Ostatni dzień tegorocznego stycznia. Przeleciało. A ja dzisiaj też ” latałam” od samego rana. najpierw z tym ustrojstwem do operatora. I oczywiście czegoś nie wiedziałam, a w gorącej wodzie kąpana zaczęłam kombinować i zresetowałam sieć i utraciłam kod ustrojstwa. I potem było przechlapane. Ale już wiem i wszystko jak widać działa. Potem poleciałam zobaczyć w jakich godzinach ma otwarty gabinet dr. Sforza. To już wiem, teraz trzeba jechać do biura Azur * taki NFZ i spróbować się wcisnąć do niego. Do doktora nie biura. chociaż tam zawsze kolejki. Z rozpędu pognałam na Lisa zobaczyć, czy nie ma do mnie tego pisma o zakończeniu pracy naszego rodzinnego. I okazało się, że nie mam kluczy. Zawsze przekładam a tym razem zostawiłam w poprzednio noszonej torebce. Na dworze 5 stopni, natychmiast włożyłam rękawiczki, ale za to koło Lisa zaczynają kwitnąć żółte wiosenne kwiatuszki na krzewach. Róże też się obudziły a w donicach na ulicach kolorowe. Wiosna nadchodzi.






Zrobiłam zakupy w Acquasapone a idąc przez piazza del Popolo pomyślałam o życiu mężczyzn w Italii. Na placu żadnej Włoszki. Ktoś musi ogarniać dom i czekać na mężczyznę z obiadem , który pojedynczo, w towarzystwie kolegi i grupami spaceruje po mieście. Zero domowych obowiązków.. Identyczna sytuacja po obiedzie. jak się wyśpi. Oczywiście sytuacja dotyczy tych już niepracujących. Proszę jak wyglądał plac przed południem.




Ale to nie był jeszcze koniec moich „spacerów”. Pojechałam do Federacji Konsumenta zawieść numer licznika na wodę i jego stan. poprzednio nie było czynne. V. pomylił termin, a mnie nie słuchał kiedy mówiłam o właściwym. Umówiłam kolejne na czwartek popołudniu. Wracając widziałam w ogrodzie narcyzy i oczywiście mimozę. A jedyny w centrum krzew bzu też ma pąki.


Wróciłam do domu. Obiad miałam, bo kaprysy V. sprawiły, że był z wczoraj rosół z kurczaka, który naturalnie osobisty potraktował parmezanem. Brrr.
A teraz podsumowanie ” Ani z Zielonych Szczytów”.
Burza w szklance wody. Nie wiem, kto wpadł na marketingowy pomysł i nagłośnił sprawę, ale cel osiągnął. Już napisałam, co sadzę o pierwszych stronach, które przeczytałam. Powtarzać się nie będę.
Tymczasem, gdyby nie ten zmieniony tytuł i kilka spraw, to nic się nie zmieniło. Anne jest naszą Anią i inni bohaterowie też. Przygody Anne czyta się tak samo i są one takie same jak Ani z Zielonego Wzgórza. Gdyby nie stwierdzenie tłumaczki:
„Zabiłam Anię, zburzyłam Zielone Wzgórze, pozbawiłam je pokoiku na facjatce”.
… nie byłoby się nad czym zamartwiać. A tak wcale nie jest. Anne jest naszą Anią, pokoik na facjatce ze wszystkim, co na Zielonym Wzgórzu jest na pierwszym piętrze, a nad nim strych i tylko Zielone Wzgórze zniknęło. Za to jest farma ” Zielone szczyty”. I to jedyna różnica plus te zmiany w niektórych nazwach. I pani Linde odzyskała swoje imię.
Natomiast interesowały mnie opuszczone w poprzednich tłumaczeniach fragmenty książki. Nic mi się nie rzuciło w oczy. Nie pamiętam tylko czy panna Józefina Barry wzięła Anię i Dianę na wyścigi konne. O tym wspomina Anne opowiadając o pobycie na Wystawie.
Ale to pewnie będzie to omawiane na blogu ” Kierunek Avonlea”, który zamierzam odwiedzić. Wróciłam do czytania ” Panien i wdów”.
I oczywiście dziś komplet czyli:
DODATEK INTERNETOWY
GALERIA ŚLĄSKA





GALERIA LWOWSKA
Opowieści o Lwowie


Wladyslaw SmolinskiTylko we Lwowi
Pełtew „chowana” pod ziemią. Nie ma dziś śladów licznych potoków zachowała się tylko powszechna pamięć o rzece Pełtwi. Rzece która z czasem została zamieniona w ukryty pod ziemią ściek miejski W okolicach dawnej Rogatki Stryjskiej znajdował się zagajnik dębowy gdzie ze swych źródeł poczynała się Pełtew, płynąca wówczas w okolicach dzisiejszego głównego gmachu uniwersytetu. Tu łączył się z nią potok zwany – Żelazną Wodą a dalej w stronę Akademickiej ,główna rzeka Lwowa potok Pasieka (nazywana Srebrną Wodą) który z kolei rodząc się we wzgórzach Pohulanki przechodził przez gliniańsko–łyczakowskie rejony .Tak wzmocniona ową ” potęgą” Pełtew rozlewała się na terenach przyszłych reprezentacyjnych alei i placów miejskich po wiekach lwowskie tereny czyli Akademicką ,plac Mariacki i Wały Hetmańskie, Pełtew bezpowrotnie ukryto pod ziemią .I jest to niewątpliwa zasługa austriackich urbanistów. W miarę rozwoju Miasta system wody okazał się niewystarczający. Dodatkowo sprawę komplikowały wielkie zasoby soli które stały się jedyną z przyczyn przyszłego rozwoju i dobrobytu miasta. W tym czasie Lwów i Wieliczka ,były największym eksporterem soli w dawnej Polsce. W 1901r. zrealizowano znakomity projekt do Lwowa popłynęła woda ze źródeł w Woli Dogrostańskiej l szkle ( w Rostoczu k. Janowa –ponad 30 km. od Lwowa) Była uważana za najlepszą wodę w Polsce.






Dawny Dom Sandel to wyjątkowe wspomnienie sesji ozdobnej we Lwowie. Ze względu na solidne ceramiczne oblicze elewacji uważana jest za wyjątkową opcję wiedeńskiego „Majolikahaus”
Pomnik lokalnej architektury znajduje się pod adresem św. Kurbasa, lat 5, a pojawiła się w tym miejscu na początku XX wieku.
Projekt planowania i składu elewacji domu opracował Henrik Salver w latach 1905-1906 r. Na podstawie tego w latach 1906-1907 Salomon Rimer wykonał projekt elewacji i dezintegracji wnętrz.
Dekoracja elewacji wzrasta od dołu do góry. Grubo zdobiony jest ornamentnymi paskami w ciepłej gammie brązowo-chrystowej odcieni. Kute drzwi i elementy balkonów dodają świadomość obiektu.
Dom Sandel ma cztery kondygnacje, z których pierwsza przeznaczona była na kawiarnie, pozostałe – na mieszkania mieszkalne.
W domu i dziś w przybliżeniu ten sam rytm życia: w pokojach na pierwszym piętrze, sklepy są upiększone, a powyżej – mieszkają ludzie.

GALERIA KRAKOWSKA




Poradnik PPD
Naleweczka do nasączania ciast
Ingredienti: Składniki
costine di maiale – 1 kg żeberka
olio – 15 ml olej
Cuocere a fuoco medio 10 min smażyć na małym ogniu
cipolla – 500 g cebula
sale – 10 g sól
pepe nero – 8 g pieprz
bicarbonato di sodio – 5 g soda oczyszczona
Cuocere a fuoco basso per 45 minuti dusić na małym ogniu 45 minut
Kącik LM



Czas pomarańczy

Historie ciekawe
GALERIA MEMÓW I AKTUALNOŚCI

Platforma Polityczna






Uśmiechy









Karnawałowe tango
Mądrość zaoszczędzona z wczoraj 😀

Do jutra.






















































































































































































































































































































































































































































































































