Żeby nie zapeszyć

Zrobiło się ciepło. 20 stopni około dziesiątej na aptecznym termometrze, co z ukontentowaniem sprawdziłam na sobie. Poszłam kolejny raz po receptę do rodzinnego. Gdybym chciała coś od niego osobiście, to najwcześniej w poniedziałek, bo o dziesiątej już zrobił sobie wolne zostawiając asystentko sekretarkę na straży ambulatorium.

W słońcu jednak specjalnie mnie to nie ruszyło. Natomiast wczorajsze glicynie wyraźnie wypiękniały.

Już wczoraj zrobiło się przyjemnie ciepło i wyciągnęłam V. na mini spacer po materiały dla Luci Modnej. Na witrynach coś się dzieje. Jednak wszyscy normalnie myślący boimy się tego co po 1 maja może nastąpić. Już teraz ogródki barowe pełne i mnóstwo ludzi na placach. A jutro targ na wolnym powietrzu i pewnie jakieś imprezy. 1 Maja dla Marche i Abruzzo zwanymi ” czerwonym regionem” to wielkie święto. Przypomnę sobie jak wygląda czerwona flaga z sierpem i młotem.

Na razie młodzież się rozebrała. Starsi kurtki i wdzianka wzięli pod pachę nie ufając pogodzie. Ja sama wzięłam najlżejszą kurteczkę z 3/4 rękawami.

A wczoraj z kolacją poszłam na skróty i była pizza. Pisałam, że kupujemy najzwyklejszą i potem ją po swojemu przerabiamy.

Wczoraj z karczochami w formie pasty, która została z obiadowego sugo.

Przed i po upieczeniu.

Dalej czytam przygody Marka B. dziennikarza z serii Roberta Małeckiego. Wciąż tom drugi.

A w ramach moich wspomnień z „Życiorysu PRL em malowanego” o telefonie stacjonarnym przed już 60 laty.

Hallo, czy to? Pomyłka

Czy możecie uwierzyć, że ja po 50 latach pamiętam krakowski numer telefonu Miejskich Ciepłowni? Był następujący, jeszcze pięciocyfrowy 418 – 72. A pamiętam, bo ten numer spędzał nam trzem w domu sen z oczu i to dosłownie. Telefon w domu miałam zawsze, ten jednak był szczególny. Był to telefon służbowy mojej mamy, ( czyli firma płaciła) i nie można go było tak od razu zmienić. Numer tych Ciepłowni był podobny do naszego domowego 413 – 72. I na tych łączach często zamiast 8 wyskakiwało 3 i czarny aparat z normalną tarczą a nie z żadnymi klawiszami darł swoja telefoniczną mordę w moim domu. Kiedy tylko następowały chłodne dni i włączano kaloryfery horror zaczynał się straszny. Awarie ogrzewania były na porządku dziennym i ludzie zmarznięci wydzwaniali do … Miejskich Ciepłowni. Pal sześć, jak dzwonili w dzień, ale często dzwonili nocą. Dzwonek telefonu był jazgotliwy i nie było możliwości go wyciszyć, bo takiej funkcji w aparacie nie było. Wyłączyć też go nie można było, bo był na stałe umocowany w gniazdku. Zresztą mama musiała być często pod telefonem i taka opcja nie wchodziła w grę. Obkładałyśmy to bydlę poduszkami z tapczanu na noc, żeby mu trochę mordę zamknąć. Ale i tak:  2-ga w nocy, dzwonek. Odnaleziony wśród poduszek telefon i zaspany glos mojej mamy:

  – Halo?

  – Miejskie Ciepłownie?

  – Pomyłka.

I tak nieraz kilkakrotnie. Jak skończyły się Ciepłownie zaczynał się horror inny.

Dzwonek: 3-cia rano.

  -Halo.? To mama.

  – Dyspozytor?

  – Pomyłka.

Z tym dyspozytorem to mama już się zaprzyjaźniła. No prawie.

Dzwonek:

  – Halo? To mama.

  – Dyspozytor?

  – Pomyłka.

  – O Boże, to znowu pani? Przepraszam.

  – To znowu pan? Dobranoc.

Czasem trafiały się inne nocne rozrywki. Pamiętam, jak też ciemną nocą to czarne bydlę zadzwoniło. Słyszę głos mamy:

  – Halo?

Reszta z opowieści.

  – Jest Renata?

  – Nie ma. Odpowiedziała mama zgodnie z prawdą, bo u nas żadnej Renaty nie było.

  – Ojej, zmartwił się głos. Klucza nie wzięła. Będzie stała przed bramą.

  – To postoi.

 Ze stoickim spokojem odpowiedziała mama odkładając słuchawkę.

Czasem telefony odbierała babcia, która miała wesoły dziewczęcy wręcz głos. Raz około północy bydlę dzwoni. Babcia czytała książkę. Zdjęła okulary i odebrała.

Halo?. To babcia.

  – Miejskie Ciepłownie?

  – Pomyłka.

Glos babci urzekł pana po drugiej stronie i ten zaczął klasyczną ” nawijkę „:

  – Och, jak mi przykro, pewnie panią obudziłem.

  – Nie spałam. Odpowiedziała babcia.

  – Ale córkę mi pan obudził (moją mamę).

Męski baryton:

  – To może ja w jakiś sposób się zrewanżuję. Może spotkamy się na kawie i osobiście panią przeproszę.

A moja babcia spokojnie:

  – Nie tylko córkę mi pan obudził. Wnuczkę ( ja) też.

YYYY – cisza w słuchawce. Trzask odłożonej słuchawki.

Na dobrych wzorach byłam wychowana. I kiedy kiedyś telefon u mnie w domu w Chorzowie rozdzwonił się około 21-szej i męski glos nie upewniwszy się, gdzie dzwoni, ryknął:

  – Córka jest?

  – Jest. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo moja Aga miała około 2 lat.

  – A co robi? Zapytał glos.

  – Śpi. Odpowiedziałam.

  – O tej porze? Dziwił się głos.

  – Dlaczego?

  – Bo ona chodzi spać po ” dobranocce „. Odpowiedziałam słodko. I odłożyłam słuchawkę.

Były też dowcipy telefoniczne. Na pytanie:

  – Czy to Zoo? Nabrałam się tylko raz. Kiedy zaprzeczyłam, usłyszałam:

  – To, czemu małpa przy telefonie?

Były też dowcipy z serii makabrycznej. Nocą naturalnie, dzwoni nasz ukochany telefon. Odebrala mama i usłyszała wypowiedziane grobowym szeptem słowa:

  – Umrzesz, umrzesz.

Mama, bądź, co bądź wojnę przeżyła, strachliwa raczej nie była i spokojnie odpowiedziała:

  – Ty też.

A teraz telefonia wzniosła się na wyżyny i mało zdarza się takich pomyłek, które pamiętać można przez 50 lat.”

I tyle zapisków osobistych.

DODATEK INTERNETOWY

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach

Różne

Na włoskich plażach ( Grottammare ) czyli z kwiatkiem.

GALERIA ŚLĄSKA

Od LM> taka letnia sukienka

GALERIA MEMÓW IAKTUALNOŚCI

Chciałabym uwierzyć.

https://zdrowie.radiozet.pl/Medycyna/Wiadomosci/Naukowcy-zniszczyli-komorki-raka-czasteczkami-miedzi?fbclid=IwAR0jCmwrKX29oRNI8tiMVGQqI0KSqy19RXGeJnjB08gTT-Rwkf4JvW_LSLU

Doskonały cytat:

Z życzeniami udanego weekendu, który będzie w kraju dłuższy niż u mnie, żegnam się:

Do juta.

Za dwa dni mamy maj

A dziś lojalnie uprzedzam będzie dużo.

Najpierw muszę napisać, że mimo, że zimno, to kwiaty mają się dobrze. Szczególnie różom taka temperatura odpowiada, bo już dawno nie widziałam takich zdrowych i obsypanych pąkami krzewów różanych.

Odkryty w zeszłym roku krzew białej róży będzie wyglądał zjawiskowo.

Tak samo pięknie będzie w innych miejscach.

Kolejne glicynie mimo braku słońca zakwitły obficie.

Jak i kasztany wreszcie w świeczkach.

Co mi przypomniało taką scenkę z mojego życia. Jechałam kiedyś przed laty busikiem do Polski. Busik zbierał Polki po okolicy Ascoli. Ja wdałam się w rozmowę z jedną z pasażerek. Rozmowa zeszła na Ascoli. Na moje zachwyty usłyszałam.

-A cóż ci się tam tak podoba. Stare paskudne miejsce bez zieleni.

No cóż trzeba umieć patrzeć. Bo zieleń w Ascoli jest i kwiaty tylko nie tak jak w Polsce. Ogrody są wewnętrzne. Kwiaty rosną na murach a mieszkańcy i magistrat sadzą kwiaty w donicach na placach i ścianach domów. Zresztą kiedyś nawet zrobiłam cykl : ” Co kwitnie w Ascoli” . Miesiąc po miesiącu.

A dziś Ascoli pokazało mi język. Wychodząc od naszego durnego rodzinnego, gdzie udałam się po receptę i jutro muszę iść jeszcze raz ( ale to inna historia) skręciłam w inną uliczkę, żeby iść do piekarni. Myślałam sobie o różnych rzeczach i nagle patrzę, a ja nie wiem gdzie jestem. Zamiast do piekarni trafiłam w inne miejsce. Musiałam się dobrze rozejrzeć gdzie labirynt uliczek ascolańskich mnie przyprowadził. Ale to był moment. Rozejrzałam się, zrobiłam kilka fotek, bo lwie paszcze też postanowiły zakwitnąć

i trafiłam do piekarni bez przeszkód.

I jeszcze najlepsze życzenia dla dziewczynki o imieniu Ginevra, której przyjście na świat zgodnie z włoskim zwyczajem oznajmiała ta oto dekoracja na bramie. Bardzo lubię ten zwyczaj.

Próbuję namówić V. na wycieczkę do Campli, póki jesteśmy żółci. Nie czuje się on najlepiej więc nie wiem, czy mi się uda. Uwielbiam Campli. A 1 maja je się tam zupę virtu…

gęsta zupa z kilku rodzajów mięsa i makaronu.

Kiedy pisałam w Dziennikach Twojego Stylu pokazywałam zdjęcia Campli. Niestety zaginęły, bo wtedy jeszcze nie zgrywałam zdjęć na nośniki. Część teksów weszła do napisanych wspomnień jak te z ” Opowieści ascolańskich i innej włoszczyźnie” właśnie o pierwszej wizycie w Campli.

To było dziesięć lat temu.

Campli miasteczko parkietem ceglanym wyłożone 

13 maja 2011 r.

Najpierw opowiem trochę o Campli, bo przecież nie jest Florencją, czy Weroną czy innym znanym miastem Italii. Campli maleńka miejscowość, która liczy niewiele ponad 7.000 dusz.

Ale, jakże urokliwa. Zastanawiałam się nawet czy można ją porównać do Offidy. Nie można, bo, mimo, że zabytków w niej pełno, to charakter miasteczka, jest inny. Campli, jest bardzo stare. Pierwsze zapiski o nim są już w 1078 roku i sięgają wstecz do roku 800- go. Podobno nazwa Campli wskazuje, ze była to jedna z posiadłości hrabiego Roberto Aprutinum. Pamiętacie, jak opowiadałam o Teramo, że droga do niego prowadząca nazywana, jest do dziś Aprutina?. Campli leży na trasie tej drogi. Co to biedne Campli nie przeżyło, najazdy bandytów, bo dookoła dzikie góry Gran Sasso. W 1656 r., prawie wymarło w związku z epidemią, a w 1703 roku zniszczone zostało przez trzęsienie ziemi. I byłoby sobie wymarło, bo w pewnym momencie liczyło zaledwie 2.500 mieszkańców, gdyby nie papież Klemens XIV, który postanowił uratować Campli ( ciekawe dlaczego ) i obdarował je przywilejem Świętych Schodów. Ludzie grzeszyli sporo, to o odpust za grzechy zabiegali i pątników i pielgrzymów do Sanktuarium przybywało. Dzięki temu, wiele, wiele lat później, ja też mogłam sobie obejrzeć tę kolejną perełkę w moim naszyjniku wspomnień, a co widziałam postaram się opowiedzieć.

Wjechaliśmy do Campli od strony murku oddzielającego miasto od urwiska i stanowiącego taras widokowy. Campli, jest na wzgórzu i to sporym.

P. zostawił na mini parkingu samochód i poszliśmy sobie oglądać to Campli, które tak mi zachwalał. Nie powiem, już pierwsze kamieniczki i uliczki miały to coś, co świadczy o charakterze i urodzie włoskich miasteczek. Oczywiście prawie tuż za rogiem był dość okazały plac z katedra Santa Maria z XIII w. Sporo w niej cennych rzeczy. Krzyż nad Ołtarze Głównym, z wieku XIV- go, piękne freski. Ale najcenniejsza jest krypta podziemna, zachowująca swój romański charakter. I tu w tych podziemiach zostałam uwieczniona za życia. Przepiękne freski i nie tylko. Przy drzwiach wejściowych do katedry, jest kamień, wygłaskany od ludzkich rak. Trzeba go dotknąć ” na szczęście „. Nie muszę mówić, że został i przeze mnie pogłaskany.

Obchodzimy plac dookoła, jeszcze fotka czarnoskórego na frontonie katedry, podcienia lub arkady, jak kto woli na placu i czas na Sanktuarium Świętych Schodów. Przed Sanktuarium mnóstwo młodzieży – wycieczka. Czekamy cierpliwie aż młodzież odpokutuje za grzechy wspinając się na kolanach po schodach, których, jest 28. Są niskie i drewniane. W międzyczasie oglądam sobie panoramę i patrzę w dół na inne schody wiodące do Sanktuarium. Jest też naturalnie ” źródełko ” i drzewko wielkanocne, które nie zostało rozebrane. Kiedy młodzież poszła dalej zwiedzać Campli, my pooglądaliśmy freski, które są wzdłuż ” Świętych schodów ” i schodów, już normalnych, którymi po odbyciu pokuty wychodzi się z Sanktuarium. Ołtarz Sanktuarium, jest za kratami. Udało mi dostrzec postać Świętej Heleny i pamiątkę pobytu naszego Papieża. Później spacerujemy sobie po Campli szukając słynnej porchetty z Campli. Właśnie z tego przysmaku oprócz zabytków słynie ta mieścina.

Okazały kościół Świętego Franciszka, niestety zamknięty, Ale to nic, jest tyle innych zaułków i kamieniczek i kwiatów, że nie cierpię z tego powodu. Ale najbardziej charakterystyczną cechą Campli są uliczki wykładane cegłą, chyba to się nazywa klinkierowa. Układana ta cegła jest w parkietowy deseń. Przez to miasta wygląda czyściutko i sprawia wrażenie niecodzienne. Po kilku godzinach wracamy na nasz parking mijając po drodze nieczynny kościół. Ruszamy, a ja jeszcze obracam się do tylu, żeby zapamiętać to urokliwe miasteczko.

Może jeszcze kiedyś do ciebie przyjadę… Choćby po porchette.

Potem byłam jeszcze na virtu i tak bez powodu.

Zobaczymy. Może go namówię, wszak jest rocznica pierwszego zwiedzania Campli parkietem wykładanego.

I jeszcze jeden news. Otóż w telewizji pojawiła się reklama prania eko czyli jak za króla ćwieczka ręcznie. Prały panie w moim wieku na kamiennym murze, pod zimną bieżącą wodą z basenu. To jak by co, to my w Ascoli mamy lepszą pralnię eko i wciąż czynną ( sama widziałam, jak stara Włoszka prała w niej dywanik). Pralnia ma tary i przynajmniej 500 lat. I jest jednym z urokliwych zabytków Ascoli.

Mówiłam, że będzie dużo. 😀

A teraz

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach

Japonia dla Azalii

Chiny

W Kąciku Mola Książkowego

Ostatnia pełnia księżyca ( różowego )

GALERIA ŚLĄSKA

Miasto Bytom· 

Górnośląska Kolej Wąskotorowa jest najstarszą na świecie czynną koleją wąskotorową. To jedna z największych atrakcji turystycznych nie tylko w Bytomiu, ale również na Śląsku, a jednocześnie postindustrialne dziedzictwo związane z rozwojem przemysłu w naszym mieście🚂

Aby je chronić z inicjatywy prezydenta 👌

Mariusz Wołosz

Bytom przystąpił 26 kwietnia do Stowarzyszenia Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Uchwałę w tej sprawie podjęli radni Rady Miejskiej

Chorzów u;. Wolności 1920 – 1921

Katowice

Ruda Śląska ( Bykowina )

GALERIA KRAKOWSKA

Kraków – ciekawostki, tajemnice, stare zdjęcia

Tuż przed odsłonięciem pomnika Lenina. Fotografia Daniela Zawadzkiego z 1973 roku.

Pomnik odsłonięto 28 kwietnia 1973 roku, przetrwał w tym miejscu 16 lat. Był obiektem żartów oraz ataków wandalizmu – próbowano go przemalować, podpalić czy wysadzić, lecz jedynie naruszono mu piętę wybijając jednocześnie okna w pobliskich kamienicach. Do historii przeszła już „akcja” z pozostawionym starym rowerem i napisem: „Masz tu rower, ubierz buty i wyp…alaj z Nowej Huty”.

Nie pomogło nawet postawienie tuż obok budki z milicjantem pilnującym pomnika 24h na dobę. W miejscu tym regularnie dochodziło do demonstracji oraz starć z milicją, które często swój koniec miały właśnie pod pomnikiem.

Jeszcze

UWAGA OGŁOSZENIE!

Dziennikarka z Białegostoku poszukuje osób, które uczestniczyły w budowie „Spodka” lub w organizacji pierwszych imprez w „Spodku”. Kto z Państwa tym się zajmował i chciałby się podzielić swoimi wspomnieniami – proszę o kontakt do mnie na priv i podanie maila. Skontaktuję Państwa z tą osobą.

Zdjęcie dla przyciągnięcia uwagi.

I przesyłka od LM.

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Moje subiektywne pierwsze miejsce

I widać koniec. Cytat.

Uprzedzałam. że będzie dużo. Ale myślę, każdy coś dla siebie znalazł.

Do jutra.

Zmarzłam

W nocy obudziła mnie zlodowaciała ręka nieopatrznie wystawiona spod kołdry. Taka temperatura panowała w sypialni. Mimo, że na szczęście szyby są czyste i nie ociekają woda. To niby plus. Ale podłoga nadal wilgotna. Deszcz co prawda nie pada, poza kilkoma kroplami wczoraj, ale wilgoć daje do wiwatu. Ulice są mokre bez deszczu. A tymczasem jeszcze nie tak dawno byliśmy na wycieczce w Toskanii. Najdalej 3 lata temu. To skoro fejsbuk przypominał mi , co to jest słońce to ja też przypominam. Słoneczna Italia w kwietniu.

No i tyle lansu, dla tych co jeszcze tych fotek nie widzieli. 😀

Wróciłam z miasta. Zaledwie 13 stopni. Wilgoć przenika i oczywiście zaraz w domu jak zdjęłam kurtkę doubierałam się mocno. Inaczej się nie da.

Trudno świetnie. Wiosna odwołana trzeba czekać na lato. Skończyłam pierwszy tom Małeckiego o dziennikarzu Marku Bener ( rze) powinnam chyba napisać. Już kompletnie zgłupiałam. Mocne i krwiste. Tom drugi ” Porzuć swój strach”

Wielbicielom thrillerów Paris uprzejmie donoszę, że jest już najnowszy

Co uświadomiło mi, że nie mam ” Dublerki” i muszę ten błąd naprawić. Jeżeli mnie Małecki wykończy, to ucieknę w świat zaprzeszły, a jeżeli nie to będzie kolejna pozycja.

Bardzo dziękuję, za wczorajsze komentarze, które utwierdziły mnie w sensie tworzenia ” DODATKU INTERNETOWEGO”.

Oto i on. Dzisiejszy.

Album ze schodami ( ponad 200 zdjęć pokazałam ) skończony.

Za to znalazłam piękny z makami. Moimi ulubionymi kwiatami. Kiedyś mój blog na bloxie zdobiły jego czołówkę.

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach.

Nie mam Japonii. mam Chiny

Kreatywność

GALERIA ŚLĄSKA

Najbardziej zasłużony człowiek dla Śląska. generał Jerzy Ziętek. ” Chop z kryką” lub ” Stary Jorg”.

GALERIA KRAKOWSKA

Wojtek Kaczówka Fotografia

…takie moje krakowskie…fotografie.

Planty wiosenne i Kościół Św. Krzyża.

Ten filmik z poradami wykorzystam.

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Podpis pod zdjęciem brzmiał:

Andrzej Saramonowicz

Nie umiem wymyślić komentarza, który byłby zabawniejszy od zawartości tej fotografii.

Może Wy dacie sobie z tym radę…

Ilość gatunków pomidorów w Italii oszałamia.

Cytat dnia

Do jutrzejszego poczytania.

Moje osobiste myśli wtorkowe

Jako, że człowiek jest istotą myślącą, chociaż często te myśli są: nieuczesane, rozwichrzone, bez sensu a nawet brzydkie, to jednak mysli.

Moje myśli dziś krążą wokół niestety wirusa niemiłościwie nam panującego. Otóż kiedy przedpołudniem wyszliśmy z osobistym w miasto pomyślałam:

-Ascoli wróciło do życia i wygląda prawie normalnie. Prawie, bo ludzie wciąż zamaskowani.

Słońce świeci, ludzie spacerują, siedzą przed barami, na piazza Roma pełno straganów mimo, że dzień nie targowy. To o co mi chodzi?

Gdzieś tam czai się lęk, że to wszystko za wcześnie i, że kiedy nadejdzie w końcu ciepło i lato pozamykają nas w domach. A ja mam plany nadmorskie z racji kolana i nerwobólu.

Ten ostatni dał mi do wiwatu. Aż go dziś chemią potraktowałam. Czai się. Ale jak ma się nie czaić, skoro wilgoć taka, że moje proste jak drut włosy na grzywce powstały.

I w momencie poobiednim kiedy to piszę słońca już nie ma i zanosi się na ten deszcz.

Ale przedpołudnie było śliczne i ciepłe. 19 stopni. Wracając do domu przysiedliśmy w charakterze dziadów proszalnych na stopniach kościoła przy piazza Roma. Wszystkie ławki były zajęte, a to świetne miejsce do wygrzewania się na słońcu. Wszyscy tam siadają.

Obiad zrobiłam włoski. ichnia minestea, nie mylić z minestrone. Minestra, to wywar jarzynowy z marchewki, cebuli i selera i zasypany drobnym makaronem. Moja babcia powiedziałaby ” taka chlapa”. Ale i tak coś z niej wykrzesałam, bo V. nie dodał do niej świętego parmezanu. Nie dodawanie sera świadczy o tym, że nie chce zmieniać smaku.

W uzupełnieniu: minestone, to gęsta jarzynowa zupa.

Za to na drugie wzorem Włochów chleb i mortadela. Kij im w oko.

Pełnia jednak nie minęła. Wyjęłam ryby na kolację, to się rozdarł, że nie piątek i on ryb we wtorek nie będzie jadł. Dom wariatów. Chyba placki z cukinii zrobię, bo wczoraj były kotlety po polsku. Te jego kolacje, to mnie do grobu wpędzą.

I tak mi myśli się rozpierzchły. Wszędzie zdjęcia wczorajszej pełni.

Fakt. Imponujący.

Wczoraj dostałam ebooka

Zawsze sprawdzam, kto i co. I okazało się, że to trzecia część serii Larysa Luboń i Bruno Wilczyński . Nie pozostało mi nic innego jak kupić część pierwszą i druga. 😀

I tak znowu czytnik się wzbogacił. Aktualnie czytam pierwszy tom serii Roberta Małeckiego

Najgorsze dopiero nadejdzie Robert Małecki Cykl: Marek Bener

Wyspowiadałam się z czytania i mogę przejść do DODATKU INTERNETOWEGO

KOLEJNY WIELKI SKANDAL!

Profesor Ryszard Krasnodębski, 93-letni były żołnierz AK, uczestnik wydarzeń marcowych, który miał otrzymać medal „Wrocław z Wdzięcznością” był tak oburzony słowami Morawieckiego, że nie czekając na dekorację wyszedł z uczelni:

„On nie wie, co mówi!

Nie będzie mnie uczył historii po nowemu!

To skandal”.

Rozdał też kilka egzemplarzy przemówienia, które miał wygłosić, a które potraktował, jako list do prezesa PiS:

„Wzywam pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego do podjęcia inicjatywy odwołania ustaw zaprzeczających cywilizowanym zasadom demokratycznego państwa, spełnienia deklaracji w wyznawaniu wartości chrześcijańskich i do stosowania języka nieuwłaczającego godności żadnego obywatela.

W przeciwnym razie historia oceni Pana działalność tak, jak na to zasługuje”.

Ani piękna ani zgrabna ,bez botoksowych ,glonojadowych ust ,bez namalowanych brwi ,bez silikonowych cycek….w USA koniec ery pięknych i głupich liczy się intelekt i talent a w branży aktorskiej tylko talent….Oscar 2021 za najlepszą główną rolę kobiecą trafił do gwiazdy „Nomadland” Frances McDormand. To druga aktorka obok Meryl Streep będąca w posiadaniu trzech złotych statuetek. Lepsza od obu pań w całej historii była tylko jedna gwiazda – wielka Katharine Hepburn, którą Akademia honorowała Oscarem aż czterokrotnie.

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach.

Miejsce na Islandii, gdzie spotykają się zielone pola, żółta rzeka, czarna plaża i niebieskie morze …

Z kwiatkiem

Ciekawostki

Portrety rodzinne

Kącik Mola Książkowego

GALERIA ŚLĄSKA

https://katowice.naszemiasto.pl/kultowe-miejsca-w-katowicach-ktorych-juz-nie-ma-pamietasz/ar/c1-8095529?fbclid=IwAR1q2_0-zknxErizciWJLy5GeTl1BiDBPvB9QxAdU6B2aNMXJhUZCjDNa9A

Katowice – Nikiszowiec

Na Nikiszu.

Po prawej palma chroniąca śląskie domostwa.

Katowice

Śląska wieża Eiffla czyli gliwicka radiostacja

GALERIA KRAKOWSKA

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Bez mojego komentarza

Jak cię widzą, tak cię piszą

LM wciąż szuka wiosny

I oto dzisiejszy cytat

I na koniec moje pytanie:

  • Czy jest ktoś, kto przejrzał CAŁY Dodatek Internetowy. Jak tak to pięknie dziękuję. Do jutra.

Żółty poranek

I mamy żółtą strefę w Italii. Co prawda za nic nie rozumiem tych kwalifikacji kolorów. Bo kiedy cała Italia była czerwono- pomarańczowa Sardynia była biała czyli wolna od wirusa . I co? teraz cała Italia żółta a Sardynia czerwona.

Czy ktoś to rozumie? Ja nic, a nic.

No, ale skoro mamy chwile normalności, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby to było na zawsze, to rano idąc do piekarni rozglądałam się po Ascoli. Było tuż po dziewiątej rano i w poniedziałek. Bary otwarte, ale przy stolikach na zewnątrz, bo temperatura nam wzrosła do 17 stopni niewiele śniadaniowiczów. Ci, co poszli do pracy, to już zjedli rogalika i wypili cappuccino, a inni jeszcze nie wyszli z pieleszy domowych.

Ale przed barami już stoliki i krzesła, które były poskładane, w pełnej gotowości. A przed reprezentacyjną kawiarnią ( nie barem) Anisetta Meletti na piazza del Popolo nowe skrzynki z kwiatami.

Wreszcie czeka nas jakaś normalna temperatura. Co prawda zapowiadany jest deszczowy tydzień, ale ciepły.

Święto Bobu zapowiada się deszczowo.

I w Italii odchodzą ulubieni piosenkarze. Żegnamy Milvę. Wspaniałą piosenkarkę znaną z wykonania ” Bella ciao”

i songów Brechta.

A teraz w temacie książek. Przeczytałam całą czyli trzytomową sagę o kobietach ” Damy i Buntowniczki” Magdaleny Wala. Jako miłośniczka romansów historycznych napiszę: podobała mi się i paniom, które też lubią tak pokazaną historię polecam.

I jeszcze napiszę, pod wpływem niedawno zadanego pytania:

-Lucia, a ty nie masz oporów pisać na blogu, co czytasz? Bo te kryminały i inne , to wiesz…

No właśnie nie wiem. Ja w swoim bądź co bądź długim życiu czytelniczym też, bo czytam od czwartego roku życia przeczytałam naprawdę dużo. I w tym sporo bardzo dobrych książek, cokolwiek to oznacza. Teraz czytam dla przyjemności i relaksu. I nie mam zamiaru się katować problemami, które często te bardzo dobre książki pokazują. Doceniam kunszt pisarski, ale nie mam czasem ochoty w to się zagłębiać. Oczywiście i w tych czytanych przeze mnie trafiają się autorzy do których już nie zajrzę, ale znajduję i nowych, Ciekawych i spełniających swoją rolę. Odstresowujących i podarowujących chwilę relaksu.

Na drzewach, których liście pojawiają się ostatnie też już zielono. Skwerki kwitnące

a róże lada moment zakwitną. I moja różyczka doniczkowa własnego chowu też ma pąk. W zeszłym roku zakwitła dwa razy. W tym roku ciekawa jestem ile będzie mieć kwiatów.

Jutro pełna.

https://www.elle.pl/artykul/nadchodzi-rozowy-ksiezyc-czyli-pelnia-w-skorpionie-2021-to-pierwszy-superksiezyc-w-tym-roku-ktory-przynosi-wiele-emocji?fbclid=IwAR3G7W0s7MZTYngQ4yGJnioY3JLz4jf7kG_pTvNx-rqJaxWctMZwLuzwssw

Ja swoją pełnię już przeżyłam od piątku, kiedy to księżyc nad Ascoli wyglądał tak.

I poniedziałkowy blog osobisty kończymy.

Teraz DODATEK INTERNETOWY

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach

Japonia

Portrety

MISS TRINIDAD I TOBAGO

Z kwiatkiem

Kniphofia o Tritoma caulescens

Bromeliacea

Zdjęcie z historią

Kapliczki przydrożne  · 

W 1865 r. wzniesiono w reprezentacyjnym punkcie Sandomierza (w Rynku obok ratusza) imponujący krzyż pomnik ku czci cara Aleksandra II jako wotum dziękczynne za uwłaszczenie chłopów. Inskrypcja brzmiała:

Jego Cesarskiej Królewskiej Mości Aleksandrowi II, Monarsze, Carowi Wszechrusi, Królowi Polskiemu, Wyzwolicielowi Chłopów Wdzięczni Włościanie Sandomierskiego powiatu na pamiątkę 19 lutego 1864 roku.

Płaskorzeźba na cokole przedstawiała chłopa modlącego się przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Po bokach znajdowały się insygnia władzy carskiej i dwugłowy orzeł. Władze twierdziły, że pomnik powstał z autentycznej potrzeby okolicznych włościan i z ich składek. Polscy pamiętnikarze z kolei uważali, że inicjatywa pochodziła od rosyjskich urzędników powiatowych, którzy też wymusili wpłaty od chłopów. Obie narracje żyją do dziś. Rosyjską podtrzymuje wydana w Moskwie książka o rosyjskich pomnikach w Polsce, polską tablica informacyjna przy resztkach pomnika koło Domu Długosza w Sandomierzu. Wyjątkowo prawda pewnie leży pośrodku. Inicjatywa była urzędnicza ale chłopi czuli autentyczne zadowolenie i pewnie nie trzeba było ich przymuszać do niewielkich datków. W 1913 r., gdy obchodzono 300-lecie panowania Romanowów, tajna młodzieżowa organizacja planowała wysadzenie monumentu. W 1920 r. z pomnika usunięto rosyjskie elementy, a napis zamalowano. Powstał projekt przerobienia go na upamiętniający poległych za wolność Polaków. Ostatecznie jednak w 1928 r. pomnik krzyż został rozebrany a pozostałości można teraz zobaczyć w Muzeum Diecezjalnym (Dom Długosza). Żywa ostatnio dyskusja dotycząca ludowej historii Polski dodaje aktualności losom nieistniejącego pomnika sprzed 150 lat.

GALERIA ŚLĄSKA

Katowice

GALERIA KRAKOWSKA

Ostatni album ” SCHODÓW”

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

A jaki cytat na dziś? Może ten?

Do jutra.

Opowieści LUCI MODNEJ

Kwiecień się kończy, a Lucia Modna milczy. Jak wszędzie i w modzie sytuacja wirusowa ma swoje odbicie. Sklepy, to się otwierają, to się zamykają. Na dodatek wiosna jaka jest każdy widzi. To wszystko ma swoje odbicie na witrynach sklepów.

Mało nowości, mało ciekawych aranżacji. Zaledwie trochę propozycji. Jednak zauważyłam kilka tematów od których nie uciekniemy. Spodnie. I czy nam się to podoba czy nie te obcisłe typu getry jeszcze się pojawiają, ale zdecydowanie w mniejszości. Jeżeli boimy się dzwonów, czy naprawdę szerokich zawsze pozostają klasyczne. O szerokości normalnej, dopasowane w biodrach i na udach. I wierzcie mi. Wygląda się w takich portkach naprawdę dobrze. Sama teraz mam dwie takie pary. I napiszę jeszcze. Na ulicach tych spodni coraz więcej. Jedynie młodzież jeszcze nosi legginsy. I zaczynają one zwracać uwagę, bo są w mniejszości. I jeszcze napiszę, że te luźniejsze, są wygodniejsze, co przetestowałam przy swoim bolącym kolanie.

Zimna wiosna więc na wystawach mamy i kurtki i kurteczki nałożone na lżejsze sukienki.

Mamy

płaszcze bez guzików do wiązania i prześliczne pastelowe torebki

W butiku zwanym przeze mnie ” pod kapeluszem| też więcej ciepłych okryć. Królują swetry, blezery i kurtki. Mimo, że maki przypominają, że to włoska wiosna.

Na szczęście w innych sklepach coś wiosennego się dzieje.

Co prawda czarno biało, ale można domyślać się, że to propozycja na gorące dni.

Tutaj też taka w staroświeckim stylu biała sukienka.

Zwracam uwagę na torby worki. Bardzo ładne i oczywiście pakowne.

Na prawie koniec zostawiłam ulubioną Luisę S. Bo i u niej podobna biała sukienka, czyli coś w modzie piszczy.

Jak zwykle tutaj klasyczne żakiety, piękne dzianiny i torebki.

Jest też nowy kolor. Zielony w swoim głębokim odcieniu.

Dwie sukienki.

Szczególnie ta na letnie( co daj Boże) wyjścia bardzo ładna.

Tę drugą widzę wieczorem na Lungomare. Wakacyjny styl. Plus piękna opalenizna. 🙂

Na prawdziwy koniec zostawiłam fotkę, która sygnalizuje modę na obecny sezon. W wielu sklepach są widoczne szorty. Powtarzam szorty, a nie krótkie spodnie. To zamiast krótkich spódniczek. I w tv i na ulicach widać ich już sporo. Postaram się w kolejnych opowieściach je pokazać, bo teraz zrobienie zdjęć wymaga już wyjścia po zmroku. A pogoda jak dotąd nie zachęcała do takich spacerów.

Oto jak wyglądają modne szorty. Nie mają nic wspólnego ze sportowymi krótkimi i obcisłymi spodenkami. Nie w mieście.

Gwarantuję, że ten właśnie styl będzie wiodący w lecie 2021.

Czyli jednak cos tam się dzieje na naszym poletku mody damskiej.

Jak zwykle spotkamy się kiedy nazbieram materiałów do kolejnych „Opowieści LUCI MODNEJ”.

Do zobaczenia i czekam na wasze komentarze. To bardzo ważne jakie macie uwagi dotyczące mody, którą pokazuję.

O Heidi, włoskich komplementach i złych nawykach Włochów

Czy wiecie lub pamiętacie kto jest Heidi? Tym którzy nie wiedzą lub nie pamiętają wyjaśniam, że to bohaterka książki Joanny Spyri o tym samym tytule czyli „Heidi”. Miałam piękne przedwojenne wydanie w twardej okładce, ale pożyczyłam i nie mam. Mam wydane w latach osiemdziesiątych zwykłe współczesne wydanie. Ale mam, bo bardzo lubię tę autorkę. Do dziś.

To książka dla dzieci lub jak mawiała moja babcia dla „dorastających panienek” co po wojnie zmieniono na „książki dla dziewcząt”. Urocza powieść o dziewczynce wychowywanej przez stryjka surowego o dobrym sercu górala. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile adaptacji filmowych powstało według tej książki. I aktorskich i animowanych.

W Italii bardzo popularna jest do dziś piosenka z filmu.

Ale jest wersja dla bardzo dorosłych widzów, gdzie Heidi zamienia się w hożą blondynkę z warkoczami w bawarskim stroju.

Szłam sobie ostatnio w pobliżu przejścia między piazza Roma a piazza Arringo. Wszyscy tam chodzimy nie po pasach a na ukos, bo to taki bardziej już deptak. Jednak na samochody trzeba uważać. Chciałam przepuścić czerwony samochód. Jednak kierowca zatrzymał się i ze zdziwieniem usłyszałam:

-Jaka ładna Heidi.

Ja jak wiadomo noszę warkocz, ale hożą blondynka przestałam być lata świetle temu. Widocznie maseczka przyczyniła się do tego porównania.

Co prawda nie przepadałam nigdy za włoskim sposobem wyrażania podziwu czyli gwizdaniem i wykrzykiwaniem z samochodu, ale w moim wieku ” darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”.

I tak zostałam Heidi i nie wiem czy to komplement czy raczej powinnam się oburzyć.

Wczoraj w telewizji trafiłam na fragment programu rozrywkowego, gdzie pytano o 10 wad męskich, które denerwują panie. Zebrane w studio osobistości próbowały zgadnąć ukrytą listę tychże wad.

Na pierwszy ogień poszła nieśmiertelna deska klozetowa. Jednak nie załapała się na pierwsze miejsce. Uplasowała się chyba na trzecim.. Na liście nie znalazły się wymieniane: nie zakręcanie tubek z pastą do zębów, nie spłukiwanie umywalki po goleniu, a nawet słuchanie we wszystkim mamusi.

Włoszki najbardziej denerwuje u panów ( pierwsze miejsce) oglądanie się za innymi paniami.

Wysoko też uplasowała się higiena osobista.

-Za mało się myją.

Dużo na ten temat mogłabym napisać. Widocznie ich długowieczność wynika z prawdy, że ” częste mycie skraca życie”.

Wreszcie temperatura w słońcu osiągnęła 25 stopni. Ja w lekkiej kurtce i wełnianym swetrze plus termiczna podkoszulka z długim rękawem byłam przegrzana. Natomiast V. w swojej najcieplejszej kurtce nic nie odczuwał. Jak ów góral w kożuchu w lipcu, który na pytanie:

„-Baco nie za gorąco wam?- Odpowiedział:

-Ni. Zanim słońce przez ten kożuch przejdzie, to zajdzie.”

V. natomiast w domu dogrzewa myśl o rachunku gazowym, bo mnie właśnie w domu jest zimno.

Serię o komisarzu Grossie Roberta Małeckiego skończyłam. Polecam, bo przecież kryminałów nie będę opowiadać. Wróciłam do Magdaleny Wala . Trzytomowa seria „Damy i buntowniczki”. Tom pierwszy ” Marianna”.

I tak wyczerpałam osobiste dzisiejsze tematy. Na jutro zaplanowałam odwiedziny Luci Modnej.

To teraz DODATEK INTERNETOWY.

Porady gospodarcze.

Jeszcze jeden filmik.

FOTOGRAFIE

Te plakat Pana Eugeniusz Skorwider

Z kwiatkiem

Portrety

Zdjęcie z historią


Ta fotografia została zrobiona na cmentarzu w Łupkowie. Jest to miejsce całkowicie opuszczone. Ludzie zostali wymordowani lub wyjechali, groby się zapadły, nagrobki poprzechylały, metalowe krzyże rdzewieją leżąc na ziemi, a całość zarósł las.

I stało się coś nadzwyczajnego: litościwe drzewo otuliło, obrosło i chroni postać Chrystusa, jak gdyby wskazując drogę nadziei.

W Kąciku Mola Książkowego.

Antykwariat Zakładka

Oto lista najpoczytniejszych autorów w Polsce 2020 roku. Na którym miejscu jest twoja ulubiona pisarka lub pisarz?

GALERIA ŚLĄSKA

I ❤KATOwice

Budynek dawnej Łaźni Miejskiej, obecnie siedziba inspektoratu PZU Życie.

Łaźnia miejska powstała w 1895 roku.Pomysłodawcą jej budowy był Richard Holtze, jeden z założycieli miasta. Holtzemu zależało na łaźni tak bardzo, że przeznaczył na jej budowę całą wysoką nagrodę, którą ufundowało mu miasto z okazji 25-lecia pracy lekarskiej. Doktor otwarcia łaźni jednak nie doczekał.

życzę dobrego dnia… 🙂

kwiecień 2021 rok

Chorzów

GALERIA KRAKOWSKA

Wojtek Kaczówka Fotografia

…takie moje krakowskie…fotografie.

Gdy rok temu wieczorem spacerowałem po pustym, smutnym Rynku, nie przypuszczałem że taki stan i widok będzie trwał tak długo.

Wiosny, ciepła i nadziei życzę Państwu na weekend

Oczywiście „SCHODY” przedostatni album

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Dwa doskonałe memy włoskie . Oczywiście obrazujące politykę tego kraju.

Na łóżku jak widać chora Italia. Wizyta dr. Arghi ( Draghi – nowy szef rządu)

-Doktorze, mam jakaś nadzieję? – Pyta Italia

-Przykro mi. Mamy tylko ministra Nadzieja (Nadzieja ( nazwisko ministra zdrowia Speranza).

Znów nawiązanie do nazwiska szefa rządu. Draghiulam.W dymku: jesteś spokojny.

Jutrzejsza zajawka Luci Modnej

Dzisiejszy cytat:

Do jutra na spotkaniu z LM.

Jaki piątek, taki świątek

Mawiała moja babcia. Na szczęście czwartku to się nie tyczyło, bo wczoraj pomyślałam że:

-Jaki kolorowy ten listopad w tym roku.

Już nawet na pogodę nie chce mi się narzekać.

A na dodatek do nerwobólu, który zareagował na ten wiosenny listopad doszła wieczorem kolka wątrobowa.

Chyba z tej złości i nerwów, bo to podobna wątroba bardzo nie lubi.

Dopiero podwójną porcja NO-SPA uspokoiła wątrobowe sensacje.

Tak, że mam nadzieję na dzisiejszy spokojny dzień w temacie niedzielnym.

A dzisiaj mamy:

I dlatego postanowiłam znowu uraczyć was fragmentem z „Życiorysu PRL em malowanego”.

Rzecz będzie o …..

Papier nad papierami, czyli rzecz o papierze zwanym toaletowym

 Właściwie to teraz się zastanawiam, co do diabła było z tym papierem toaletowym, że go nie było?

To znaczy był, ale zdobycie go to była radość nieziemska i cud mniemany. Przecież papier był do pakowania, do okładania książek i zeszytów, były kartki i papier listowy, były ksiązki w końcu na papierze drukowane, koperty, kartony, zeszyty, to wszystko było i bez specjalnych zachodów. Szło się do ” papierniczego, “ czyli, jak sama nazwa wskazuje po produkty papiernicze. A papieru toaletowego nie uświadczyłeś. Jako produkt zastępczy w wielu domach i moim też funkcjonowały serwetki papierowe ( były), a z wakacji pamiętam, że w drewnianych domkach z serduszkiem, które moja babcia nazywała „ sławojkami”, na gwoździu wisiały pocięte kawałki gazety ( gazeta była najmiększą), bo już na wsiach papieru nie uświadczyłeś człowieku.

Rolka papieru toaletowego to była sama zgrzebność. Szary, przypominał papier ścierny czasem udało się zdobyć biały i to był niebywały luksus. Sama zostałam obdarowana z okazji imienin zamiast kwiatami 4 rolkami białego papieru toaletowego i pudelkiem Dixanu do prania. Do dziś wdzięczność moja ofiarodawcom trwa. Składało się makulaturę i nie tylko do szkoły, ale do skupu makulatury gdzie za odpowiednią ilość kilogramów dostawało się ten cenny towar. Ja jeździłam często do Warszawy do ojca i tam o dziwo z tym produktem ( wiadomo stolica) było lepiej. Za każdym razem przywoziłam do domu pełną torbę tego wyśnionego papieru do… itd.

Razu pewnego, nabywszy upragniony papier i zawiesiwszy go na szyi na sznurku ( a co niech mi zazdroszczą) i uprzejmie odpowiadając, że owszem kupiłam tam za rogiem, ale już nie ma, pognałam na dworzec. Już Centralny. Kiedy wsiadałam do pociągu a pan zawiadowca podnosił lizaka do góry … sznurek pękł i rolki potoczyły się po peronie. Rozpacz… Tu papier… Tu pociąg… Co wybrać, ale takie nieszczęście wzbudza współczucie, wrzuciłam najbliższe rolki do wagonu i z bólem serca wsiadłam. Tymczasem pan zawiadowca opuścił lizak, pociąg jeszcze chwilę postał a przygodni pasażerowie na peronie wrzucali mi do wagonu rolki wyzbierane… Nikt się nie połakomił na ten cenny towar. Wykrzykiwałam gromkie:

  – Dziękuje.

I wiązałam kolejne ” koraliki” ” na sznurku. Nikt się nie śmiał, sytuacja była podbramkowa. Papier ocalał. Nie zginął pod kolami, ja dojechałam do Chorzowa z zakupem marzeń i idąc z dworca uprzejmie odpowiadałam, że kupiłam w Warszawie, że tam często można dostać ( jak się odstoi w kolejce) to marzenie Polaków z epoki PRL- u. A teraz, co? Cienki, kolorowy, perfumowany w motylki w stokrotki, pod kolor łazienki, pod kolor sedesu, pod kolor oczu… I gdzie ta radość życia?”

Różne tematy nasuwają mi się jeszcze, ale, że dziś dzień prawie weekendowy, to kiedy indziej.

Drugi tom o komisarzu Grossie skończyłam. zaczęłam trzeci o tytule ” Skaza”. Czyli będzie zmiana autora.

Mam nadzieję, że nasza Solenizantka KSIĄŻKA będzie się rozwijać, ku radości nas czyli czytelników.

A teraz DODATEK INTERNETOWY

Najpierw album 6 ” Schody”

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach

Z kwiatkiem

GALERIA ŚLĄSKA

Katowice ❤️Mural Jerzego Kukuczki,znajdujący się w tunelu łączący Osiedle Gwiazdy

i Bogucice.

Polski wspinacz, himalaista,zdobywca

Korony Himalajów i Karakorum,jako

druga osoba na świecie.

Zginął w 1989 na południowej ścianie

Lhotse.

Wiosna na Osiedlu 1000 lecia

Katowice c.d.

Katowice
zachodnia ściana ul. Armii Czerwonej
na pocztówce z 1979 r wydanej przez KAW
fot. J. Tymiński (zbiory własne)

Kamienica bytomska

GALERIA KRAKOWSKA


Kraków – ciekawostki, tajemnice, stare zdjęcia

Prawdopodobnie są to krakowskie Bronowice a ulica to obecna Armii Krajowej. W tle widać chyba wyjeżdżającego Jelcza 🙂
Fotografia z 1975 roku ze zbiorów Grażyny Rutowskiej.

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Miasto Łańcut

Zaczynamy świętowanie #DzieńZiemi 🌍Już od godziny 10:00 będziemy rozdawać mieszkańcom naszego miasta nasiona łąk kwietnych 🌷🌺Szukajcie naszych wysłanników na ulicach Łańcuta lub pod Urzędem Miast.

Moje pierwsze miejsce

I dzisiejszy cytat

Do widzenia. Jutro. mam nadzieję, że w kwietniu.

I o tym i o tamtym

O tym, że niestety zgodnie z prognozą pogody, pogoda się zepsuła. Jeszcze nie pada, ale nie ma słońca, które wczoraj uprzyjemniło mi powód wyjścia z domu.

Tym powodem było spotkanie z moimi jedynymi tu przyjaciółkami. Zgodnie z charakterem stawiam na jakość, a nie ilość. Agatka miała urodziny. A ponieważ dziewczyna postarała się cukierniczo zastawiając stół słodkościami, to naturalnie trzeba napisać pochwały.

Album urodzinowy ku pamięci posiadam. Chwalę wypieki.

Po powrocie znalazłam azyl w pokoju ksiedza, bo jak mam słuchać głupot, to lepiej czytać.

A dzisiaj przypomniał sobie o mnie mój ” nerwoból”. Jak nic zimno i zmiana pogody. Dobrze, że o szczepieniu zapomniałam. Przeszło bez efektów ubocznych.

Otwieramy się 26 kwietnia, po świątecznym weekendzie, bo 25 kwietnia jest narodowym świętem włoskim.

Dziś na obiad krokiety ziemniaczane z włoskim ragu.

A potem powrót do komisarza Grossa w drugim tomie ” Wada”. Polecam, Czyta sie dobrze. Tom drugi nawet lepiej niż pierwszy.

W komentarzach na fb moje stanowisko w sprawie traktowania nas Polek spotkało się z podobnymi odczuciami. Czyli, to nie tylko moja subiektywna nadwrażliwość.

DODATEK INTERNETOWY też już gotowy.

FOTOGRAFIE

Palcem po zdjęciach

Z kwiatkiem

W Kąciku Mola Książkowego

GALEIA ŚLĄSKA

Chorzów

KATOWICE

GALERIA KRAKOWSKA

krakow4u.pl

Ta słynna na cały Kraków śliwa w okresie kwitnienia z równą mocą przyciąga zarówno pszczoły i trzmiele, jak i fotografów, których w kwietniu jest chyba nawet więcej niż owadów…
Natomiast ja, nigdy wcześniej nie miałem okazji zrobić jej zdjęć, jednakże w tym roku przymierzam się do zrobienia pionowego kalendarza na 2022 rok i potrzebowałem bardzo wiosennego kadru na kwiecień… jeśli to zdjęcie zbierze 2000 polubień, to na pewno znajdzie się w kalendarzu… pomożecie ?

W bardzo dawnym kinie.

Ciekawa historia.

Kazimierz Nowak – poznański księgowy, który w 1931 roku postanowił wybrać się w podróż rowerem przez Afrykę. Nie mogąc przez dłuższy czas znaleźć zatrudnienia wymyślił, że zarobi na rodzinę jako rowerowy korespondent prasowy i reporter.

Na rozgrzewkę strzelił wpierw trasę europejską odwiedzając Węgry, Austrię, Włochy, Belgię, Holandię, Rumunię, Grecję i Turcję i kończąc w Trypolisie do którego jakiś czas później wrócił już w trakcie podróży życia, która jak się okazało, trwała 5 lat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dokonał tego bez broni, tragarzy, przewodników, ochrony, a przede wszystkim bez kasy – za sponsora miał jedynie Stomil, który dosyłał mu nowe opony. Wrócił w ’36 roku z planami kolejnej wyprawy, tym razem na Daleki Wschód, jednak wycieńczenie organizmu i przeżyte choroby dały o sobie znać – zmarł wkrótce na zapalenie płuc w wieku 40 lat. Zostawił po sobie ponad 10 tys. zdjęć i ponad setkę reportaży nad którymi sam Kapuściński głęboko pochylił głowę. Przez wiele lat zapomniany, dziś ponownie odkrywany wzbudza zachwyt nie tylko swoim wyczynem, ale przede wszystkim swoją postawą potępiającą kolonializm i imperialną postawę Europejczyków, widząc wartość w kulturze ludów tych ziem, a nie bogactwach naturalnych.

Na zdjęciu rower-pomnik stojący na poznańskim Łazarzu, wyposażony w prądnicę zdolną rozświetlić stojącą tuż obok latarnię lub zasilić podłączony do gniazdka ładowania telefon oraz licznik kilometrów – do „przejechania” dla chętnych jest 40 tys. km, czyli tyle, ile Kazimierz pokonał w swojej trasie z północy na południe i z powrotem.

Dziś kulinarnie

https://gotujzprezesem.pl/…/klopsiki-duszone-w-mlodej…/

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Wypada zacząć od gospodarzy

I przypomnieć

I uważam ten cytat za interesujący. 😀

Do zobaczenia w kolejny przed weekendowy piątek.

Obserwacje innego typu czyli jak nas postrzegają

Do napisania tego przyczyniły się ostatnie wydarzenia dotyczące osobiście mnie. Jak wiadomo czytającym mój blog i moje książkowe wspomnienia ” Okiem cudzoziemki” przez wiele lat pracowałam w Italii jako ” badante” czyli opiekunka starszych i bardzo starych i schorowanych Włochów.

To ciężkie mimo, że o tym się nie mówi odpowiedzialne zajęcie. A tymczasem w mentalności włoskiej, to takie zajęcie nie wymagające niczego poza sprzątaniem, zmienianiem pieluch i już zaangażowania intelektu ( którego gdzieś tam na rubieżach nie posiadają )nie mówiąc. Oczywiście zdarzają się chlubne włoskie wyjątki, ale jak ja mówię złośliwie i z tego zdaje sobie sprawę: Włosi dzielą się na geniuszy i tych innych. Niestety pośredniej grupy licznej nie spotkałam.

Dodatkowo wrzucane jesteśmy do jednego koszyka . Blondynka i niebieskie oczy, to Polka. A jak Polka, to sprzątaczka albo badante. Oczywiście to nic uwłaczającego, ale przykro.

Idę sobie kilka dni temu i nagle Włoszka prowadząca rower zwraca się do mnie:

-Come sta tua signiora? Czyli jak się ma twoja pani?

– Jaka moja pani? – Zadziwiłam się z lekka.

-No, ta gdzie sprzątasz?

-Chyba mnie z kimś pomyliłaś. Odpowiedziałam.

-Nigdzie nie sprzatam i w ogóle nigdzie nie pracuje już. – Zsunęłam maseczkę. I usłyszałam.

-Ach, przepraszam, ale wy wszystkie „straniere” jesteście podobne. Blondynki.

Kurtyna.

A ostatnio wykurzyła mnie i zresztą V, też odpowiedź na życzenia urodzinowe jakiegoś znajomego V., któremu te życzenia złożył.

” Dziękuję. Mam życzenie mieć badante Polkę. ” W podtekście, jak ty.

Kurtyna.

To tyle scenek z życia polskiej emigrantki.

I niestety, żeby jak na to przymykać oczy jesteśmy tak postrzegani”.

Jak Polak, to pijak, Jak Polka, to nie tylko pijaczka, ale i kurwa. Oczywiście nie mogę nie napisać, że często na taką opinię zasłużyłyśmy. Jedno robaczywe jabłko w koszyku i tak dalej.

Pewnie na skutek poszczepienny wyostrzyła mi się moja wartość osobista i wylałam z siebie, to z czym na co dzień się spotykamy.

I dlatego nie będzie nigdy przyjaźni z Włoszkami. One nas Polek nienawidzą. Za to, że coraz więcej jest związków włosko polskich. Włoch Polka. Odwrotnie jest niewiele.

Takie to dzisiaj moje obserwacje emigracyjne.

Po szczepieniu czuję lekki ból ręki. Na szczęście tyle.

Kończę pierwszy tom o komisarzu Gressie. Czyta się dobrze. Dziś będzie tom drugi. Taka mam nadzieję.

To teraz DODATEK INTERNETOWY

FOTOGRAFIE

Palcem po świecie

W Kąciku Mola Książkowego

Biblioteka w Nowym Yorku

Z ptaszkiem

GALERIA ŚLĄSKA

GALERIA KRAKOWSKA

Dookoła placu Centralnego im. Ronalda Reagana znajduje się wiele sklepów, punktów usługowych, banków i aptek. Wśród nich wymienić można kwiaciarnię „Kalina”, sklep Lewiatan mieszczący się we wnętrzach dawnego Międzynarodowego Klubu Prasy i Książki, sklep papierniczy „Papirus”, sklep obuwniczy, Manufakturę Pieroga czy „Skarbnicę Smaku”. Przez dziesięciolecia zmieniały się instytucje mieszczące się w lokalach przy placu Centralnym. Jednym z wyjątków jest Cepelix, dawna Cepelia działająca w Nowej Hucie od 1955, w której wnętrzach wciąż możemy zobaczyć stare meble pamiętające czasy otwarcia lokalu.

Cepelia to skrót od słów Centrala Przemysłu Ludowego i Artystyczna. Był to centralny związek spółdzielni rękodzieła działający w latach 1949-1990, który powstał na wniosek Ministerstwa Kultury i Sztuki. Do jego powołania przyczyniła się Zofia Szydłowska, która została pierwszym prezesem organizacji grupującej na początku lat 50. już ponad rękodzieła ludowego i artystycznego. Mimo, że w 1954 roku zmieniono nazwę na Związek Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego to umownie w dalszym ciągu nazywano go Cepelią.

W 1955 roku Cepelia dotarła także do Nowej Huty, a 10 grudnia tegoż roku zaczęła oficjalnie swoją działalność w lokalu przy placu Centralnym. Z tego dnia pochodzi pierwszy wpis w zachowanej do dziś księdze pamiątkowej, który złożono w imieniu Zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego życząc nowej placówce powodzenia w działalności. Jak wygląda księga oraz wnętrza funkcjonującego do dziś lokalu? Chodźmy zobaczyć.

Cepelia to miejsce, które, i słusznie kojarzy nam się przede wszystkimi z wyrobami rękodzielniczymi artystów ludowych czy strojami regionalnymi, ale można było tam kupić także inne przedmioty. W 1960 roku do zakupów w nowohuckiej Cepelii zachęcały artykuły w „Głosie Nowej Huty”. W rubryce „Urządzamy nasze mieszkanie” pisano, że można było w niej kupić dywany czy kilimy, stoliki projektu D. Kowalskiej i R. Lisowskiego ze szkłem i półeczką na gazety za 960 zł, wygodne fotele o nowoczesnym kształcie (cena 1500 zł za sztukę), szafki na książki i drobiazgi za ok. 2000 zł, dywan w kilku jasnych, stonowanych kolorach za 2621 zł, lampa z wiklinowym abażurem, wyroby z ceramiki jak np. duży talerz projektu Husarskich za 255 zł ), flakon projektu plastyka Gargi w różnych kolorach za 130 zł i popielniczka projektowana przez niego za 24 zł, dzban z Fabryki Ceramicznej w Łysej Górze za 150 zł, talerz ceramiczny z motywami ludowymi (65 zł), figurki, karafki z kieliszkami.

W 1990 roku nastąpiła likwidacja Cepelii, a na jej bazie powstały inne podmioty. Nowohucka placówka istnieje jednak dalej pod nazwą Cepelix, a kilka miesięcy temu, 10 grudnia 2020 roku, skończyła 65 lat.

Zdjęcie przedstawia wnętrza nowohuckiej Cepelii. Fot. Henryk Hermanowicz, własność: Muzeum Krakowa.

—–
[#opisujemy: wnętrza sklepu, sprzedawczyni i klientka. Przy ścianie meble wazonami, na suficie żyrandol] 

Znak naszych czasów

Kolejne ” Schody” album 5

GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

I do zobaczenia jutro.