Przynajmniej z jednym jestem jak w Polsce. Mam gotowe pisanki w Wielki Piątek. I muszę powiedzieć, że te naklejkowe też wyszły bez falbanek na końcach. Po prostu trzeba je zostawić na chwilę w tej gorącej wodzie. Nie wyciągać od razu.
A poza tym. Normalka. V. się tak na mnie obraził, że kupiłam zalecone przez lekarkę saszetki. G. dwa razy pytała czy kupiłam więc kupiłam i wysłuchałam swoje od V. . A, tak się wściekł, że poszedł sam, więc ja pokolorowałam pisanki i zrobiłam dekoracje świąteczne. Jeszcze nie wszystkie na swoim miejscu, ale trochę klimatu jest. Dziś będzie blogowa wędrówka po moich klimatach świątecznych.
A więc tak: pomalowałam jajka trzema metodami. W cebuli, w farbkach do jajek i użyłam naklejek. Zaraz to udokumentowałam.
Za ciosem wyciągnęłam worek z dekoracjami wielkanocnymi, który czekał w szafie i ta pierwsza dekoracja stanęła obok jajek.
Dla mnie najważniejszy jest koszyczek. Zrobiłam mu fotkę na tle parapetowego ogródka, w którym zamieszkała metalowa kurka.
Koszyczek i włoski symbol colomba czyli gołębica
znajdą miejsce w kuchni w części dekoracji świątecznych. W tym miejscu stoi w Boże Narodzenie szopka.
Za to na mojej drugiej komodzie uwiła gniazdko kwoka z kurczętami.
Jeszcze tradycyjna zawieszka na drzwiach i koniec dekoracyjny widać?
Nie. Bo brakuje kwiatków. Jutro kupię i upiekę mazurek i babkę cytrynową, a ten koszyczek
wypełnię czekoladowymi jajeczkami. Zapomniałam o nim i kupiłam za mało.
Mam nadzieję, że upiekę, bo przy osobistym trudno czegoś być pewnym w 100%. W każdym razie mam masę kajmakową i wszystko co potrzeba.
Jutro tez mam nadzieje na klimaty świąteczne.
To do jutra.