I Święta z głowy

Jeszcze dziś muszę kilka zdań napisać i potem już będzie codzienność. Oby spokojna i wiosenna. Z wiosną wszystko wydaje się prostsze.

Wracając do Świąt. Czy ktoś skorzystał z mojego przepisu na spód do mazurka? Oto on. I moje dwa mazurki. Ten malutki podarowałam G. z trzema jajkami – pisankami w małym koszyczku.

Natomiast, żeby mi nie było za dobrze babka cytrynowa, moje flagowe dzieło mi się nie udała.

Niby została zjedzona, ale to nie to. Coś mnie podkusiło i zmniejszyłam ilość proszku do pieczenia. I nie wyrosła jak trzeba. Nigdy więcej.

I świąteczna „colomba” też mi w tym roku nie smakuje. A ponieważ V. usilnie zapewnia, że bardzo klasyczna :D, to pewnie i on ma jakieś ale…

Zgodnie z tradycją wczoraj na piazza Arringo trwało zbijanie jajek. ” Scuccetta”.

Nawet wystawiono nagrodę dla najlepszego zawodnika.

Ale nie ta nagroda stała się hitem … a kolorowe jajka.

I ludzie zamiast się bawić i kupować jajka do zbijania kupowali te kolorowe jajka do domu. Ale powodzeniem się te pisanki cieszyły.

Wyszliśmy dość późno. Było bardzo ciepło. Wróciliśmy na obiad do domu . A popołudniu zaliczyliśmy solidny spacer z kilkoma odpoczynkami. Mój nerwoból miał dzień intensywny. Od soboty dawał mi w kość. Wczoraj poszłam do łózka zaraz po kolacji. Włączyłam koc elektryczny i dziś wstaliśmy prawie o dziesiątej. V. wziął w nocy melatoninę, bo nie mógł spać przez tę zmianę czasu, a ja też pospalam. Za to dziś ból zelżał. Ponieważ u V. minęły te sensacje biegunkowe, to pani onkolog od dziś przywróciła terapię pastylkową. Za tydzień ma wlew i kolejną wizytę.

Ja zaczęłam czytać po skończeniu serii ” Glatz” najnowszą część ” Rodziny Monet”.

Jaki będzie ten kwiecień. Właśnie mija rok od postawienia diagnozy V. i jego operacji. Już rok i aż rok. Oby tych lat było jeszcze dużo.

W Kąciku LM

Do jutra.