Ascoli w kapeluszu bersaglieri

A ja jako Wasz ascolański korespondent czuję się w obowiązku o tym napisać. Po pierwsze, to naprawdę wielka impreza to Zgromadzenie krajowych bersaglieri zwłaszcza emerytów. na magistracie wiszą stosowne afisze

a w całym mieście widać panów z kapeluszach z piórami . Wczoraj byłam z V krociótko na piazza del Popolo i takie oto migawki złapałam.

Oczywiście załapałam się na końcowy utwór naszej ” Fanfara” z Ascoli.

Wieczorem zgodnie z postanowieniem poszłam sobie do teatru na koncert. Lubię wszystkie koncerty na żywo i muzykę na instrumentach dętych też. V. w dalszym ciągu czuje się żle. Oby do wtorku, to może coś onkolog mu pomoże. Dlatego go nie namawiałam i poszłam sama. Oczywiście gdyby wycisnąć z trwania prawie 1, 40 minut koncertu tylko muzykę, to byłaby ta godzina niepełna . Reszta jak zwykle przegadana i mnóstwo dodatków typu podziękowań, wręczeń wyróżnień w tym dzieciom i młodzieży i tym podobne. Ale muzyka i wykonanie doskonałe.

Zaczęło się od grupy gości – filharmoników bersaglieri z muzyką klasyczną. Dwa wykonania nagrałam.

Potem pojawili się już nasi ulubieńcy,

a ja w końcu mam nagraną słynną ” La variata” z fantastyczną solówką.

Potem jeszcze urokliwa piosenka neapolitańska, śpiewana przez cała Italię,

I na zakończenie jak zwykle hymn włoski. W mojej loży siedział pan z kapeluszem. Jak on się poderwał na dźwięk hymnu. Stał , jak naturalnie cały teatr, na baczność i odśpiewał cały hymn.

Kiedy wyszłam z teatru wpadła mi w oczy taka książka na wystawie księgarni w pobliżu teatru.

Ci to trzymają rękę na pulsie.

Dziś mają być wieczorne koncerty na placach i oczywiście msza w kościele San Francesco. A jutro defilada i nawet podobno pani premier ma pojawić się w Ascoli. Na piazza Arringo kończą budowę specjalnych trybun dla gości. Dla tych najważniejszych nawet zadaszona.

Jest też kilka ambon dla kamerzystów i nawet już niektórzy się na nich uwijają.

Oczywiście postaram się zobaczyć jutro jak najwięcej. Dla siebie i dla Was.

To do jutra.

I muszę

Muszę, to z siebie wyrzucić tu, bo inaczej mnie to zadusi. Mnie naprawdę jest bardzo żal V. że w tym momencie tak źle się czuje. We wtorek będzie onkolog, to może coś poradzi. Jednak nie jest jedyną ciężko chorą osobą na świecie, a mnie brakuje już cierpliwości. Uważam, może jestem zarozumiałą, że ma kolosalne szczęście, że jestem przy nim. Nie wiem czy dzieci potrafiłyby znosić, to co ja. Ani płatna badante. Noc miał kiepską. Przed piątą obudził mnie prosząc o tabletkę przeciwbólową. Powiedział, żeby go rano nie budzić.

Wstałam po cichu i nawet się nie myłam i nie ubierałam, żeby było cicho. Było tak cicho, że przed dziewiątkę słyszałam z placu bersaglieri i ich muzykę. Wstał i oczywiście miliony pretensji. Postanowiłam wyjść na zakupy i tego nie słuchać. W niedzielę ma być podobno Junior na obiedzie. W ramach relaksu weszłam do Ogrodu Biskupiego. Róże w rozkwicie. To teraz ten różany ogród pokażę. Kwitną też drzewka cytrynowe a na pełny rozkwit czeka alejka żółtej róży na wysokości dwóch metrów. Jest tam pięknie.

Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. V. śpi. Położył się. Robię obiad, ale pewnie znowu będzie grymasił.

Trudno świetnie.

Wieczorem spróbuję się dostać do teatru na koncert bersaglieri. Jeżeli V. będzie na siłach pójść to dobrze, jak nie pójdę sama. Inaczej zwariuję.

A teraz refleksje poznańskie. Kupiłam pomostową książkę ” Pocałunek Judasza” i przeczytałam w tempie ekspresowym. Tak się to czyta. Teraz muszę czekać na kolejne lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku. A skoro muszę czekać, to wróciłam do roku 2 012 w nowej rzeczywistości policyjnej. Już wiem mniej więcej jak potoczyły się losy głównych bohaterów. Poza Teosiem, który jest na emeryturze i spełni swoje marzenie( nie powiem jakie) w policji kryminalnej dalej służą: czterdziestoletni już ” Blacha ‚ w wysokim stopniu podinspektora i jego przełożony Fred, który jest szefem kryminalnych w KW. Dorobił się nawet wnuków. Najbardziej jednak cieszy mnie motyw obrazu. Po upadku poprzednich czasów „krwawy Felek” zniknął za szafą. Czy tam jeszcze jest, czy podczas jakiegoś remontu poszedł na przemiał nie wiem. Nowy szef Fred powiesił w latach dziewięćdziesiątych obraz z powstańcami wielkopolskimi zastanawiając się nad marszałkiem Piłsudskim. Ale, że podobno poznaniacy za nim nie przepadają, to padło na powstańców. W nowym cyklu w 2012 roku wisi tam na ścianie telewizor.

Ale motyw obrazu jest. Otóż w gabinecie szefa wojewódzkiej komendy zamiast usuniętego Lenina na którego patrzył Fred bywając że swoim szefem na naradach pojawił się wspierający się na szabli marszałek Piłsudski. I teraz on ma różne w swojej twarzy ironiczne spojrzenie, które odczytuje Fred. Czyli motyw mój ulubiony jest.

Za chwilę zrobię album różany i poszperam za materiałami do Tygla. A potem wracam do Poznania.

A wszystkim Molom Książkowym dedykuje takie oto przeslanie, że warto miec w zapasie co czytać.

A teraz Kącik LM

Kącik Robótek Ręcznych

Talerze z wyobraźnią

Sowa

„Kreatywna rzeźba Owocowa Sowa wykonana z melona i arbuza z nogami ogórkowymi i piórkami z sałaty… wspaniałe.”

Do jutra.

I jeszcze link Pomagam.pl

https://pomagam.pl/keh3ek?fbclid=IwAR2MJO-R8Ycu1ZY_sANki4cPJ70h7V0rtzzxNaWshwyMjMM3EYEV2ae7w4U#

Zapiski

Italia pod wodą, bo leje. U nas na szczęście tak zwane opady przelotne. Przelotnie leje jak z cebra. Wczoraj umyło okoliczne auta i wymyło Ascoli. Jak znalazł, bo w mieście impreza nad imprezami. Od dzisiaj do niedzieli włącznie „71 Krajowy Zlot Formacji Bersagliere” . Właśnie Ascoli jest gospodarzem Zlotu. Dziś na piazza Roma wciągnięto flagę na znak rozpoczęcia zlotu. Oczywiście jak to w Ascoli w centrum nie widziałam programu, ale sobie znalazłam i jest tego sporu. od odpustu na stadionie w centrum, bo koncert jutro w teatrze. Tu muszę rozeznać czy będzie można wejść i czy są miejsca. Otworzono również wystawę w muzeum w forcie Malatesta, a główne obchody z wielką defiladą będą w niedzielę. Nie wiem, co z tego zobaczę, bo V. w dalszym ciągu czuje się źle. Wczoraj nie wyszedł z domu i nawet sporo leżał, a dziś też raczej nie wyjdzie. Normalnie pewnie zobaczyłabym wszystko, a tak tylko to, co uda mi się podczas wyjścia z doskoku.

Byłam w mieście jeszcze podczas słonecznej pogody. Ledwo wróciłam lunęło. Teraz nie pada, ale będzie. Pogodowo nieciekawie się zapowiada, czyli nadrabiam powoli coś tam w domu, ale głownie czytam. Tak jak przypuszczałam pan Ćwirlej stworzył cykl o prokuratorce Brygidzie Bocian, żeby połączyć lata dziewięćdziesiąte z kolejnym tomem z roku 2011. Kupiłam zaraz tom drugi o nazwie ” Pocałunek Judasza”, zostawiłam te kilka stron z 2011 roku i czytam. Dzieje się i oczywiście są znajomi z poprzedniego cyklu o milicjantach z Poznania.

Ponieważ kiedy byłam po chleb i na mini zakupach widziałam zmianę dekoracji na wystawach u Luizy S., to dziś Kącik LM z aranżacjami mojej ulubienicy.

I więcej nic ciekawego nie mam. Moja bateria w komputerze raz się ładuje, a raz nie. To mam go na kablu na razie, a wszystko, co nazbierałam wrzuciłam na nośnik.

Dobrze, że V. ma we wtorek comiesięczną wizytę u onkologa. Myślę, oprócz tej terapii wpływ na złe samopoczucie ma pogoda i wilgoć. To tak po sobie sądzę, bo też mam problemy z większym chodzeniem. Ale ja muszę być na chodzie.

Czyli do jutra.

Stare przysłowie mówi:

” Im głębiej w las, tym więcej drzew”. To w kontekście moich lekcji gramatyki włoskiej. Na początku było bardzo łatwo, potem łatwo, a teraz już mam momenty, że patrzę bezradnie na Lucę. I słyszę:

-Ty mi powiedz.

Ta ichnia gramatyka, to faktycznie gęsty las czasownikowy. Nie mają przypadków, ale za to czasowników i ich odmiany mogą wykończyć. O ile pierwsze czasy były proste, to wczoraj się nagimnastykowałam. Ćwiczyliśmy na podstawie obrazków. Czyli musiałam te cholerne czasy używać, choć prościej powiedziałabym bez tych zawiłości.😄

Ale efekty widzę podczas czytania, bo w rozmowach mniej. Włosi sami sobie codzienność ułatwiają. Ale w słowie pisanym już mi się trochę rozjaśniło w tych zdaniach, z których ja zrobiłabym z jednego dziesięć .Już nie polegam na swojej pamięci ale czasem robię zdjęcie tablicy.

Wszystko wydaje się w pewnym momencie proste, a potem mam dziurę w głowie. Ale nic to. Jakoś ” avanti”.

V. dalej w nie najlepszej formie. Wczoraj kiedy wróciłam z lekcji poszłam z nim na zakupy, ale byl nerwowy i marudny. To zrobiłam sobie na poprawę humoru roże na skwerku przy przystanku busika. W tym moje ukochane herbaciane róże. Kocham je od dziecka, kiedy moja mama na swoje imieniny w maju dostała kwiaciarniany kosz z jakąś niesamowitą ilością właśnie herbacianych róż. To było jeszcze w Krakowie i miałam może siedem lat. A pamiętam ten kosz do dziś. Coś podobnego znalazłam w Internecie.

A to nasze ascolańskie róże ze skwerka.

Dziś poszłam na moment na Starówkę sama, bo V. chciał wyciąg z bankomatu. Niesamowita ilość wycieczek, a o świecie przypomina udekorowany piazza del Popolo.

Było ciepło 21 stopni, choć cały czas zanosi się na deszcz.

Teraz informacje kryminalne z Poznania. Otóż jak wiadomo zaczęłam i skończyłam czytać 11 tom z tego kryminalno- historycznego cyklu. Już wiem czemu autor opatrzył go numerem 1 jako cykl ” Prokuratorka Brygina Bocian”. Jest rok 1990 po przemianach ustrojowych. Otóż kolejny z innego cyklu, ale pewnie w jakiś sposób kontynuacja zaczyna się w 2011 roku, czyli minęło dwadzieścia lat. Jeżeli pojawia się bohaterowie poprzedniej serii, to już będą o te lata starsi. Niesamowita postać Teosia Olkiewicza pewnie będzie na emeryturze. Dlatego prokuratorka Brygida Bocian znów wypełni tę lukę i autor wróci do przygód ulubionych bohaterów w latach poprzednich. Będę podglądać, co nowego napisał. Tymczasem zaczęłam kolejny tom z cyklu „Komisarz Agata Nowak”, który jest chronologicznie sygnowany jako 12. Znajomych jeszcze nie spotkałam. Zaraz do niego wrócę.

Dziś ” Tygiel z Internetem „

https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/05/tygiel-z-internetem-1724.html

W Kąciku LM

Kącik Robótek Ręcznych

I postanowiłam przypominać adres do strony z pomocą dla mojej przyjaciółki. Chociaż tyle mogę zrobić.

https://pomagam.pl/keh3ek?fbclid=IwAR2MJO-R8Ycu1ZY_sANki4cPJ70h7V0rtzzxNaWshwyMjMM3EYEV2ae7w4U#

Do jutra.

Dziś blog z wielką moją prośbą

Otoz prośba dotyczy mojej wieloletniej przyjaciółki w Polsce. Zawsze na nią mogłam liczyć. Zawsze była z pomocą kiedy tego potrzebowałam. Zatrzymałam się u niej z V. kiedy nie mogłam go zabrać do własnego domu. A teraz staram się od wczoraj pomoc Jej. Otóż na nas osoby w wieku określanym jako podeszłym czyha sporo niebezpieczeństw od przysłowiowego wnuczka, bo inne oszustwa. Szczególnie osoby, które nie są zbyt dobre w klocki internetowe i nie zdają sobie sprawy jak łatwo wpaść w sidła oszustów. I to właśnie przytrafiło się mojej przyjaciółce. Już rok próbuje się z tego koszmaru wyplątać. Bez efektu bo policja i prokuratura umorzyła śledztwo. Za podpowiedzią pewnej dziennikarki, która wpadła podobnie założyła taką stronę na której jest dobrowolna pomoc ludzi. Do mnie zwróciła się wczoraj o udostępnienie jej na fejsbuku. Naturalnie udostępniam zaraz na obydwóch moich stronach z autorską włącznie. Jednak ostatnio mało mnie na platformie fejsbukowej. Bardziej liczę na blog.

Dlatego proszę jeżeli macie konta na platformach społecznościowych udostępnijcie ten adres. O nic więcej nie proszę. Lub na własnym blogu. Niech wołanie o pomoc idzie w świat. A ja wierzę, że dobro wróci dobrem.

Ja jeszcze przy okazji Tygla też tam zamieszcze adres.

https://pomagam.pl/keh3ek?fbclid=IwAR2MJO-R8Ycu1ZY_sANki4cPJ70h7V0rtzzxNaWshwyMjMM3EYEV2ae7w4U#

A co u mnie?

Za oknem piękna wiosna. V. znów nie czuje się dobrze więc sama chodziłam po Starówce, co oprócz zakupów zaowocowało trzema !!! bo jak jedna 4 euro to trzy 10, bluzkami. To musiałam znaleźć trzy rzeczy. A było mnóstwo sukienek i bluzek, spodni.

Trudno świetnie.

Czytam tom jedenasty, a popołudniu idę na lekcję. Jutro ma być deszczowo, a Ascoli się dekoruje. Na ulicach wisza małe proporczyki w kolorach narodowych, a na piazza del Popolo wieszają normalne flagi czyli ” tricolore”.

To teraz.

Kącik LM

Moje zakupy

Kącik robótek ręcznych

Co prawda kwiecień się kończy, ale kalendarz warzywno- owocowy będzie aktualny

To jeszcze kolorowe talerze. Pierwsze zdjęcie to znalezione w sieci :

Garden knowledge’s Joes

Cukiernia w Polsce…. Teraz to są niesamowite „dzieła z ciastek! ’

Do jutra.

Tydzień z majówką

W Italii trwa od 25 kwietnia mini urlop dla niektórych, a w kraju zacznie się on od 1 maja. Trochę odpoczynku niektórym się przyda. U nas nie zapowiada się to święto pierwszomajowe za ciekawie, bo ma zacząć się ” długi deszczowy tydzień”. Ale dziś i jutro słonecznie i ciepło. Nawet bardzo ciepło. Zgodnie z zaproszeniem jedliśmy wczoraj obiad na San Marco w restauracji ” Il Cacciatore” czyli ” Restauracji myśliwego”. Mam sentyment do tej restauracji, bo to była pierwsza restauracja, do której zaprosił mnie V. na kolację w początkach naszej znajomości

Obiad był dobry i taki oczywiście włoski. Przystawki, ravioli z tartuffo, jagnięcina dla nas z pieczonymi ziemniaczkami jako jarzyną, a dla naszych współbiesiadników z cykorią. Potem naturalnie kawa. Z deseru zrezygnowaliśmy wszyscy. Za to usiedliśmy w słońcu w ogrodzie restauracyjnym. Pięknie zazieleniły się dęby i kwitły te krzewy, które w Ascoli już przekwitły. Tu zawsze wiosna jest przedłużona. Rozmowy, nawet czasem burzliwe, o sytuacji politycznej w Europie.

A potem zjechaliśmy do Ascoli i zrobiliśmy mini spacer po znanych uliczkach i zaułkach w okolicy Lisa. Stąd moje fotki z zaułka grasantów.

V. trochę się rozerwał, ale i zmęczył. Odpoczął i nie jedliśmy już kolacji poza owocami i ciastem. Chciał wyjść to wyszliśmy. Godzina prawie dziewiątą wieczór. Ruch na placach umiarkowany i 17 stopni. Po niewielkim spacerze wróciliśmy do domu.

Kiedy V. odpoczywał skończyłam ostatni dziesiąty tom ” Milicjantów z Poznania'” czytając go w kolejności pisania cyku przez autora. Ponieważ wiem, że kolejne tomy ( już po przekształceniu w Policję ) są jako odrębne cykle postanowiłam czytać je już chronologicznie, bo jest taka możliwość. I okazało się, że tom praktycznie jedenasty o roku 1990, to najnowsza książka Ryszarda Ćwirleja i jej nie mam. I tu zadziałała wyższość ebooków. W pięć minut po wejściu do księgarni internetowej stałam się właścicielką brakującego tomu. ” Granica możliwości”.

A przy okazji okazało się, że to nowy cykl o nazwie ” Prokuratorka Brygida Bocian”. Ale spotkałam się że starymi bohaterami, którzy w nowej rzeczywistości policyjnej robią to samo czyli rozwiązują zagadki kryminalne i łapią morderców. Choć w tle czai sie lustracja 😀

Tak, że mam co czytać w kolejne dni. Na nowe książki przyjdzie czas kiedy skończę to co Ryszard Ćwirlej napisał. Niespodziewanie stał się moim ulubionym pisarzem.

To teraz Kącik LM

Z cyklu ” robótki ręczne”.

Owocowe aranżacje:

Do jutra.

Dzień Bloga Otwartego

Za oknem wreszcie słońce i ciepło. Temat więc jak najbardziej aktualny.

” Majówka” to popularna nazwa pikników majowych, bo skoro wiosna, to taki wypad na łono natury wskazany.

Czasy współczesne przyniosły nam dodatkowo majówkę jako pierwszy długi weekend w maju. Bo często dwa dni świąteczne wolne od pracy z wolną sobotą i niedzielą stwarzają mini urlop. Ale dla mnie majówka to nie był tylko piknik, ale pierwsze spotkanie z przyjaciółmi na działce. Zwanej na Śląsku ” ogródkiem”. Było to związane z urodzinami mojego exa dwa.

Są zdjęcia i są wspomnienia. I te wspomnienia są najważniejsze, bo niestety niewiele osób w dalszym ciągu jest na majówce tu na ziemi. Ale to moje wspomnienia i ten mój smuteczek majowy. Nie ma ogródka i nie ma wielu przyjaciół.

Za to sporo lat temu maj zaczyna się od pochodu pierwszomajowego. Z obowiązku radosnego. Czy dacie wiarę, że ja ani raz na pochodzie nie byłam. Zawsze udało mi się wymigać kiedy już pracowałam. A to dziecko odpowiednio wcześnie zachorowały, a to przybyłam radosna na zbiórkę i dziwnym trafem zaginęłam w radosnym nie mniej tłumie . Nie należałam do partii, nie byłam żadną aktywistką czy działaczką więc nie dostępowałam zaszczytu niesienia w pierwszym rzędzie naszego ” Społem” stosownego transparentu. A ludzi było dużo więc pokręciwszy się tu i tam, żeby mnie wszyscy zapamiętali znikałam. Zresztą nie sama. To był taki dzień kiedy szło się do którejś z koleżanek powiedzmy na kawę. Do kawiarni nie , bo przecież byłyśmy na pochodzie. 😃.

Dokładnie tak samo postępowali nasi małżonkowie w swoich zakładach pracy.

Czasy te to już słusznie minione. Kto chce manifestuje, kto nie jedzie na majówkę.

Czekam na wspomnienia lub plany majowkowe. Pogoda zachęca.

Niewiarygodne przeżycie

Wczoraj popołudniu natrafiliśmy na afisz spektaklu,

o którym V. czytał na jakiejś platformie informacyjnej. Ale nic mi nie powiedział. Zresztą nic mi to nie mówiło. Ponieważ akurat byliśmy w okolicy teatru, a wstęp był wolny mimo, ze już spektakl się rozpoczął weszliśmy zobaczyć przedstawienie.

Początkowo nie mogłam się odnaleźć i zorientować w treści przedstawienia. Dopiero po chwili zaskoczyłam. W spektaklu brały udział osoby niepełnosprawne, a nawet upośledzone nie tylko fizycznie. Wkomponowane ich niewielkie rolki w scenki z marzeniami były niesamowite. Nieraz jeden gest, jedno z trudem wypowiedziane słowo, były tym, co wywoływało burzę oklasków. Spektakl kolorowy z udziałem wolontariuszy, pełen muzyki, wzbogacony cyrkowymi elementami. Niósł jasne przeslanie, ze trzeba wydobyć z takich osób ich marzenia. I to organizatorom się udało.

Tak o tym spektaklu pisała prasa.

https://www.ilrestodelcarlino.it/ascoli/cronaca/in-scena-il-condominio-dei-sogni-lo-spettacolo-al-ventidio-basso-98753a2e?live

„Dziś po południu o 18:30 w teatrze Ventidio Basso odbędzie się bezpłatne przedstawienie „Il Condominio Sogni”: produkcja zespołu Il Cantiere dei Sogni w reżyserii Gianniego Giorgettiego i Marinelli Sbiroli, z adaptacją tekstu Francesco Mercurio, i muzuczna aranżacja: Alberto Bodini, kostiumy: Fiorisa Bonifazi. choreografia: Alessia Piscini. Spektakl teatralny promowany przez Fundację Lega del Filo d’Oro E.T.S – Organizacja filantropijna, sponsorowana przez gminę Ascoli, przy udziale Neri Marcorè i maestro Leonardo De Amicis, ambasadora Fundacji, stanowi ekscytującą podróż, która dzięki mocy marzeń niesie ze sobą silne przesłanie włączenia się. Zespół teatralny „Il Cantiere dei Sogni” tworzą głuchoniewidomi i niepełnosprawni psychosensorycznie chłopcy i dziewczęta, wolontariusze i aktorzy-amatorzy. Dzięki twórczej sile wyobraźni dzieciom zespołu udaje się pokonać ograniczenia narzucane przez niepełnosprawność: działalność teatralna to możliwość wyjścia poza siebie, poza ciemność i ciszę, pozwalająca wyrazić siebie poprzez rozwój swoich umiejętności. Tak naprawdę na scenie to aktor, a nie jego niepełnosprawność, a dzięki temu pozytywnemu i włączającemu podejściu fundacja zamierza zawsze stawiać osobę w centrum, wspierając ją w jej twórczej drodze, która znajduje wyraz w ciele i dlatego w ruchu. Tutaj każdy gest przekształca się w potężne narzędzie komunikacji i autentycznej ekspresji, pomagające tym, którzy nie widzą i nie słyszą, uciec od izolacji narzuconej przez ich stan. „Praca Lega del Filo d’Oro zawsze była nastawiona na wzmacnianie potencjału każdego człowieka, wykraczanie poza granice wyznaczone przez niepełnosprawność – deklaruje Rossano Bartoli, prezes Fundacji Lega del Filo d’Oro ETS – To samo włącza podejście i jednoczy grupę teatralną Il Cantiere dei Sogni, która wprowadza na scenę marzenie naszych dzieci, które każdego dnia stają przed złożonym wyzwaniem wyjścia poza ciemność i ciszę, wywołując w nas emocje związane z każdym osiągniętym celem, jak np. ten spektakl, w którym występują bohaterowie ważnej inicjatywy na rzecz integracji”. „Il Condominio Sogni” to spektakl, który swoją prostotą głęboko porusza serca widzów. Celem pracy jest szerzenie silnego przesłania nadziei poprzez podkreślenie, że „jeśli możesz o czymś marzyć, możesz to zrobić”.

To moje fotki z zakończenia. Dodatkowo wniesiono ogromną tęczową wstęgę jako symbol marzeń i nadziei.

Wpisałam się do książki pamiątkowej wyłożonej w westybulu teatru.

Wracaliśmy po dwudziestej. Z radością zauważyłam, ze nadeszło ocieplenie. Dziś przyjemnie ciepło, choć atmosfera nerwowa. V. poczuł się lepiej i pewnie dlatego ja poczułam się gorzej. Nadrabia spokojniejsze dni.

Za to zakwit mój ulubiony krzew roży.

A żeby mi dodatkowo popsuć humor, to nie ładuje mi się bateria w komputerze. W poniedziałek podejdę do serwisanta. Pewnie trzeba będzie wymienić, a to znów spory wydatek.

Trudno świetnie.

Życzę miłego weekendu. Jutro o majówce na Blogu Otwartym.

To do jutra.

Niestety

Coś z tym ociepleniem idzie wolno. Miało się pojawić dzisiaj, ale mimo słońca jest tak sobie. Wiem bo poszłam po chleb i stwierdziłam, że chłodniej jak wczoraj. W tv pogodowej mówią o kolejnych perturbacjach i deszczach. Wczoraj padało całe popołudniu, a wieczorem było i zimno i wilgotno. Dodatkowo alarmują a nawrocie grypy i innych wirusowych zakażeniach.

Mnie natomiast zbulwersował artykuł o nawrocie w Polsce kokluszu zwanego też krzuścem. To straszną choroba, która bywała śmiertelną wśród dzieci przed wojną. Ja na szczęście już jej nie znałam, bo za moich czasów szczepienia obowiązkowe zwane ” di-per-te” zawierały szczepionkę na dyfteryt, szkarlatynę i właśnie koklusz. I z przerażeniem przeczytałam , że współcześni rodzice nie szczepią dzieci. Kompletny brak wyobraźni, bo sami nie chorowali właśnie dzięki tym szczepieniom. Trzeba chyba znowu kolejnego nawrotu epidemii, często kończącej się tragedią, żeby dotarło, że szczepienia, to jeden z najlepszych wynalazków medycznych.

A czytam i słyszę o nawrocie gruźlicy, która dziesiątkowała ludzi jeszcze nie tak dawno.

Czemu przypisać tę nawet nie niefrasobliwość, a głupotę naprawdę nie wiem.

A teraz informacja. Skończyłam tom dziewiąty, który jest zarazem końcem cyklu ” Milicjanci z Poznania”.

I znów kawałek historii. Ta końcówka PRL – u, ten handel na łóżkach polowych, jeden wielki targ. Te początki powstawania majątków nie zawsze w sposób legalny. Czytało mi się świetnie. I mój ulubiony obraz pojawiający się w cyklu, który kończy żywot za szafą zostawiając miejsce na nowego ” świętego” nowych czasów.

Ale ponieważ ja czytam nie chronologicznie a według numeracji tomów mam jeszcze tom dziesiąty ” Mordercza rozgrywka”, który cofnął mnie do roku 1987.

A potem cykl kolejny. Bardzo jestem go ciekawa. I będę go czytać chronologicznie.

Wiem, że w kraju już przygotowania do długiego weekendu, a nawet sporo osób już dziś rozpoczyna mini urlop. Biorąc niewiele dni wolnych jest aż 9 dni wolnego. I tylko niech ta pogoda w końcu nas trochę rozpieści ciepłem. Czego Wam i sobie życzę.

Dzisiaj ” Tygiel z Internetem”

https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/04/tygiel-z-internetem-1624.html

i Kącik LM.

Do jutra.

Myśli świąteczne

Jak zwykle przy świątecznym dniu mam wrażenie że dziś niedziela. Tymczasem to święto zwycięstwa Włochów nad faszyzmem. He he he… „Festa della Liberazione”. Jak zwykle przy tym faszyzmie włoskim mam złośliwe myśli. Bo jeszcze trochę włoskiego gadania, które jak nic podpada pod hasło propaganda, a wszyscy uwierzą, że to Włosi byli w czołówce w walce z faszyzmem. I tyłu partyzantów zginęło. Tu poległo pięciu, tam siedmiu, a tam aż piętnastu. A nasza martyrologia jakby nie patrzeć , to jest wyolbrzymiona, bo tak nie było.

Nie było , bo trudno im sobie pewne rzeczy wyobrazić. Zresztą, co tam jakaś Polska, Italia to kraj waleczny, który dziś świętuje zwycięstwo nad faszyzmem.

W Ascoli główna ceremonia na San Marco przy grobach poległych i pomniku. W centrum tylko wieńce. V. oburzony, że lewica nie zadbała o obchody. No cóż faszystów i krypto faszystów w ugrupowaniach prawidłowych dostatek, a poza tym rozpoczął się długi weekend przedłużony nawet do 1 maja.

Pogodowo dalej zimno choć w słońcu widziałam 22 stopnie w samo południe. W cieniu 14. Ale jakby ciut cieplejszy wiatr. Może nadchodzi to ocieplenie. Wczoraj koło osiemnastej padało i nawet grzmiało więc może to zimno blokuje ciepło i stąd ta burza.

W niedzielę za to jesteśmy zaproszeni na obiad przez kuzyna V.. Oczywiście do restauracji. Podobno na San Marco. Przynajmniej jeden dzień odpadnie mi z układanki jedzeniowej po ascolańsku.

Krzesło na którym składam rzeczy do prasowania nareszcie puste. Chociaż jeden dzień niech tak postoi. Bo pralka czeka i pranie dosycha.

A teraz LM w swoim Kąciku

Kuchenne cudeńka też .

A jakby w majowy weekend trzeba by zapalić w kominku, to taka propozycja robótek ręcznych.

Do jutra.