Zaczęło się około trzeciej popołudniu. Już nie będę pisać o humorach, bo to chyba zostanie mu na stałe. Pojechaliśmy autobusem do szpitala. Na przystanku czekał Junior więc miał czym się zająć. Tam czyli w szpitalu TAC jak tu nazywa się badanie tomograficzne trochę trwa. A dodatkowo jeszcze poza kolejką są pacjenci przywożeni z oddziałów. Kiedy wychodziłam z domu zgasiłam jak dobrze pamiętam światło w kuchni. Zawsze patrzę bo w domu jest teraz jeszcze ciemniej przez te cholerne okiennice, które muszą być zamknięte z powodu upału. Wczoraj było 38 stopni. Wracamy po osiemnastej że szpitala. Otwieram bramę i mieszkanie kluczami swoimi, co ma znaczenie dla dalszych wypadków. Chcę zapalić światło na klatce. Nie ma prądu. W drugim mieszkaniu, które ma osobny kontakt na klatce jest. Wchodzimy do mieszkania. Nie ma prądu. Sprawdzamy coś a la korki, wszystko dobrze. Wyłączniki na liczniku też dobrze, a prądu nie ma. I zaczyna się akcja. Gdzie zadzwonić bo czegoś takiego jak pogotowie elektryczne w Ascoli nie znalazłam. Sąsiadka, którą włączyłam w akcję i z wrzasków V. wynikło, , żeby szukać na rachunku za prąd.
Znalazłam numer tak zwany verde czyli bezpłatny do kontaktu i dzwonię. Po to, żeby się dowiedzieć że, bezpłatny tylko z telefonów stacjonarnych. Z komórki inny numer i już płatny. No dobrze przeżyję. Mam zawsze na telefonie sporą nadwyżkę nie tak jak on kilka groszy ponad abonament. Dzwonię. Najpierw dluuuga informacja o kosztach, a potem kiedy już udało mi się wcisnąć na klawiaturze jedynkę informacja, że wszyscy operatorzy są zajęci i mam napisać maila albo zadzwonić później. Zżarły mi te rozmowy chyba jedno euro. Można przeżyć. Ale do operatora się nie dodzwoniłam. W domu ciemno choć okiennice otworzyłam. Trzeba kupić świeczki. W międzyczasie zaniosłam do zamrażarki sąsiadki siatę naszych zapasów z zamrażalnika i ładowarkę z telefonem. Potem jak wyszłam przypomniałam sobie, że w wysokim schowku kuchennym do którego trzeba wchodzić po drabince widziałam świeczki. Ale kupiłam na wszelki wypadek. Jak wróciłam wlazłam do tego schowka świecąc sobie telefonem. Świeczki znalazłam i wylazłam szczęśliwie. V. prawie po ciemku zrobił kolację. Na szczęście wcześniej pokroiłam cebulę i rozmroziłam kawałki golonki.
Ale ja biorąc chleb po ciemku prawie, zahaczyłam o butelkę z oliwą i strąciłam na ziemię. Dobrze, że oleju było już niewiele i miałam uzupełnić.
Sprzątałam po ciemku . Dałam radę psikając odtłuszczaczem i używając ręczników papierowych. na końcu dowiedziałam się, że niepotrzebnie puściłam wodę i jeszcze na mokro wytarłam. Znów słynne już chyba w Ascoli:
-Zamknij wodę.
Jeszcze dwa razy nie mieliśmy prądu i V schodził do takiejś jakiej skrzynki na dole, co ja zowia ” salvavita”
Miałam serdecznie dość.
A dziś od rana biegałam. I okazało się, że nie mam kluczy. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca. Może zgubiłam wczoraj jak latałam za świeczkami. Ale jak otwierałam bramę i mieszkanie. Mogłam dla wygody zostawić otwarte. Kiedy V. siedział pod kroplówką byłam na zakupach i potem musiałam to, co zaniosłam do sąsiadki przynieść do domu. Szybko dorobiłam drugie klucze z pęku V. Jak się znajdą będzie drugi komplet.
A V. myśli, żeby skoro Junior przyjedzie na obiad w niedzielę , to może i G. z mężem też. W takim przypadku na wszelki wypadek zwiększyłam zakupy.
Trudno świetnie. Przynajmniej się czymś zajmie.
A co do moich poszukiwań. Z Ciężkowic nadeszła informacja, że Ciociababcia urodziła się :
„Podaję dane: Anna Gruszczyńska urodzona 22.07.1863, zmarła 13.01.1955 r.„
Czyli w temacie ciotek coś się dzieje.
To teraz Kącik LM
Kącik Robótek Ręcznych
Poradnik PPD
I kolorowe talerze i półmiski
Do Jutra.
Lucia, jednego nie rozumiem. Jak ten prąd wrócił?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Coś nie kontaktowało
chyba. Ja Ci nie powiem. To stary dom i stara instalacja. Takich liczników nie widziałam w życiu. I jakiś salvavita jako bezpiecznik. V. tam pstrykał więc chyba tam coś był nie tak. Może jakieś przeciążenie? Dziś prąd mamy normalny w domu. Wszystko działa.
PolubieniePolubienie
No to się działo . Swoją drogą dziwne, że Włosi nie trzymają standardów. U nas bezpieczniki S i różnicoprądówki obowiązkowe. Awarie się zdarzają , wiadomo, ale raczej takie na przyłączach. W mieszkaniach zwykle wylatują „esy” i tyle . Nawet na tych naszych działkach są szafki z eskami a w domkach też już muszą być tylko słabsze. Trzymaj się , buziaki!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Włosi są technicznie 100 lat za nami. Ale są i tak z siebie zadowoleni. Wszystkie urządzenia stare jak świat. W życiu takich nie widziałam . Buziaki
PolubieniePolubienie
Luciu, Uff, zmęczyłam się bardzo czytając, o tym co Ty musiałaś przeżyć. Serdeczności i wytrwałości na każdy włoski dzień.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Kochana. Tej wytrwałości bardzo mi potrzeba, bo i cierpliwości i wytrwałości zaczyna mi brakować. Uściski.
PolubieniePolubienie
Krótko: Świętą za życia zostaniesz i będziemy się do Ciebie modlić, jako patronki cierpliwości. A serio- V. ma wielkie szczęście. Jakby to na mnie trafiło, to już dawno trzasnęłabym drzwiami, wcześniej spakowawszy walizkę i nie patrząc na nic (a właściwie dbając o swoje zdrowie psychiczne) poleciałabym do Polski…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A wiesz, że nie ma świętej Lucyna. Patronka cierpliwości, Brzmi dobrze. Wchodze w to. Serdeczności.
PolubieniePolubienie