Przed podróżą sentymentalną babci

Chciałam o tej podróży mojej babci opowiedzieć, a wpakowałam się w sam środek nieznanych historii rodzinnych. Babcia zabrała mnie ośmiolatkę w tę podróż, taką mniej więcej dwudniową, ale to co pamiętam uruchomiło we mnie ciekawość losów mojej babci. Oczywiście dużo pamiętam, to czego nasłuchałam się w dzieciństwie, ale chciałabym cofnąć się do losów mojej prababci .

Co wcale nie będzie takie proste. Ale przynajmniej jeżeli tylko dotrę do jakiś danych to będzie sukces.

Moja babcia urodziła się w Lipnicy Murowanej. Nie mam pojęcia skąd wzięła się pogłoska o korzeniach tatarskich. Nie mam pojęcia dlaczego wychowywała się u ciotek, bo rodzice chyba żyli, a przynajmniej może ojciec.

Ponieważ moja prababcia była z domu Kozubowska, a jedna z ciotek była niezamężna wydaje mi się, że właśnie ciocia Kasia jak mówiła babcia tak się nazywała. O dzieciństwie babci niewiele wiem, poza tym, że słynna w rodzinie i opisana w „Życiorysie PRL em malowanym” Ciociababcia też brała udział w jej wychowaniu. I tu wszystkie drogi prowadzą do Zakliczyna gdzie mieszkała ciocia Kasia. Ciociababcia była mężatką bezdzietną i dlatego troszczyła się o babcię. Czemu nie rodzice nie wiem. Na ten temat babcia milczała, a ja nie pytałam. Niestety. Czyli dwie ciotki. Ciocia Kasia i Ciociababcia rodzone siostry.

A zaczęłam drążyć temat nawet nie z powodu tej podróży sentymentalnej, ale dlatego, że losy rodziny męża babci czyli mojego dziadka są znane i dobrze udokumentowane. Wraz z losami jego brata pułkownika Hojnowskiego. Te dokumenty ma w posiadaniu mój kuzyn też Hojnowski.

Pomyślałam sobie więc, że ja spróbuję zapisać, to co pamiętam z losów babci i spróbuję coś się jeszcze dowiedzieć.

Najpierw dziś zadzwoniłam do USC w Lipnicy Murowanej o możliwość otrzymania metryki babci, żeby mieć dane pradziadków. Sympatyczna pani dotarła do tej metryki z roku 1893. Na szczęście USC ma zgodę na wysyłanie fotografii tych starych metryk. A są w posiadaniu od roku 1890. Wcześniejsze tylko w księgach parafialnych. Bez dokładnych danych pewnie tylko osobiste szukanie wchodziłby w grę o ile parafia wydałaby taką zgodę.

Gdyby ktoś już kiedyś szukał przodków to może skorzystam z doświadczenia.

Najpierw poszukam rodziny braci mojej babci. Obie ciocie znałam. Z jedną miałam rodzinny kontakt, który po śmierci mojej mamy zaniknął. Ciocia pewnie już nie żyje albo zbliża się do setki. Moja wina, że moje własne perturbacje losowe zagubiły korzenie rodzinne. Ale podobno Internet może wszystko odgrzebać. Spróbuję więc.

Dzisiaj za wiele się nie dowiedziałam. Trochę z metryki urodzenia babci. Ale w pamięci odblokowałam trochę dziecięcych wspomnień z opowieściami babci i tym śladem pójdę.

Od czasu do czasu będę o tym pisać. Żeby został ślad, który ledwie widać spod minionych lat.

A teraz oczywiście Kącik LM

Kącik Robótek Ręcznych

Kącik majsterkowicza działkowicza

W kuchni przepis na ciasto, które piekła moja znajoma.

I kolorowe talerze i półmiski

Do jutra.

6 myśli na temat “Przed podróżą sentymentalną babci

    1. Właśnie dostałam z Lipnicy fotkę metryki babci. Trochę danych mam, ale to za mało. . Bo wszystkie urzędy maja metryki od 1890 roku. ladnemu we wszystkim ładnie. 😀

      Polubienie

  1. To potężne przedsięwzięcie przed Tobą . Wiem coś o tym , bo mojemu ojcu i wujkom zajęło to kilkanaście lat , owszem szukali wielu przodków ale i tak jest to mrówcza prasa. Parafie raczej podchodzą do tego ze zrozumieniem i o ile personalnie jakiś ksiądz nie będzie robił problemów to w księgach znajdziesz pewne informacje . Na pewno daty urodzin, ślubów, chrztu i zgony. Jeśli znajdę stare dokumenty to podeślę Ci próbkę takiego wypisu z ksiąg parafialnych. Pomyśl o archiwum państwowym , jest w każdym mieście wojewódzkim i w niektórych mniejszych też. Tam najprędzej znajdziesz jakieś dane. Kiedyś internetowo ściągałam jakieś informacje , kosztowało to 35zł ale to było jakieś 12-13 lat temu , ile teraz wynoszą opłaty to nie wiem. Można tez udać się do takiej placówki osobiście , archiwista przygotuje materiały do wglądu i jeśli na coś trafisz to zrobi Ci kopie. To oczywiście też jest płatne . To tak na szybko, co mi przyszło do głowy. Co jeszcze pomyślałam , to pisałaś , że babcię wychowywały ciotki. Podsunę Ci trop do sprawdzenia w związku z tym. Bardzo częstą praktyką w tamtych czasach było oddanie dziecka na wychowanie bezdzietnym krewnym, zwłaszcza gdy byli dobrze sytuowani. Taki rodzaj adopcji. Praktykowały to rodziny wielodzietne, którym trudno było utrzymać kilkoro dzieci. Sama miałam w dalszej rodzinie taki przypadek z tamtej epoki. Buziak i powodzenia w tropieniu rodzinnej historii.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję. Dziękuję za podpowiedzi zwłaszcza. Zdaję sobie sprawę z trudności, ale spróbuję, żeby zająć czymś głowę. Będę pisać na bieżąco, co mi się udało dowiedzieć i czy w ogóle do czegoś doszłam. Buziaki

      Polubienie

Dodaj komentarz