Kończy nam się już szósty miesiąc roku. Zaczniemy z górki w kierunku Sylwestra 😀
Myślałam, że największy upal minął, bo kiedy dzisiaj wyszliśmy na zewnątrz było zaledwie 29 stopni. Wręcz orzeźwiający dzień. Wczoraj o tej samej porze temperatura była 33 stopnie. Na niebie było trochę chmur i wiał przyjemny wietrzyk. I ten przyjemny wietrzyk przegonił chmury i wyszło solidnie świecące słońce i termometry pokazały kiedy wracaliśmy 34 stopnie.
Ponieważ jak na razie na plażowanie nie mam co liczyć, to zastosowałam opalanie miejskie. Wszystko, co nie obraża moralności z górą rozebraną czyli na ramiączkach i bez ramiączek. I krótko.
Efekt zaczyna być już widoczny. Polecam. Każdy spacer procentuje opalenizną.
Poza tym z racji moich imienin podzielę się z Wami tajemnicą. Otóż jestem czarownicą. Kiedyś w moim nieistniejącym już dla mnie ogrodzie ujawniłam się.
Dowód? Proszę bardzo. Podczas pandemii nie przytyłam. 😀
Możliwość chodzenia bez maseczki poza skupiskami ludzkimi, sklepami i środkami transportu publicznego przywróciła mi możliwość powrotu do kolczyków, które kocham miłością stałą. Teraz niestety moje uszy straciły dziurki i powolutku je udrożniam.
Skończyłam cykl ” Magiczne miejsce”. I zabrałam się za ” Skorpiona”.
Gdyby mi tej książki nie polecała moja przyjaciółka, to pewnie bym jej nie czytała. Bo ja nie przepadam za książkami, których akcja toczy się w Italii i jeszcze dotyczy mafii. Italii mam po dziurki w nosie. Czasami.
Ale książkę napisała Polka i rzeczywiście, po pierwszych stronach złapałam bakcyla. Zapowiada się ciekawie. Jak przeczytam, to napiszę więcej. A teraz jest już gotowy:
DODATEK INTERNETOWY
FOTOGRAFIE
Palcem po świecie
Najpierw zacznę od przypomnienia wczorajszego zdjęcia z herbaciarni angielskiej.
A to prywatne zdjęcia, które dostałam na dowód, że ta herbaciarnia istnieje i ma się dobrze.
A teraz Londyn, który skradł moje zainteresowanie, bo jeszcze nie serce
Egzotycznie
Rio de Janerio
Hong Kong
Hajfa Izrael
Muzeum w Bangkoku
Z ptaszkiem
Perkoz
Jezioro….Goczałkowickie 😀
Z kwiatkiem
Stapelia
Piękna i trująca datura
Z albumu KONIE
GALERIA ŚLĄSKA
Bytom kamienica na rynku
A teraz katowickie osiedle 1000- lecia. Lata mijają i zieleń oszałamia. Bardzo je lubię.
Ostatnio pisanie bloga rozpoczynam od dodatku internetowego:, który nie ukrywam zajmuje mi trochę czasu. Bo najpierw chaotycznie wrzucam to na , co zwróciłam uwagę, a potem muszę to posegregować i dopiero powstaje Dodatek…
Czyli zaczynam od prac manualnych w wiekszości. Intelektualnie dopiero potem. 😀
Dziś i jutro zapowiadają nam największą falę upałów. Już wczoraj o osiemnastej było wciąż 33 stopnie, a o dziesiątej dzisiejszego ranka tak samo. Ja nie narzekam w dalszym ciągu. W upałach męczące są noce a nie dni. Bo nocą temperatura wciąż przekracza dwadzieścia kilka stopni.
Za to kamienne nasze domy powolutku przyjmują ciepło i wysuszają wszechobecną zimową wilgoć.
Taka temperatura była zawsze. Tylko wcześniej często jeździliśmy nad morze. Powolutku do tego wrócimy. Chociaż może lepiej w góry.
Wczoraj fb przypomniał takie upalne lato i molo w San Benedetto na którym sześć lat temu V. był prawie młody i prawie piękny. Nie mówiąc naturalnie o mnie. 😀
Za to w Ascoli na piazza Arringo trwaja te Fritto Misto. Wielkiego tłumu nie ma. Nawet wieczorem. Potrwają do niedzieli.
Wczoraj idąc na zakupy zrobiłam jeszcze przed otwarciem kilka fotek. Najciekawsza jest tablica z menu i cenami.
A w ulubionym zakamarku bazyliki coś na kształt łąki.
Reklamowa zmiana aranżacji.
Zaczęłam czytać ostatnią część ” Magicznego miejsca” czyli ” Jezioro szczęścia”. Bardzo polecam jako wakacyjną lekturę. Lekko, miło i przyjemnie.
Czy macie Państwo swoje ulubione krakowskie zakamarki ?
Podzielicie się tą wiedzą tajemną ?
W kadrze ogródek przed furtą do Klasztoru Klarysek
Zakon Świętej Klary powstał w Asyżu w roku 1211. Do Polski „Klaryski” sprowadziła błogosławiona Salomea, córka księcia krakowskiego Leszka Białego Siostry najpierw zamieszkały w Zawichoście, następnie w Skale, aby w 1316 roku osiąść tuż przy kościele Św. Andrzeja To niezwykle sympatyczny i zielony zakątek z wejściem przy dwunastu apostołach, którzy nie zmieścili się do kościoła Piotra i Pawła i stoją przy Grodzkiej naprzeciwko Placu Marii Magdaleny Na pewno traficie
W tym towarzystwie brakuje wyraźnie Świętej Weroniki, patronki fotografów
Sejm (głosami 356 posłów ) przegłosował projekt, który zmienia los psów i koni pracujących w policji i innych służbach mundurowych.
Ponad 1200 psów i 60 koni w Polsce nie będzie musiało się martwić o emeryturkę. (9 lat pies, 15 koń). Najważniejsze: opiekę nad zwierzęciem na emeryturze przejmuje człowiek z którym zwierze pracowało na służbie, więc dziadek zostaje z Panem! Dodatkowo ziomek dostaje pieniążki na wyżywienie i leczenie – takie psie kieszonkowe.
Godne życie zasłużonych pracowników… takk, to się stało w Polsce
Hau!
Moje pierwsze miejsce
I ilustracja, że ” punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”
Do jutra. W ostatni dzień czerwca. Imieniny obchodzą Emilia i Lucyna. 😀
I ten poniedziałek rozpoczęłam od rewolucji komodowej. Bo w komodzie w szufladach wygięły się dna. Zwyczajnie się rozeschła. I ta dykta opadła i wszystko wylatuje z jednej szuflady do drugiej.
Czyli bałagan totalny, bo z dwóch szuflad wszystko wyjęłam. Próbujemy to naprawić.
A rano pozbyłam się kolejnej partii do prasowania i byłam pewna, że w pokoju zapanował ład i porządek. Naiwna.
Znów przebrałam pościel, bo w nocy myślałam, że padał deszcz i zmokłam. A to V. tak się spocił, ze wszystko poszło do prania. Ewakuowałam się do pokoju księdza.
Pranie schnie. Czyli znów prasowanie. 😀
Poza tym ja sama wyszłam na upalne miasto z niesamowitą wilgotnością i sprawdziłam, czy skierowania na badania krwi nie straciły ważności. Nie straciły i podobno pojutrze już na pewno je zrobimy.
Dostałam od przyjaciółki książki Małgorzaty Rogali. Podobno bardzo dobre. Jak takie się okażą dokupię te których w jednej z serii brakuje.
Już odkryłam dlaczego podoba mi się cykl ” Magiczne miejsce”. Wciąż czytam trzeci tom. Podoba mi się, bo ja lubię jak w książkach urządza się domy i ogrody. A tu tak właśnie się dzieje.
Czeka na mnie grillowanie bakłażana na wieczór na kolację.
Zgodnie ze zwyczajem ascolańskich na żadne afisze ogłaszające te imprezy nie trafiłam. Ja lubię sobie ogłoszenia poczytać na przykład na murach czy innych miejscach, a nie szperać na stronach magistratu.
Wyszliśmy przed wieczornym spektaklem piłkarskim z udziałem Włochów, a tu na piazza Roma finał rajdu motocyklowego Camerino – Ascoli Piceno. Pełno motocykli przeróżnych i punkt odfajkowywania dojazdu do mety. Nawet gorące ascolańskie oliwki były przewidziane i koszulki z napisem ” 1000 Curve” czyli ” 1000 zakrętów”. Ponieważ był prawie koniec doczekaliśmy do pamiątkowej fotografii i poszliśmy zrobić kółeczko przed powrotem do domu. Głód nas nie gonił, bo oliwki zaliczyliśmy w ilości słusznej.
Bohaterowie są zmęczeni
Na kolejnym placu piazza di verdura czyli placu świętego Franciszka zawody kickboxingu w wykonaniu młodzieży. Nie nasza bajka więc po chwili poszliśmy dalej.
Ale Ascoli zaczyna powracać do dawnych czasów sprzed pandemii. Na piazza Arringo wersja letnia” Fritto Misto”
Nie mam jednak żadnych kompleksów, bo w moim Chorzowie
I to jest to, co tygrysy z polski lubią najbardziej.
A dodatkowo wracając do imprez dziś na San Marco rajd samochodowy. Sporo ludzi się tam wybrało i nasi przyjaciele i znajomi też. My nie, bo trzeba by wyjechać bladym świtem przed siódmą rano, bo potem nie ma wjazdu. I co robić tam cały dzień z marudzącym chłopem. To nawet nie namawiałam. I tak dobrze, że w następną niedzielę jedziemy na wycieczkę.
A wracając do letnich ogórków. Postanowiłam w niedziele powspominać moje przygody w konkursie ” Miss po 50ce”. Nawet już trochę zdjęć znalazłam i mini nagranie mojej prezentacji.
Przeżyjcie więc ze mną, to jeszcze raz”.
Taki był początek.
Pierwszy wyjazd do Warszawy, po glosowaniu internetowym, na półfinały.
” Intensywne dni
Data wpisu: 2014-09-08
Autor: 2lucia
Mimo, że zabrałam ze sobą na półfinały Miss po 50 laptopa nie miałam czasu zrobić z niego użytku
Wyjechaliśmy w piątek wieczorem, bo w sobotę rano Matylda miała być na planie filmiku kręconego przez telewizję TLC związanego z projektem Miss po 50ce.Nocowaliśmy w uroczym pensjonacie pod Żyrardowem o nazwie „Aida”. Ja przechrzciłam go na „Dom Lalki” bo wystroju wnętrza dopełniała kolekcja lalek. Były wszędzie.
Zrobiłam fotki i pewnie pokażę na FB a tutaj wieczorem może wkleję link. Późnym popołudniem wylądowałam wreszcie u przyjaciół… oglądnęłam trochę Warszawy, w której od śmierci ojca przed wielu laty nie byłam. A niedziela to, już przygotowania do przesłuchania. Nie obeszło się od klęsk bo prasując przypaliłam kurteczkę, w której miałam wystąpić. Na szczęście A. miała identyczny kolor nici a moje talenta hafciarskie się przydały i trzeba było o tym wiedzieć, żeby dostrzec reperowane miejsce . Było zalecenie stawić się w okolicy 12/ tej więc, jako zdyscyplinowe Ślązaczki, byłyśmy na miejscu. Było ponad 90 pań… przesłuchania były po 5 minut. Wchodziłyśmy województwami. Czyli nasze wejścia zaczęły się około 17-tej. Po drodze, krótka przerwa na obiad i ten gwar, żeby nie napisać hałas. Oczopląsu mogła dostać Lucia Modna, która być może coś o tym napiszę.
Byłam zmęczona kiedy wchodziłam, jednak starałam się zebrać resztkę swojej energii i nie pokazać tremy. Jury było sympatyczne. Wyszłam zadowolona, że nie dałam się emocjom.
Wyniki ukazały się, już o północy, kiedy byłam na własnej kanapie.
Udało się. Jestem w finałowej 20 ce + 3 panie, które dostały od Organizatora 3 tzw. ” dzikie karty”.
To tyle na gorąco. Będzie jeszcze co opowiadać bo i w świątyni Buddy byłam :).
Dziś jadę do ogrodu bo brzoskwinie trzeba zacząć obierać i do dżemu się przymierzyć.
Dziękuję za kciuki i wszystkie dobre myśli. Udało się.”
Niestety mimo, ze znalazłam zdjęcia z tamtego wyjazdu nie mam ani jednej swojej fotki. Jak to się stało nie mam pojęcia. Pewnie nie wierzyłam, że ta przygoda będzie miała ciąg dalszy.
W Bytomiu można znaleźć wiele architektonicznych perełek np. budynek dawnego Starostwa obecnie Muzeum Górnośląskie czy budynek Sądu Cywilnego obecnie siedziba Urzędu Miasta.
Był jednym z najbardziej znanych aktorów czasów PRL-u. Widzowie pokochali go za role w produkcjach takich jak „Czterej pancerni i pies”, „Zaklęte rewiry”, „Alternatywy 4” czy „Kariera Nikodema Dyzmy”. Ale prywatnie Roman Wilhelmi był dość kontrowersyjną postacią. Znany z awanturniczego charakteru, nie wylewał za kołnierz i miał wielką słabość do kobiet. Jego zbyt krótkie życie mogłoby posłużyć za historię na film
Roman Giertych: „List do Kaczyńskiego w związku z formalną utratą większości w Sejmie.
Drogi Jarku!
Strasznie mi się zrobiło przykro, gdy usłyszałem, że kolejni posłowie opuszczają twój klub parlamentarny pozbawiając cię tak cennej większości w Sejmie. O, niewdzięcznicy! Tyle im dobra zapewniłeś! Każdemu który prosił zatrudniałeś żonę, brata, szwagra, kochankę, kuzyna, a nawet fryzjerkę i jej teściową. A oni nie bacząc na to, w tak trudnym momencie cię opuszczają. Sprzedawczyki, oczajdusze, zdrajcy, zdrajcy, po trzykroć zdrajcy! Ale nie martw się mój drogi. Wiedząc, że obecnie twój prężny umysł musi się skupiać na ważniejszych rzeczach (jak Szczecin od Rzeszowa odróżnić lub butów od pary znowu nie wzuć) postanowiłem wspomóc cię radą. Otóż mój drogi najważniejsze są w tej chwili helikopetery.
Pomyślisz może, że twój stary, dobry kuzyn w piętkę goni i zaczyna bredzić o tych helikopterach co to miały wzmonić armię, ale Macierewicz wolał zamiast na nie, to wydać kasę na ekperymenty z brzozą. Otóż nie. Mówię o helikopterach, które wywiozłyby Cię na czas jak już rząd padnie. Musisz być gotowy na nagłe przyspieszenie. Sam dobrze wiesz z historii jak często władcy za późno się orientowali, że jest już po nich. Ty wiesz dobrze: historia nauczycielką życia. Prezydent Ukrainy zdążył w ostatniej chwili przed Majdanem, ty lepiej tak nie ryzykuj! Tak więc musisz mieć dwa helikopetery (jeszcze dwa chyba w Policji zostały). Jeden na Żoliborzu i jeden na Parkowej i niech czekają. Jak zobaczysz, że to koniec to myk do helikoptera i ląduj w Kalingradzie. To twoja jedyna szansa! A tymczasem jeszcze bardziej skłóć naród. Za coś przecież musisz rentę u Putina dostać. Jeszcze bardziej dziel. Jeszcze bardziej ludzi niewinnych oskarżaj, a winnych uniewinniaj. Jeszcze bardziej popsuj nam relację ze wszystkimi. Jeszcze bardziej zniszcz Państwo. Zwróć uwagę, ze twój wielki poprzednik Stanisław August dostał opiekę dopiero po formalnym zniszczeniu Państwa. Ty takich suskcesów nie masz. Ale głowa do góry! Zasług masz co nie miara.
Utrata większości to początek gnicia PiS. Na kolejnych 25 posłów, którzy wyjdą z PiS oczekuje jeszcze amnestia. Ale czas biegnie. Dalsi nie mają na nią co liczyć”.
Moje Wyspy
– Od teraz jestem panem tego domu i moje słowo jest prawem! Przygotujesz mi zaraz wyśmienity posiłek z deserem. Następnie przygotujesz mi kąpiel, żebym się zrelaksował. Umyjesz mi plecy, wytrzesz miękkim ręcznikiem i przyniesiesz ubranie. Gdy mnie ubierzesz, wymasujesz mi stopy. I zgadnij, kto mnie jutro ubierze i uczesze? – Pracownik zakładu pogrzebowego.
Zacytowałam: 😀
Do jutra. Miłej ostatniej czerwcowej niedzieli. Następna będzie … w lipcu.
Pełnia szczęśliwie w odwrocie. A przynajmniej do tej godziny jest normalnie. Może za perspektywą wycieczki, na którą jedziemy w przyszłą niedzielę. Już zapłacona i zaklepana i harmonogram mam w ręku. Nie chce mi się tłumaczyć, to tylko swoimi słowami.
Mamy trzy główne tematy do zwiedzania.
Collovalenza, Todi i Rasiglia.
Pierwszy punkt wycieczki to sanktuarium ” Santuario dell’ Amore Misericordioso”. Współczesne sanktuarium.
Potem TODI, o którym V. mówi, że jest równie piękne jak Ascoli i ma wieże.
Tutaj będziemy zwiedzać z przewodnikiem. Todi ma nawet piazza del Popolo i Palazzo dei Capitani ( jak w Ascoli).
Trzecim punktem wycieczki jest maleńka miejscowość bardzo zabytkowa i antyczna Rasiglia. Nazywana Wenecja Umbrii.
Bardzo nam brakowało naszych wycieczek z grupą znajomych z ” Amici di viaggio „. Co prawda pod maskami, ale ruszamy. Już się cieszę i humor mi się poprawił.
Wczoraj zrobiłam zaplanowany spacer po wynik tomografii płuc V. Chyba nic groźnego, bo co prawda są zalecenia zbadania drug oddechowych, ale onkologią nie straszą. Zobaczymy, co powie rodzinny.
Zaplanowany spacer w samo południe to było kilka kilometrów. Zjechałam windą na poziom Castellano a potem wspięłam się na drugą stronę Ascoli.
Efektem były fotki oleandrów, które kwitną jak oszalałe. Tamtejsza dzielnica willowa ma żywopłoty właśnie z kolorowych oleandrów.
Wracałam krótszą trasą. Zacienioną lipową via Marconi.
Potem podjechałam busikiem do centrum. Na naszym piazza Arringo rozpoczynają się targi gastronomiczne przypominające „Fritto Misto” . Oczywiście jakieś migawki będą.
Wyciągnęłam kolejne akcesoria lata. Składany kapelusz i wachlarz.
Na wycieczkę wezmę jednak czapeczkę z długim daszkiem. Wygodniejsza od kapelusza. Sprawdziła się podobna na Sycylii.
Zaczęłam czytać trzeci tom cyklu ” Magiczne miejsce” ” Księżycowy ogród”. Sympatyczny cykl.
Najbardziej wpływowa para PRL-u. Całe życie kochali się tak, by sobie nie przeszkadzać. Ona – utalentowana fotografka, którą nazywano polską Annie Leibovitz. On – zaliczany do grona wspaniałych polskich reżyserów.
Pracowali, wychowywali dzieci, wydawali przyjęcia, uciekli na Mazury, by się tam wspólnie zestarzeć. Ale los napisał inny scenariusz…
Dzieciństwo i początek kariery Elżbiety Czyżewskiej przypominają bajkę o biednej, ale pięknej i zdolnej dziewczynce. Córka krawcowej, osierocona przez ojca podczas wojny, wychowywała się w tragicznych warunkach – w małym pokoiku, w suterenie rozpadającej się rudery na warszawskiej Tamce, bez bieżącej wody i elektryczności. Matka Elżbiety i jej siostry Krystyny piła i wpadała w ramiona wciąż nowych przypadkowych adoratorów. Nie radziła sobie z utrzymaniem i wychowaniem córek, w końcu oddała je do domu dziecka.
Elżbieta stała się jedną z największych gwiazd swoich czasów. Kobiety masowo czesały się, malowały i ubierały jak ona. A ona nosiła się bardzo odważnie, co wywierało wielki wpływ na mężczyzn.
W 1963 roku, kiedy film „Milczenie” Kazimierza Kutza reprezentował Polskę na Festiwalu Filmowym w Wenecji, aktorka poleciała tam z resztą ekipy. Na wyjazd zapakowała modne, bardzo obcisłe sukienki. Nadawały się na czerwony dywan, ale na zwiedzanie miasta już niekoniecznie. Eksponowały jej wdzięki tak bardzo, że przysporzyły jej problemów w postaci tabunów adoratorów, dobijających się do drzwi jej hotelowego pokoju i nękających ją telefonami.
Niezawodny Fb przypomniał moje zdjęcie z epokowego wydarzenia jakim był był mój udział w konkursie ” Miss po 50 tce”. Moi przyjaciele, którzy mi towarzyszyli na przeróżnych etapach, aż do jesiennego finału w Warszawie pamiętają te emocje. 😀 A to już siedem lat minęło. 😀
A, że jak wiadomo sezon ogórkowy, to takie wspomnienia mogą być po latach siedmiu miłe.
Odpowiadałam o tym, a nawet jest cykl ” Z pamiętnika finalistki”, który przypomnę. Ale nie dzisiaj, bo przebijanie się przez archiwum bloxa potrwa.
Oto to zdjęcie, o którym napisałam.
A to zanotowałam:
Plany na dzisiejszą sobotę
Data wpisu: 2014-06-14 07:24:27.0
Zanim jednak powiem co mam w planie i czy pogoda dzisiejsza się do tych planów przyłączy wrócę do dnia wczorajszego. Był to bowiem dla mnie dzień specjalny. Myślę, że większość osób odwiedzających mój blog wie, że biorę udział w projekcie „Miss po 50 ce” . I właśnie wczoraj miałam niespodziankę bo zaproszono mnie do udziału w „Dzień Dobry TVN”, który ma o tym projekcie opowiedzieć. Oczywiście nie będę tylko ja sama ale podobno w sumie 5 pań ze Śląska
Zaproponowałam ogródek z wiadomych względów ( OM) i wczoraj odbył się ten wiekopomny wywiad. Co z niego zostało mam nadzieję zobaczyć i usłyszeć. Z ciekawostek… posadzono mnie na kuchennym stołku pod jabłonką. Podstawiono w pobliże coś co przypominało szczotkę do zamiatania ( mikrofon) a nazywane jest ” mopem”. Drugą pomocą, która wzbudziła mój podziw była tektura chyba, dokładnie owinięta w folię aluminiową. Miałam określić kiedy widzę najsilniejsze jej błyski. W jakiej pozycji. A potem, już normalnie. Pytania, które się wytnie i z moich odpowiedzi zmontuje całość. Coś tam jeszcze kręcili… nagrywali wypowiedz mojej córki zresztą sama nie wiem, bo byłam z lekka skołowana. I tyle o tym piątkowym wydarzeniu.”
Zawsze miałam ułańską fantazję, po przodkach. :Pełnia dotarła w rozmiarze XXXL i od wczoraj rezyduję w spokoju świętym w pokoju ksiedza. Na badania naturalnie nie pojechaliśmy, bo wynik krwi pewnie pokazałby jej brak w winie. Trudno, świetnie.
Za to pewnie pójdę na solidny spacer i odbiorę wynik z tomografii płuc V. Nic mu naturalnie nie powiem.
Wczoraj dostałam pismo z Sądu Rejonowego z Katowic, któremu sprawę o prawo do mieszkania przekazał Chorzów. Otóż Katowice znowu przekazały sprawę do Chorzowa jako tryb nieprocesowy, cokolwiek to znaczy.
Przeczytałam wczoraj te ” Sekrety Marianny” i poza podobieństwem do nieszczególnie lubianej przeze mnie Jane Austin nic specjalnego. Nie wpisuję autorki na moją listę.
Za to wzięłam się za sagę Agnieszki Krawczyk ” Magiczne miejsce”. I tu o dziwo mimo obaw, że to kolejne podobne czytadło mile mnie zaskoczyło. Chyba dlatego, że bohaterem okazał się mężczyzna, a nie kobieta po przejściach. Kończę pierwszy tom i mogę polecić jako wakacyjną lekturę. Dokupiłam dwa kolejne tomy, bo miałam tylko dwa pierwsze.
Mam fobię. ” Gęsiej skórki” dostaję, kiedy ktoś nazywa Ascoli Piceno miasteczkiem.
Naturalnie nie jest to Mediolan ale jak podaję za encyklopedią ” jedno z najpiękniejszych małych MIAST Italii”. Nie tylko miasto 100 wież ale dla mnie miasto kolumn. Cudowne. Renesansowe i nie tylko MIASTO . MIASTO starsze od Rzymu.
Książę Walii Albert, przyszły król Anglii Edward VII, nienawidził spać sam. Duńska księżna Aleksandra, jedna z najpiękniejszych kobiet ówczesnej Europy, stanowczo mu nie wystarczała. Bertie odczuwał, jak się kiedyś zwierzył, „ustawiczną pustkę”. Zapełniał ją romansami.
Z wiekiem jednak ten korpulentny arystokrata zaczął mieć problemy z erekcją. Leczył się nawet prądami. Kazał też sobie obstalować krzesełko miłości.
Do czego mógł służyć ów dwupoziomowy mebel z Le Chabanais wyściełany kwiecistymi atłasowymi poduszeczkami? Po co przymocowano do niego mocne stalowe stópki? Chwila refleksji pozwala sądzić, że nie chodziło tu stanowczo o modlitwę. Mówiąc wprost, dwupoziomowe krzesełko gwarantowało możliwość jednoczesnego kontaktu z dwiema partnerkami
Jest nerwowo. Mój komputer znowu stanowi punkt zapalny. Jak i kuchnia. Czyli nie ma za długo spokoju i wygląda na to, że pełnia u mnie z opóźnieniem.
Postanowiłam w końcu zabrać się za naprawki i nawet wyciągnęłam moją mini maszynę do szycia. Nadeszła w końcu oczekiwana sukienka. Jednak nie przypomina tej ze zdjęcia. Materiał stanowi dzianina i to dość gruba. A góra na ramiączkach i wydekoltowana. Nie trafiłam też z rozmiarem. „L” stanowczo za duży i muszę ją trochę zwęzić. Jak się w nią przyodzieję po poprawkach, to zrobię zdjęcie.
Skończyłam drugi tom serii o Lizie Langer i Oreście R. Autor pozostawił cykl otwarty. Ciekawy cykl. Zwłaszcza motyw ” deszczowego psa” czyli depresji.
Na odstresowanie otworzyłam książkę Agnieszki Olejnik ” Sekrety Marianny”. Nie znam autorki, a widzialam, że ma sporo książek na swoim koncie.
Jutro chyba w końcu zrobimy te analizy. Moja wątroba w ataku więc sama jestem ciekawa, co tam wyjdzie.
Wielka szkoda. Stało się. Niby człowiek zawsze wie – od 2002 roku ta historia powtarza się jak zacięta płyta – ale jednak się łudził. W piłce nożnej trzeba walczyć. Trzeba biegać. Trzeba mieć pomysł. Tego kolejny raz zabrakło. Nie jestem fanem układzików, bramkarza, który nie jest szczęśliwy w turniejach, nie jestem fanem karmienia żyraf do kamery.
Taki już jestem. Lubię zapieprzać. W pracy i poza pracą. Nie wszyscy to wytrzymują.
Niestety to co na boisku – dzieje się także na arenie międzynarodowej. Kompletnie nie wykorzystano pozycji Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej 2014-2019, ba! głosowano przeciwko niemu (1:27) – casus Roberta Lewandowskiego w kadrze jak w pysk strzelił. Jesteśmy jak jeździec bez głowy, zawsze w kontrze, zawsze przeciwko wszystkim. To nie może się dobrze skończyć. Niezgrani, niezdecydowani, nieszczęśliwi tak naprawdę w swojej samotności. Szczęście nie sprzyja lepszym. Sczęście sprzyja tym, którzy pracują i potrafią się odnaleźć.
Nie pozwolę nigdy na POLexit. Jutro będę o tym mówił na sesji plenarnej. Czuję odpowiedzialność za to na moich barkach. Całe moje pokolenie czekało na ten moment – dołączenie do Unii Europejskiej. Nadrobiliśmy bardzo wiele. Wystarczy spojrzeć na Ukrainę, oni zaczynali prawie z tego samego pułapu. I gdzie są? A gdzie Polska? Od kilku lat w publicznych mediach i przez zmiany w sądownictwie Polska oddala się od UE. Nigdy nie możemy na to pozwolić. My to na Śląsku doskonale wiemy. Zawsze byliśmy zanurzeni w zachodnim, europejskim świecie. I zawsze bydymy. No doubts!
Z pewnością nie przypadła do gustu swej mało sympatycznej teściowej. Gdy dwa dni po ślubie małżeństwo zostało skonsumowane, arcyksiężna Zofia dowiedziała się o tym jako pierwsza. Po tym, jak skrytykowała „żółte zęby” synowej, Elżbieta już nigdy nie uśmiechnęła się szeroko i ledwo rozchylała usta podczas mówienia. Poza tym i tak nie miałaby z kim rozmawiać. Wolno jej było utrzymywać kontakty jedynie z kilkoma rodzinami i praktycznie nie miała przyjaciół.
Najpierw powiedział, gdzie misia pocałować, a potem, że idzie na wódkę. Wszystko działo się w programie dla dzieci, na żywo. Wtopa stała się kultowa, a anegdota była opowiadana przez lata i stała się częścią historii polskiego show-biznesu.
Czy ta wpadka Bronisława Pawlika wydarzyła się naprawdę, czy to tylko legenda?
Arcybiskup senior Sławoj Leszek Głódź, który musiał opuścić w kwietniu swoją rezydencję w Gdańsku, został właśnie sołtysem w Piaskach. To część jego rodzinnej Bobrówki na Podlasiu. Nie miał konkurentów. Głosowało na niego dziewięć osób. Czyli wszyscy, którzy poszli na wybory…
I na dodatek zaraz nam się skończy czerwiec. W ostatnie wiosenne dni Wiosna postanowiła nadrobić średnią temperaturę podrzucając pewnie w spisku z Latem tropikalne temperatury. Dziś ma być kilka stopni chłodniej. W nocy uciekłam z sypialni, bo V. budzi każdy szelest za oknem i wszystko szczelnie pozamykane. Na szczęście w pokoju ksiedza mogłam otworzyć okno. Mnie tam jakieś szelesty i glosy za oknem nie przeszkadzają. Na Lisa okna wychodzą na wewnętrzny kompleks kamienic i nic z uliczek i placu nie słychać, a przynajmniej niewiele. Tu niby cicho, ale jednak życie się toczy. A rano ludzie wyjeżdżają do pracy i słychać samochody manewrujące w wąziutkich ulicach. W przód, w tył i od nowa, aż wyjadą.
Wczoraj V. zrobił tomografie pluć i wynik będzie popołudniu w piątek. Tak, że do lekarza pójdziemy jak zrobimy te analizy. Może jutro. Też czuję lekki niepokój. Lęk jest zaraźliwy.
Dzisiejszy dzień będzie dość nerwowy z racji wieczornego meczu. Aż się boję tych emocji.
Przez przypadek dzisiaj włożyłam barwy narodowe. Co prawda w odwrotnej kolejności, ale V. się skojarzyło.
Poza tym w poniedziałek zapomniałam wrzucić kilka fotek z pchlego targu. Zwłaszcza z kamieniami dla Hani. To nadrabiam.
Skończyłam pierwszy tom Maxa Czornyj o komisarz Lizie Langer i profilerze Oreście Rembercie .
Zaczęłam tom drugi ” Grób”. Polubiłam tego autora.
Jedna z najstarszych hut i odlewni żeliwa w Europie to założona w 1796 r. Królewska Odlewnia Żeliwa w Gliwicach ( Königlich Preußische Eisengießerei ). Huta swojego czasu była jednym z najnowocześniejszych zakładów tego typu w Europie końca XVIII wieku. Królewska Odlewnia Żeliwa była pierwszym zakładem, któremu zlecono wykonanie najwyższego niemieckiego odznaczenia wojskowego – Żelaznego Krzyża. Jej działalność to 225 lat wspaniałej historii naszego Górnego Śląska.
Katowice – elewacje kwiatowe naturalne
Katowice
Pomnik ku czci Harcerek i Harcerzy
poległych w latach 1939-1945
na pocztówce z 1987 r wydanej przez KAW fot. W. Zieliński (zbiory własne
Już niedługo zaczną się posezonowe obniżki i LM zamilknie do nowych kolekcji jesiennych. Tak, tak niestety jesiennych. Dlatego skoro od ostatniej opowieści u LS aż dwukrotnie zmieniono aranżacje wystaw, to ta opowieść musiała powstać.
Nic nowego, o czym bym nie pisała wcześniej nie zauważyłam. Kolorowo i wiosennie i naturalnie powiewnie. Chcą nam wynagrodzić chodzenie w dresie przez ostatnie miesiące.
Na marginesie nie mam pojęcia skąd się zalęgło powiedzenie, że chodzimy w ” dresach” a nie w dresie. Dres zawsze funkcjonował jak piżama w liczbie pojedynczej mimo, że składa się z dwóch części. A przecież nie śpimy w piżamach.
To teraz fotki z pierwszej edycji Luisa Spagnoli
Jest dużo dużych wzorów, są naturalnie szorty i komplety na chłodniejsze dni. Z pewnością można sobie coś wybrać. I koniecznie biała sukienka w tym sezonie.
Kolejny raz LS zmieniła wystawy. Teraz oczywiście więcej propozycji na gorące dni.
Jedyną nowością, jaką dostrzegłam jest baskinka ładnie skomponowana z szortami.
To pokazała moja ulubiona LS. I oczywiście torebki.
U sąsiadów natomiast też sukienki białe a nawet komplet z czarnym haftem palm.
Bardzo ładna biała bluzka widać, że z dobrego gatunku materiału.
A u kolejnych sąsiadów i miejsko
I szorty i długa sukienka. Co kto lubi. Ale biało
Ale również wesołe zestawienia. I naprawdę ładne. Asymetryczne bluzki.
W innych butikach mieszanka wszystkiego. Letnie szmizjerki, szorty i bluzeczki. Jak to latem.
I jeszcze dwie ciekawostki.
Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam fotkę panu w telewizji. Żeby udowodnić, że Włosi kolorów się nie boją w żadnym wieku.
A Wasza LM też kupiła najmodniejszy fason spódnicy. W kolorze ulubionym czyli zielonym.
Zawsze miałam słabość do takich spódnic wiec należy wykorzystać, że są modne.
Być może jeszcze się spotkamy przed nadejściem kolekcji jesiennych.
Miałam inne plany. Skoro jednak obudziłam się prawie w doskonałej formie, to musiałam to wykorzystać.
Moją myślę, że dobrą cechą jest, że jeżeli czegoś nie lubię, to staram się tego nie odkładać, a załatwić jak najprędzej. Nie lubię myć włosów. Sama. Własnoręcznie. Dlatego skoro byłam w dobrej formie, to zabrałam się za mycie głowy. Skoro, po umyciu nic mi się nie pogorszyło, a myję nachylona nad brodzikiem kabiny prysznicowej przerzuciwszy włosy do przodu, to postanowiłam iść za ciosem.
Zmieniłam pościel, co też jest solidną pracą przy łóżku włoskim matrymonialnym. Nastawiłam pralkę i dalej czułam się w formie.
Myślę:
-Jak tak dobrze, to przynajmniej część prania wyprasuję.
Prasowałam ponad dwie godziny i wypracowałam wszystko.
Potem poszłam z V. podpierając się dla niego busikiem po skierowanie na badania krwi również dla mnie. V. wymyślił, że skoro on już je robi, to i ja powinnam zrobić też.
A, co mi tam. Mogę zrobić. 😀
Wróciliśmy do domu. Wchodząc w naszą uliczkę z nagrzanego piazza Arringo pomyślałam, że w naszych staromiejskich uliczkach działa klimatyzacja. Od razu czuje się różnicę temperatury. W domu jak dla mnie super. Ledwo jednak zmieniłam sukienkę na domową, to zorientowałam się, że nie mam chleba. No cóż ubrałam klapki i jakieś spodenki krótkie i kolejny raz wyszłam w miasto przy temperaturze… No właśnie. Szkoda, że nie wzięłam nic poza 1 euro na chleb, bo na aptece termometr pokazywał 40 stopni.
I chyba właśnie ta wysoka temperatura sprawia, że czuję się dobrze i jest mi dobrze. Tak mam od zawsze.
Czeka mnie jeszcze dzisiaj pomalowanie paznokci u nóg skoro rozstałam się z tenisówkami.
Skończyłam ” Zaginioną siostrę” Lucindy Ridley. Zmartwiłam się, bo to jeszcze nie koniec. Wszystkie zagadki mają być wyjaśnione w kolejnym ósmym tomie jak napisała autorka w posłowiu. Wiem, że zmarła. Zajrzałam jednak do jej wykazu powieści i widziałam, że tom ósmy ” Atlas” jest wydany po angielsku. Czyli trzeba czekać na polskie tłumaczenie. Zawsze jakaś pociecha.
Kupiłam nową książkę Przemysława Piotrowskiego „Krew z krwi”
w promocji zresztą, a Agatka uszczęśliwiła mnie kolejnymi dwoma książkami. Tak, że co przeczytam jedną, to przybywa kilka nowych 😀
17 czerwca 1844 r. odbył się skromny pogrzeb Konstancji z Cichockich Żwanowej – córki Stanisława Augusta Poniatowskiego.
„Księżniczka” wychowywana przez rodzinę kupiecką, nieszczęśliwa żona awanturnika, przez lata walcząca o przynależność do rodu Sapiehów, zmarła w małej wiosce na Wołyniu… Dzieje Konstancji z Cichockich Żwanowej, córki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i Magdaleny Agnieszki Sapieżyny są swego rodzaju odwróceniem historii Kopciuszka – od bogactwa i zaszczytów do całkowitej nędzy i zapomnienia.
I zapomniałam napisać, że jesteśmy w Marche w strefie białej. Maseczki nadal obowiązują w pomieszczeniach i transporcie publicznym i tam gdzie nie można zachować dystansu.