Dopiero teraz mam już spokój z różnościami domowymi. Po wczorajszych przebieżkach bylam zmęczona i spalam chwalić Boga. Dlatego rano wstałam koło ósmej normalnie i po kawie zabrałam się za porządki u mnie w pokoju. Myślałam, że krócej to będzie trwało, ale jednak wymiana serwetek i odkurzanie moich łabądków i bibelotów trwało na tyle długo, że o prasowaniu już nie było mowy. Zmęczona byłam. Wymyśliłam więc, że popakuję te prezenty, które już mam. A mam dla synowej, Piotrka i pudełeczko dla babci synowej. W pudełeczku święty Emidio z Ascoli, bo babcia jest bardzo religijna. Dojdzie jeszcze bransoletka dla Agnieszki, prezent dla syna, który jutro mam skonsultować z wnukiem jak przyjdzie na obiad plus jakieś dobre czekoladki dla babci. Ponadto w Wigilię upiekę na życzenie pod choinkę dla mojej synowej i zapakuję tylko dla niej babkę cytrynową. Syn po powrocie dostanie albo crostata ascolana albo szarlotkę. Bo na Święta go nie będzie. A pakowanie zajmuje sporo czasu. Przycinanie papieru, pakowanie, dekoracja. Jeszcze muszę zorganizować ozdobne bileciki, co dla kogo. To częściowo mam z głowy.
W międzyczasie dostałam wiadomość, że na poczcie jest do odebrania bransoletka dla Agi. To mimo, że nie miałam w planie wychodzić z domu musiałam na tę pocztę pójść. To tę bransoletkę też jutro zapakuję.

Powiesiłam kolejne pranie, a w nim mnóstwo serwetek. Tak, że prasowanie się powiększa. Jeszcze muszę poszukać jemioły. Może jutro.
Tymczasem fb przypomniał mi ostatnią ascolańską dekorację świąteczną. Zrobiłam ją kiedy Vincenzo był z nami jeszcze. Na Boże Narodzenie już byłam sama.
A takie zestawienie sobie zrobiłam.
Drzwi wejściowe w Ascoli i w Chorzowie


Szopka w tamtym domu i tym


i choineczka
W moim ascolańskim pokoju i chorzowskim


A teraz czas na poczytanie, a potem nastąpi czas polityczny.
Do jutra.