Wszystko może poczekać, ale mój blog absolutnie nie. To piszę moje pierwsze wrażenia. O ile wczoraj było pięknie. i wiosennie i temperatura z lekka przypominała tę w Ascoli, to dziś zjazd. 4 stopnie i deszcz. Lodowaty deszcz. Na szczęście momentami przestawał, bo zapomniałam parasola, a wolałam się nie wracać. I nie tyle z przesądów ile tego mojego trzeciego piętra, które oswajam. Tak, że mam pierwsze obserwacje z cyklu Polska jako taka….
Zacznę od plusów. Wygodny tramwaj ( nota bene spod domu ) i coś od czego odwykłam: rozkład jazdy przestrzegany. Więcej uśmiechu na ulicy.
A teraz minusy i tych już mam ciut więcej.
Oczywiście szarość na ulicach i ” gdzie ci mężczyźni na miarę włoską…”
Zaraz na przystanku uderzył mnie po oczach pan w wieku między 55, a 60, co w Italii jest wiekiem prawie, że młodzieżowym. Tłuste włosi zebrane w smętną kitkę spod bejsbolówki. Kurtka ciemna i niebieskie dżinsy. I buty z zadartymi nosami pamietające lepsze czasy. A facet postawny więc mógłby wyglądać dobrze.

Teraz w aptece plus i minus. Minus, że nie ma jak w Ascoli toreb papierowych rożnej wielkości na lekarstwa czy środki higieniczne . Plus, że pani znalazła jakąś reklamówkę. Muszę znowu mieć w torebce awaryjną na zakupy. Zresztą w Ascoli miałam cały zapas, bo bez sensu stale kupować. To tyle, co rzuciło mi się w oczy.
A teraz :
Galeria Ascolańska.



I cudeńko porcelanowe, które przed laty wysznupałam na ascolańskim pchlim targu. I naturalnie kupiłam, a teraz przywiozłam do Polski.

Oczywiście jak zawsze Kącik LM. Z Italii naturalnie.




W kuchni
Do jutra.


















































