I dlatego chyba wstaliśmy oboje około szóstej rano. Ja nie najlepiej się czuję. Nerwoból mi się cholera odezwał a i V. tez nie w szczególnej formie.
Nawet odmówił ciasta świątecznego, co mnie zresztą ucieszyło, jako, ze i ja nie w formie.
I tak pętami się po domu już dwie godziny.
Az w końcu lekceważąc ból ( z trudem zresztą ) zabrałam się za blog. Musze się pochwalić, że jakoś się trzymam z tym blogowaniem. Na innych blogach raczej zastój. Trudno jest pisać siedząc w domu. Brak tematów i na dodatek stres.
Szkoda, że nie możemy wyjść zobaczyć obchodów świątecznych ” wolnościowych”.
Dla mnie jedyną atrakcja tych obchodów to bersaglieri” czyli moja ulubiona formacja wojskowa. I ze względu na kapelusze ozdobione pękiem piór głuszcza, jak i granym w pędzie ich defiladowego kroku melodii.
Zresztą zobaczcie i posłuchajcie.
Wczoraj poszłam na zakupy przybierając trochę trasy. O uliczkę z kwitnącą glicynią.
Przecież jest wiosna czy nie? A u mnie prawie zero wiosennych kwiatów.
I zaraz miałam lepszy nastrój stojąc 40 minut w kolejce do sklepu. Trening z dawnych lat mi się przydał. 😀
Kupiłam wczoraj nowego ebooka. Za podpowiedzią bloga ” Recenzje Agi”
Nic jeszcze nowego nie zaczęłam czytać. Pewnie dzisiaj, ale jeszcze nie wiem co. 😀
To teraz mieszanka sobotnia. Z prasówki o tym czym żyje Polonia. Głosować, nie glosować a jak glosować, to własnie: jak i gdzie.
Wybory prezydenckie 2020 – stan aktualny. Polacy we Włoszech mogą głosować w 3 komisjach
Koronawirus dopada wszystkich. W tym przypadku dobrze się skończyło.
Rodzina Zbigniewa Bońka chorowała na koronawirusa
Pozwolilam sobie udostępnic taka oto autentyczna ciekawostkę.
Poddąbie, życie po życiu bloga klif on-line
11 godz. ·
zuchwała grabież w ścisłym centrum Poddąbia
łupem złodzieja padły wszystkie, dokładnie wszystkie tulipany rosnące przed Karczmą u Julki.
z wdrożonego błyskawicznie drobiazgowego śledztwa wynika, że kradzieży dopuściła się sarna, która prawdopodobnie działała w zmowie z koleżanką. tulipany zostały najzwyczajniej w świecie pożarte.
kto bywa w Poddąbiu wiosną ten wie, że tulipany sadzi Pani Julia w ilościach hurtowych, straty są więc niepoliczalne. zdarzyło się to po raz pierwszy w dwudziestoparoletniej historii Karczmy. kolejny dowód, że mamy do czynienia z rokiem szczególnym.
majówka z wiadomych powodów też zapowiada się inna niż zwykle. Karczma będzie serwowała wyłącznie dania na wynos.
zdjęcia tulipanów oczywiście archiwalne 🙂
A teraz czytanka. Bardzo mi się podobała.
Wojciech Jabłoński
23 godz.
Poradnia Językowa PWN, 24.04.2020
Paść jak kawka
Szanowni Państwo,
mam niemały problem z pewnym związkiem frazeologicznym i szczerze wierzę, że pomogą mi go Państwo rozwiązać. Chodzi o związek: paść jak kawka. Samo znaczenie tego związku nie jest mi obce i wedle mojej wiedzy związek ten znaczy tyle co: ‚być bardzo zmęczonym, nie mieć na nic siły’. Zagwozdką dla mnie jest etymologia tego związku frazeologicznego. Dlaczego akurat jak kawka? Czy słowo paść w tym związku pochodzi od słowa padać, czy może od jakiegoś innego słowa?
Publikuję to pytanie z nadzieją, że może ktoś z czytelników poradni (a są wśród nich także językoznawcy) zna prawdopodobną odpowiedź. Sam skłaniam się ku przypuszczeniu, że paść ma tu związek z padać (nie z pasać), a kawka to ptak, a nie napój. Nie wiem jednak, czy chodzi o kawkę upolowaną przez jastrzębia, czy taką, która wypadła z gniazda. Ponieważ kawki mają zwyczaj dokarmiać swoje młode, którym zdarzyło się takie nieszczęście, padłe – czy raczej wypadłe – kawki mogły zwrócić uwagę patrzących i zostać utrwalone w porównaniu. Ale to tylko domysł na granicy fantazji.
– Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski
Dawna polszczyzna znała przenośne powiedzenie w kawki pójść, rozumiane dwojako: jako ‚przepaść, zginąć’ i ‚wyjść na głupca, kpa’. Być może więc tym tropem należałoby iść przy wyjaśnianiu pochodzenia (i sensu) tego zwrotu.
Niewykluczone, że paść jak kawka pozostaje zmodyfikowanym (zniekształconym?) wariantem konstrukcji przepaść jak kawka, przepaść jak kawki, a zatem oznaczałoby ono to samo, co one…
Jak widać, nie chodzi w tym wypadku o ptaka w sensie dosłownym, lecz o przenośne użycie tego słowa ‚nierządnica, prostytutka, metresa’, zarejestrowane jeszcze przez Słownik języka polskiego (tzw. warszawski) Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego (tom II, Warszawa 1902, s. 305). Tam też mówi się o archaicznym już wtedy frazeologizmie w kawki pójść.
– Maciej Malinowski, Uniwersytet Pedagogiczny, Kraków
Czy tu nie chodzi po prostu o koniec wyczerpujących zmagań wyrywania rzepki w bardzo popularnym wierszu Juliana Tuwima?
„…
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
…
Żabka na kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.”
Pozdrawiam,
– Rafał Abram
Złośliwość w wersji inteligenckiej tez kwitnie na FB.
Marek Hagmajer
23 kwietnia o 20:54
Gdy już nie wiesz, co robić – powołujesz komitet. Święty Łukasz Męczennik powołał więc „koordynatorów” do sterowania przesyłaniem testów do laboratoriów…
Testów podobno tysiące, a laboratoriów wciąż mało.
Może skorzystać z laboratoriom w Korei Południowej? Tam dali sobie rade bez koordynatorów… LOT dowiezie… w te i we wte szybciej niż obraca się maszyneria św. Łukasza!
Doszłam do wniosku, ze przygotowanie bloga w tym czasie wymaga sporo pracy. Bo przebić się przez te różne i różniste wiadomości i zachowując zdrowy rozsadek i poczucie ( właściwe ) humoru nie jest łatwo.
Word urządził mi drobna przerwę techniczną. Mam nadzieję, że usterka była chwilowa.
Taka akcja godna jest upowszechnienia. 
A w sprawie suszy jest pomysł. 
Nawet LM ma letnia aranżację.
I wreszcie czas na memy.
U mnie wygrywa ten.
A u Was?
Ostatnie obrazki.
Zapomniałam o interpretacji obrazów.
Od glicynii zaczęłam a więc glicynią kończę. Ta przyszła do mnie z Londynu. 
Dużo dziś. Na bogato, bo świątecznie.