Miałam trudną noc. Z jednej strony za sprawą kłębowiska myśli, bo dziś G. była umówiona w szpitalu, w którym był V. po wyniki histopatologiczne kolonoskopii. Niby nic na tzw. oko nie było, ale biopsje wyrywkowo w kilku miejscach zrobiono. A więc straszyło mnie w nocy równo, aż nad ranem zasnęłam i przeniosłam się do Krakowa z moich młodych lat. Stałam na plantach patrząc na dworzec i widziałam ul. Basztową beż przejścia podziemnego. Ale czas był współczesny, bo pomyślałam:
-Dobrze, ze zlikwidowali to podziemne przejście. Tak jest o wiele lepiej.
A w ogóle to sen był w kolorach. Potem poszłam ul. Szpitalną i widziałam Teatr Słowackiego cały w rusztowaniach. I na tej Szpitalnej znalazłam się w zadaszonym ulicznym pasażu. Takim witrażowym, ale współczesnym, a dookoła były widoczne regały z książkami. I mówiłam do kogoś:
-To najwspanialszy antykwariat w Krakowie.
I obudziłam się. Było wpół do dziewiątej. I trochę mi tej godziny zabrakło, bo na obiedzie była G. z mężem, a miałam zrobić kluski śląskie. Kilka dni temu zrobiłam sama ragu więc od A – Z wszystko mojej roboty. Pognałam na zakupy, po mięso, bo wolę teraz wszystko świeże. I po owoce a zwłaszcza arbuza, bo V. smakuje. I postanowiłam z marszu zrobić fotkę tych białych ” galotów|, co przekłada się na ” majtki” a jest spódnicą- spodnie. I oto ja w tym nowym zestawie.
W sklepie zobaczyłam panią w podobnym fasonie góry kompletu kwiecistego. Tylko moja falbana przy bluzce jest tylko z przodu.
Wróciłam z zakupów, a musiałam iść dwa razy, bo za jednym razem się nie wyrobiłam i włączyłam trzeci bieg. V. na szczęście leżał w sypialni z kroplówką więc nie komentował. Ale za to mam problemy z nerwobólem i nie byłam taka zorganizowana jak zawsze. Ale zdążyłam upiec jeszcze ciasto tym razem babkę pomarańczową.
I G. przyniosła dobrą wiadomość, że wszystko jest dobrze, czyli ta biegunka, to nie z tego powodu. i dostałam śliczny upominek urodzinowy. Długopis. Taki prawdziwie kobiecy.
Czas na zajęcia domowe więc muszę zrobić przerwę.
Ogarnęłam gary, niestety zmywarka zepsuta i nie ma szans na razie na jej wymianę przez właściciela. A jednak obiad dla czterech osób, to jest tego trochę. V. skończył druga kroplówkę.
A ja kończę blog.
To jak zwykle Kącik LM
I Poradnik PPD
Pooglądam czwarty odcinek ” Domu pod Dwoma Orłami ” i poczytam. Po drodze przeszła burza i polało. Stąd mój nerwoból. Chyba trzeba coś mocniejszego sobie zaaplikować.
Do jutra.