Za oknem mamy około dwudziestu stopni a ja wciąż walczę. Właśnie jak ten koń pod górkę. Udało mi się ” wyczaić ” problem zdjęć. Nie do końca jestem pewna ale spróbuję zaraz dodać zdjęcie z wczoraj. Z Martinsicuro zresztą. To jest właśnie to zdjęcie.
Czyli można. Podpowiadam. Zdjęcia kopiuje się do biblioteczki obrazu. Maksymalnie powiększa i klikając w zaznaczone zdjęcie kopiuje jego adres. Adres wrzuca się na blog. Podpowiedział mi część czyli opcję z obrazkiem wyróżniającym wujek google. A ponieważ mamy na WP tylko 3 giga na zdjęcia to o ile to nie będzie konieczne będę zamieszczać albumy z facebooka.
Teraz próba, że tak powiem filmowa. Tą samą metodą.
Jest. Czyli wszystko gra. Ja muszę poczytać, co piszą douczone osoby. Czasem coś zrozumiem.
I teraz już mogę wrócić do normalnego dziennika. Może się jakoś tutaj odnajdę chociaż nie ukrywam łatwo nie jest. W Italii ” tłusty czwartek”. Bez pączków. Chyba, że z Lidl a. Jakoś nie mam ochoty. I po tylu latach w Italii dowiedziałam się, że jest też ” tłusty wtorek”. Za sprawa tego plakatu, który informuje o imprezach karnawałowych.
O sprawach mieszkaniowych jeszcze pomilczę. Na razie rozgryzamy sprawy finansowe. Bo jest tego spora kwota. Nie ma lekko.
Idę zaraz sprawdzić, czy hotelowa pralka działa, bo ostatnio miała humory. I skoro ogarnęłam kwestie filmowo zdjęciową to reszta wiosny w albumie na fb.
Cóż przeprowadzki wpisane są w mój życiorys. nawet bloga nie oszczędzono. I niestety ulubiony Blox kończy działalność. Na szczęście można było zabrać co swoje. Zarchiwizowałam swoje cztery blogi ” Poza granicami Polski i nie tylko”. trochę sie zdziwiłam jak to wygląda, ale przeczytać się da. I właśnie ten drobny zagmatwany ” robaczkami ” druk nasunął mi pomysł na nowa książkę. Ale o tym kiedy indziej.
Na inaugurację i próbę pierwszego wpisu mam wpis, który napisałam w poniedziałek a nie mogłam go zamieścić, bo była awaria Internetu.
A więc spróbuję tu. Jeszcze wszystkiego nie ogarnęłam, ale wszak zdolna mimo sędziwego ( to dla tych, co o mnie nic nie wiedzą) jestem.
Jeszcze muszę popracować nad stroną główną chociaż i tak udało mi się nawiązać do ulubionego bloxa.
Poniedziałkowy monolog
Hasło „ nie lubię poniedziałków” wciąż jest aktualne. Dla mnie też, mimo, że do żadnej pracy zawodowej nie muszę wstawać. Ale sytuacja nasza nie nastraja do poniedziałków entuzjastycznie. Kolejny hotelowy tydzień.
Trudno. Trzeba się z nim zmierzyć.
Wczoraj jak wiadomo świętowaliśmy urodziny kucharza. Dobrze, że zrobiliśmy w sumie prawie 10 000 kroków, to może, chociaż część kalorii spaliłam.
Poszliśmy po obiadowym obżarstwie do rezerwatu i nie tylko.
Wczoraj na szczęście lodowaty syberyjski wiatr został ogrzany przez ciepłe włoskie powietrze i było całkiem znośnie.
W okolicy mamy nie tylko rezerwat i morze praktycznie za płotem, ale też pola uprawne, które ciągną się pomiędzy Porto ‘Ascoli a Martinsicuro.
Jednak wczoraj, jeżeli chodzi o fotki to był dzień traw.
Są niesamowite.
Zajmują cały rezerwat.
Kilka dni temu tez byliśmy na spacerze w rezerwacie. Tak wyglądał. Odkryłam kalinę wiecznie zieloną i teraz wszędzie ją podziwiam, bo kwitnie równocześnie z magnolią.
W ogóle rezerwat bardzo mnie botanicznie dokształcił.
Zeszliśmy nad morze, Adriatyk darł pysk jak nigdy.
Nawet słychać go było w hotelu. Właśnie zachodziło słońce, więc przy okazji mieliśmy spektakl.
A dziś jeszcze słoneczniej i teraz koło południa ciepło wiosenne. Nawet ptaki słychać a balkon mamy szeroko otwarty.
Piszę w Wordzie, bo Internet gdzieś sobie poszedł tak, że nie wiem, kiedy ten tekst wrzucę, bo popołudniu jedziemy do Ascoli.
I jeszcze taką mam refleksję, po usłyszenia wczoraj fragmentu relacji z meczu. Dziś wiem, że to Był Neapol z Parmą.
Nic tylko słyszałam „ polacchi” i „ polacchi”. A jak padało nazwisko, to za Chiny Ludowe zresztą nie potrafiłam zrozumieć, bo nie mam pojęcia, jacy nasi piłkarze tam grają. Wiem, że słynnego w Italii Piątka nauczył wymawiać komentatorów Boniek. W gazetach „Piatek”, ale wymowa prawidłowa już „ Piątek”.
W dzisiejszej gazecie zerknęłam na ten mecz i wiem, że zawodnik, którego nie potrafiłam odkryć w wymowie włoskiej, to „ Zieliński” i dodatkowo „ Milik”.
Internetu wciąż nie ma.
A więc do jego powrotu.
A teraz link do albumu zdjęć, bo jednak dodawanie tu fotek to katorżnicza praca. A ja zdjęć wklejam jak wiadomo dużo. To resztę już pooglądajcie proszę sami i napiszcie czy się otwiera. Bo ja tu jako to ” dziecko we mgle wordpressa”