Dzień kluskowy czyli czwartek ascolańskiej kuchni

Ale kluski będą śląskie. I ponieważ kolejna osoba pytała o przepis postanowiłam pokazać krok po kroku jak te śląskie kluski się robi.

Kluski śląskie to kluski ziemniaczane z gotowanych ziemniaków. Najważniejsze są więc ziemniaki. W Italii najlepsze na nie są czerwone ziemniaki i dziś właśnie z takich są moje kluski.

Obrane ziemniaki gotujemy . Piszę obrane, bo nastała modą na wszystko w łupinach. Potem przepuszczamy przez praskę. Najlepiej ciepłe, bo wtedy łatwiej i formujemy kupkę ziemniaczaną Dodajemy jajko i jak są za suche trochę oliwy. . Zaznaczamy na niej cztery części.

Jedną czwartą ziemniaków ujmujemy dokładając do pozostałych i uzupełniamy lukę mąką ziemniaczaną. Nie zrobiłam fotki, bo V. gderał za uszami.

Zagniatamy ciasto na kluski i przenosimy je na stolnice, żeby je dokładnie wyrobić.

Ciasto dzielimy najpierw na pół, a potem na mniejsze kawałki. Formujemy wałeczki i kroimy na takie kawałki jakiej wielkości chcemy kluski.

Jak to się mówi ” kulamy” kluski i najważniejsze, robimy w nich dziurkę na sos. Oto jak wygląda efekt działania mojego.

W międzyczasie zagotowujemy wodę i kiedy się gotuje wrzucamy kluski i po wypłynięciu gotujemy. W zależności od gatunku ziemniaków dłużej lub krócej. Ziemniaki czerwone, to gotowanie dłuższe.

I niestety w Italii nie ma mowy o sosie i pieczeni, a kluski jemy z ragu pomidorowym.

Przy wprawie tę ilość klusek kulam w pól godziny. Tuż przed obiadem, bo nie należy je zrobić wcześniej. Ziemniaki tego nie lubią. Kulamy i gotujemy.

I to cała filozofia.

Od wczoraj deszczowo, co mnie cieszy, bo siedzimy w domu. Teraz przestało, to jak osobisty wstanie, może wyjdziemy. Nie czuje się dobrze więc zobaczymy.

W końcu skończyłam tę nieszczęsny ebook ” Cień bolesnych wspomnień ” Adriany Rak. Boże, ależ się umęczyłam. Bo jak zacznę, to muszę książkę skończyć choćby mnie nudziła niesamowicie. I z tą właśnie tak było. Właściwie nie wiem dlaczego, bo czytałam gorsze. A ta nawet nie była zła tylko do mnie jakoś nie trafiała. Styl wypracowania fabularnego. Niby losy konkretnych osób, ale jakieś takie nijakie. No nic .

Trudno świetnia.

Na czytnik wskoczył „Glatz” Tomasza Duszyńskiego . Azalia pisała, że dobry. W kolejce czeka a ” Glatz” ma chyba cztery tomy czwarta część ” Sagi Krynickiej ” Edyty Świętek.

To tyle na dziś.

Kącik LM

I oryginalne talerze.

Do jutra.

Z włoskiego na … włoskie

Dopiero wieczorem dotarł do mnie komizm sytuacji u ortopedy. Kiedy V. wszedł i powiedział, że chce pomóc w tłumaczeniu jak ja nie zrozumiem. A ponieważ po polsku zna zaledwie kilka słów i nic nie rozumie, to wyszło na to, że będzie tłumaczył mi z włoskiego na włoski. Ewentualnie na migi.

Wczorajszy dzień miałam taki jakich nie cierpię. Rozłaził się i to dosłownie ( od łazić ). Najpierw zaliczyliśmy dwa razy jazdę busikiem do sklepów zahaczając o dworzec w celu kontroli prac modernizacyjnych i zrobiło się południe.

I obiad, a po nim wyjazd do ortopedy. Mogłam jechać sama, ale nie V. mimo złego samopoczucia uparł się jechać ze mną. Jeszcze był w planie ZA. I tak dzień mi się rozjechał dokładnie. Na moment nie miałam czasu dla siebie. Dziś kolejny trudny dzień. V. nie czuję się dobrze, co ma wpływ na jego niełatwy charakter. A mnie znów dopadł nerwoból. Podejrzewam, że ciągły stres nie ułatwia mi spokojniejszego przejścia przez etap nerwobólu. Dobrze, ze sa silne środki jak lirica więc zaserwowałam sobie kolejną.

Bogoda wczesnowiosenna, jednak n

ta niesamowita wilgoć w domu i na dworze nie ułatwia sytuacji. Również V. Czy dacie wiarę, że wyciągnęłam z pudełka buty osobistego, a tam podeszwa mokra jakby po deszczy chodził. Samej mi szczeka opadła.

Dziś jak wyjdziemy, to tylko blisko i z siedzeniem na ławce.

To teraz Kącik LM

I Tygiel z Internetem

https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/02/tygiel-z-internetem-824.html

Do jutra.

Już 5 lat – numer wpisu 1814

Wczoraj WordPress przysłał mi taki miły tekst.

„Twoja rocznica na WordPress.com! Wszystkiego najlepszego!

Zarejestrowałeś się na WordPress.com 5 lat temu.

Dziękujemy, że latasz z nami. Życzymy powodzenia w prowadzeniu bloga!

Bardzo dziękuję. Postaram się latać dalej i to wysoko.

A jak taka rocznica, to wypada podać trochę liczba. Przez te pięć lat licznik na blogu podaje:

Statystyki bloga

2 239 407 wyświetleń

Liczba imponujaca chociaż na jej wynik zapracował solidnie okres pandemii. Ale i zeszły rok nie był zły.

Jak wiadomo lubię statystykę na blogu i moim celem jest mieć w miesiącu średnio 1000 wyświetleń. I jak na razie, to się udaje.

Dodatkowo w roku przyszłym minie 15 lat mojego blogowania. Na Dziennikach TS i Błoxie. To po nim, po zamknięciu platformy wybrałam WordPress. I nie żałuję, bo poznałam kolejne sympatyczne osoby. A grono przyjaciół z Dzienników i Bloxa podążyło za mną.

A blog jest dla mnie bardzo ważny. Jako miejsce spotkań, jako odgromnik i wentyl bezpieczeństwa. Jednym słowem trudno mi bez niego byłoby żyć.

To dzięki Wam jest taki wynik. Bardzo, bardzo dziękuję.

A teraz czekam na wizytę u ZA . Głównie żeby odnotować wynik kardiologicznej wizyty V. I powiedzieć, że byłam u ortopedy. I dostałam jeden zastrzyk w kolano. Czyli na granicy cudu. Jakby bolało dalej, to mam przyjść. Amen.

Kolano jest zniszczone o czym wiem.

Nawet nie dostałam żadnego poświadczenia o tym zastrzyku. Dziwne. I z jednej strony dobrze, że V. tam wszedł, bo by mi nie uwierzył. A wszedł, bo to jest normalka w Italii i na dodatek powiedział, że musi tłumaczyć, bo ja mogę nie zrozumieć. Już mu całkiem odbija. Jednak za chwilę usłyszał, że nie ma potrzeby tłumaczyć, bo ja mówię dobrze. I mina mu zrzedła. A ja już nie komentuję.

Trudno świetnie.

To tyle na dziś.

A wiosna nabiera tempa. Wszędzie robi się kolorowo.

Do jutra.

Podmuch trenu zwany ogonem… zimy

Zahacza o północne Włochy. Do nas dochodzą takie machnięcia tym ogonem. Zima już się oddaliła, ale tren za nią się wlecze i jak to z trenem raz tu raz zawieje, U nas wczoraj było całkiem przyjemnie, Zwłaszcza w słońcu. Opalaliśmy się siedząc na piazza del Popolo w towarzystwie ferrari.

V. jednak zdecydowanie gdyby mógł wybierać wybrałby tę markę tylko inny kolor.

Tymczasem na piazza Arringo kręcono reklamę Ascoli. Ascoli i ascolańczycy mają swoje pięć minut w Rai 1 czyli głównym programie. Ja też spróbowałam to uwiecznić, ale oślepiające słońce i nerwoból zdecydowanie wpłynął na jakość filmików. Ale, co tam sami swoi.

Podkład muzyczny zaserwowała orkiestra policyjna, a naturalnie w reklamie pojawił się symbol Quintany i bardzo znany prezenter, pisarz i gospodarz programu porannego Massimiliano Ossini

A teraz te migawki z kręcenia reklamy naszego Ascoli. Chodzili w tę i tamtą stronę placu. A wygłoszona formułka brzmiała:

Benvenuti. Benvenuti ad Ascoli Piceno. Centro Italia. Benvenuti.

Dość nieskomplikowanie. 😀

Jak widać miłość do przebierania się maja w genach. Od małolatów do statecznego wieku. Każda okazja dobra.

A tak w ogóle, to kardiolog zezwolił V. na kontynuowanie terapii immunologicznej i od wczoraj bierze tabletkę. Oby przyniosła pozytywny efekt. Ja jutro mam wizytę u ortopedy. I tez się dowiem, co z tym lewym kolanem. I prawym też.

I tyle na początek tygodnia.

W Kąciku LM

I taka ciekawostka

I dla lubiących robótki ręczne propozycja

Do jutra.

Dzień Bloga Otwartego

Dzisiejszy temat dość trudny, ale bardzo ciekawy . Czy rolę w jakie wcielamy się w życiu są dla nas naturalne czy czujemy się w nich osaczone lub mamy inne uczucia.

Dość długo zastanawiałam się nad sobą. Bo. Rzeczywiście życie to saga , a saga to ileś lat życia. A poza tym to my w tym życiu jesteśmy aktorami. Wcielamy się w rolę jakie przydziela nam los- reżyser .I jak się z tym czujemy. Myślę, że po pierwsze zależy to od domu i wychowania. Jestem z pokolenia, które wychowywano na wzorcach przedwojennych dobrze wychowanej panienki. Na szczęście miałam bardzo wyemancypowaną mamę, co stanowiło przeciwwagę dla tradycyjnej babci. W sumie nie wyszło mi to na złe. Uważam też, że w każdym z nas drzemią talenty aktorskie. We mnie było ich dość dużo. Grałam na prawdziwej scenie. Ale oprócz tego na nasze wcielenia się w rolę ma też ciekawość. Jak to jest mieć chłopaka i cała z tym otoczka nawet seksualna. Jak to jest wyjść za mąż. Jak to być matką. Przecież tego nie wiemy z doświadczenia. Znamy stereotypy i często właśnie one są przyczyną uwikłania. Bo my jesteśmy inne niż tamte i inaczej postrzegamy to samo.

Ja z ciekawości, oprócz uczucia naturalnie, dwa razy wychodziłam za mąż i dwa razy czułam się w te małżeństwa uwikłana. Ale też umiałam się z nich wyplątać. Z ciekawości zostałam matką i to była rola, która przyszła bez problemów i cały czas ją gram. Bo życie jest aktorstwem. Zostałam teściową bez problemów. Kocham moją synową jak swoje dziecko. I mam z nią lepszy kontakt niż z własnymi dziećmi. Problem wielu teściowych mnie nie dotyczy.

W sumie nie czuję się nieszczęśliwą nawet teraz kiedy mam masę problemów na głowie. Kolejny odcinek serialu ” Życie’.

Dlatego podoba mi się włoskie pożegnanie zmarłego. Kiedy trumna opuszcza kościół rozlegają się oklaski. Żegnamy przecież aktora serialu ” Życie”.

Kurtyna opuszczona.

.

.

Dużo obrazków i stare powiedzenie

Wiadomo wszem i wobec, że przynajmniej połowę swojego życia przeżyłam w czasach ustroju słusznie minionego. Otóż jak ktoś mówił lub pisał głupoty mówiło się:

” A tyle państwo daje na oświatę”.

Bo rzeczywiście z tym było całkiem dobrze. Poziom i ilość szkół był bardzo dobry, były biblioteki. Książki miały dostępną cenę i istniały Domy Kultury gdzie przeróżne zajęcia były za darmo. Dlaczego o tym piszę. Czytając różne bieżące artykuły o sytuacji politycznej staram się nie czytać komentarzy, ale czasem coś mi tam wpadnie w oko.

Przede wszystkim tak sądzę, moich rówieśników miłośników partii spod znaku kaczki. Czyli dorastali i żyli w ustroju takim jak ja. To gdzie byli wtedy kiedy państwo dawało na oświatę. Bo wypisywanie tych bzdur, że teraz za odblokowane pieniądze zostaliśmy sprzedani Niemcom albo za jakąś tajemniczą zbrodnię jeży mi się włos na głowie.

Trudno świetnie.

Tymczasem wstałam rano na dźwięk budzika. Nie lubię nawet o porze o której się przeważnie budzę. Bo co innego wstać samej, a co innego musieć.

Ale wiosna mi to wynagrodziła. Fotki z ogrodu, który zawsze podglądam. Takie cudo wystawiono do ogródka.

Kwitną narcyzy

I naturalnie mimoza.

Wróciłam i wyszłam z V. w trasę miejsko- śródmiejską . A tu Ascoli pod znakiem ferrari.

Z jedynym nieeczerwonym.

Potem kupiłam sobie mimozę na targu za jakieś grosze może

i V. uparł się mnie z tym ferrari i mimozą uwiecznić.

A do kompletu fotek mimoza już w domu.

Jutro przypominam temat na Dzień Bloga Otwartego.

 „nowe role, w które wchodzimy i które narzuca nam życie. Myślę tu o byciu synową, teściową, matką i inne takie, które są mocno konwencjonalne i czasem można się w nich poddusić.”

Wczoraj czekaliśmy na zapowiedziany deszcz.

Niebo było z ciężkimi chmurami.

I doczekaliśmy się. Zaczął padać koło szesnastej cały wieczór. Rano się wypogodziło i zapowiadany ” ogon zimy” (bardzo fajna nazwa) nas omija w odróżnieniu od północy Włoch.

A tak w ogóle, to usiłuję się zaprzyjaźnić z Windows – em 11. który po awarii laptopa mam zamontowany. Już mi się wydaje, że go opanowałam, a tu niespodzianka. Nie ma czegoś, co było. I szukaj człowieku. Ale ma i dobre strony.

To teraz Kącik LM.

U ulubienicy takie dwie ładne aranżacje

To do jutra.

„Wiosna cieplejszy wieje wiatr”

Dziś dzień dokładnie taki jak w ich piosence.

Nawet po wczorajszym spokojnym dla mnie dniu powrót humorów V. nie jest w stanie mnie zdołować.

Zresztą wzięłam podwójną dawkę lirici, bo rano mój nerwoból mnie pokonał. 1:0 dla niego.To pewnie ta zmiana pogody i nadchodzące deszcze.

V. bardzo źle się czuje i nagle przestraszył się, że nie jest nieśmiertelny. Ano nie jest i ja też. Jak mówiła moja babcia ” nie wiadomo komu z brzegu”.

Trzeba podejść do tego spokojnie. Ja wiem, że to trudno, ale czy jest inne wyjście. Wczoraj zabrałam się za najstarszy katalog ebooków, który miałam, Czytałam wtedy na laptopie, a potem V. kupił mi włoski czytnik. Boże, co to było za dziadostwo. Znaków polskich nie czytał, stron nie zapamiętywał. Jednym słowem dno i wodorosty. Kiedy przesiadłam się na Kindle świat ebooków wypiękniał. Za to w tym starym katalogu mam przeróżne fajne książki. Nawet ulubione ” W świecie dziewcząt” i ” Szelmostwa lisa Witalisa” i nie publikowany w Polsce 9 tom „Ani z Zielonego Wzgórza”. Po selekcji mam do przerobienia na mobi około 100 pozycji. Wczoraj skonwertowałam pierwszą dziesiątkę i zasiliłam swój właściwy katalog. Znalazł się tam cykl, który wywarł na mnie duże wrażenie ” Kwiaty na poddaszu”. Widać, że zawiesiłam się na temacie książkowym.

A tu wiosna i wczoraj jak kuśtykałam na pocztę zrobiłam wiosenne fotki.

Miałam jeszcze kwitnące już drzewko owocowe chyba dzika mirabelka, ale nie wyszły. Przy okazji powtórzę. Za to zlazłam do domu z mimozą i przekonałam się, że moje kolano nie nadaje się na długie spacery.

Dziś V. chciał pokazać ZA swój wynik kardiologiczny, ale był tylko zastępca zresztą sympatyczny, ale uznałam, że lepiej poczekać na ZA, który jest w temacie. Wzięłam tylko recepty i umówiłam wizytę u ZA na wtorek. Będę już po wizycie u ortopedy więc ” cuzamen – fonetycznie, do kupy”.

W domu szeroko otworzone okno. U sąsiadki tez balkon już wiosenny.

No i tyle przedpołudniowych doniesień z wiosennego piątku.

Kącik LM

Do jutra.

Dzisiejsza prognoza

Wreszcie zrobiłam porządek z katalogiem ebooków i wyszłam z domu po koperty bąbelkowe, żeby wysłać listy. Jeden z nośnikiem do Agi, drugi do Hani ze starym dyskiem. Jej propozycja, że spróbują coś odzyskać jest naprawdę niesamowita. Gdyby się udało odzyskać to co stworzyłam do nowej książki moja praca nie poszłaby na marne. Z V. nie gadam. Wyłącznie jak muszę. Poszłam sobie na zewnątrz, a tu wiosennie. 18 stopni – nawet płaszczyk założyłam przezornie, bo na kurtki za ciepło. Tak ma być cały tydzień, ale deszczowo. I to też dobrze, bo natychmiast zrobi się zielono. I już raczej zimy nie będzie, choć w górach ma sypać. U nas deszcz, a tam śnieg. Nawet na meteo zajrzałam.

Tak, że popołudniu wybiorę się na pocztę. Ciekawe jak długo będą szły te przesyłki nie mówiąc o tym, żeby w ogóle doszły. Gdzie te czasy kiedy do poczty miało się pełne, a nie ograniczone zaufanie.

Kiedy tak grzebałam na starych nośnikach, to na najstarszym znalazłam ebooki w pdf, kiedy nie miałam czytnika i czytałam na komputerze. Czyli czeka mnie przerabianie tego zbioru ( coś 300 pozycji ) na mobi i wklepanie ich do katalogu. Ale grzebanie w książkach nawet wirtualne lubię więc co mi tam. Zresztą może część już mam w mobi. Trzeba się za to wziąć, bo taki niechlujny folder nie w moim guście.

Ale wcześniej pooglądam sobie ” O mnie się nie martw”. Już sezon 12- ty. I już niedługo marzec. I wtedy naprawdę blisko wiosny.

Kącik LM

Kolorowe talerze w tym jeden z propozycją wielkanocną.

Do jutra.

Przeżyjmy tę pełnię kolejny raz

Od wczoraj masakra. V. wrócił od kardiologa tak na nabuzowany nerwami, że nic nie przekazał. G. naturalnie też nie była uprzejma do mnie zadzwonić, co i jak. Może była pewna, że tatuś przekaże. Nie wiem.

Trudno świetnie.

Nie mam zamiaru łamać karku jak to moja babcia mówiła. Wieczór spędziłam z serialowymi bohaterami. Dziś również na to się zanosi, bo akcja ” pełnia” trwa i to w wymiarze podwójnym. Dziś były biurowe sprawy, na moment było więc zawieszenie broni, bo lepiej czyli bezpieczniej jechać tam ze mną. Ale teraz powtórka z rozrywki. Zeszłam z linii strzału i nie mam zamiaru podjąć jakiegokolwiek łagodzenia sytuacji.

Wczoraj stwierdziłam na lekcji, że jednak nie jest tak łatwo z tą włoską gramatyką. Po prostych regułach wspinamy się wyżej. Najpierw Luca rozmawia ze mną poprawiając i pomagając mi w tym o czym rozmawiamy. A rozmawiamy na wiele tematów. O historii Polski, o odbytym karnawale. Dużo rzeczy chyba go ciekawi, a ja uzupełniam słownictwo. Potem był ważny czasownik” mieć” i potem ta wyższa półka. Czasowniki zwrotne, których jest mnóstwo. Teoretycznie wiem o co chodzi, najgorzej, że są dwie możliwości. Jedna bez problemowa i druga która już mi się zakodowała przez lata nie zawsze prawidłowa. Musiałabym mówić wolno z namysłem, a ja mam z tym problem. A V. znów w ramach złośliwości, co mi wisi i powiewa twierdzi, że nie rozumie, co mówię, a ja nie rozumiem, co mówi on. Z tym drugim, to trochę prawdy, bo mówi niechlujnie, szybko i miesza dialekt z włoskim.

Trudno świetnie kolejny raz.

Dziś wiosna. Wczesna, ale widoczna, bo w słońcu widać jakie krzewy kwitną. A kwitną. Z chęcią poszłabym sama tę wiosnę uwiecznić, ale kolano na długie spacery się nie nadaje.

A teraz za pozwoleniem mojej dobrej koleżanki i nie tylko już wirtualnej pozwolę sobie przytoczyć przemiły mail z propozycją tematu do Bloga Otwartego

Lucia, 

nie wiem czy masz już temat na kolejną niedzielę, ale przyszły mi do głowy nowe role, w które wchodzimy i które narzuca nam życie. Myślę tu o byciu synową, teściową, matką i inne takie, które są mocno konwencjonalne i czasem można się w nich poddusić.

Gratuluję Ci tego pomysłu, czekam na niedzielę, a potem z ciekawością czytam wypowiedzi innych! Fajnie się ludzie otwierają i można przeczytać o ich doświadczeniach. No i, co cieszy mnie najbardziej, panuje pełna kultura, nikt nikogo nie obraża.

Ściskam Cię mocno,

Magda

Tak, że temat już mamy i możemy się nad nim kilka dni zastanowić. A teraz Kącik LM

Kolorowe talerze

Arcydzieła cukiernicze

Do jutra

Przedpołudniowy wtorek

I na dodatek całkiem wiosenny. O godzinie dziesiątej było 14 stopni. Bezwietrznie, a tym samym przyjemnie. Temperatura w cieniu lekko wzrosła. Po dziewiątej nawet z przyjemnością wyszłam z domu. Bo ta wilgoć w mieszkaniu mnie dobija. W Ascoli wilgotność straszna, a te kamienne domy pięknie ją wchłaniają. Co przedkłada się na nasze kości. V. ma okres złego samopoczucia i moim zdaniem poza naturalnie chorobą ten ból mięśni i kości ( u mnie też – ale nie słucha) to wynik tej wilgoci. W sklepie jakaś pani skarżyła się, że od wczoraj bardzo ją boli dłoń na linii kciuka i nadgarstka. Mnóstwo osób narzeka. Niech już zrobi się na tyle ciepło, że pootwieram szeroko okna.

Na ławce odrobiłam pracę domową na dzisiejszą lekcję. Mam nadzieję, że G. przyjedzie i pojedzie z ojcem na 16- tą do kardiologa. Ja pójdę do szkoły. W przyszłym tygodniu mam w tym czasie ortopedę więc będę miała przerwę dwutygodniową. I tak myślę, że dwa razy w miesiącu zupełnie mi wystarczy, a ma to spore też znaczenie finansowe. Bo inaczej wystrzelam się z całej emerytury nic nie zostawiając na inne rzeczy. A przecież mam swoje potrzeby zakupowe. W serialu ” O mnie się nie martw” jestem już w sezonie jedenastym. Potem będę nadrabiać ” Na dobre i na złe” i może też w końcu z tym katalogiem do wysłania się uporam.

A teraz czekam na G. A dla Was mam ” Rozmaitości”.

„Tygiel z Internetem”

https://tygielzinternem.blogspot.com/2024/02/tygiel-z-internetem-724.html

Kącik LM

Kolorowe talerze

A tak wygląda mandarynkowa Sycylia

Arcydzieło cukiernicze

i kolejna propozycja dekoracji wielkanocnej.

Do jutra.