Suchą szosą Sasza szedł

Tak mi się skojarzyło kiedy wczoraj dumałam nad odczuwaniem temperatury. Bo na dworze zrobili się ciepło i słonecznie i mój piżamowy dzień skrócił się do połowy dnia. Wyszliśmy wiec tradycyjnie na mały spacer i posiedzenie na piazza Roma, na którym roże zaczynają swój majowy czas kwitnienia.

I nie tylko na piazza Roma… róż dookoła mnóstwo. Nic tylko fotografować. Ale wracając do tej temperatury. Suchej szosy w Ascoli wczoraj nie było tylko wilgoć, która mimo otwartych okien, a może i dlatego nie ogrzewa i suszy mieszkania. Wczoraj stwierdziłam, że mimo temperatury powyżej 21 stopni pościel i to wciąż flanelowa jest wilgotna. Padające deszcze wżarły się w kamienne mury travertino. I nic na to nie poradzę. Dziś już lepiej, bo przestało padać może więc kiedy wyparuje ta wilgoć wreszcie będę dogrzana.

Moja psychika ani ani nie chce się poddać ani pogodzić z klasycznym odstawieniem na boczny tor. Nie mam na nic wpływu. Naturalnie poza prozaicznymi czynnościami domowymi. I odczuwam takie zniechęcenie, że jestem postrzegana jako ta, co o niczym włoskim nie ma pojęcia. Przez V. w tym przypadku. Nie mam zamiaru wszczynać sprzeczek i udowadniać, że widzę i rozumiem więcej niż przeciętny zjadacz makaronu, bo zarozumiałość populacji w kraju gdzie cytryna dojrzewa jest niewyobrażalna. Zawsze powtarzam, że według nich ” najpierw Italia, a potem długo, długo nic i reszta świata”.

A ponadto wszystko mam prośbę, do medycznych przyjaciół odwiedzających blog. Proszę napiszcie jak wygląda reakcja organizmu po sesji radioterapii w przypadku pacjenta. Naprawdę nie mam sił przebijać sie przez internetowe rewelacje i różne przypadki. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że każdy organizm jest indywidualny, ale jakieś wypośrodkowanie poproszę.

Wciąż czytam ” Leśne Ustronie”, wreszcie dziś chyba skończę. Natomiast trafiła mi się gratka w postaci książki Agnieszki Zakrzewskiej i to w wydaniu elektronicznym, którą natychmiast kupiłam do mojej kolekcji książek o najbarwniejszej rodzinie krakowskiej czyli Rodzinie Wojciecha Kossaka.

Oto książka, która podobno jest pisana w pierwszej osobie o losach poetki Marii Jasnorzewskiej- Pawlikowskiej siostry Magdaleny Samozwaniec.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5046874/deficyt-niebieskich-migdalow?fbclid=IwAR3abl6xssd_C5_SsJDOvdRHjGYnF1BORXK3xEXVZ0-oHTB3UAGL5oXIRCE

Popołudnie spędzę na placach ascolańskich. Kolacja zaplanowana więc nic mi nie będzie stukało w głowie:

-Co na tę cholerną włoską kolację.

I jeszcze zaplanowałam zakupy w „Acquasapone”

Dziś w Rozmaitościach :

W Kąciku LM

W Poradniku PPD

W kuchnie trochę podobna receptura do naszego dzisiejszego obiadu. Tylko u nas pasta con radicchio e frutti di mare.

Do jutra.

Do jutra.