbolu walki z przemocą wobec kobiet. Jest na niej też numer telefonu, pod którym powinno się uzyskać pomoc. Ławeczka ma na nodze czerwoną szpilkę.

Z okna szpitala zrobiłam zdjęcie naszej zimy w pobliżu.

Gdyby nie to ogrzewanie, to zima tu byłaby piękna. W górach śnieg, w dolinach tak jak dziś 11 stopni i słońce. Od czasu do czasu silny wiatr i deszcz. Śnieg leży już na szczytach niższych masywów nie tylko na Monte Vettore.

Jeszcze wczorajszy park samochodowy policji, bo już na szczęście Internet nawrócił siĘ na modłę internetową.

A na targu moje serce ucieszyły ” blaszki”. często w domu polskim miałam je przez okres zimowy w wazonie.

Zakończyłam czytanie przygód profesorowej Szczuczyńskiej i na czytnik wskoczyła ” Zdrada” trzecia część doskonałej sagi ” Intrygi i namiętności” Elżbiety Pytlarz.

Jeszcze Kącik LM

I do jutra.

Pechowo

Od wczoraj mamy pecha. Najpierw V. spuchł od korzenia zęba, który ułamał i robił dostawkę do protezki. W Italii zapanowała moda, którą znam z autopsji, na zostawianie tego korzenia. Kiedy ułamałam w zeszłym roku jedynkę też mi tak zreperowano uśmiech. Korzeń mam do nadal. Liczyłam, że moja dentystka w Polsce zrobi z tym porządek. Teraz V. Niby dobrze było, ale chyba przy jedzeniu czegoś włoskiego czyli twardego naruszył protezką korzeń i wczoraj spuchł. Wylądowaliśmy u ZA. Dostał antybiotyk, a wcześniej zamiast dzisiaj zaszczepiliśmy się na grypę. Ja przy okazji pokazałam kolano i oczywiście to efekt sforsowania.

Na to V. zakrzyknął, że ja nie forsuję kolana, bo przecież chodzę blisko. .!!!

Bez komentarzy. Ale dziś już mnie nie ciągnie na dłuższy dystans.

Jutro chyba pojedziemy do szpitala, bo ten dentysta, co go ma w ” opiece” jest jutro. Na razie widać poprawę, bo nie łyka przeciwbólowych chociaż i tak narzeka na wszystko. Tylko na to lekarstwa niestety nie ma. Nawet na pokaz na piazza del Popolo parku samochodowego policji. Nie mylić z karabinierami, bo to inna bajka Bo kiedyś to policja jeździła Fiatami. A tu wszyscy gapili się na lamborghini. Wszystkich fotek nie ma. I dziś nie będzie ko, bo pech.

Brakuje dużych aut do przewozu, bo coś słaba dziś jestem i nie chciało mi się iść na drugi koniec placu. Może po tym szczepieniu.

A popołudniu pech dopadł mnie. Nie mogłam w laptopie załączyć modemu. Poszłam do operatora i niby jest już dobrze. Zobaczymy czy załączę w domu. Bo oczywiście piszę w telefonie na przystanku busa. Okazało się, że awaria dotyczy operatora TIM i w domu są problemy. W naszej części miasta. Stąd fotki dopiero jak się poprawi. Owszem załączyłam, ale w tym tempie nic się nie załaduje.

Kącika LM też nie będzie, bo do tego potrzebuję laptopa.

I tyle wiadomości pechowych, ale zawsze prawdziwych.

Do lepszego jutra

W tym szaleństwie jest metoda

Dookoła zaczyna się to szaleństwo na potęgę, bo przecież za miesiąc będzie po Świętach. I z tego szaleństwa wyłoni się ku naszemu szczęściu tak już obrzydzone nam przez ten długi czas czas podobno magiczny Boże Narodzenie. Może on i kiedyś był magiczny ten czas, ale teraz został tylko czas odarty z magii przez komercję. Byle więcej, byle szybciej zacząć i jeszcze coś komuś wcisnąć z podteksem ” jakże to bez reniferka w ten magiczny czas”.

Trudno świetnie.

W Ascoli też to szaleństwo się zaczyna. Tu jeszcze mogę znaleźć usprawiedliwienie, bo włoski czas przedświąteczny zaczynamy liczyć od 8 grudnia i kończymy po Befanie czyli 7 stycznia następnego roku. Nawet ogłoszenia świąteczne Ascoli wywiesiło. Że ślizgawka i kiermasz bożonarodzeniowy rozpocznie się drugiego grudnia. Na piazza Arringo powieszono bombki. Czy stanie choinka przed magistratem się zobaczy. W każdym razie i na piazza del Popolo dziś montaż dekoracji. W sklepach tych mniej tradycyjnych już szopki i różności z tym, co się z Natale kojarzy. Zwłaszcza zatrzęsienie od ” gwiazd betlejemskich” we wszystkich już kolorach do obowiązkowej ” panettone „. Czyli muszę się zacząć rozglądać po świątecznym Ascoli.

W ramach przygotowań do Świąt wyjęłam z szafy obrusy, serwetki świąteczne i wyciągnęłam firanki. Trzeba te okna trochę uświęcić. A przede wszystkim umyć. Serwetki zmienię szybciej, ale same dekoracje dopiero 7 grudnia. Czyli choineczka i szopka.

Wczoraj zaczęliśmy kolejne muzyczne spotkania.

Byliśmy na poranku muzycznym. Te poranki promują młodych artystów. Wczoraj zaprezentował się zaledwie osiemnastoletni, bo urodzony w 2005 roku Michele Castaldo

Ogromny talent. Niesamowicie silne uderzenie

w repertuarze tak dobranym, żeby tę siłę i ekspresję pokazać.

Oczywiście był i Szopen z Polonezem opus 44

To teraz 5 minut dla tego właśnie poloneza.

Mimo, że nie było najcieplej był to udany poranek z muzyką.

Na dworze też było zimno, ale mimo to strażacy zorganizowali na piazza del Popolo wspinaczkę dla dzieci na dmuchanej choince i inne atrakcje strażackie że tak powiem. Nie robiłam fotek, bo schowałam ręce do rękawiczek. Dziś rano osobisty załączył ogrzewanie nie pamiętając, ze trzeba przestawić piecyk gazowy z lata na zimę. Ale od takich domowych spraw niestety jestem już na stałe ja. V. zapomina o mnóstwie drobiazgów. Trochę ogrzewanie pochodziło i znowu wyłączone do wieczora przypuszczam. Co i tak jest już postępem. Na dworze 9 stopni i bez wiatru więc nie jest tak źle.

W Kąciku LM

Teraz będę czekać z niecierpliwością na rząd Morawieckiego. Podobno po 16.30 tajemniczy rząd się ujawni.

Do jutra.

Dzień Bloga Otwartego

Tak sobie pomyślałam, że grudzień zostawimy sobie na przyjemne tematy. Różności. Co tam nam w duszy świątecznego zagra. Za to jeszcze w listopadzie chciałabym się dowiedzieć czego nie lubicie w krajach w których przyszło Wam żyć. Bo nie uwierzę, że nie ma nic, co nie kole i uwiera. Ale nie tylko do emigrantów apel o podzielenie się tym. Czego nie lubicie w krajach, gdzie jeździcie często, albo spędzacie urlopy .

To ja zacznę. I żeby nie było, że cierpię w tej Italii katusze i jestem masochistką mieszkając tu dwadzieścia lat

Absolutnie nie. Doceniam piękno i styl Włoch i Włoszek, a nawet, a może w szczególności Włochów. A już Ascoli kocham miłością bezwarunkową ( stąd mimo lamentów na zimno i tak kocham ascolanską Starówkę). Kocham Italię za cały ogólny artyzm od muzyki, tańca po modę. Ale też mnie mnóstwo rzeczy uwiera. A najbardziej trzy rzeczy

Zarozumiałość Włochów jako nacji. Oni są na czele, a potem po długim czasie ewentualnie ktoś z Europy. Oczywiście broń Boże nie Francuzi, bo to złodzieje wszystkiego, co włoskie. Od szczepów winnych, po bidet.

Nie ma nic wspanialszego nad ich kraj i ich WŁOCHÓW na czele ludzkiej populacji. Żadne argumenty ich nie przekonają.

Druga sprawa, to włoski szowinizm. Ma się tu tak dobrze, że każdy nawet najgłupszy Włoch jest mądrzejszy od najmądrzejszej kobiety zwłaszcza cudzoziemki.

I moja bolączka w Italii – kuchnia. Niby ją lubię na szczęście, bo inaczej zamieniłabym się w przeciwniczkę makaronu i niestety miałabym trudne życie. Ale i makaron może się znudzić.

Kuchnia jak kuchnia, ale te rozmowy od rana do wieczora o jedzeniu. Każdy telefon po zwyczajowym ” co słychać” zaczyna się od pytania:

-Czy już jadłeś i co jadłeś. I naturalnie rewanż, co interlokutor jadł lub zamierza jeść. Święte godziny jedzenia. Święte zestawy. Ten makaron nie pasuje do tego sosu, a ten ma być krótki, a nie długi. Tego nie wolno posypać serem nawet jak lubisz. Jak moja koleżanka polała pizzę keczupem, bo lubi, to V. o mało na zawał że złości nie zszedł. Rzecz działa się w Polsce . Herbata jest trucizną wielką. Jak jużusisz coś pić poza wodą i kawą ( alkohole temat osobny), jak już musisz to pij rumianek.

O niczym nie porozmawiasz tylko o jedzeniu.

Dookola słychać głośne informacje z dziedziny kulinariów. W autobusie, na placu, przez okno. Jeden wielki garnek naturalnie z kuchnią włoską.

Właśnie szlag mnie trafił, bo w tv w programie o przemocy wobec kobiet końcówka należała do pań znanych i popularnych. Jedna prezenterka i dziennikarka, druga słynny włoski sopran. I co? Skończyło się na gotowaniu. Jedna chwaliła drugą za pyszne risotto z krewetkami chyba. Super temat w programie ważnym.

Do dziś pamiętam, jak dla Palmy w Ancarano najważniejszą była pochwała Aliano, że tak dobrze gotuje. Tylko to miało znaczenie. Wtedy jeszcze to mnie dziwiło dziś stanowi ten kolec, co kłuje.

To teraz czekam na inne dziwności, za którymi nie przepadamy.

Strzeżcie się Włochów nawet jak przynoszą dary

Tak mi się nasunęło w kontekście dzisiejszego dnia, który jest międzynarodowym dniem przeciwko przemocy wobec kobiet. Od tygodnia z prasowych wiadomości nie schodzi los Giulii zamordowanej przez ex narzeczonego. Kolejna ofiara w Italii. Dziś dostarczono mordercę do Wenecji, bo zatrzymała go policja w Niemczech i podlegał ekstradycji. Ma 22 lata A tymczasem po dziesięciu latach wyszedł na wolność inny morderca, całkiem młody człowiek jeszcze, który też ma na sumieniu dziewczynę. Tak działa włoskie prawo w tej materii. Wszystko można uzasadnić zdenerwowaniem i złością posuniętą do ostateczności.

Oczywiście powstało nowe hasło z tej okazji ” fai rumore” czyli rób hałas, w podtekście, nie milcz, tylko nagłośniaj takie fakty. No i do czerwonych szpilek symbolu przemocy doszła czerwona ławeczka. A dla mnie to wszystko ” słowa, słowa, słowa” , w czym Włosi są mistrzami.

A co z tym tytułem. Otóż moje subiektywne zdanie jest takie. Włosi umieją liczyć. Kiedy taki włoski amant ma na oku ewentualną partnerkę, nie przygodną broń Boże znajomość, to zaczyna tokować . Kwiaty, kolacje i biżuteria, to to, co powinno przekonać dziewczynę do jego uczucia. No i naturalnie ” parole, parole, parole”. Aż bastion padnie. Ale to jest dla Włocha inwestycja. Zakup opłacalny lub nie daj Boże nieopłacalny, ale traktowany już, jako własność.

I jak z własnością można z nią zrobić co się chce. Nawet zabić. I tak się dzieje.

Oczywiście można się z moim wywodem nie zgodzić.

A, u mnie zima na całego. Zgodnie z powiedzeniem: ” jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”. V. po przestanej na nogach Tosce zmienił zdanie co do komfortu teatralnego. Dziś wreszcie tak zmarzł w cieniutkiej kurtce, której nie chciał zmienić na cieplejszą, bo przecież ciepło, że nawet o grubszych spodniach już była mowa. U nas dziś w górnych miejscowościach niedaleko Ascoli spadł śnieg. W samym mieście silny lodowaty wiatr i deszcz. Wcześniej byliśmy oczywiście na targu, którego praktycznie z racji pogody nie było. Ale wróciliśmy wcześniej.

Wczoraj wreszcie kupiliśmy kolejny gadżet ogrzewający. Poprzedni koc do łózka na materac w końcu zakończył żywot.

Nie zrozumiem nigdy po co Włochom te ogrzewacze łóżek, ogrzewacze do rąk i tysiące rodzajów piecyków elektrycznych zamiast normalnego ogrzewania i komfortu w domu.

Trudno, świetnie.

Przynajmniej wiem, że nie tylko ja marznę, a w kupie zawsze raźniej.

Świetnie się bawię przy kolejnych przygodach profesorowej Szczupaczyńskiej i dziś pewnie skończę. Kilka książek czeka w kolejce.

To jeszcze Kącik LM

Jutro Dzień Bloga Otwartego. Zapraszam.

Do jutra.

Listopadowe refleksje

Moje marzenie w Italii, kiedy już trochę w niej pomieszkałam, to było i no jest do nadal marzenie o mieszkaniu w Italii podczas długiego lata, a właściwie od wiosny do połowy listopada, a pozostałe miesiące w kraju. Chyba, że cudem udałoby się przenieść moje polskie mieszkanie do Ascoli.

Zima w Italii, to przemiennie dni takie jak dziś pełne słońca choć z w cieniu z ostrym powietrzem, mokre i wilgotne dni z temperaturą kilku stopni powyżej zera. Ta wilgoć wżera się dokładnie w nieogrzewane domy i dlatego Włosi chodzą dookoła dalej. Zamiast spędzać zimowe wieczory w ciepłym domu. Nie, podgrzejemy trochę i idziemy w moim przypadku spać. To tu oduczyłam się chodzić spać późno. Kiedy już zmęczona tym chodzeniem i zimnem leżę pod wielką ilością okryć łóżkowych zwyczajnie zasypiam. Wstawanie w nocy, to też osobny rozdział. Bieg do łazienki i skok powtórny do łóżka. Tak było zawsze. We wszystkich domach gdzie pracowałam systemem 24/24.

Nawet jeżeli w dzień w domu było ciepło, bo paliłam jak na przykład w Ancarano w kominku, to na noc wszystko się wygaszalo. A nawet w bardzo zamożnym domu w Pescarze, gdzie niczego nie brakowało ogrzewanie było włączane rzadko, bo pan domu nie znosił ciepła. A biedna Pina jego żona, kiedy tylko wychodził włączała ciepły nawiew z klimatyzacji. Nastawionej zresztą na 20 stopni. To tam mimo sympatycznej atmosfery poznałam zwyczaje włoskie, które znam z życia z V. Nie możność zebrania talerzy ze stołu dopóki pan domu nie wstał i tym samym nie zakończył jedzenia. Tutaj trochę u nas się zmieniło. Ale czasem przypomina mu się o tym i warczy, że on jeszcze je, a ja zabieram ( swoje) talerze.

Powinnam się przyzwyczaić ale mimo dwudziestu lat takiego życia nie udało mi się.

Może wcześniej byłam młodsza i metrykalnie i genetycznie więc mniej mnie to denerwowało. Ale teraz dopadają mnie bóle nóg i kolan. To łażenie całymi dniami mi nie pomaga.

A już mogłam powiedzieć, ” już był w ogródku, już witał się z gąską”. Bo i mieszkanie odzyskałam, pozbyłam się z niego ex małżonka i może udałoby mi się namówić V. na taki model. Niestety. Jego choroba pokrzyżowała plany. Musi być w zasięgu onkologa nie tylko z racji kuracji. Czyli wyjazd do Polski odpada. Może za jakiś czas będzie na tyle lepiej, że choć na trochę pojedziemy.

Moja nostalgia zwłaszcza przed świętami się nasila i zamienia w koszmar.

Bo ile już lat nie byłam na Wigilii w kraju. Ostatni raz byłam w 2014 roku kiedy na cały rok pozostawiłam V. samego.

Takie oto dopadły mnie listopadowe myśli.

A tymczasem w Ascoli można powiedzieć mamy już zimę, bo Monte Vettore w śniegu. Pierwszy raz w tym sezonie i tak zostanie do wiosny.

A na placu po zawieszonych bombkach rozkłada się od dziś montaż ślizgawki i kramów kiermaszu świątecznego. Zawsze to były drewniane domki. Tym razem inny model. Zobaczymy jak to będzie kiedy prace zostaną ukończone.

I to tyle dzisiaj. Oczywiście Kącik LM na swoim miejscu.

A tak prezentuje sie ściąga kalendarza warzywno- owocowego.

listopad

W Poradniku PPD pomysł na prezent pod choinkę własnoręcznie zrobiony.

Torebka zrobiona jest na szydełku.

Do jutra.

Kapelutek na głowie

To znak, że się zestarzałam, bo nigdy w Italii w listopadzie kapelutka czy czapeczki nie nosiłam. Ale po tym bronchicie wolę na zimno wkładać, a nie dmuchać. No i kapelutki bardzo modne. To zafundowałam sobie selfie.

A dziś przestało padać i kapelutek zdjęłam, bo za ciepło. 16stopni. Jutro ma być 20, a potem znów zimno. Wczoraj popołudniu przestało padać więc nabiłam te 8000 kilometrów.

Z pożytkiem jednak, bo wpadł mi w oko ciekawy afisz. Spektakl w teatrze z okazji 100- lecia urodzin Marii Callas. 2 grudnia.

Oczywiście poszłam kupić bilety i w duchu miałam. radochę . Oczywiście kupiłam na parterze w krzesłach, a osobisty wręcz zapytał czy na parterze. Tak mu Tosca na nogach dała do zrozumienia, że komfort teatralny jest konieczny.

Opowiadając o spektaklu operowym zapomniałam napisać o anegdotce, jaka jest w moim domu w związku z operą. Moja mama zawsze mówiła, że jeżeli nie jest to opera komiczna, to główny bohater lub bohaterka musi na koniec umrzeć. I wtedy odbywa się taka scena .

Bohater śpiewa informując publiczność:

-Umieram, umieeeram, ach umieraaam.

Chór, o ile jest, potwierdza.

-On umiera, umieraaam, umiera.

I bohatet wydając ostatnie tchnie dospiewuje:

– Już umarłeeem.

I o mało nie parsknęłam głośnym śmiechem na Tosce, kiedy biedna Tosca zorientowała się, że ukochany Mario naprawdę nie żyje, a nie jak miało być czyli sfingowana jego śmierć.

I słyszę dramatyczny sopran:

-Ach Mario umiera… umiera, umiera…

-Umarł.

Prawie dokładnie tak jak powinno być w przyzwoitej tragicznej operze.

Czyli zaczynamy zimowy sezon kulturalny. 16wniedziele poranek muzyczny, 2 grudnia Maria Callas, a 15 grudnia ” Chicago”. A potem zobaczymy. Być może Koncert Noworoczny i co tam jeszcze się okaże, bo wszak w Ascoli, to zawsze niewiadoma.

Na piazza Arringo dziś montowali kolorowe bombki: czerwone i żółte, a 2 grudnia ma ruszyć tradycyjna ślizgawka i kiermasz świąteczny. Ślizgawki jeszcze nie zaczęli montować. Świąteczne wystawy tez już widać, ale te pokażę jak Pan Bóg Włoski przykazał czyli po 8 grudnia kiedy, to dekoracje mają tradycyjne miejsce we włoskich domach.

To teraz Kącik LM z taka uwagą techniczną. Jeżeli zdjęcia aranżacji się nie przesuwają należy kliknąć w datę pod moim nazwiskiem i strona się otworzy.

Do jutra.

6.30 budzik, 10 stopni i deszcz na dworze

Tak w skrócie mogę opisać dzisiejszy poranek.

V. miał o ósmej rano wizytę kontrolną uśmiechu w szpitalnej stomatologii. Wczoraj przed szesnastą oczywiście wyszliśmy pod parasolami, bo zaledwie kropiło. Jednak ku mojej uciesze po pół godzinie rozlało się na całego. I solidnie pada do dziś. Wróciliśmy więc do domu. Moja noga, a właściwie kolano odpoczęło. I dziś kontynuacja. Po powrocie do domu i kupieniu chleba żadnych spacerów na szczęście nie ma w planach. V. wręcz położył się, bo takie wstawanie na budzik, to już nie dla nas. Ja natomiast wykorzystałam poranek w domu i wyprasowałam, to co jeszcze miałam do prasowania. Mam jeszcze jedną dosychającą suszarkę z ręcznikami i takimi powierzchniami płaskimi 😀 jak jeszcze ze dwa dni popada, to będę na bieżąco. Powoli trzeba jakieś świąteczne porządki uruchomić, bo w Italii od 8 grudnia czas świąteczny z domowymi dekoracjami. Dziś z rozpędu przetarłam magiczną ściereczką od wewnątrz, bo zaparowało, okno w pokoju księdza. Nie chcę wyziębiać pokoju więc na zewnątrz w tym momencie sobie darowałam. Dokończę przy zmianie firanek. Tylko niech sobie pada, to zdążę ze wszystkim.

Wczoraj w końcu skończyłam 15- ty tom ” Lipowa”. Mam nadzieję, że szybko autorka nie zacznie nowej kontynuacji, bo coś w Posłowiu o tym wspominała. Z innymi bohaterami na tle naturalnie Lipowa i okolicy.

A ja z radością dorwałam się do przygód profesorowej Szczupaczyńskiej w ” Śmierci na Wenecji”. Ach jak to się świetnie czyta. Ten stary Kraków za cysorza Franza Josepha tak dobrze mi znany z babcinych opowieści.

Czyli dzień odpoczynku. Muszę jeszcze zapasteryzować 5 słoiczków ragu, które wczoraj mistrz skończył, a ja wcześniej odwaliłam najczarniejszą robotę.

Teraz mieszanka internetowa.

https://tygielzinternem.blogspot.com/2023/11/tygiel-z-internetem-66-23.html

Kącik LM

Do jutra.

O tym jak minęłam Ankonę i mentalności starowłoskiej

Otóż ciekawa jestem kiedy dotrę na piechotę do Polski. Na razie minęłam Ankonę. W niedzielę krokomierz pogratulował mi zrobienia 100 kilometrów. Jak wiadomo załączyłam go 9 listopada.

Do Polski w prostej chyba linii, bo nie sprawdzałam mam z Ascoli do Chorzowa 1444,6 kilometrów. O przybyciu do kraju poinformuję. 😀 Co prawda istnieje możliwość, że nie dotrę z przyczyn padnięcia ze zmęczenia. Albo nabiorę jeszcze większej kondycji.

Jak chodzi o mentalność starowłoską bez pokazywania palcem, to chyba nic nie poradzę. W domu temperatura zgodnie z normami ichnimi czyli w pokoju księdza 18 stopni. W sypialni jeszcze mniej. Ale o włączeniu ogrzewania nie ma mowy.

Najlepiej wyjść z domu i pochodzić po sklepach, bo tam cieplej. Na dworze rzeczywiście dziś mimo deszczu nie było zimno. Ale w domu. Tych którzy czytają mój dziennik od niedawna i dziwią się mojej zimowej fobii w Ascoli, bo przecież to żadna zima informuję, ze wilgoć jest gorsza od mrozu. A taką właśnie mamy. Kamienne domy wchłaniają tę wilgoć i w mieszkaniach, kiedy jest zima powinno się grzać bez przerwy. Powinno, ale nie w Italii. Na noc się w ogóle wyłącza ogrzewanie i pantofle przy łóżku trzyma się tak, żeby przypadkiem nie trafić na lodowate kafelki. Mówicie, że dywanik? Przerabiałam. Dywanik od spodu, a potem z wierzchu jest wilgotny i śmierdzi. Jeden wyrzuciłam, bo też taka mądra byłam. A dziś, a nie ma jeszcze szczytu zimowego mam na sobie. podkoszulkę termiczną, golfik bawełniany, sweterek wełniany dość cienki jeszcze, polar z kapturem i w końcu kamizelkę ze sztucznego futra. I dopiero ta kamizelka zlikwidowała mi dreszcze po plecach. A teraz piszę pod kocem i załączyłam osobisty grzejnik.

A mamy zapowiedź silnych wiatrów i solidnych opadow.

Trudno świetnie.

Jak chodzi jeszcze o włoską mentalność, to kolejna tragedia. Znów zamordowana dziewczyna. To już w tym roku 107 ofiara. Wszędzie minuty ciszy, kwiaty, zapowiedzi rządowe o zmianie prawa. A to jest tak. Dopóki rzeczywiście prawo będzie morderców traktować jak do tej pory, że po dziesięciu latach facet wychodzi na wolność , to z tego punktu widzenia będzie jak dotąd. Moim zdaniem jednak dopóki rodzice, a zwłaszcza włoskie mamy nie zaczną wychowywać synów w poszanowaniu kobiety prawo nic nie zdziała. Teraz bambino czyli chłopiec jest świętą krową. Mama, babcia, siostry wszystkie są na usługach osobnika płci męskiej. A i tatuś uważa, bo tak został wychowany, że oni są panami świata. I mamy, co mamy. Mogę przytoczyć, co uważają włoscy mężczyźni. Nawet ci którzy potępiają morderców i sami raczej do tego by się nie posunęli. Otóż oni stoją na stanowisku, że wina jest obopólna, bo kobiety prowokują mężczyzn. Koniec tematu. To samo dotyczy gwałtów. A wychowanie domowe jest jakie jest. I kółko się zamyka. Trzeba radykalnych zmian i to przez wiele lat, żeby coś we włoskiej mentalności drgnęło. A ja to widzę w barwach czarnych.

Jak znam życie na moim podwórku i tak wyjdziemy popołudniu. Mimo wilgoci i deszczu. Teraz zrobię na jutro „Tygiel z Internetem”. Kupiłam oczekiwany trzeci tom Elżbiety Pytlarz ” Zdrada”, ale dopiero 23 będę mogła pobrać ebooka w dniu premiery.

A takie piękne fiołki alpejskie są w kawiarni Meletti.

To jeszcze Kącik LM

Poradnik PPD

Do jutra.