Jednak udało mi się namówić V. na wyjście wieczorne nocne. Upał kiedy o 21.30 wyszliśmy z domu nic nie odpuszczał ale na szczęście wieczór tym się charakteryzuje, ze słońce nie przygrzewa i dało się przeżyć.
Zrobiłam trochę zdjęć,
bo uczciwie obeszliśmy całą Starówkę. Czasami przystawaliśmy przy punktach koncertowych a nawet przy prawdziwej damskiej orkiestrze udało nam się usiąść na ławce.
Przede wszystkim ascolańczycy jedli i pili. Stołami zastawione były wszystkie place i uliczki.
Mimo to dwa filmiki muzyczne też mam
A potem to już na piazza del Popolo zagrała ” La Rua” na który czekało 10 000 słuchaczy. Łomot był taki, że się z tego wymiksowałam, bo V. chciał zostać a ja tego nie byłam w stanie wytrzymać. Nie moje klimaty. Tak, że do domu wróciłam sama.
Ale reszta spaceru sprzed łomotu mogła być.
I tak macie obrazki z życia radosnego ludu włoskiego, który kryzys ma ….
W końcu nie samym kryzysem się podczas Ferragosto żyje.
Nie może jednak mimo obrazków zabraknąć:
” LETNIEGO DODATKU KULINARNEGO CZYLI MOICH PRZEPISÓW”
Kuchnia Giuliany – jaskółcze gniazdka
Czwartek, 12 kwietnia 2012 r.
Ja wiem, że jesteśmy przejedzone i jeszcze na dodatek Święto Czekolady – sama mam opory przed tą opowieścią.
Ale może ci, którzy mięsa nie jedzą ( w tym moja rodzona córka) przy okazji przygotują włoską wersje „jaskółczych gniazd”, która nie ma nic wspólnego z chińską czy japońską nazwą orientalnego dania.
Było to danie przygotowane przez Giulię na obiad wielkanocny. Szło sobie tuż po przystawkach zamiast naszej zupy.
Najpierw był przygotowany farsz z „ricotta” i szpinaku.
Mniej więcej 1/3 szpinaku 2/3 „ricotta”. Sól i pieprz do smaku. Szpinak uduszony na oliwie. Później poszło pod maszynkę ciasto na płaty makaronowe, czyli” lasagne”. Płaty ugotowane zostały po lekkim przesuszeniu i pocięte na mniejsze kawałki.
Na te kawałki ciasta wyłożyła Giulia farsz i zaczęła je zwijać w rulony.
Potem te rulony włożyła na trochę do zamrażarki, żeby je można było lepiej pociąć i ustawić na wysokiej blasze.
Jak, już sobie ładnie stały to na nie wylała Giuliana „sugo” ( można z mielonym mięsem, jak wersja nie dla wegetarian), beszamel i ser „pecorino”.
Całość zapieczona i oczywiście zjedzona, co do ostatniego kawałka. Jednak, że jest w zamrażarce jeszcze jedna mniejsza porcja „ na czarną godzinę „.
A ponieważ znów mam zagęszczona domowa atmosferę, to może uda mi się ją rozgęścić, bo mam swoje powody
Do jutra wobec tego.
Dzieje się u Was. Impreza za imprezą . Spokojnego tygodnia życzę.
PolubieniePolubienie
Takie te wakacyjne Wlochy. A spokojny tydzien raczej nie w tym terminie. 🙂 Buziaki
PolubieniePolubienie
Fajna impreza, pewnie zostałabym do samego końca:)
Natomiast tych jaskółczych gniazd jakoś nie mogę sobie zwizualizować. Muszę to przemyśleć:) A można bez zasmażki? Czyli bez beszamelu?
PolubieniePolubienie
Zielonapiranio wszystko można. Pelna dowolność. Nie musi być identycznie. 🙂
PolubieniePolubienie
Musiało być pięknie! Myślę sobie, że trzeba się bawić, niezależnie od okoliczności. W sensie, kryzys, nie kryzys, lampkę wina można wypić 🙂
PolubieniePolubienie
Madzia oni to maja we krwi. czasem mnie to śmieszy, czasem złości ale czasem podziwiam. L)
PolubieniePolubienie
Szkoda, że u nas nie ma choćby odrobiny takiej krwi, przydałaby się bardzo. Mnie na pewno, żebym nie usypiała po dobranocce nawet na stojąco 😉
Podziwiam energię, kostiumy, chęci i w ogóle wszystko.
Mówi się, że Polak głodny to zły, a głodny Włoch? Naburmuszony? Obrażony?
PolubieniePolubienie
Glodny Wloch to tragedia. A ci di wspomnień. Zawsze jest czas na spisywanie. Jak zaczniesz to wspomnienia wrócą calkuem niespodziewanie. :*
PolubieniePolubienie
Właśnie swoje spisuję i wykorzystuję w moich dyrdymałkach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba