Na wysokości lamperii

Tak wczoraj latałam od popołudnia, a dziś do południa od nowa. Nie wiem ile kilometrów nabiłam. Najważniejsze, że udało się wszystko załatwić. Wczoraj G przysłała SMS z wytycznymi od onkolog. Żeby iść z tym do ZA. Poszłam. Był zastępca, ale się z nim nie widziałam. Wszystko załatwiła sekretarka. Lekarstwo osłonowe na żołądek i skierowanie na badanie kału na salmonellę i jakieś inne bakterie, bo w tym kierunku szuka onkolog. Załatwiłam, pojechałam na zakupy. Ale ledwo wróciłam do domu miałam telefon, że mam do odbioru przesyłkę dla V. A już się przebrałam w domowe ciuchy. Co było robić znów poleciałam. Załatwiłam. Przy okazji zrobiłam album róż, bo kiedy jak nie teraz.

Tymczasem okazało się, że w SMS od G. zabrakło jednego zlecenia na coś co się nazywa ,” la candida” i onkolog bardzo na tym zależy. Dobrze, że ZA jest w piątek rano. Czyli wstałam i poleciałam zanieść gówienko do analizy i powiedzieć, że zaraz doniosę dodatkowe skierowanie. Wróciłam do domu. Dałam V tabletki i śniadanie wypiłam kawę i pognałam do ZA, bo właśnie otwierał swoje podwoje. Załatwiłam. Odniosłam do poprzednich skierowań. Znalazłam pielęgniarkę, za podpowiedzią w sąsiedniej aptece, bo punkt analiz już był zamknięty. Wróciłam do domu. Ogarnęłam siebie, bo latałam nawet nieumyta z braku czasu. Dałam V. kolejne lekarstwa. Zagrzałam wodę do butelki w charakterze termoforu i prześcieliłam łóżko. Położył się, a ja zgodnie z poleceniem wyszłam z domu do bankomatu, po pieniądze na komorne.

Krzew różany obłędny. A od nim coś, co PlantNet nazwała tawuła kantońska. A myślałam, ze werbena.

Przy okazji zaniosłam dwie pary butów do szewca, które trzeba było naprawić. Wyprałam V. kurtkę, której nie mogłam wcześniej z niego ściągnąć i przygotowałam sobie prasowanie. I jeszcze przyniosę torbę z resztą letnich rzeczy.

Bo temperatura wspaniała. Prawie 30 stopni czyli taka jaką lubię.

Popołudniu też wyjdę na trochę .

A teraz ugotuję sobie spaghetti z aglio, olio i peperoncino. Bo lubię, a może V. się skusi. Chciał melona. Kupiłam, ale jeszcze niedojrzały. Może gdzie indziej dostanę.

I tyle na dzisiaj. Latam na tej wysokości lamperii i oby udało mi się wylądować szczęśliwie.

I napiszcie o czym pogadamy w niedzielę w Dniu Bloga Otwartego .

W Kąciku LM

Do jutra