Ale zacznę od dnia codziennego. Też z fotkami. Otóż wczoraj dostałam awizo pocztowe i dzisiaj chciałam je rano odebrać. I klops. Moja poczta postanowiła skrócić godziny pracy i w soboty nie pracować, a w pozostałe dni na pół gwizdka.
Trudno świetnie.
To postanowiłam przewietrzyć przed jutrzejszym dniem czerwone korale ( selfie to coś co mnie przerasta, ale chodzi o korale)

i pojechałam do Katowic na zakupy. nawet do galerii weszłam, bo tam jest firmowy sklep Ziai. I oczywiście sklepy z butami mnie wessały. Nie, nie kupiłam, ale stwierdziłam, że jest strasznie jednostajnie w kolorze. Nic naprawdę kolorowego. beże, jasne, ciemne, białe i czarne. jak kolor to tak rozmyty, że trudno go nazwać. Znalazłam jedne pod swój gust i pytam czy znacie te markę, bo może się skuszę.

W Rossmannie kupiłam lakier do paznokci, bo trzeba zacząć sezon sandałkowy. I przeszłam przez dworzec na drugą stronę Katowic.

Bo prawdziwym powodem przyjazdu do Katowic był włoski sklep.
Wcześniej jednak musiałam zrobić przystanek dla mojej nogi w takim oto mini parku w środku miasta.





Zanim weszłam do włoskiego sklepu rzuciłam okiem na tę kamienicę.

I już maleńki włoski sklep.Taki jak w Ascoli. Z klimatem. Chciałam kupić makaron typu linquine, bo Vincenzo mnie od niego uzależnił. jak już spaghetti to tylko linquine. Nie bylo klasycznego więc po rozmowie z padrone po włosku ( ach jak mi tego brakowało) kupiłam z tartuffo. I jeszcze tagliatelle i oliwę, bo ta z Netto podobno włoska jakoś mi nie podchodziła. Ale już się kończy.


Przy okazji trafiłam na chusteczki do wkładania do prania, żeby ciuchy się nie pokolorowały. Właściwie nie mamy takich rzeczy, ale z czarnymi Agi nigdy nic nie wiadomo. Syta chwały i zmęczona kończąc zakupy pod domem wróciłam do niego.
A teraz obiecana wycieczka. Dziś do jednego z najpiękniejszych kurortów włoskich. Do San Benedetto. Kiedy pogoda jest jaka jest dobrze popatrzeć na pełne słońca miejsce.
I autentyczne zapiski dotyczące wrzuconego albumu.
Tytuł wpisu: Szukam słońca w pamięci
Data wpisu: 2013-05-22
Autor: 2lucia
I oczywiście jest, a właściwie bylo podczas spaceru po Lungomare. Kiedyś przyrzekłam sobie, że pokażę tę Riwierę pod Palmami, jak nazywane jest Lungomare w San Benedetto.
Okazja się nadarzyła i to w pełnym słońcu. Zaczęłyśmy spacer po nim od ronda w Porto d’Ascoli, gdzie kończy się jego Lungomare a a zaczyna Riwiera pod Palmami.
Wchodzimy w najpiękniejszy jej kawałek. Jakieś 3 kilometry.
I zaraz piękne miejsce pełne róż, bo maj to miesiąc, w którym właśnie róże opanowują wszystkie skrawki ziemi.
Widok na morze, taki landrynkowy ale tak właśnie jest, a po drugiej stronie ogromne hotele, które w lecie są zapełnione. Jeszcze, jest cicho. Kolejny urokliwy zaułek. Będzie ich jeszcze co niemiara . Może ten? A może ten ?
Tak wyglądają restauracyjki i pawilony gastronomiczne. Niskie, żeby nie zasłaniać morza:)
Słonce sprawiło, że palma rzuciła na ziemię fantastyczny cień, a my dospacerowujemy do takiego oto miejsca, gdzie można z przyjemnością się zatrzymać ?Prawda?
Sama nie wiem, gdzie ładniej, w tym miejscu? Jednak chyba w tym!
Od czasu do czasu napotykamy takie tablice, które objaśniają, co gdzie rośnie bo tu, jest mini ogród botaniczny.
Czujecie, jak grzeje słonce ? Palmy rzucają cień a w cieniu odpoczywają rowerzyści, których tu nie brakuje.
Kolejne pawiloniki gastronomiczne i kolejne miejsce odpoczynku dla cyklistów.
Tymczasem po drugiej stronie ulicy wielki hotel. Az mu się przyjrzałam z bliska. Tu zrobiłyśmy chwilę przerwy w spacerze. Ja też zrobię pauzę i kolejną cześć spaceru odbędę z Wami … moze jutro ?



















Tytuł wpisu: „Słonce w herbie „
Data wpisu: 2013-05-23
Autor: 2lucia
To tytuł pięknej choć nieco staroświeckiej ( ale i ja już staroświecka ) książki mojego ulubionego ” słonecznego ” Kornela Makuszyńskiego.
Jakoś mi tak przyszedł tytuł tej książki na myśl i myślę, że Autor mi wybaczy.
Bardzo to kojarzy się z Lungomare w San Benedetto i dlatego patrząc na mokre szyby i siąpiący deszcz za oknem wracam na spacer tym prześlicznym deptakiem.
Włoska nazwa dla łodzi, statków ” barca ” – nie mogło ich tu zabraknąć. A dalej? Jeszcze raz stateczki przy Lungomare i spojrzenie żagielkowe i morze.
A teraz ? Znów zakątek i mosteczek nad potoczkiem. To piękne miejsce pamiętne dla mnie, kiedy przywieźliśmy tu syna mojej koleżanki biegał miedzy strumyczkami wody z radością dostępną dzieciakom. Kolejna fotka to właśnie ten zakątek z oddali.
Czas na karłowate oliwki . Ich korzenie i konary często śluza rzeźbiarzom. Widziałyśmy z Madzią taką wystawę w Ascoli. Madzia chyba zrobiła fotki, ja nie i nie wiem dlaczego? Chyba byłam zbyt zafascynowana/ Kolejne dalej i klomb różany z palmą pośrodku i i pergolą nad dróżką prowadzącą na plażę. Jakiś murek, a właściwie coś na kształt bramy do ogródka przy pawiloniku… a teraz rzut oka na stronę przeciwną i dalej jesteśmy przy trakcie hotelowym.
I zdjęcie, które mnie urzekło mimo swojej w sumie banalności. Bo to i róże i palma. To już bylo. Ale nie w tej wersji 🙂 Mały pagórek pięknie zagospodarowany i wjazd na drogę tylko dla rowerów. I w tym miejscu zeszłyśmy na plaże, żeby dokończyć spacer brzegiem morza.
I jak? Musicie mi przyznać, że pięknie, jest na Riwierze pod Palmami w San Benedetto del Tronto. W Marche oczywiście. :)))
To słońce zostało we mnie, choć w tym momencie jest za chmurami smutku.
I szukając tego pliku znalazłam zdjęcie, do którego się uśmiechnęłam. Też z wycieczki. I też pełne słońca.

Oby jutrzejszy dzień był słoneczny i taki jak go sobie wymarzyliśmy. W czerwonych koralach.
Do jutra.
















































































