Zwyczajnie

Staram się, żeby dni były w miarę normalne chociaż w żadnym stopniu nie przypominają tych sprzed początku kwietnia. Minął zaledwie miesiąc, a mnie przekręciło się wszystko, co wydawało mi się ważne. Wokół V. kręci się mnóstwo zajęć, a ja ten czas staram się wykorzystać. Nie tylko na bieżące domowe sprawy, chociaż te też. Nad książką tylko zawiesiłam prace. Poczeka na bardziej sprzyjający czas.

Dzisiaj rano V. pojechał do San Benedetto do okulisty zamówionego jeszcze we wrześniu. Okuliści schodzą według mnie pomału do wizyt prywatnych. Ja sama mam chyba jedną z wizyt na sierpień. Za to udało mi się bez żadnych działań z mojej strony zamówić wizytę u kardiologa. Kiedy miałam te sensacje w marcu chyba ZA dal mi skierowanie do kardiologa. Miejsc nie było. Oczekiwanie. Nawet nie miałam czasu, ani ochoty potem tym się zająć. A wczoraj telefon, że mam wizytę i to w Ascoli 24 maja o 15.15 na kardiologii w szpitalu. To dobrze, bo jak podejrzewam te sensacje są wynikiem stresu, ale lepiej się upewnić.

Wczoraj był bardzo sympatyczny obiad z G. i Juniorem. A popołudniu wyszłam kupić jakieś słodkości, bo tak sobie zażyczył osobisty. Było bardzo ciepło. Chociaż nad San Marco widać było zmianę pogody. Dotarła dzisiaj i od rana jest mżawka. Ale wczoraj znowu urzekły mnie róże na miejskich skwerkach Ascoli.

Wcześniej jednak poczułam oszałamiający zapach czarnego bzu w dzikim opuszczonym ogrodzie.

Niskopienne różyczki przy Eurospinie, a nawet dorodna koniczyna.

Teraz ogród nie opuszczony. Krzew różany jak, co roku przepiękny i dorodne lwie paszcze.

Do zapachu czarnego bzu dołączyła kwitnąca akacja. To dopiero jest mieszanki.

A potem już obeszłam skwerek założony przez miasto tuż przy moście na Castellano. Jest takich skwerków cztery. Róże we wszystkich kolorach.

Dzisiaj zrobiłam spokojną rundkę po targu, jednak nie był on udany, bo ta mżawka wystraszyła niektórych kupców. Zwłaszcza tych, co nie mają nad straganami parasoli. Głownie szukałam zielonych sportowych szmacianych butów. Nawet jedne mierzyłam typu espadryle, ale nie było mojego numeru. Z rozpędu poszłam do Acquasapone, bo skończył mi się krem i oczywiście zostawiłam tam też kasę na produkty gospodarcze.

Teraz czekam na wiadomość czy na obiedzie będzie któreś z dzieci V. , Może Junior, bo dziewczyny pracują. Kolejne słowa uznania dla G. za logistyczne opanowanie wszystkich wizyt ojca. Rano zabrała go z Ascoli i przekazała w ręce Najmłodszej, po wizycie u okulisty. Najmłodsza pojedzie z nim na kolejną radioterapię i odwiezie do domu. Czekamy na wyniki poniedziałkowych analiz. Popołudniu wstąpię do ambulatorium i zapytam, jak nie powiadomią V. telefonicznie, że wyniki są do odbioru.

Dziś kolejne propozycje w Kąciku LM. Tym razem z butiku Elena Miro naprzeciwko Luisy S.

Bardzo stonowane wystawy.

A w kuchni kolejne cudeńka.

Do jutra.