Niestety

Coś z tym ociepleniem idzie wolno. Miało się pojawić dzisiaj, ale mimo słońca jest tak sobie. Wiem bo poszłam po chleb i stwierdziłam, że chłodniej jak wczoraj. W tv pogodowej mówią o kolejnych perturbacjach i deszczach. Wczoraj padało całe popołudniu, a wieczorem było i zimno i wilgotno. Dodatkowo alarmują a nawrocie grypy i innych wirusowych zakażeniach.

Mnie natomiast zbulwersował artykuł o nawrocie w Polsce kokluszu zwanego też krzuścem. To straszną choroba, która bywała śmiertelną wśród dzieci przed wojną. Ja na szczęście już jej nie znałam, bo za moich czasów szczepienia obowiązkowe zwane ” di-per-te” zawierały szczepionkę na dyfteryt, szkarlatynę i właśnie koklusz. I z przerażeniem przeczytałam , że współcześni rodzice nie szczepią dzieci. Kompletny brak wyobraźni, bo sami nie chorowali właśnie dzięki tym szczepieniom. Trzeba chyba znowu kolejnego nawrotu epidemii, często kończącej się tragedią, żeby dotarło, że szczepienia, to jeden z najlepszych wynalazków medycznych.

A czytam i słyszę o nawrocie gruźlicy, która dziesiątkowała ludzi jeszcze nie tak dawno.

Czemu przypisać tę nawet nie niefrasobliwość, a głupotę naprawdę nie wiem.

A teraz informacja. Skończyłam tom dziewiąty, który jest zarazem końcem cyklu ” Milicjanci z Poznania”.

I znów kawałek historii. Ta końcówka PRL – u, ten handel na łóżkach polowych, jeden wielki targ. Te początki powstawania majątków nie zawsze w sposób legalny. Czytało mi się świetnie. I mój ulubiony obraz pojawiający się w cyklu, który kończy żywot za szafą zostawiając miejsce na nowego ” świętego” nowych czasów.

Ale ponieważ ja czytam nie chronologicznie a według numeracji tomów mam jeszcze tom dziesiąty ” Mordercza rozgrywka”, który cofnął mnie do roku 1987.

A potem cykl kolejny. Bardzo jestem go ciekawa. I będę go czytać chronologicznie.

Wiem, że w kraju już przygotowania do długiego weekendu, a nawet sporo osób już dziś rozpoczyna mini urlop. Biorąc niewiele dni wolnych jest aż 9 dni wolnego. I tylko niech ta pogoda w końcu nas trochę rozpieści ciepłem. Czego Wam i sobie życzę.

Dzisiaj ” Tygiel z Internetem”

https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/04/tygiel-z-internetem-1624.html

i Kącik LM.

Do jutra.

Myśli świąteczne

Jak zwykle przy świątecznym dniu mam wrażenie że dziś niedziela. Tymczasem to święto zwycięstwa Włochów nad faszyzmem. He he he… „Festa della Liberazione”. Jak zwykle przy tym faszyzmie włoskim mam złośliwe myśli. Bo jeszcze trochę włoskiego gadania, które jak nic podpada pod hasło propaganda, a wszyscy uwierzą, że to Włosi byli w czołówce w walce z faszyzmem. I tyłu partyzantów zginęło. Tu poległo pięciu, tam siedmiu, a tam aż piętnastu. A nasza martyrologia jakby nie patrzeć , to jest wyolbrzymiona, bo tak nie było.

Nie było , bo trudno im sobie pewne rzeczy wyobrazić. Zresztą, co tam jakaś Polska, Italia to kraj waleczny, który dziś świętuje zwycięstwo nad faszyzmem.

W Ascoli główna ceremonia na San Marco przy grobach poległych i pomniku. W centrum tylko wieńce. V. oburzony, że lewica nie zadbała o obchody. No cóż faszystów i krypto faszystów w ugrupowaniach prawidłowych dostatek, a poza tym rozpoczął się długi weekend przedłużony nawet do 1 maja.

Pogodowo dalej zimno choć w słońcu widziałam 22 stopnie w samo południe. W cieniu 14. Ale jakby ciut cieplejszy wiatr. Może nadchodzi to ocieplenie. Wczoraj koło osiemnastej padało i nawet grzmiało więc może to zimno blokuje ciepło i stąd ta burza.

W niedzielę za to jesteśmy zaproszeni na obiad przez kuzyna V.. Oczywiście do restauracji. Podobno na San Marco. Przynajmniej jeden dzień odpadnie mi z układanki jedzeniowej po ascolańsku.

Krzesło na którym składam rzeczy do prasowania nareszcie puste. Chociaż jeden dzień niech tak postoi. Bo pralka czeka i pranie dosycha.

A teraz LM w swoim Kąciku

Kuchenne cudeńka też .

A jakby w majowy weekend trzeba by zapalić w kominku, to taka propozycja robótek ręcznych.

Do jutra.

Różowy księżyc

Taką nazwę nosi dzisiejsza pełnią. A różowy kolor ma wiele odcieni. Ten dzisiejszy to pewnie odmiana agresywna. Ale i tak wcześniej nie było tak źle. Jakoś muszę te różowe podmuchy dzisiejsze przeżyć. I powinno być z górki.

W słońcu ciepło, ale lodowaty wiatr do nas dotarł. W telewizji pokazują górzystą Italię pod śniegiem. Podobno jakiś rekord. Obrazki bożonarodzeniowe. U nas naturalnie śniegu nie ma, a nawet zapowiadany deszcz nie pada, ale że w górach zimno, to do nas dociera ten lodowaty wiatr. Zwłaszcza w cieniu. No i oczywiście po zachodzie słońca. Wczoraj i dziś ma być najzimniej. Od jutra lekkie ocieplenie, a potem ma być już ciepło tak jak powinno być we Włoszech o tej porze. Przypominam, że sezon nadmorski zaczyna się od maja. I jutro pierwszy dzień włoskiego długiego weekendu.

I tyle doniesień pogodowych.

Dla informacji czytam dziewiąty tom ” Milicjantów z Poznania'” czyli zbliżam się do końca MO. Jest rok 1988.

Czytam w każdym wolnym momencie. I dlatego prasuję na raty. Ale i w tym zajęciu zbliżam się do końca. 😃

Co prawda schnie kolejna partia, a druga czeka na pranie czyli ” perpetuum mobile”, ale co zrobić.

Poza tym wpływ księżyca ma wpływ na głupoty wygłaszane autorytatywnie przez V. Dziś stwierdzić, że mięso z kością je się tylko z jarzyną o nazwie „ziemniaki smażone”. Żadna inna nie może być. Bo dla Włocha ziemniaki to jarzyna czy warzywo, a warzywa czy jarzyny nie je się z drugą jarzyną czy warzywem.

I tym epokowym odkryciem zapraszam do Kącika LM.

Owocowo- cukiernicze cudeńka

Do jutra.

Moje dzisiejsze przedpołudnie

Odkąd V. nie wychodzi rano, bo ma problemy ze zdrowiem i zimno i dodatkowo sąsiedzi nas nie budzą o siódmej rano, wstajemy jak się obudzimy. Ja co prawda budzę się wcześniej, ale skoro V. śpi, to po co mam go budzić. Dziś wstaliśmy o dziewiątej i jak dla mnie to dobrze. Spokojnie zrobiłam kawę, coś tam ogarnęłam dom i mogłam wyjść do miasta.

Specjalnie nie miałam po co, ale V. musiał wiedzieć, co na straganie warzywnym. Kupiłam pieczarki i pogrzebałem spokojnie w ciuchach bez marudzenia męskiego. W Kąciku LM naturalnie pokażę, co znalazłam.

Dziś mamy spotkanie w magistracie. Znowu coś w sprawie trzęsienia ziemi. O 16.30. O 16- tej V zażyje pastylkę i pójdziemy. Teraz naturalnie druga część albumu pchlego.

Poszłam też do Acqusapone, bo załatwiłam na cacy jedne spodnie. A, że i tak miały taki dziwny kolor jak wyblakła cegła, to kupiłam farbę i je przefarbuję.

Za oknem widzę słońce więc idzie ku lepszemu. To teraz moje zakupu czyli Kącik LM

Kupiłam dwie pary spodni. Jedne letnie szerokie i pewnie za długie więc będę musiała skrócić, ale za to w ulubione róże, a drugie cienkie klasyczne zielone z taką niewidoczna fakturką.

Na wystawie u LS taki negatyw:

I jeszcze

W kolorowych talerzach za to banany.

I wracam do milicyjnych klimatów.

Do jutra.

Zimno wszędzie, pusto wszędzie

Taki weekend zaliczyliśmy. A tymczasem na placach Fritto Misto, które nie ma szczęścia tego roku mało ludzi więc i garmażeryjne stoiska bez kolejek.

Jest nadzieja na poprawę, bo potrwają do 28 kwietnia, a od piątku ma powrócić ciepło. Włosi szykują się też do długiego weekendu, ale wcześniej. 25 kwietnia jest świętem narodowym więc piątek stanowi ” ponte czyli most” i może być wolnym.

Wczoraj i w sobotę na pchlim targu też niewielu oglądających. W sobotę dodatkowo padał deszcz. Niedziela przedpołudniowa też zaczęła się deszczem, który na szczęście ustal i popołudniu wyszliśmy jeszcze raz. Z tego wszystkiego ja kupiłam sobie dwa łabądki. Jeden to serwetnik.

Jest nawet na na fotce wśród innych rzeczy na stoisku. Potem już zajął należne mu miejsce. Drugi taki malutki, ale miał kwadratowe skrzydełka 😃, to go przytuliłam.

Więcej łabądków nie było. Za to V. kupił kolejny obraz. Tym razem dziewczyna z dzieckiem na ręku, taka współczesna Madonna. Ciężki był, bo szkło i rama solidna, ale dotargaliśmy go do domu. Zapomniałam zrobić fotkę, a teraz jest w pomieszczeniu gospodarczym w kartonie więc tylko opowiadam.

Za to z obrazem dostałam w gratisów dwie filiżanki do kawy, które wysznupałam w pudle z różnościami. Bardzo mi się podobały, choć to reklamówki kawy, której nie znam

Ale, że jak wiecie jestem osobą ciekawą więc już teraz wiem, że to marka kawy włoskiej znanej od 1906 roku z charakterystyczną damą z XIX wieku trzymającą w dłoni tacę.

Znalazłam nawet moje filiżanki. Niestety nasze nie mają oryginalnych spodeczków, ale mam białe.

Dodatkowa informacja, to ta, że kawa popularną jest we Florencji. Jednym słowem ” pchli targ ” udany. Mimo zimna.

Zrobiłam dwa albumy i dziś pierwszy. Drugi będzie jutro.

zafascynowana cyklem ” Milicjanci z Poznania ” dotarlam do informacji o kolejnych współczesnych tomach.

1. Trzynasty dzień tygodnia – XII 81
2. Błyskawiczna wypłata – VI 82
3. Śmiertelnie poważna sprawa – V 83
4. Śliski interes – XII 83
5. Upiory spacerują nad Wartą – VI 85
6. Ręczna robota – IX 85/III 86
7. Milczenie jest srebrem – III 86
8. Mordercza rozgrywka – VI 87
9. Mocne uderzenie – VIII 88
10. Masz to jak w banku – prolog zima 88, akcja II-III 89
11. Granica możliwości – VIII 90
12. Jedyne wyjście – IV 11-IV 12
13. Ostra jazda – VIII 15
14. Szybki szmal – VI-VII 19
15. Naga prawda – III 20

Kolejne pięć tomów, to już lata XXI wieku, a cykl nosi nazwę ” Aneta Nowak”. Naturalnie pójdę z czytaniem za ciosem. Jestem na początku tomu ósmego. ” Milczenie jest srebrem”.

W domu V. załączył ogrzewanie chociaż na dworze temperatura wzrosła do 16 stopni.

Trochę prasuję, bo kiedyś trzeba. Odebrałam pantofelki od szewca i zaliczyłam samotny przegląd Starówki z codziennymi zakupami. V. nie wyszedł, bo jak ostatnio rano nie czuje się dobrze. I to chyba wszystko, co najważniejsze.

Do jutra.

Dzień Bloga Otwartego

Skoro nie padła żadna propozycja dzisiejszej rozmowy, to porozmawiamy dla odmiany, co lubimy w naszych krajach. Zacznę jak zwykle i po zastanowieniu, co polubiłam w Italii ( a wbrew moim narzekaniem jest tego sporo 😃) od takiej zalety Włochów z którą spotkałam się nie jeden raz. Otóż są oni bardzo pomocnym narodem dla obcych sobie ludzi. Kiedy widzą, że potrzebna jest pomoc reagują zaraz. Sama z tym się spotkałam. Kiedyś usiadłam na murku taka niewyraźna i zaraz jakaś pani zapytała, czy źle się czuję i czy trzeba mi pomóc. I niejednokrotnie to widziałam. Kiedy ktoś pyta o drogę czy o jakąś informację zaraz kilka osób udziela informacji a nawet proponuje podprowadzenie. I ten uśmiech od rana do nocy. Pozdrawianie się ludzi zupełnie nieznajomych. Bo skoro mijamy się w ciasnej uliczce, to dlaczego nie powiedzieć sobie ” dzień dobry”.

No właśnie, dlaczego ?

Pamiętam jak raz wróciłam do Ascoli po dłuższym pobycie w Polsce i wieczorem wyszłam na Starówkę. A tam mnóstwo uśmiechniętych ludzi. I pomyślałam: – jak mi tego brakowało.

I jeszcze muszę to napisać, chociaż ta zaleta ma dwa oblicza. Nikt jak Włosi nie potrafi wypromować swoich produktów na świecie. Pizzę zna i je cały świat. I nie tylko pizzę. Kuchnia włoska zdobyła ten cały świat. A my. Słyszę, że nasz oscypek czy żurek zdobywa nagrody, ale kto jadł poza jednostkami. A włoska moda? Też w czołówce. Bo jeżeli chodzi o damską modę Włosi po prostu nie oszpecają kobiet, co zdarza się projektantom z innych krajów. Nawet inspiracje pokazowe, które jak wiadomo wzbudzają mieszane uczucia, można zaadaptować do noszenia przez ogół pań.

Włoskie śniadania czyli kawa i rogalik wbrew wszystkiemu doskonale się sprawdza. Daje energię aż do kolejnego posiłku. I co by nie powiedzieć, ta regularność jedzenia o stałych porach, nawet osób pracujących, przekłada się chyba na zdrowie i długowieczność Włochów.

I myślę , że ta niefrasobliwość Włochów, to taka obrona przed mnóstwem nieszczęść, które dotyka ten piękny bezsprzecznie kraj. Bo życie tutaj niesie niebezpieczeństwa kataklizmów. I trzeba umieć z tym żyć. To tyle ja. A teraz czekam na komentarze.

Takie życie

Nie lubię zaczynać dnia od ceremonii pogrzebowej jednak czasem tak jest. Odszedł bardzo znany i zadłużony ascolańczyk Andrea Ferretti.

https://www.corriereadriatico.it/ascoli_piceno/giornalismo_lutto_morto_andrea_ferretti_quintana_malore_ascoli_san_benedetto_ultime_notizie_funerale-8065453.html

Dziennikarz, kronikarz Piceno i kronikarz Quintany, znany działacz ascolanskiej piłki nożnej i na dodatek czynny uczestnik Quintany. Od dziecka brał w niej udział. Miał zaledwie 62 lata. Nic dziwnego, że do naszej katedry przybyły tłumy mieszkańców żeby go pożegnać. I V. mimo złego samopoczucia musiał tę ceremonię zaliczyć. Jak on, to i ja.

Nie robię zdjęć na pogrzebach ( w odróżnieniu od ślubów) więc tylko opowiem. Oprócz mieszkańców i rodziny naturalnie żegnał go poczet sztandarowy Porta Romana i uczestnicy Quintany w strojach naturalnie. Trumna przeszła pod szpalerem opuszczonych chorągwi przy hymnie Quintany i werbli tamburini.

Towarzyszyły temu pogrzebowe dzwony Duomo. W kościele przy trumnie stanęła warta Quintany. Cała uroczystość z pożegnaniami trwała ponad 1,5 godziny .

Takie pożegnania w wydaniu włoskim trwają.

Potem zrobiliśmy rundkę po pchlim targu, ale jeszcze bez zdjęć. V. był zmęczony i w sumie zaledwie 14 stopni. Dobrze, że deszcz przestał padać , ale zapowiadają przelotne opady.

Wróciliśmy więc do domu. Trzeba zrobić obiad, a potem może poczytam. Już siódmy tom ” Milicjantów z Poznania’ ” Śliski interes”.

Muszę jeszcze o czymś napisać w związku z tym cyklem. We wszystkich tomach pojawia się rewelacyjnie dowcipny motyw. Otóż wszyscy bohaterowie, którzy są wezwani do przełożonego pułkownika Żyto widzą za plecami pułkownika obraz na ścianie. To patron MO ( nie wiedziałam) Feliks Dzierżyński. Otóż patrzący na ” krwawego Feliksa” mają różne skojarzenia z jego fizjonomią. 😃 Zresztą to trzeba przeczytać. Dawno czegoś tak inteligentnie dowcipnego nie czytałam.

I już kończę. Najlepszym memem jaki ostatnio widziałam.

Jest oczywiście Kącik LM

W kuchni sezon na truskawki więc może taki truskawkowy deser.

Trufle kokosowo-truskawkowe: przepis na deser bez pieczenia

Składniki:

MASCARPONE 125 g (1/2 kubka)

40 g CUKRU (1/4 szklanki)

Mąka kokosowa 80 g (3/4 szklanki)

8 g cukru waniliowego (2 łyżki)

truskawki 125 g

POWŁOKA:

MĄKA KOKOSOWA 125 g

Instrukcja:

Fasa 1

Włóż do miski mascarpone, cukier, mąkę kokosową i cukier waniliowy

Następnie zrób kulki i otocz w powłoce kokosowej.

Poprawiłam we wczorajszym wpisie adres Tygla. Już działa.

A więc do jutra . Zapraszam oczywiście na Dzień Bloga Otwartego.

Kwietniowe chłody

Sprawdza się, że w kwietniu w Italii jest kilka dni chłodnych wręcz zimnych jak dla mnie😃.

Wczoraj padało, a dziś momentami świeci nawet słońce i wtedy jest aż13 stopni. Sprawdziłam, bo od tak mniej więcej dziesiątej rano wędrowałam po centrum z takimi domowymi sprawami. V. ostatnio właśnie rano źle się czuje. Potem trochę lepiej. I od kilku dni wychodzimy razem popołudniu. Poszłam więc ustalając sobie marszrutę. Ponieważ rano był telefon z magistratu, że trzeba tam znowu jakiś ” papiórek” złożyć w ramach trzęsienia ziemi i termin mamy na wtorek o 16.30, to musiałam odwołać wtorkową lekcję i zamienić ją na kolejny wtorek. Potem odebrałam wyczyszczone botki. Niestety jednej plamy nie udało się wyczyścić.

Trudno świetnie. I tak wyglądają o niebo lepiej.

Potem piekarnia i recepty dla V. u ZA. Kolejny punkt, to znów szewc, ale inny, bo tamte botki, to pralnia chemiczna. Zaniosłam żeby założył nowe fleczki na mini obcasie koturnowym. Będą jutro. Następnie apteka i potem już na ukos przez piazza del Popolo, gdzie budują się stragany na pchli targ. Może nie będzie padać i naturalnie będą znów fotki.

Zrobiłam jeszcze zakupy typu zupa mrożona, dżem pomarańczowy i jabłka.

A tymczasem na piazza Arringo też praca wre, bo ” Fritto Misto” ma inaugurację dzisiaj. Już jest wystawione menu .

Czyli mamy do końca miesiąca zajęty plac i z pewnością trzeba będzie zmienić przystanek busika, którym się przemieszczamy w ramach atrakcji spacerowych .

Wróciłam i udaje mi się trochę popisać. Wczoraj kupiłam sobie fuksję, mocno już zmarnowaną za grosze i nabiera sił na oknie. Pewnie za jakiś czas ją przesadę jak już nabierze sił. Zaczyna kwitnąć moja pelargonia z ogrodu biskupiego, a że chłodno to i cyklamen jeszcze trzyma się znów dzielnie, choć to już koniec jego urody. Włąnie fuksja ma go zastąpić.

A teraz przypominam o Dniu Bloga Otwartego. Może macie jakąś propozycję. W zeszłą niedzielę była spora dyskusja czyli temat chwycił. Jest w propozycji ” majówka”, ale tę zostawimy na przyszły tydzień. A skoro był temat o tym co nas denerwuje w naszych krajach, to może w niedzielę dla odmiany, co w nich lubimy.https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/04/tygiel-z-internetem-1524.html?m=1

Kącik LM

Kolorowe cudeńka owocowe.

Do jutra.

Życie z telewizorem

Pewnie nie jest to przypadłość, która rządzi tyko życiem V. Znam jeszcze kilka innych osób, które żyją rytmem jaki wyznacza telewizja. V. miał tak zawsze. Jego mama mówiła, że jego ukochaną jest telewizor. Od tamtych czasów śpi z pilotem i dopiero kiedy głęboką nocą się zbudzi, bo naturalnie śpi, wyłącza to pudło. Nie muszę mówić jak mnie to denerwuje. Od rana do późnej nocy toto gada. Głównie. I co najgorsze, to panuje terror. Jak wiadomo w kuchni włoskiej toczy się życie, co w naszym przypadku oznacza, że telewizor jest włączony, V. siedzi przy stole i żadne czynności typu mycie naczyń nie mogą się odbywać, bo mu to przeszkadza. Najmniejszy szelest wynikający z życia urasta do rangi hałasu .

Oczywiście telewizor w sypialni służy do słuchania i raczej zasypiania podczas odpoczynku popołudniowego i nocnego. Ja nigdy fanką programów telewizyjnych nie byłam, a teraz mam wręcz alergię na telewizor z telewizją naturalnie, bo sam telewizor wyłączony niechby sobie stał.

Ponieważ rzadko kiedy mam ochotę coś oglądnąć, bo następuje sprzeczność gustów ( włoskie polityczne gadające głowy mnie denerwują), to skutecznie od telewizji się odzwyczaiłam. Podczas ostatniego pobytu w kraju ani raz nie włączyłam telewizora. Jak coś mnie interesuje mam Internet.

Cale szczęście, że trochę czasu spędzamy bez tych włoskich telewizyjnych wrzasków, bo wszystkie te programy są pełne podniesionych głosów i często gadania wszyscy naraz.

Jedyne co lubię, to transmisje operowe, bo już koncertów nie mam możliwości oglądania, o ile są sprzeczne z gustem osobistego. Ale to akurat mnie nie denerwuje. mam książki i zbyt mało czasu na dodatkowe gapienie się w obrazki telewizyjne.

Jako, że pełnia coraz bliżej wczorajsze kaprysy zaowocowały samotnym wyjściem V. z domu. I to po cichu, że nawet się nie zorientowałam, że wyszedł. A ponieważ do kolacji brakowało mi fasoli w puszce typu ” Jasiek”, która w Italii nazywa się ” spagna” to wyszłam do sklepu i trochę mi zeszło. Za to zrobiłam pierwszy album róż i przy okazji akacji, która już zakwitła. Dziś wracając do domu dołożyłam dwie fotki pnących róż kwitnących do towarzystwa naszemu czarnemu bzu na naszej ulicy.

I jeszcze widziałam z okna busa pole makowe na skarpie przy ascolańskim amfiteatrze rzymskim. Może zdążę zrobić fotki zanim przekwitną, bo jak wiadomo maki są moimi ulubionymi kwiatami polnymi.

Na piazza Arringo prace trwają i pawilony gastronomiczne prawie gotowe. Chyba w sobotę inauguracja corocznych ” Fritto Misto”. Dodatkowo szykują się kwietniowy ” pchli targ”, któremu zabraknie dużego placu przed magistratem. Będzie musiał się ścieśnić. Tymczasem chłodno i nawet V. zmarzł i wróciliśmy wcześniej do domu. Jak na razie nie pada, a ma i zaledwie 14 stopni.

A teraz Kącik LM

Z cyklu prace ręczne

I kulinarne cudeńka

Do jutra.

Wiosna wróciła

Bo wczoraj było lato. Upalnie wręcz. Ale zgodnie z prognozą pogody silny wiatr przywiał ochłodzenie. W cieniu 16 stopni czyli spadek o ponad 13 stopni. Kiedy otworzyłam rano okno na termometrze już było widać to ochłodzenie. Włożyłam więc cieplejsze ciuchy i w słońcu jest całkiem przyjemnie. Taka pogoda jest normalniejsza dla kwietnia, nawet w Italii. I może zatrzymać wegetację i przekwitanie kwiatów. Rozkwitały róże i po jednym dniu przekwitły. Nienormalne. To niech sobie będzie około 20 stopni. Nawet ochłodzenie w domu przeżyję.

Tymczasem zauważyłam u siebie nadwrażliwość na zbliżającą się pełnię. Może nie aż tak jak u V., ale też jestem pobudzona, w nerwach cała, jak to się mówi. Trudno mi się opanować chociaż staram się usilnie. I czasem zupełnie niepotrzebnie wybucham.

Trudno świetnie.

Oczywiście jeszcze nie wróciliśmy do domu. Siedzimy na piazza Roma po zrobieniu obchodów wszystkich kątów. Na piazza Arringo budują centrum gastronomiczne ” Fritti misto ” jak co roku.

Specjalnie nas to nie kręci, bo będzie bałagan targowo- komunikacyjny. Trzeba jednak te tradycje przeżyć.

Kolejny tom ” Milicjantów z Poznania”, na czytniku. To ” Błyskawiczna wyplata”.

Też cofniecie się w czasie. I oto znalazłam ułożenie cyklu nie tak jak publikował go autor, ale ułożony chronologicznie. Jeżeli ktoś lubi ( szkoda, ze nie wiedziałam wcześniej – bo ja też lubię )_ może czytać tak jak są losy bohaterów.

Trzynasty dzień tygodnia – XII 81
Błyskawiczna wypłata – VI 82
Śmiertelnie poważna sprawa – V 83
Śliski interes – XII 83
Upiory spacerują nad Wartą – VI 85
Ręczna robota – IX 85/III 86
Milczenie jest srebrem – III 86
Mocne uderzenie – VIII 88
Masz to jak w banku – X 88/II 89
Jedyne wyjście – IV 11-IV 12

I ten dzień też taki zwyczajny z elementami pełni. V. odpoczywa, a ja ląduję akumulatory ciszą i spokojem.

Kącik LM


Do jutra.