Goniąc baloniki

Nie podoba mi się taka pogoda. Bo wieje scirocco i zrobiło się tak ciepło, że te kurtki na jutrzejszy wypad w góry … hmm. Osobisty dziś po rannym spacerze zmienił kurtkę na wczesnojesienną. Ja zostałam przy cieplejszej z racji mojego ( nie) przyjaciela na literę ” n”. Nie chcę głośno wypowiadać tego co może ten wiatr przygnać. Albania blisko.

Walizeczka prawie zapakowana. Okazuje się, że wyjazd o 5.20, tak, że pobudka o 4.15.

Potem sobie podrzemię w autobusie.

Budziki trzeba nastawić.

Bateria do aparatu się ładuje. Prognoza pogody w Trento sprawdzona. I tu mnie ona martwi. Bo o ile sobota ma być ciepła ( 13 stopni ) i słoneczna, to w niedzielę ma padać. A zważywszy, że w niedzielę  zwiedzamy, to nie brzmi to najciekawiej. Trudno. Podobno ” parasol noś i przy pogodzie”.

A co z tymi balonikami?

Otóż odpowiednikiem naszej ” Biedronki” w Italii jest ” Eurospin”. Popularna sieć o cenach przystępnych. Z jakością bywa różnie. Ale sporo osób tam kupuje i my czasami też.

W Ascoli ” Eurospin” był wielkości takiej sobie. To na sąsiednim parkingowym ogromnym placu wybudowano nowy. Chyba największy w okolicy. I dziś nastąpiło otwarcie.

Oczywiście z balonikami

i poczęstunkiem przez cały dzień. Ludu jak mrówków, jakby za darmo dawali.

Kilka okazji. Osobisty nabył wreszcie nową komórkę i mam szansę odzyskać włoski numer. Bo odda mi mój drugi telefon.

Gorzej, że nie umiemy go otworzyć, żeby włożyć kartę. Ja to może bym do tego doszła, ale, jak słyszę:

-Nie ruszaj, czytaj instrukcję.

A instrukcja maczkiem, że w okularach zero widoczności. To niech se sam czyta.

I to tyle na dzisiaj.

Jutro pozdrowienia z wycieczki. Niedziela chyba bez wpisu. Za to od poniedziałku pełna relacja. Tak mniemam.

Czyli, jak zwykle.

Do widzenia się z Państwem.

Z pewną dozą nieśmiałości :D

Boje się zapeszyć, bo dziś jest pierwszy lepszy dzień w moich dolegliwościach. Nie, żebym nagle była w pełni sił, co to, to nie, ale ból jakby zelżał. Może to wynik czwartego w końcu zastrzyku a może tak jak to piszą newralgia na podłożu stressu sama z siebie powoli cichnie. Po kiepsko przespanej nocy i to o dziwo z gorąca , może miałam temperaturę, bo aż mi się w to ciepło nie chce wierzyć, a może ciśnienie mi skoczyło, w każdym razie pozbierałam się rankiem w miarę sprawnie.

Do tego stopnia nawet, że zainaugurowałam czwartek z kluskami, które to w Marche i Abruzzo je się właśnie w ten dzień. Oczywiście  u mnie kluski śląskie z dziurką

a nie byle jakie włoskie, które na bazie zwykłej mąki a nie ziemniaczanej mają się tak, jak cynowa misa do miesiąca przytaczając ulubioną Trylogię. Z pięćdziesięciu zostało dla V. jedenaście. 😀

W każdym razie jest to jedyna moja umiejętność, której nie ośmiela się podważyć Jego Wysokość .

Co prawda jemy je z włoskim sugo, ale z grzybami i mięskiem. Takie pomidorowe ragu.

Naturalnie nie mam zamiaru czcić tymi kluskami każdego czwartku.

Poza tym już czas był najwyższy powrócić do normalności domowej skoro ten dom ma dla mnie życzliwość. Są to pierwsze kluski po trzęsieniu ziemi.

Jutro o ile poprawa będzie przynajmniej w takim stopniu jak dzisiaj upiekę placek z jabłkami. Jak szaleć to szaleć. A, że dwudniowa wycieczka nie powinna mi zaszkodzić to jestem pełna optymizmu. Jak widać ten optymizm powrócił wprost proporcjonalnie do zmniejszenia się bólu. Ból mniejszy, optymizm większy.

I niech tak zostanie.

Przyszło mi jeszcze na myśl, że to wynik kciuków za moje nadwątlone zdrowie.

Za co serdecznie dziękuję i polecam się do nadal.

Dziś nawet mam plan spakowania mini walizeczki podróżnej czyli nie jest źle.

Do widzenia się z Państwem w jeszcze lepszej formie.

WYCIECZKA

Dawno nie byłam w takiej złej formie. Wczoraj położyłam się do łóżka popołudniu i wstałam dziś rano wcale w nie lepszym zdrowiu.

A tu wycieczka za dwa dni. Jak sobie z tym poradzę, nie mam pojęcia. Bo i V. nie ułatwia mi nastroju.

A skoro leżę w betach, to nie mam nic ciekawego do opowiadania.

Sprężyłam się więc i przetłumaczyłam program wypadu do Tyrolu.

Oto co mnie czeka.

Od 11/30 do 1 / 12,2019
,
30/11 wyjazd / TRENTO / MERCTINI DI CHRISTMAS

Spotkanie z uczestnikami według harmonogramu. O 3.20 nad ranem  odjazd do TRENTO. Po drodze zatrzymujemy się na przekąskę.  Przybycie planowane jest na  godzinę 14:00. Popołudnie poświęcone na zwiedzanie „jarmarków bożonarodzeniowych” z 90 drewnianymi domkami z wieloma lokalnymi wyrobami rzemieślniczymi i produktami z Trentino, od win po alkohole, od wędlin po sery. Jarmark bożonarodzeniowy w Trento, jest głównym wydarzeniem w okresie świątecznym i jest obecny zarówno w historycznym miejscu Piazza Fiera, jak i na Piazza Cesare Battisti. Nie można pominąć 16 domków Smaku Rynku, prawdziwego centrum jedzenia i picia, w których można skosztować zarówno słodkich, jak i pikantnych specjałów z Trentino i Tyrolu, takich jak Tortel de Patate I Cevap della Valle dei Mocheni. Około 18.00 przyjazd do hotelu poza Trento, zakwaterowanie, kolacja i nocleg.

 

01/12 – TRENTO / RIENTRO

Śniadanie w hotelu. Obiad w restauracji. Przejazd do TRENTO, spotkanie z przewodnikiem i poranek poświęcony zwiedzaniu miasta: Piazza del Duomo,  historyczne serce Trento, gdzie znajduje się katedra, pałac Pretorio z wieżą obywatelską, Fontanna Neptuna i piękne Domy Cazuffi Rella z freskami. Kontynuujemy  wycieczkę po historycznym centrum  z charakterystycznymi ulicami, takimi jak elegancka Via Belenzani. Podziwiać będziemy Pałac Fuggera, znany również jako Pałac Diabła, znany z legendy Goethego, zgodnie z którą został zbudowany tylko w jeden dzień  przez diabła. Zwiedzimy zamek Buonconsiglio, symbol świeckiej rezydencji  biskupów oraz majestatyczną Wieżę Orła. Czas do dyspozycji, w ciągu dnia będzie można osobno odwiedzić Mart – Muzeum. Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Współczesnej. Około godziny 17.00 początek podróży powrotnej. Postój na kolację we własnym zakresie. Przyjazd późnym wieczorem.

I tak to w skrócie wygląda. Zdjęcia postaram się zrobić. O kciuki poproszę, co by do formy wrócić.

Do widzenia się z Państwem.

 

Ofiarom przemocy

Dziś 25 listopada jak co roku przypominajacy o tym jak wiele jest przemocy wobec kobiet.

I Italia pięknie się plasuje w czołówce.

Nie ma dnia żeby telewizja nie podała o nowej ofierze.

Tak o tym pisze na swoim blogu „Ratunku Italia „.

http://www.ratunkuitalia.eu/2019/11/znowu.html?fbclid=IwAR2HFNMiaMZPzDl6aZUaZabY50bGgG_Jx5nYz7VxKN6BAneNRnoYQLUuxE4&m=1

Ja już nic wiecej nie napiszę. Chyba kolejny raz że Italia to nie jest kraj przyjazny kobietom. Dopóki nie zmieni się włoskie  prawo, kobiety w tym kraju nie będą bezpieczne.  Bezpieczne we własnym domu. Nie na zewnątrz a w domu wśród rodziny. Bo oprawca jest z nią w domu a czesto sygnały o tym że jest źle są  bagatelizowane.

Do widzenia się z Panstwem.

 

Niedziela

Nijaka, bo rano w centrum handlowym. A popołudniu humory V.

Wreszcie poszedł odpoczywać i śpi a ja mam chwile dla siebie.

Wściekłam eis rano, bo oto kaloryfery w pokoju księdza zostały zakręcone. Teraz jeszcze jest w miarę ciepło. Dziś na dworze było 17 stopni. Jednak jak przyjdzie zima, to z pokoju zrobi się lodówka. No cóż tego pokoju się na co dzień nie używa.

Tak oto żyją Włosi zimą. Kuchnia i łazienka  ogrzewana i ciut sypialnia, gdzie na noc się wyłącza kaloryfery.

Podgrzewamy rano i wtedy kiedy czuć chłód. Masakra. Na szczęście mieszkanie jest naprawdę ciepłe.

I ponieważ nie mam o czym specjalnie pisać, to pokażę kilka zdjęć Ascoli z wczorajszego wieczornego spaceru.

Wciąż nie mogę dojść do ładu z tym nowym aparatem. A tu już w sobotę wycieczka i aparat będzie w ruchu.

Te fotki zrobiłam idąc po chleb. Piekarenka była zamknięta. To w pobliżu domu.

A to taka fajna brama z monogramem.

I to wszystko. Czas na lekturę. Dawno nie czytałam, bo albo spałam, albo byłam zajęta, albo rozmawiałam z nerwobólem.

Jutro idę do lekarza, bo nie może tak być, że tabletki przeciwbólowe łykam jak cukierki.

To do widzenia się z Państwem

I tak źle a tak nijak

Głównie to chodzi mi o nasze wewnętrzne układy. V. nie czuje się dobrze i wobec tej okoliczności moje prawdziwe cierpienie schodzi na dalszy plan. On w ogóle nie przyjmuje do wiadomości moich dolegliwości.

Sam wsłuchany w swoje, umie tylko komenderować.

-Zrób, to albo to.

Już przestałam reagować i odpowiadać:

-A może byś tak sam ruszył dupę.

Bo wiem, że to jest głos wołającego na puszczy.

A te nawyki kulinarne.

Dzisiaj ugotowałam to świństwo, które zowie się ” minestrone”.

Same warzywa z makaronem typu drobny. Trochę tam przemyciłam inne smaki , ale generalnie to zwyczajna breja w której stanie łyżka. Gdybym coś takiego ugotowała moim mężom pewnie wylądowałoby to w klopie.

A on ma taki gust. Włoski. I jeszcze ser do tego można sypnąć, żeby było bardziej geste. Dziś nie sypał o dziwo. Pewnie te przemycone smaki moich przypraw coś zadziałały.

Dosłownie wszystko jest na nie. Dzisiaj zmieniłam firanki w łazience na moje w jaskółki. Zaraz usłyszałam:

-A po co?.

Pozamykał okiennice w obu pokojach, bo nie wie gdzie będzie spał popołudniu.

I tak nie mam stałego miejsca w domu.

Zdenerwowałam się i poszłam do pokoju księdza, gdzie mam komputer i wszystkie cacka elektroniczne. Zamknęłam drzwi. Ma wolną sypialnię.

To zwykła „małpia złośliwość ” żeby włączenie komputera było utrudnione.

Bo on znów działa. I ja SAMA to załatwiłam.

No cóż dziś wylałam żale na osobistego. Ale to nic nowego. Za to dom sprawdza się w 100 %.

I jest to pierwszy dom włoski gdzie w kuchni leży gruby gumolit taki sam jak w moim polskim domu zanim położyłam w kuchni kafelki. W łazience i mini przedpokoju przedpokoju  panele. Tak, że tylko w pokojach są kafelki i od podłogi nie ciągnie.

A, że humor mam wredny, to:

Do widzenia sie z Państwem.

 

.

 

Żurnal LUCI MODNEJ

Lucia Modna nie próżnowała i mimo wielu trudności nazbierała trochę włoskiej mody. Najpierw rozprawię się z kolorem zwanym musztardowym. Jest on obecny, ale nie w przewadze.

W tym butiku, który wraca do moich łask , były także inne propozycje. Takie normalne.

Ale już widać, że jesienno zimowy sezon będzie pod znakiem szali. Długich ozdobnych i bardzo ciekawie wyglądających jak tu. Aż musiałam się dobrze przypatrzeć, bo bardzo mi się to zestawienie spodobało. CIMG0967

A teraz zmieniamy butilk

Wszystkiego po trochu. Od kapeluszy po ciekawe bluzki i kurtki.

A tu właśnie kolejny szal  z takiego samego materiału, jak  bluzka

Ten żółty motyw widać i tu.CIMG1029

Teraz będzie trochę modeli w zimowej witrynie mocno dekoracyjnej. Zrobiłam zbliżenie, to może coś wypatrzycie, bo dekoracje i miliony światełek duklanie przyćmiewają modele.

A przerywnikiem będzie bonus w postaci modnego Włocha. Zrobię pewnie i dodatek dla Waszych panów.CIMG0972

No i jesteśmy prawie na półmetku. Bardzo zimowoCIMG1051

Futerka też modne i oczywiście kolorowy szalik.

Taaa… jest wreszcie ulubiona Luisa Spagnoli. Tu przepiękne rzeczy i witryny. Sama nie wiem od czego zacząć. Chyba po kolei.

Cudowne szarości ze srebrnym połyskiem

, dla lubiących odcienie fioletuCIMG1020 i prześliczne łączenie czerwieni z czernią. I ta czerwona sukienka. Marzenie.

A teraz coś ciepłego dzianinowa kamizelka

i szafirowy płaszcz spod którego wygląda dłuższa spódnica. Naturalnie szal i jedwabna błyszcząca bluzka ( można powiedzieć, że musztardowa :D) wiązana na ogromną kokardę.CIMG1042

To naprawdę jest Luisa Spagnioli.CIMG1045

Czerwone spodium i piękna elegancka sukienka. I torba. CIMG1044

Szafirowy też widać. Być może przebije tę musztardę.

Jeszcze jedna elegancka sukienka i naturalnie szal.CIMG1046 i Aksamitne spodnium, bo aksamity bardzo modne.

I to już w tym wydaniu wszystko. Lucia Modna będzie teraz z pewnością częściej tu gościć.

Do zobaczenia.

I po ptokach

Tak mówimy na Śląsku kiedy nam coś przejdzie koło nosa albo przedwczesne odejdzie w siną dal. I tak ze mną. Niedługo nacieszyłam się samotnością w sypialni. Najpierw zlądował średni telewizor 32 calowy i myślałam, że osobisty do pokoju księdza weźmie ten z kuchni mały, bo przecież na ścianie ma zawisnąć ta telewizyjna krowa.

Ale nie. W ślad za telewizorem pojawił się osobisty, który postanowił mimo niskiego łóżka wrócić do sypialni.

I noc miałam w asyście telewizora. A tak mi się dobrze spało.

Trudno świetnie.

Pokój księdza pełni teraz funkcję Internetową.

Dzisiejszy dzień był urzędowy. Od gazu po elektryczność jeździliśmy po urzędach. Ale to jeszcze nie koniec.

Najważniejsze ( dla mnie) to to, że V. zapłacił za wycieczkę do Trento. Jak się przebiję przez opis programu to napiszę jak to będzie wyglądało.

A ponieważ czekaliśmy trochę na naszego znajomego, który zarządza tą wycieczką, to z nudów zrobiłam w Willa San Antonio ( zwanej tez nieprawidłowo Castel di Lama) fotkę kościołowi

i takie impresje jesienne.

A na specjalną sesję zasłużyły kaki, które bardzo lubię a właśnie na nie jest sezon.

Kiedy zabrałam się za pisanie V. postanowił wyjść na krótki spacer. To poszłam, bo chciałam zrobić fotki do LM. Zrobiłam.

I zobaczyliśmy, że ascolański sąd świeci w kolorach narodowych

a na piazza Roma tajemniczo wyglądają latarnie.CIMG1039

A więc do widzenia się z Państwem.

Zobaczymy się po odwiedzinach Luci Modnej.

Zakochałam się …

Zakochałam się w tym mieszkaniu. Chyba przed wiekami tu mieszkałam, bo czuję się jak u siebie. Żadne takie samopoczucie jak na poprzednim.

Nawet humory i to niełatwe osobistego też mnie specjalnie nie ruszają, jakbym była na nie uodporniona.

Moje kilogramy wróciły do normy według mojej wagi, która pokazuje 2 kg więcej niż ta na wyposażeniu łazienki. Chyba będę miała w niej nową przyjaciółkę.

Dzisiaj rano poszłam pospacerował  po środowym targu  .Sama.O dzięki Ci święty Emidio. Kupiłam klamerkę do włosów i grubą swetrową sukienkę w czarno białe desenie. Tak, że mam dwie podobne jednak inne. Ta jest odcina z miękkiej dzianiny.

Na różne chodzenie sukienkowe. A ta gruba dzianina do getrów i na naprawdę zimne dni.

Chyba ją do Tyrolu wezmę. No i splot bije po oczach. Czysty opp- art tak modny za moich młodych lat.

Na targu absolutne puchy. Chciałam kupić dwa  prześcieradła flanelowe do zdekompletowanej pościeli, ale jak usłyszałam cenę  ( 20 e) to odpuściłam. Zwariował. Poczekam na inny targowy dzień.

V. siedział w domu i gotował sugo.

A ja biegałam i biegam cały dzień po schodach i to nie tylko tych mieszkaniowych w ilości czterech ale po ciągu do pomieszczania gospodarczego.

A to kontroluje piecyk gazowy a to włączyłam pralkę z moim przykryciem dodatkowym w dzień, które służyło jako ochrona ogromnego telewizora, który ma zawisnąć w kuchni w części jadalnianej.

Bo dowiedziałam się, że to dla gości. Ja kiedy przyszedł gość nie mówiąc o kilku telewizor wyłączałam. A tu moda włączania. Agata z którą na ten temat rozmawiałam twierdzi, że to dlatego, że teraz nie ma tematów do rozmowy. Coś w tym jest. V. rozmawiać kompletnie zapomniał i kilka zdań już go denerwuje. Przyjmuje krótkie komunikaty i odpowiedzi w stylu:

-Tak, nie, nie wiem.

Tak, że sobie biegam po tych schodach i myślę, że pomogą mi zachować przywróconą

linię. Uwielbiam wieszać pranie za oknem na tych sznurkach, które się przesuwają, Takie duże kawałki tylko tak.

Zrobiłam nawet fotkę mojego prania i uliczkę na którą wychodzą okna od sypialni i łazienki.

Z łazienki na wprost z sypialni na ciągu kamieniczek. Widać, że trwają remonty. Samochodem nie da się przejechać. Te zagrodzone tereny i rusztowania to widok na Starówce normalny.

Na głównej naszej ulicy kamienica, która najbardziej ucierpiała. W pozostałych toczy się normalne życie.

 

Na wszelki wypadek we wnęce okiennej na schodach umieściłam świętego Emidio w celu ochrony przed ewentualnym kolejnym trzęsieniem.

Jak to mówią strzeżonego, Pan Bóg: strzeże.

I tak zamiast napsioczyć na mężczyzn, co miałam w zamiarze napisałam co innego. A o zakochaniu się w mieście była nawet  piosenka. Bardzo stara. Ale ja też nie młoda, żeby nie napisać stara. Bo jak wiadomo Ascoli skradło mi serce. I dlatego tylko Starówka.

https://www.youtube.com/watch?v=AzaKi8CwX68

Do zobaczenia się z Państwem.

Mała rzecz a cieszy a co dopiero duża

I udało się. Mam wreszcie Internet w domu a właściwie w laptopie.Niby nie tragedia, tym bardziej, że przeprowadzka zabierała mi i tak czas ale co klawiatura w kompie to nie klikanie w telefon i śledzenie co on takiego napisał.

Oczywiście cała sprawa musiała się odbyć bez V. którego obecność w takich przypadkach tylko przeszkadza.  On jest najmądrzejszy i wszystko wie lepiej. I robi straszliwe zamieszanie.

Ja co prawda głupia baba jestem i nie mówię według niego po włosku, ale jakoś wszystko z Włochami załatwię a nawet pożartuję. I tak wczoraj zaniosłam do sprawdzenia moden a dzisiaj laptopa, żeby była pewność, że to nie wina komputera. O to bałam się najbardziej. Jednak coś z kartą w tamtym modenie było albo operator był za słaby na moje mieszkanie. I tak mam zmienionego operatora z 50G do użytku. Nigdy tyle nie wykorzystam, ale mam i już.

Mogę znów przesyłać fotki a zaraz zrobię pojutrze Lucię Modną, bo już o siedemnastej jest ciemno i witryny oświetlone, To dobre zdjęcia będą. Uciekło kilka ciekawych aranżacji, bo teraz wystawy zmieniają się w tempie błyskawicznym.

Bardzo sie cieszę, że Internet działa  przy nie najsilniejszym sygnale. I nawet ostatni odciek ” Na dobre i na złe” już mam. I kiedy będę w swoim pokoju a V. zaśnie oglądnę sobie bez przeszkód.

Wczoraj miałam poprawkę  wieczorową  z rozrywki w wykonaniu osobistego. A rano czekała kawa i ogromne przeprosiny. Na jak długo wystarczą?

Jednak w tamtym mieszkaniu to się nie zdarzyło.

Powtarzam. Tu jest dobra atmosfera i jeżeli mój nerwoból wreszcie odpuści i będę żyć bez prochów będzie dobrze.

Dziś przyszedł technik od ogrzewania i coś tam poustawiał, ale za bardzo się na tej domowej regulacji nie znał. W każdym razie jest możliwość włączania ręcznie i ja to mam opanowane. Bo to ja jestem od urządzeń technicznych nie V. mimo, że  taki mądry

I dziś na tyle.

Do widzenia sie z Państwem.