Myśli świąteczne

Jak zwykle przy świątecznym dniu mam wrażenie że dziś niedziela. Tymczasem to święto zwycięstwa Włochów nad faszyzmem. He he he… „Festa della Liberazione”. Jak zwykle przy tym faszyzmie włoskim mam złośliwe myśli. Bo jeszcze trochę włoskiego gadania, które jak nic podpada pod hasło propaganda, a wszyscy uwierzą, że to Włosi byli w czołówce w walce z faszyzmem. I tyłu partyzantów zginęło. Tu poległo pięciu, tam siedmiu, a tam aż piętnastu. A nasza martyrologia jakby nie patrzeć , to jest wyolbrzymiona, bo tak nie było.

Nie było , bo trudno im sobie pewne rzeczy wyobrazić. Zresztą, co tam jakaś Polska, Italia to kraj waleczny, który dziś świętuje zwycięstwo nad faszyzmem.

W Ascoli główna ceremonia na San Marco przy grobach poległych i pomniku. W centrum tylko wieńce. V. oburzony, że lewica nie zadbała o obchody. No cóż faszystów i krypto faszystów w ugrupowaniach prawidłowych dostatek, a poza tym rozpoczął się długi weekend przedłużony nawet do 1 maja.

Pogodowo dalej zimno choć w słońcu widziałam 22 stopnie w samo południe. W cieniu 14. Ale jakby ciut cieplejszy wiatr. Może nadchodzi to ocieplenie. Wczoraj koło osiemnastej padało i nawet grzmiało więc może to zimno blokuje ciepło i stąd ta burza.

W niedzielę za to jesteśmy zaproszeni na obiad przez kuzyna V.. Oczywiście do restauracji. Podobno na San Marco. Przynajmniej jeden dzień odpadnie mi z układanki jedzeniowej po ascolańsku.

Krzesło na którym składam rzeczy do prasowania nareszcie puste. Chociaż jeden dzień niech tak postoi. Bo pralka czeka i pranie dosycha.

A teraz LM w swoim Kąciku

Kuchenne cudeńka też .

A jakby w majowy weekend trzeba by zapalić w kominku, to taka propozycja robótek ręcznych.

Do jutra.