Wczoraj było kolorowo

A dziś już nie będzie. Deszczowo i zimno. Nawet w cieplejszej kurtce. A czekaliśmy ponad godzinne na fryzjera V., który otworzył dużo później, bo pojechał do szpitala. Źle się czuję. Czekam na tę wizytę u kardiologa, żeby potwierdził, że to wszystko stres. I tak sobie rozważałam nad podłością ludzką. Coraz bardziej otwierają mi się oczy i na stare lata widzę, jaka byłam łatwowierna i wszystkich traktująca swoją miarą. Czyli do głowy by mi nie przyszło knuć, mataczyć i podkopywać . I to naturalnie pod sztandarem samych zalet i naprawy świata.

I tak sobie jeszcze pomyślałam, że za trzy tygodnie będę musiała się zmierzyć z tym, że bliżej mi do osiemdziesiątki ( prawda jak to sędziwie brzmi) niż do siedemdziesiątki. Moja mama tej osiemdziesiątki nie doczekała. Zabrakło jej dziewięć miesięcy.

Trudno świetnie.

Jedna z moich przyjaciółek kiedy jej coś dolega specjalnie się nie przejmuje i mówi:

-Właściwie, to ja się już nażyłam chociaż wcale mi się tam nie śpieszy. Ale jakby co, to swoje przeżyłam. I chyba dołączę do tego klubu.

Wczoraj we włoskiej tv były urodziny pani chyba z Sycylii. Skończyła 106lat i wyglądała doskonale. Pełnosprawna, grająca w karty i bez żadnych starczych zachowani.

To gwoli informacji. Ta wilgoć też się daje we znaki. Podparłam się prochami, bo nerwoból nie odpuszcza. Czyli nie ma o czym pisać.

Pokażę jeszcze Kącik LM

I pożegnam się.

Do jutra.