Dla mnie sierpień pachnie jesienią mimo, że tutaj lato jest długie i upalne. Upalne za sprawą Charona, który postanowił dać nam popalić i to dosłownie. V. narzeka nie tyle na temperaturę ile na deprymujące wiadomości, a właściwie programy pogodowe na wszystkich kanałach. Wszędzie alerty, mapa na czerwono tak jakby człowiek nie widział i nie czuł tego upału.
Rano wyszliśmy trochę. Dobrze mu to robi. W sobotę G. ma urodziny i tata chce rodzinny obiad we czwórkę. Ale to jeszcze niedograne. Zobaczymy. Ja prawie uporałam się z chronologią rodzinną. Dziś wydrukuję kolejny raz posegregowane pliki. W dzisiejszej poczcie od Eli kolejne metryki. I tu ciekawostka . Jeden z moich prapra jeżeli wierzyć dokumentowi zgonu żył….. 106 lat i zmarł o ile dobrze przetłumaczył z łaciny tłumacz na osłabienie żył W tym wieku trudno się dziwić.
Wojciech jeszcze Kozuborski ur. około 1721 roku ? zm. 26 maja 1827 roku (l. 106 )?

. A dodatkowo pętam się po różnych stronach Przyjaciół Ziem moich rodzinnych i lubię zaglądać do Zakliczyna. Ta notka nie dotyczy bezpośrednio mojej rodziny, ale prapradziadek Feliks Gręplowski miał pierwszą żonę Justynę Libront wdowę po Walentym Flakowiczu. Oczywiście w Zakliczynie jeszcze. Bo i Kozubowscy ( Kozuborscy) i Gręplowscy mają korzenie w Zakliczynie. Dopiero później przeprowadzają się do Lipnicy Murowanej.
Czyli rodzina Flakowiczów do nadal mieszka w Zakliczynie.
„Minęło bezpowrotnie…

Wczoraj tj. 26 lipca obchodzone były imieniny Anny. Na poniższym zdjęciu dwie Anny Flakowicz. Zakliczyn przed domem na ulicy Mickiewicza od lewej:
Anna Flakowicz (moja prababka), Felicja Kotecka, Marysia Zakrzewska, Anna Flakowicz, stoi Władysława Zakrzewska.
PS. Na zdjęciu z początku lat 60-tych XX wieku widoczny jest powszechny wówczas sposób spędzania wolnego czasu, zwłaszcza w lecie. Niektóre obyczaje, zjawiska, zachowania trwały przez pokolenia, aby zniknąć w czasie ostatnich kilkudziesięciu lat…
Zdjęcie z albumu rodzinnego Anny Flakowicz, mojej ciotki. (Jej ojciec Stanisław, to brat mej babki Karoliny Flakowicz).”
A ponieważ nic ciekawego się nie dzieje. U mnie, to przeczytajcie, co napisała moja wirtualna znajoma mieszkająca w Italii. Pochodzi z Rudy Śląskiej. Ma tu męża Sardyńczyka i dwójkę córeczek. I oto co napisała. Sama prawda.
„Wiele czytam ostatnio zachwytów na temat Italii i wcale mnie one nie dziwią, bo to kraj, który nieustannie zachwyca. Niemniej jednak, niektóre stereotypy mnie śmieszą, ponieważ nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Mieszkam tutaj kilkanaście lat (kiedy to minęło), więc mogę powiedzieć, że dosyć dobrze poznałam Włochy i samych Włochów, choć myślę sobie, że nie wystarczy mi życia, by poznać ich dogłębnie. Niektóre rzeczy mogę wszakże kategorycznie zweryfikować, dlatego napiszę Wam, w co nie powinniście wierzyć, zwłaszcza wtedy, gdy jesteście tu turystycznie. Uprzedzam, że to nie wpis dla romantyków i tych, dla których Italia jest świętością. Zaczynajmy zatem obalanie stereotypów o Włoszech i Włochach, a trochę ich jest:
1. We Włoszech nie jest ciepło przez cały rok, to kompletna bzdura. Wysokie temperatury, czyli przekraczające 40 stopni, występują tylko latem, natomiast jesienią i zimą jest tu po prostu… zimno. Południe Włoch jest cieplejsze od północy, ale nie znaczy to, że w grudniu wyjdziemy tam w krótkich rękawkach. Północ zimą jest zaś bardzo męcząca, od lat się o tym osobiście przekonuję.
2. We Włoszech cały rok jest się na wakacjach. Akurat! Gdyby tak było, Włosi nie musieliby pracować i ciągle by balowali, a to jest raczej niemożliwe. Proza życia dotyka i Włochów, którzy przez większą część roku chodzą do pracy, posyłają dzieci do szkół i żyją jak wszyscy, z tą małą różnicą, że niektórzy mają przepiękny widok z okna lub mieszkają kilkadziesiąt metrów od plaży. Nie żyją jednak w jakimś wiecznym uniesieniu, o czym przekonanych jest wielu turystów, bo słynne „dolce vita” jest zbyt piękne, by mogło trwać nieustannie.
3. We Włoszech wszyscy udają się na sjestę i wypoczywają po obiedzie. To taka półprawda, ponieważ część Włochów tak robi, ale nie każdy. Od godziny 13-tej zamyka się sklepy czy inne aktywności, a potem wraca się do nich po 15-tej i pracuje do wieczora. Hipermarkety są otwarte cały dzień, tak samo jak różne firmy, więc nie wszyscy mają możliwość cieszyć się popołudniowym wypoczynkiem. Nie pracuje się też „po włosku”, o czym przekonany jest prawie każdy miłośnik Włoch, czyli że Włosi to partacze, którym nie chce się pracować, a jak już to robią, to powoli. Wszędzie znajdą się leserzy, z tym się zgodzę, ale ta praca „po włosku” to kolejny stereotyp, który godzi w dobre imię Włochów.
4. Każdy Włoch jest przystojny, a każda Włoszka jest chodzącą boginią. No cóż, to nie jest tak, że Italia to kraj, w którym dominują piękni ludzie. Nie wszyscy Włosi mogą poszczycić się wyglądem amantów, tak samo jak nie wszystkie Włoszki to kubek w kubek Moniki Bellucci. Nie, żebym się jakoś specjalnie przyglądała, ale nie widzę samych Bradów Pittów na włoskich ulicach, tak dobrze to nawet w Hollywood nie ma. Będąc tu na wakacjach, turystki na pewno mają okazję poznać włoskich bajerantów i potem myślą, że wszyscy Włosi mówią tylko „ciao bella” i ogólnie potrafią żonglować słowami. Tak, być może, ale nie wszyscy mają w sobie ten południowy błysk w oku, nie dajcie się na to nabrać.
5. A jeśli już jesteśmy przy Włochach, to muszę obalić jeden z najbardziej popularnych mitów, czyli ten o włoskich maminsynkach. Mieszkają u mam całe życie, nic potrafią, każdą kobietę porównują do rodzicielki, a żadna z nią nie wygra, bo „mamma” to najważniejsze włoskie słowo. I w tym nie ma nic złego, że Włosi darzą matki takim uwielbieniem, ale nieprawdą jest to, że robią tak dlatego, iż są lalusiami. To wynika z ich natury, gorącego serca i szacunku do matek, maminsynków znajdziemy tu na pęczki, lecz nie wszyscy Włosi się tym wyróżniają. Jest to więc taki stereotyp pół na pół, bo należy też pamiętać i o tym, iż mieszkanie u mam wynika nie tylko z wygodnictwa, ale też z warunków ekonomicznych.
6. Włosi jedzą tylko makaron (pastę) i nie uznają innego jedzenia. Tak, Włosi uwielbiają pastę i makaron to podstawa, choć nie uciekają od innych potraw. Włosi w ogóle uwielbiają ucztować i im więcej jedzenia, tym lepiej, co widać zwłaszcza wieczorami, gdy szykują się na kolację. Kiedy przychodzi rodzina, to nie ma zmiłuj i ta kolacja trwa godzinami, a potraw na stole wciąż przybywa. Prym wiedze oczywiście makaron, bo Włosi nie mogą bez niego żyć, tak samo jak bez sosu pomidorowego. Jeśli chcecie zaimponować Włochom, przygotujcie im pastę, a wtedy Was pokochają. Tylko nie róbcie tego za często, bo ich do tego przyzwyczaicie, a to może być katastrofalne w skutkach.
7. I ostatnia rzecz, a nie będzie to stereotyp, a nowość, która od jakiegoś czasu przyśpiesza bicie serca miłośników Włoch. Chodzi mi o słynne domy, które można kupić za 1 euro. Tak, to prawda, ale po kupnie nie jest już tak różowo, bo trzeba mieć pieniądze na remont (te domy są zazwyczaj w bardzo złym stanie) i nie jest to mała kwota, a bardzo duża suma. Fajnie to wygląda tylko w filmach, na pewno kojarzycie scenę z „Pod słońca Toskanii”, gdzie bohaterka zatrudniła Polaków, którzy wyremontowali jej dom właściwie po kosztach i w ekspresowym tempie. Tak pięknie niestety, nie ma i w rzeczywistości nie wygląda to tak kolorowo. Trzeba wydać dużo, a przy okazji toczyć boje z włoską biurokracją, co nie jest przyjemną sprawą, oj nie jest. Sama nigdy nie kupiłabym domu za przysłowiowe „euro”, ale jeśli macie takie marzenie, śmiało je realizujcie. Kto wie, może trafi się Wam agent nieruchomości niczym Raoul Bova?
Reasumując moje wywody, mogę napisać tyle, że Italia to kraj jak wiele innych, tyle że piękniejszy, bardziej romantyczny, powodujący czasem rozedrganie duszy. Mieszkanie tutaj spowodowało, że nie mam już tych klapek na oczach, jakie miałam na początku, ale nie oznacza to, że przestałam darzyć Włoch uczuciem. To trudna miłość, bo wielkie miłości przeważnie takie są. I kiedy przypominam sobie słowa wielkiego pisarza o tym, że „każdy cywilizowany człowiek ma dwie ojczyzny – własną i Włochy”, to wiem, że tak właśnie musi być, tak właśnie jest.
>>> Przystanek Italia >>>
A teraz Kącik LM


Kącik Robótek Ręcznych
Mój ojciec zmarł 2,5 roku temu i znalazłem torbę pełną jego krawatów… Po prostu nie mogłem ich wyrzucić… Wtedy wpadłem na pomysł, co mogę z nimi zrobić…”

Do jutra.




































































































