Znowu

Po wczorajszym intensywnym dniu znowu mam napad paniki a właściwie lęku. O to, co gotuje nam los. Mimo, ze staramy sie go przechytrzyć wciąż czai się za plecami. I nagle jak bardzo stało się aktualne przysłowie, które mówi, że : „nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej”. Podpowiadam sobie, że to wersja pesymistyczna, bo jest kilka optymistycznych, na przykład, że „po burzy świeci słońce” i takie optymistyczne duperelki.

Dzisiaj od rana postanowiłam ogarnąć moje skierowania na badania. I okazało się, że pani doktor na kardiologii na skierowaniach nie wprowadziła mojego ubezpieczenia, ani nie zapytała o takowe. Dlatego muszę wszystko odkręcać. Jechać do kardiologa i potem jeszcze raz zamawiać wszystkie badania.

Trudno świetnie. Pojeżdżę sobie znów autobusem do szpitala.

Od rana tak jak wczoraj piękna, ciepła i słoneczna pogoda. I tak jak wczoraj nagle słońce się schowało i zrobiło się chłodno. W prognozie są burze. Wczoraj nas ominęło i mam nadzieję, że dziś też. Bo na sznurkach za oknem, zepsutych zresztą i nie można ich przeciągać powiesiłam flanelowa pościel, żeby szybciej wyschła. To z niepokojem zerkam za okno. Nawet w domu spadła temperatura i włożyłam bluzę na letnią sukienkę.

A dodatkowo mam jakiś przesyt Italii. Oczywiście doceniam jej przeróżne uroki o których zresztą piszę, ale generalnie nie mam do niej entuzjastycznego stosunku. Po raz kolejny czuję się nie na swoim miejscu. Cudzoziemką w 100 %,

Chociaż wieczór na piazza Arringo z samotnym muzykiem też ma swój urok,

a zaczynają także kwitnąć oleandry, jak dla mnie symbol włoskiego lata.

Jednak sami widzicie, że dziś muszę skończyć, bo smędzę.

Zapraszam więc do „Tygla z Internetem”

https://tygielzinternem.blogspot.com/2023/05/tygirl-z-internetem-3523.html

W Kąciku LM wspomnienie

oraz

To dziś tyle.

Do jutra.