Wzięłam głęboki oddech. Nie, nie jestem spokojna – dalej furie mnie gonią, ale…
Muszę podziękować za to, że nie czuję się osamotniona i mam do kogo wylać swoje emocje.
Po namyśle postanowiłam obrócić ten afront na swoją korzyść. Będę udawać, że ten pomysł przyjęłam jako dobrą monetę. Jako troskę o odciążenie mnie, która i tak w końcu będzie normalnie być z V. Jedyne nad czym się zastanawiam, to ten wyjazd do Polski. Chyba zacisnę zęby i nie pojadę. Bo czort wie, co wtedy może się wydarzyć.
A gdybym teraz uniosła się honorem i wyjechała padłyby komentarze:
-Widzisz, szukała tylko pretekstu, żeby wyjechać i cię zostawić samego.
A z drugiej strony wiem, że V. psychicznie by się załamał i ułatwił całą intrygę.
A o tym, że najlepiej niech go oddadzą do Domu Opieki palnęłam po tej wiadosci i widziałam błysk zrozumienia w oczach V.
No nic, proszę jutro rano o kciuki, co się będzie działo zobaczymy.
Teraz naprawdę do jutra.