Właśnie wróciłam z pierwszego wyjścia do szpitala. Załapałam się na podwózkę, bo przyjechała też G. V. ma dzisiaj kiepski dzień zwłaszcza psychicznie i pokrzykiwał nie tylko na mnie, ale i G. Nic na to nie poradzimy. Dziś odebrałam wyniki posiewu. Wszystkie negatywne więc jak powiedziała onkolog jest to efekt terapii onkologicznej. Dodatkowo mam wziąć skierowanie na kolonoskopię bo pięć lat minęło i do neurologa, bo ma zaniki pamięci i opowiada dziwne rzeczy. Jak na przykład, że był już w tu klinice tylko ja tego nie pamiętam. A nigdy w niej nie leżał. Owszem bywał, ale na badaniach. Dietę ma dalej.
Ja dzisiaj idę na swoją włoską gramatykę. Zamieniłam ostatnio godziny z 16- tej na 14.30 zakładając, że V. wtedy odpoczywa i nie wychodzi. I przydało się, bo o 16- tej skończę i będę miała bliżej do szpitala na 17- tą.
Powoli dochodzę do siebie. Wczoraj miałam chyba przesilenie. Wczoraj wieczorem byłam wreszcie głodna i jadłam sporo. Nawet lody. Spałam też lepiej, a wróciłam niesamowicie zmęczona. Jakbym tonę węgla zrzuciła do piwnicy. Ale rano byłam w lepszej formie. W domu też powolutku coś ogarniam. Jest piękna pogoda, to wietrzę i suszę wilgoć. Zaczęłam czytać drugi tom cyklu „Marcin Engel”.
Na jutro powinnam zdążyć też z „Tyglem z Internetem”.
Najbardziej odczuwam samotność i gdyby nie blog, to nie miałabym do kogo pogadać.
A teraz Kącik LM
Kącik Robótek Ręcznych
Owocowe talerze
Do jutra.