Zacznę od pogody. Wiecie, co mi w niej najbardziej przeszkadza? Niestabilność. Raz, tak jak przedwczoraj. Zimno, wietrznie i deszczowo. Wyciągnęłam kurtkę w której chodziłam w Ascoli kalendarzową zimą. I dobrze zrobiłam, bo inaczej jak to mówiła babcia ” bym uświrkła”. I kurtkę trzeba znowu złożyć, bo od wczoraj znacznie ciepłej. I tak by mogło zostać dłuższy czas. Bo dodatkowo przeszkadzają mi te ciuchy wkładane na siebie. Za dużo tego jak dla mnie. W domu po powrocie znowu trzeba wszystko ściągać, bo ciepło.
Santa pazienza.
A kiedyś na Wszystkich Świętych zimowa rewia mody. Dawno nie byłam w Polsce w tym dniu na cmentarzu.
Dzwoniła do mnie koleżanka z Ascoli, która pojechała na ascolanski cmentarz i chciała znaleźć Vincenza. Poprowadziłem ją jak po sznurku. Przysłała mi fotkę, że tam była.

a ja posłałam do Ascoli miejsce pamięci Vincenza w Polsce.

Dziś te zdjęcia pokazują różnice kulturowe o których nieraz opowiadałam. Włoskie cmentarze to kamienne miasta murów, w które wpuszcza się piętrowo trumny lub urny, które teraz stały się tą współczesną zmianą. U nas nawet jak w przypadku urny mojej mamy jest to grób ziemny. Tylko mniejszy.
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Na cmentarzu parafialnym przy kościele świętego Ducha leżą moi teściowie. I mam porównanie z Parkiem Pamięci. Tam panuje niesamowity wręcz porządek. Przy alejkach oprócz dużego śmietnika stoją kontenery i można i tam wyrzucać śmieci przy sprzątaniu grobów. Nie trzeba lecieć do głównego śmietnika. Przy ujęcie wody stoją konewki. A sprzątacze jeżdżą chyba cały dzień i na bieżąco opróżniają kosze i kontenery śmieciowe. Bo obojętnie kiedy przyjdę zawsze widzę jak jeżdżą.
A na Ducha zgroza. Liście odgadnięte tylko z głównej drogi na końcu której straszy śmietnik . Jeden kontener duży i kupy luzem wszelakiego dobra cmentarnego. A, że boczne alejki zarastają i są na nich opadłe liście, to zamiatanie klasyczna robota głupiego.
Zależy chyba od proboszcza, bo na drugim cmentarzu świętej Jadwigi jest porządek. W biurze do którego zadzwoniłam o numer kwatery gdzie leży moja druga teściowa, którą bardzo lubiłam od razu dostałam informację, a nawet instrukcję jak tam dojść. Nie ma ich w Grobonecie.
A, że ten Dzień Pamięci, jest często spotkaniem rodzinnym więc jutro robię kajmak.
Teraz siedzę w poczekalni czekając na zastrzyk. Poślizg jest spory. A potem korzystając, że mam od razu przeciwbólowy muszę podejść do sklepu na zakupy.
I tak zrobił się całkiem spory wpis.
Jutro będzie o najlepszym kajmaku z kolejnymi etapami pracy.😀
To do jutra.































