A dziś w kalendarzu Lucyny. Trochę życzeń zaliczyłam. Rodzinnych zwłaszcza, bo w Krakowie to imieniny a nie urodziny były ważniejsze.
Przemiłe życzenia znalazłam na zaprzyjaźnionym blogu, to udostępniam bez pytania o zgodę. 😀
A teraz wracam do wiadomości dziennikowych. Wczoraj jak wiadomo byłam u rodzinnego w sprawie kolana. Ponieważ dostałam skierowanie na prześwietlenie przetestowałam jego ( skierowania) sposób rejestracji w dobie pandemii.
Pojechałam sobie autobusem miejskim. Kursują normalnie, ale obowiązkowo pasażerowie w maseczkach i kierowca odgrodzony łańcuchem. Przednie drzwi dla pasażerów niedostępne.
Rejestracje wszystkich skierowań mamy w naszym ascolańskim szpitalu.
Tym razem zanim człowiek wejdzie po numerek do okienek zostaje zatrzymany przystawieniem pistoletu temperaturowego do samej prawie głowy.
Gorączki nie miałam, to weszłam i mam skierowanie na 10 lipca. Może być, bo jeżeli różne smarowidła w tym pianka chłodzącą zapisana przez rodzinnego nie pomoże, to będę dalej diagnozowana już przez ortopedę.
Jeden sympatyczny aspekt tego wyjazdu autobusowego, to przepięknie kwitnące na terenie zadbanego otoczenia szpitalnego oleandry.
To symbol włoskiego lata.
Gorąco, ja nie narzekam. Lubię wysokie temperatury.
Skończyłam pierwszy tom nowej serii Marii Paszyńskiej. Podobno niedługo ukaże się druga cześć. Oczywiście kupię.
Ale szczerze mówiąc mimo, że czytałam z ciekawością już jestem zmęczona rosyjską rewolucją i zabrałam się za romantyczne bajki. ” Siedem sióstr”.
Brakuje jak na razie tomu siódmego.
Jak to moja mama określała ” książka z wyższych sfer dla niższych” 😀
Lektura na lato.
Na obiad jedliśmy bób po polsku czyli gotowany. j
Ja z masełkiem a V. z oliwą. Uchował się w zamrażarce i smakował jak świeży.
O dziwo V. zjadł i nie umarł do tej pory.
A na kolacje znów placki z cukinii z wędzoną scomorza.
Bo jak napisałam bardzo gorąco a to letnie jedzenie.
W lodówce chłodzi się spumante, bo jakoś te imieniny trzeba zaznaczyć.
Takie oto ciekawostki znalazłam.
Włos mi się zjeżył z nerwów.

Tu włos wrócił na swoje miejsce 😀

Kraków … a na zdjęciu
😀
Zdjęcie z podpisem:
Lato w latach 70 i ani jednego grubasa.
W Galerii Memów:
Moje pierwsze miejsce.
Oraz pozostałe.
A, że nie ukrywam swoich sympatii politycznych to trochę agitacji 😀
Tak głosowaliśmy w Italii.
Oto moje zdjęcie profilowe na czas oczekiwania na drugą turę wyborów.

Plakat stosowny.
I żegnam się w ostatnim dniu czerwca tego roku.
Jutro blog lipcowy.


I w kolejnym wreszcie widać, że mamy lato.
i oczywiście od wczoraj znów jestem pod Jej urokiem. I tak oto powstał ten wpis. O Niej ale nie tak do końca. Bo… nie będę opowiadać biografii SL, każda encyklopedia pisze wiele stron na jej temat. Tak tylko kilka ciekawostek. Sophia Loren, właściwie Sofia Villani Scicolone (ur. 20 września 1934 w Rzymie), jak widać jest rzymianką co ma swój wydźwięk w Italii. I takie tam ciekawostki:
A oto wideo od, którego się zaczęło wczoraj moje kolejne zauroczenie Sophia Loren.


Czasami śmieje się w głos i nie dlatego, że pozycja jest komedią. Losy bohaterów są zagmatwane i dość ciekawe. Ale oni … ci bohaterzy wciąż jedzą. I to jest dokładnie opisane. Idą na kolację mamy menu. Jedzą w domu mamy świadomość, co jedzą. Głowna bohaterka odwiedza rodziców na Sycylii i mamy sycylijskie przysmaki.

Tam mamy zamiar się wybrać .

Piękne renesansowe przejście zabezpieczone.
ale zostało kilka ulubionych moich miejsc i elementów.

Za to Galena Memów choć niewielka to przednia.

A za bramą są i takie sympatyczne klomby. Ze studzienką.



